Розширений пошук Розширений пошук

WSTĘP


PORTRET WŁASNY
PORTRET WŁASNY

Losem książek ozdobnych — zalegać stoły po salonach, nie kusząc nadto czytelnika do uważnego wczytywania się w nazbyt ładne karty. — Pragnąłbym, nie dla chluby własnej, lecz dla przedmiotu tej pracy, by uniknęła wedle możności takiego losu.

Nazwisko Grottgera stało się w kraju niemal hasłem szlachetnego marzycielstwa, kartony jego są nam znane, typ grottgerowski mamy przed oczyma, jak w pamięci strofy Słowackiego lub melodje Chopina, niekiedy wreszcie wspominamy i los tragiczny młodzieńczego genjuszu.

Lecz całkowitego zakresu sztuki, który objął Grottger promieniem swej twórczości, a więc i własnej jego do głębi istoty — nie znaliśmy dotąd, gdyż brakowało zupełnego zestawienia jego dzieł.— Z drugiej zaś strony sądy nasze o Grottgerze, oparte na niedość rzetelnej znajomości tych ostatnich, formowały się i ustalały jeszcze w epoce, kiedy sztuka polska, a tembardziej polska krytyka, były w zaraniu.

Stąd może w tych sądach więcej nieraz schlebiania własnym upodobaniom, niż wczucia się w indywidualność artysty. Gorzej, gdy pretensjonalne a niegłębokie znawstwo przyczepiało etykietę doktrynek estetycznych, artystę zaś siliło się koniecznie wtłoczyć w jakąś znaną sobie kategorję malarzy. Tak powstały śmieszne, naukowo nieuzasadnione, a pamięci wielkiego artysty uwłaczające legendy o rzekomych nań wpływach tuzina tuzinkowych, lecz zato „zagranicznych" mistrzów!

Tymczasem żywot i kształtowanie się istoty twórczej w wielkim człowieku podobne są rozrastaniu się drzewa: tyle w nim potężnej odporności, krążenia soków, konarów bujnych, swawolnej gry wyobraźni — a nadewszystko pędu ku górze podług praw słońca i własnej tajnej mocy.

Grottger, natura o niespożytej samodzielności i zasobnej energji twórczej wprost zdumiewającej, bardziej niż ktokolwiek jest sobą, t. j. Grottgerem. Sam siebie określa i ustanawia, schematy wszelkie rozsadza, w dążeniu bystrem ku szczytom sztuki wszelkie narzucone ongi przez krytykę definicje przekracza i poznanym być może li tylko z wżycia się i wpatrzenia we własną jego twórczość.

Pisząc tę książkę, odsuwałem jak najdalej pokusy wszelkiego doktrynerstwa, rozumiejąc, że dopóty sztuki nie nauczymy się rozumieć, dopóki do jej twórców przystępować będziemy w tych okularach, zgóry wszystko zabarwiających fałszywem światłem. Widziałem przed sobą życie człowieka i kształtowanie się istoty jego wewnętrznej — właśnie jak owo drzewo, swobodnie wzrastające. Rok za rokiem, nie dbając o podział na „epoki", szedłem za nim w dobrej wierze, że wszelką tajemnicę sam mi wypowie. Rok, jak konar, raz bywa plenny owocem, to znowu usycha w życiowym skwarze i jest martwy. Tych, co prawda, w niedługiem życiu Grottgera — niema. Rok — miara czasu konieczna, prawem przyrody określona, nie zaś „epoka", zawsze od widzimisię pisarza zależna — był mi wędzidłem w zapędzie, był rękojmią, że za jego żywą wolą, a nie za martwą literą doktryny, zestawiam myśli i fakty.

Metoda pozornie tylko sucha, lecz jakże odpowiadająca stanowi sumień dzisiejszych we wszelkich badaniach historycznych, przytem zaś prawdziwie — najbardziej może twórcza w krytyce. I widziałem w Grottgerze, wyraźniej może niż w kimkolwiek, przecudny ów fenomen rośnięcia z siebie — fenomen w genjalnych tylko duszach dany w całej czystości. Że za genjuszem i nawet przed nim szedł jego los, że łamał mu życie, piętrzył trudności, wodził na manowce — to w niczem istoty jego nie zmienia, jak gleba jałowa, bicie piorunów lub topór drwala nie zmieniają w niczem istoty dębu lub topoli, choć je paczą, łamią albo zwalają. A sądzę, Że w sztuce chodzić nam musi właśnie o istotę genjuszu, o ów tajny zespół władz ludzkich, w każdym twórcy tak odmienny. Świat sztuki — to świat woli i charakteru, nie zaś przypadku i intrygi.

Niewątpliwie w toku tej pracy nie ustrzegłem się wielu błędów. Miałem do czynienia z materjąłem surowym, gdyż brak nam zupełnie tych studjów przygotowawczych, które zazwyczaj poprzedzają monograficzne opracowania przedmiotów. Trzeba być zarazem i kamieniarzem i budowniczym, a to zadania nie ułatwia. Sądzę, iż czas już, byśmy w akademickich pracach poczęli uwzględniać i w miarę możności wyznaczać zgóry takie tematy, jak np. zestawienie całkowite i chronologiczne opracowanie dzieł znakomitych naszych artystów, porównanie ich szczegółowe i motywowane z wzorami, Z których mogli korzystać, jak dalej uwzględnianie i wyczerpywanie w oddzielnych studjach prac ilustratorskich, jak tu np. ogromnie ważnych dla poznania artysty i t. p. Dopiero na podstawie takich rozpraw mogą wyrastać monografje, w których już tylko sprawdzanie i zestawienie, nie zaś gromadzenie samo materjałów, powinno zaprzątać autora.

W końcu uważam za swój obowiązek publicznie podziękować osobom i instytucjom, które w poszukiwaniach udzieliły mi materjałów i wskazówek. Przed innymi należy się tu nie od autora tylko wyraz wdzięczności dla cudzoziemca hr. Zygfryda Pappenheima z Iszka-Gyórgy za nadesłanie na ostatnią wystawę grottgerowską nieocenionych zbiorów, bez których niepodobna sobie odtworzyć młodzieńczych lat pracy artysty. Następnie wyrazy najwyższej wdzięczności składam pani Wandzie Młodnickiej za łaskawe dopuszczenie mnie do zbioru listów Grottgera z 1866—67 roku i do bogatego skarbu pamiątek i szkiców; dalej hr. Stanisławowi Tarnowskiemu ze Śniatynki za ustne wskazówki i okazanie albumów oraz galerji śniatynieckiej; panu Marcelemu Krajewskiemu za udzielenie albumu paryskiego i własnych wspomnień, jak również panu Władysławowi Mickiewiczowi za szkice i udzielone wiadomości; J. E. hr. Leonowi Pinińskiemu za łaskawe dozwolenie reprodukcji kolorowych ze swych cennych zbiorów, jak również wszystkim pp. właścicielom, którzy wydawnictwu w ten sposób okazali życzliwą pomoc; Zarządowi Bibljoteki Uniwersyteckiej w Wiedniu za przesłanie roczników ilustracyj niemieckich; Zarządowi pałacu królewskiego w Monachjum za uprzejme poszukiwania, wreszcie Bibljotece Uniwersyteckiej, Ossolineum i Muzeum Przemysłowemu we Lwowie za materjały do pracy. Dziękuję i wydawcom książki, nie tylko za podjęcie i przeprowadzenie wystawy i wydawnictwa, lecz również za uprzejmość i udogodnienia, okazywane mi w toku pracy.

A.P.

keyboard_arrow_up