Avancerad sökning Avancerad sökning

PUŁAWY


Mając zająć się dalszemi pracami Norblina, które wprowadzą nas w nowy okres jego twórczości, należy jeszcze raz przenieść się myślą w dom ks. Czartoryskich, z którym koleje życia naszego artysty powiązały się na długie lata. Stosunki dawnego domownictwa na dworze w Powązkach i w Warszawie, ustające na ten czas, kiedy artysta osiedlił się w stolicy, założył tam własny dom, przyjmował uczniów na naukę do swej pracowni, dawał lekcye w możnych domach, odbierał zamówienia od króla i od innych miłośników sztuki, - nawiązują się znowu ściślej, lecz w zmienionej, swobodniejszej formie. Dzieje się to jakoś bezpośrednio po ostatecznych katastrofach politycznych w kraju, które zmieniły stosunki możnej rodziny, a jeszcze więcej atmosferę domu.

W tym jeszcze czasie, gdy Norblin spędzał ostatnie lata w Powązkach i pierwsze samodzielnej karyery w Warszawie, coraz bardziej ulubioną siedzibą ks. Czartoryskich stawały się Puławy. W przeciwieństwie do »pałacu błękitnego«, odstręczającego smutnem wspomnieniem okropnego zgonu córki Teresy, zamek ten w ziemi lubelskiej, odziedziczony w roku 1782 po ojcu, ks. Auguście, wojewodzie ruskim, górując okazałością i tradycyą dziedzictwa Tęczyńskich, Lubomirskich i Sieniawskich nad igraszkowemi, młodziutkiemi Powązkami, pociągnął ku sobie księstwo, którzy do niego od r. 1782 przenieśli swój główny dwór. Zrazu właściwie tylko młodsze dzieci z swem wychowawczem gronem przemieszkiwały stale w Puławach; księstwo oboje najczęściej byli nieobecni, księżna zaś, która Powązek, swej ulubionej kreacyi, nigdy nie zaniedbywała, spędzała czas przeważnie jużto w stolicy, jużto w swem podmiejskiem ustroniu, jużto wreszcie w podróżach. Dopiero po pełnym klęsk roku 1794 osiedla się w Puławach cała rodzina, gdy równocześnie ta majętność z trzecim rozbiorem Polski dostała się pod panowanie Austryi.

Dwór w Puławach ma niezwykłe znaczenie dla kultury polskiej. Nabrał go już w ostatniem dziesięcioleciu panowania Stanisława Augusta, zasłynąwszy jako ognisko naukowe i literackie, kiedy ks. Czartoryski skupił wokoło siebie dla wychowania dzieci znakomitszych zagranicznych uczonych i zaczął utrzymywać stosunki ze wszystkimi wybitnymi talentami pisarskimi w kraju. Sława Puław dosięgła jednak pełni w epoce porozbiorowej, gdy się do ich podniesienia przyłożyła jeszcze zasłużona i szczęśliwa ręka ks. Izabeli i gdy się tutaj skoncentrowała już niepodzielnie cała świetność dworu magnackiego.

Najpierw jednak trzeba było wydźwignąć tę piękną rezydencyę z ruiny. Pałac w Puławach bowiem padł w r. 1794, po bitwie Maciejowickiej, ofiarą rabunku kozackiego i zniszczenia, lecz o tyle ominął go srogi los Powązek, że przecież ocalały mury; z całego atoli przepychu urządzenia, z prześlicznych sprzętów, dzieł sztuki i t. d. zastała księżna, gdy w półtora roku później zjechała do pałacu, kupę gruzu i ułamków, wyrzuconą na podwórze. Wtedy to, nie mogąc nawet myśleć o wskrzeszeniu »podwarszawskiego Trianonu«, podwójną troskliwość i energię obróciła na zacieranie śladów spustoszenia w Puławach. Rozmiłowawszy się w pracy ratowania tego, co zostało, poczęła odnawiać, rozszerzać i z pietyzmem stroić tę siedzibę, wznosząc wokół pałacyki i inne budynki, poczynając od owej przesławnej »Świątyni Sybilli«, stanowiącej przybytek dla kultu pamiątek polskich, - budowlę, skopiowaną z świątyni rzymskiej w Tivoli, - później zaś tworząc drugie muzeum starożytności i ciekawości, »Domek Gotycki«, którego pomysł mógł jej nasunąć »Gothisches Haus« w Woerlitz.

Na wszystkich tych dziełach wycisnęła księżna piętno uczuciowego nastroju chwili, dając się unosić z jednej strony wezbranej rzewności patryotycznej, z drugiej tkliwemu pociągowi wielkiej damy do marzycielstwa. Serdeczne zbliżenie się do natury i z dawna ulubione ogrodnictwo stało się namiętnością jej dojrzałego wieku.

Dumą ks. Czartoryskiej był park puławski, zwłaszcza od czasu, gdy sława jego stała się szerszą przez poemat Delille’a »Ogrody«. Za staraniem księżnej wstawił bowiem uprzejmy francuski wierszopis w drugiem, powiększonem wydaniu swego utworu z r. 1801 w I-szej pieśni ustęp o Puławach, przerobiony z opisu prozą, który mu księżna posłała. Równocześnie, jak wyżej wspomniano, z polskich ogrodów wysławił w dwóch miejscach Arkadyę, mając również dostarczony sobie opis tej miejscowości za pośrednictwem księżnej Czartoryskiej. Opisy te, dochowane w spuściźnie literackiej Delille’a, oraz elegancka jego odpowiedź, dana księżnej w tej sprawie, stanowią bardzo ciekawe rysy dla charakterystyki ks. Izabeli i dla obrazu Puław ówczesnych, tem cenniejsze, że nakreślone jej własnem piórem. Dochował się nadto urywek korespondencyi ks. Izabeli z jej przyjaciółką z Arkadyi, odnoszący się do akcyi informowania poety francuskiego o polskich ogrodach, przyczynek salonowej sławy »l’abbego« i wysokiego liczenia się z nim ze strony polskich dam.

Widok Puław o zachodzie słońca a wschodzie księżyca.
Widok Puław o zachodzie słońca a wschodzie księżyca.

Ogólnikowe i nieszczere zachwyty Delille’a nie mogą oczywiście odmalować piękna Puław, które dzięki swemu niezwykłemu położeniu naturalnemu należą i dzisiaj do najbardziej malowniczych miejscowości w Polsce. Pałac stoi na wyniosłem wzgórzu nad brzegiem rozlewającej się szeroko Wisły, której sąsiedztwo jest obok wielkiej obfitości starych drzew i pagórkowatego, lesistego terenu głównym urokiem miejsca. Park księżnej Jenerałowej rozciągał się na wyżynie i na stoku ku brzegowi, szczycąc się jako główną ozdobą odwiecznemi, prastaremi drzewami, około których właścicielka tworzyła nowe zagajenia i rozwijała pomysły ogrodnicze z tem znawstwem rzeczy i poczuciem piękna, jakich dowody złożyła w wydanem wkrótce potem dziele: »Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, 1805«. Był to park angielski i na estetyczną modłę Delille’a założony, przerywany wąwozami, łąkami i t. p. i tworzący pomniejsze gaje z klombami i gazonami. Urozmaicały go oprócz nierówności terenu, odpowiednio wyzyskiwanej, groty, wodotryski, pawilony, ale już bez ukrytych sztuczek, które odświeżona moda ku końcowi XVIII w. zarzuciła -- bielały posągi, pomniki i kamienie z inskrypcyami, jeden np. poświęcony pamięci Powązek, inny z romansową aluzyą, inny, położony między dwiema topolami nad brzegiem ruczaju, na cześć autora »Ogrodów« i jako wyraz wdzięczności za natchnienia odbierane z jego wierszy, z napisem: »Il aima la campagne et sut la faire aimer«. Z zieleni drzew przezierały różne budynki, gustowna oranżerya, pawilony, chatki - łączyły się zaś z parkiem przez bezpośrednie sąsiedztwo nowe ogrody i zabudowania: »Marynki«, pałacyk córki, ks. Maryi Wirtemberskiej, wioska »Parchatka« i »Kempa«, wyspa wiślana, połączona z brzegiem zapomocą mostu, wreszcie inne zadrzewione lub mieszkalne obszary. »Zwiedzając Puławy - pisze autorka najpiękniejszego, jakie istnieją o nich, wspomnienia, skreślonego piórem zawołanej stylistki - doznawało się tego samego uczucia, jak po przeczytaniu poezyi Delille’a, Floriana, romansu pani de Genlis lub Jana Jakóba Rousseau«.

Szerokim promieniem wokół roztaczała się rozkoszna siedziba, z daleka przygotowując przybysza na oglądanie rzeczy niespodziewanych, - dość wspomnieć założoną w owych czasach milową aleję majestatycznych topól nadwiślańskich, stanowiącą dojazd od miasta Kazimierza, aleję, która w swoim rodzaju nie ma nic równego pod względem monumentalności.

Wiele miejsca poświęcićby trzeba dla najbardziej choćby pobieżnego naszkicowania tego, co mieścił w sobie pałac, dziś przerobiony i oddany na Instytut Agronomiczny rosyjski, co waląca się i pusta »Świątynia Sybilli« i »Domek Gotycki« - o ileż więcej jeszcze słów wymaga scharakteryzowanie życia umysłowego, które pulsowało na dworze aż do r. 1830, a tak się silnie odbiło w historyi literatury i kultury naszej więcej niż jednego pokolenia.

Lecz wracając do Norblina, zostawić musimy na uboczu cały świat ks. Jenerała, bo nierównie więcej, niż wiejąca stamtąd atmosfera naukowo-literacka, oddziaływały na wyobraźnię malarza warunki, stworzone przez księżnę. Od niej to odbierał Norblin i nadal najwięcej pobudek do pracy, będąc nieraz z natury swego stosunku artystycznego tłumaczem pomysłów księżnej, lub współpracując nad ozdobieniem Puław i upamiętnieniem ich pendzlem i ołówkiem.

Ślady Pobytu Norblina w Puławach występują często w latach 1800-1804, był on tu jednak czynny już wcześniej, a mianowicie zaraz w początkach nowego okresu, restaurując zniszczone podczas spustoszenia pałacu malowidła sławnego Bouchera, które zdobiły nadedrzwia i plafon głównej »złotej sali«. Widzimy go w Puławach za kilku nawrotami, stałym jednak ich gościem w tym okresie nie był, gdyż zapraszano go również w okoliczne domy, zaprzyjaźnione z księstwem Czartoryskimi, dla dawania lekcyi arystokratycznej młodzieży, lub jako gościa. W zimie r. 1801 bawił w Warszawie, gdzie u niego uczyła się rysunków panna Cecylia Dembowska, córka przyjaciółki księżnej, ale po kilku miesiącach nauki zgodził się za opłatą 50 dukatów miesięcznie przybyć na czas pewien dla kontynuowania lekcyi do Bronic, majątku Dembowskich, lub do poblizkich Puław, gdzie rodzina Dembowskich miała niejako swoją drugą siedzibę.

Zapisana parę razy w sygnaturze szkiców lub na ich odwrocie miejscowość Opole pozwalałaby wnioskować, że i drugi, najmożniejszy po Puławach dom w lubelskiem, dom ks. Aleksandra Lubomirskiego, nie był artyście obcym w tym czasie. A był to także dwór wyższej kultury. Pięknej tej rezydencyi dodawał blasku artystycznego przez parę lat znakomity gliptyk, V. R. Jeuffroy, przyjaciel Norblina. Jakie stosunki łączyły Norblina z rodziną Lubomirskich, blizko spokrewnioną z Czartoryskimi, nic nie wiadomo, prócz tego, że jeden z jego obrazów, dziś nie znany: »Pocztowy, na stole wsparty«, byt w pierwszych latach XIX w. własnością Marcelego Lubomirskiego, synowca ks. Aleksandra. Nie jest też w stanie dać na to odpowiedzi pałac w Opolu, gdyż nawet śladów przeszłej świetności po nim nie pozostało, a sam gmach, ogołocony z ozdób, niszczeje, obrócony przez rząd rosyjski na koszary.

Jeżdżąc to tu, to tam, poza swoją oficyalną działałnością, jaka go w dane strony sprowadzała, nie zaniedbywał Norblin pracy dla siebie i w ulotnych szkicach przenosił na papier to, co widział w codziennem, a zgoła nie pałacowem życiu. Po dawnemu twórczość jego buja wśród kontrastów, dostarczanych na przemian przez życie wielkiego dworu, wsi i miasteczka, świadcząc, jak łatwo Norblin umiał się wyswobadzać z jednej sfery i szczęśliwie przerzucać do drugiej. Z wykwintnych pokoi kasztelańskich w Opolu przechodzi na rynek niechlujnego, targowego miasteczka, rozpościerającego się pod samym bokiem pałacu, i rysuje tu z natury wnętrze brudnej karczmy i obyczaje chłopskie z równą łatwością, jak poetyczne sceny na temat sielankowy. Jeden taki, już wyżej wspomniany, szkic karczmy opolskiej z r. 1794 świadczy, że co najmniej od owego czasu datują się stosunki Norblina z ks. Lubomirskimi.

Do szeregu miejscowości, przez które przesunął się nasz artysta w okresie pobytu w Puławach, należy jeszcze dalszy cokolwiek od Opola, a razem z Puławami w austryackim wówczas kordonie leżący Lublin, czego śladem jest rysuneczek zamku tamtejszego: »Le Chateau de Lublin en Pologne 1803« (Alb. Gołuch, str. 72), świadectwo zarazem, że zabytki przeszłości lub osobliwości krajowe umiały do niego przemawiać. W tymże samym roku, w dalszym jakoby ciągu tej samej wycieczki, był w Łęcznej za Lublinem, gdzie doroczny jarmark na św. Idziego upamiętnił w pełnym życia i rozmaitości rysunku sepiowym (31 1/2 x 47 1/2 cm.), który sam następującym napisem oznaczył: FOIRE DE LENCZNA le 1. Septembre 1803. 28 lieux de Warsovie. Sur le lieu. (W Muzeum Czartoryskich, w Albumie Nr. 385.) Robił też równocześnie notatki z typów ludowych w tem miasteczku, przenosząc do swego szkicownika niejako fragmenty z tej sceny głównej, tak pociągającej oko malowniczymi motywami architektonicznymi, a przedstawiającymi, jak ów ratusz - budowla, dziś nieistniejąca - nieoszacowaną wartość dla historyi rodzimego budownictwa.

Z wstąpieniem Puław w drugi okres nastrojowo-patryotycznej powagi, życie towarzyskie na dworze ks. Czartoryskich nie przestało być bynajmniej ożywionem jak dawniej, owszem, przepełnione było ustawicznemi zabawami, które inicyowała żywa zawsze i płodna w pomysły natura księżnej. Szły dawnym torem bale i zjazdy, urządzano tak zwane »fety«, rodzaj obrazów z żywych osób, bądź na wolnem powietrzu, bądź w salonie, jedna z najbardziej przez księżnę ulubionych zabaw - grywano z zamiłowaniem sztuki teatralne siłami amatorów puławskich na dwóch urządzonych do tego scenach, letniej na Kępie, zimowej w pałacu samym; improwizowano przeróżne festyny, jak za dawniejszych czasów w nieodżałowanej pamięci Powązkach. Nie obeszło się chyba nigdy w takich razach bez rysownika książęcych menus-plaisirs, Norblina. I tak raz odtwarza »widok Puław, w dniu uroczystym, kiedy wyspa pełna była gości, w czasach sianożęcia«, jak pisze księżna, posyłając ten obraz synowi Adamowi do Petersburga, drugim razem powtarza podobną scenę na rysunku sepią, który »mieszkańcy Puław ofiarowali Ludwikowi Kropińskiemu« (1803), kiedyindziej znowu na trzech rysunkach tuszem upamiętnia sceny z nieznanej bliżej sztuki ludowej, pewnie autorstwa któregoś z miejscowych literatów, odegranej na Kępie w lecie 1802 r. ku uczczeniu ks. Ludwiki pruskiej, małżonki ks. Antoniego Radziwiłła, przybyłej w odwiedziny z Arkadyi do Puław, - o czem objaśnia własnoręczny, dłuższy, francuski napis artysty (Alb. Gołuch, str. 69-71): Ces trois pieces ne font qu’un tout qui etait la representation d’un petit opera, qui fut donné a poulaw a la princesse Iouise de prusse dans I’ete de 1802. Jai fait ces 3 dessins dapres nature le theatre etait Nature dans ce que l'on appelle la Kempa qui fait partie des jardins du dit lieu.

Inną uroczystość, »nimf i satyrów«, urządzoną na cześć tego gościa u grot puławskich, upamiętnił Norblin w 1803 r. w wielkim rysunku sepią, zdobiącym pałac ks. Ferdynanda Radziwiłła w Berlinie.

Jarmark w Łęcznej.
Jarmark w Łęcznej.

O ile nie należało wspomnieć o tem prędzej, w poprzednich rozdziałach, to tu, gdy się potrąca o teatr puławski, nie można pominąć i nie przypisać Norblinowi szkicu akwarelowego, który się dochował w Muzeum Czartoryskich wśród jego rysunków. Rzecz to alegoryczna, trochę niejasno zaimprowizowana, lecz pełna kolorystycznej i dekoracyjnej siły, treścią zaś swą niczemu tak nie odpowiada, jak projektowi do jakiejś kurtyny, lub jakiegoś festynowego transparentu.

Lecz były to tylko okolicznościowe i w każdym razie pomniejsze jego twory, których dwór wielkopański zawsze od swego artysty wymagał. Do większych, celniejszych, należały obrazy, wiszące w pałacu. Dzieła te nie są znane. Zapamiętał je tylko Dembowski, notując w swym rzeczowym i jedynym bodaj opisie wnętrza zamku puławskiego, że najobszerniejszy z trzech tak zw. apartamentów cesarza Aleksandra, wybity zieloną materyą, był ozdobiony pejzażami Norblina. Także w Marynkach, pałacyku, postawionym dla księstwa Wirtemberskich, znajdować się miało »kilka cennych obrazów Norblina«, lecz cytowany autor bliżej ich nie określa, możliwe więc, że nie były to zupełnie nowe dzieła naszego artysty, lecz że w liczbie czy to ich, czy tam tych »pejzażów« mieściły się owe wielkie »zabawy« z Powązek, które, jak wyżej wspomniano, po r. 1794 znalazły swe miejsce w Puławach.

Jedyną znaną o pokaźniejszym zakroju pracą Norblina, pochodzącą z tych czasów, jest znajdujący się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie zbiór widoków puławskich, wykonanych sepią. Jest to część większej, rozprószonej seryi, jak wskazują nie tylko numery rysunków, dochowanych w liczbie dwudziestu kilku, ale i inne uboczne ślady. W tych kilkudziesięciu kartkach, składających pierwotnie spory album, miało być odtworzone państwo księżnej Izabeli w całokształcie swej naturalnej i sztucznej piękności. Takiego ilustrowanego przewodnika brakło jeszcze do pełni sławy Puławom. Była to bezwątpienia praca zamówiona, która tym razem nie miała jednak w starzejącym się artyście obudzić większego przejęcia się, mimo, że krajobraz parku puławskiego dawniej bywał dlań wdzięcznym przedmiotem studyów. Praca ta zamyka zarazem jego ostatni pobyt w siedzibie ks. Czartoryskich, złożyły się bowiem na nią lata 1802-4.

Żaden opis pamiętnikarski nie umie tak przemówić do wyobraźni, chcącej sobie zdać sprawę z całego urządzenia Puław, nie potrafi odtworzyć tamtejszego życia towarzyskiego, jego nastroju i stylu w przedromantycznej dobie tak, jak te norblinowskie widoki, należące nie tylko do historycznie najdawniejszych, ale i topograficznie najciekawszych, przedstawiają bowiem niejeden fragment lokalny, jakiego nie upamiętnili na swych rysunkach, obrazach lub rycinach współcześni amatorowie lub późniejsze pokolenie ilustratorów puławskich. Najwięcej charakteru krajobrazowego ma pierwsza karta: »Widok pałacu przy zachodzie słońca a wschodzie księżyca«. Wyszukany sztafaż nieba, dwa światła na dwu krańcach kompozycyi, to przykład gustu księżnej, lubującej się we wdzięku kontrastowości, a nie mniej także wyraz ogólnego, sentymentalnego nastroju lokalnego i ducha czasu. Na szkicu do tego obrazka, który dzięki motywowi tła musiał się powszechnie podobać, jak przecież samo zjawisko w naturze wywiera na widzu w pogodny wieczór czerwcowy miłe wrażenie, dopisał ktoś z zachwyconych Puławian - niestety, nie dosyć wyćwiczony wierszopis - następujący epigram: »Stykaiąc się z księżycem, słoneczne promienie Łączą się dniem y nocą y piększą te cienie«. (Alb. Gołuch, str. 73.).

Zabawa towarzyska w Puławach podczas sianożęcia.
Zabawa towarzyska w Puławach podczas sianożęcia.

Projekt kurtyny.
Projekt kurtyny.

Inne widoki zaznajamiają nas z wyglądem »Marynek«, z »Parchatką«, gdzie powtarza się podobna do arkadyjskiej »pustelnia« lub przypomina się zeszłowieczna »chatka«; inne ukazują domek, z którego wychodzi pustelnik, strzegący »grot« wśród skał, dalej widzimy pamiątkowe kamienie, sarkofagi, »Świątynię pamięci« czyli »Sybilli«, oranżeryę i t. d. Na nich zwraca uwagę nie 'tyle główny przedmiot, ile niemożliwie wysmukłe, umyślnie wydłużone postacie, przesadnie nachylone ruchy chyżego biegu bawiących się osób, które zjawiają się skwapliwie pod pendzlem takiego ilustratora, jak Norblin, nie znoszącego martwych partyi krajobrazowych, zwłaszcza, gdy te same przez się nie są zajmujące.

Figury te, choć tylko szkicowane, mają znamienne rysy, odróżniające je od figur, któremi dawniej zaludniał swe kompozycye. Niby to mieszkańcy pałaców, niby istoty z Olimpu, chodzą, biegają po trawnikach, tańczą, siadają malowniczo. Damy snują się z klasyczną gracyą, odbierając konwencyonalne ukłony panów, a muślinowe, powłóczyste ich suknie powiewają w biegu, jak draperye bogiń. Tu towarzystwo używa przejażdżki łodzią, tam znowu bawi się grą w piłkę, którą damy podbijają bębenkami. Takie przestylizowanie, do którego dostosowuje się i sztywniejąca już trochę pod pendzlem Norblina natura, jest zupełnie w duchu ówczesnego pseudoklasycznego gustu i mody puławskiej.

Przekracza ramy zwykłego widoczku i jest przeto tem więcej charakterystyczny dla Puław i dla Norblina rysunek, wiążący się ściśle z poprzednimi: dziecię, śpiące pod pomnikiem Przeszłości. Artysta, przejęty szczerze uczuciowym nastrojem świata puławskiego, stworzył tu obrazek, odpowiadający zupełnie ówczesnemu zamiłowaniu do rzeczy wyruszających, kontrastowych w temacie, a nie mogących się wówczas obejść bez formy klasycznej. Dziwnie miły wyjątek wśród poprzednich, w ogólności czczych artystycznie ilustracyi, stanowi ta kompozycya, prosta a poetyczna, której treść i genezę zarazem podaje wykaligrafowany pod spodem napis: »Roku 1800 kobieta wieyska przyniosła dla męża śniadanie. Gdy go razem iedli nad łachą, ona położyła swoie dziecię pod kamieniem, poświęconym Przeszłości; znużone zaraz usnęło, a rączki rozpuściwszy, bławatki, które trzymało, wszystkie koło siebie rozsypało. Zdawało się na ów czas, że przyszłość uśpiona pod przeszłością«.

Dziecię, śpiące pod pomnikiem Przeszłości.
Dziecię, śpiące pod pomnikiem Przeszłości.

Do uzupełnienia wiadomości o widokach Puław Norblina podać należy, że kompozycye te, które pierwotnie nie miały być koniecznie do tego przeznaczone, kazała właścicielka reprodukować w pomniejszeniu na seryi talerzy porcelanowych, wykonanych na jej zamówienie u E. S. Dagotyego w Paryżu en camaieu. Dwanaście sztuk tych talerzy, prawdopodobnie komplet, posiada też Muzeum Czartoryskich, a są one przy całej swej wartości faktury jeszcze o tyle cenne, że w widokach, pokrywających ich dna, jest skopiowanych kilka takich, których brak między oryginałami Norblina.

Targ w »Rzeźnickiej bramie« w Warszawie.
Targ w »Rzeźnickiej bramie« w Warszawie.

Rzućmy jeszcze raz okiem na tę ostatnią pracę, wykonaną przed rozstaniem się z Puławami i domem Czartoryskich, by uchwycić ogólną charakterystykę dzieł artysty z tego czasu, która znajduje w nich swój wyraz. W stosunku do ogólnych prądów artystycznych epoki nie stoją one odosobnione. Naśladownictwo antyku, postawionego sztuce ówczesnej za pierwowzór, a zlewające się z innymi pierwiastkami w tak zw. pseudoklasycyzm, znaczy swoje ślady i na rozwoju duchowym Norblina. Jest to tem bardziej widoczne, im bliżej siebie zestawia się rysunki jego z tej doby z utworami z przed lat dwudziestu, kiedy tworzył pod wpływem bądźto Casanovy, bądźto Watteau, bądź Rembrandta. Nie podobna zresztą, aby zewnętrzna strona życia ówczesnego, która tyle powierzchownych form świata klasycznego przybierała i narzucała, mogła u natury odtwórczej, żyjącej najchętniej środowiskiem, nie uwidocznić się należycie lub pozostać na nią bez wpływu. Jeden ze znamiennych wyrazów ówczesnego stylu, moda ubiorów, zniewoliła już sama przez się artystę do posługiwania się nowemi formami w kształtowaniu postaci ludzkiej. Dążność wydłużania figur, której hołdował z dawna, a która poczęła się ujawniać na dobre już od dziesiątka lat, przeistoczyła się mniej więcej od roku 1800 w nieuchronną, rażącą manierę wyrażania w ten sposób elegancyi, podkreślanej nadto sukniami kobiecemi kroju empire i obcisłym strojem mężczyzn. Proporcye wysmukłości przechodzą wszelką możliwość, ruchy zaś tych istot, o ile nie bywają konwencyonalnie sztywne, bawią naiwnością.

Tego rodzaju stylizowanie nie omija również scen rodzajowych, które i w tej epoce nie są rzadkie. Najkapitalniej pod tym względem zadokumentował swą manierę artysta w rysunku sceny targowej, znajdującej się w Muzeum Czartoryskich, interesującej także pod tym względem, że jej tło architektoniczne przedstawia cząstkę starej Warszawy. Zaułek ten na innym rysunku Norblina z r. 1802 oznaczony jest przezeń jako widok poprzez »bramę rzeźnicką« (Alb. Gołuch, str. 72).

Dodać wreszcie trzeba, że zmienił się też w ostatnich latach rodzaj produkcyi i techniki. Ustały wielkie obrazy i kompozycye dekoracyjne, twórczość rozprasza się na drobne utwory, pociągnięcia pendzla stają się coraz bardziej nerwowe i szkicowe, kontur rysunku niespokojnie pełzającym. Przestaje prawie używać palety; jego obrazy olejne z datą 1800 r. są chyba wyjątkiem - artysta nasz odtąd wyłącznie niemal rysuje lub maluje sepią. Stwierdzić przychodzi, że w pracach z epoki puławskiej, którem to mianem nazwijmy okres twórczości artysty od 1795-1804 r., poczynają występować pierwsze objawy przekwitu zdolności.





keyboard_arrow_up