Avancerad sökning Avancerad sökning

Dodatek II. Rytowany portret Chodkiewicza


Już po wydrukowaniu w Rozdziale IV niniejszej książki (str. 124, 125) ustępu o nader zagadkowym portrecie Gotfryda Chodkiewicza księcia w Moskwie, rysowanym wrzekomo przez Van Dycka a rytowanym przez niewiadomego artystę, nowe szczegóły o tym utworze odnaleść zdołałem i takowe, jako uzupełnienie poprzednich, dodać pragnę. Zamieszczam naprzód reprodukcyę tej bardzo ciekawej a nader dziwnej ryciny, dosyć zresztą rzadkiej, gdyż z wielu znanych mi dobrze gabinetów rycin posiadają ją jedynie zbiory paryski, bruxelski, berliński, oraz Muzeum ks. Czartoryskich w Krakowie.

Wspaniałe to popiersie nieco fantastycznego starca, z długą jedwabistą brodą, ubranego widocznie w szubę z kołnierzem z futra, spiętym wielką agrafą cyzelowaną o trzech ogromnych guzach. Czoło poorane zmarszczkami, usta zakrywają grube wąsy, oczy niezmiernie wybitnie i przenikliwie patrzą na widza, postać zaś cała prawie na wprost zwrócona. Na głowie trochę na tył wsunięta czapeczka, a przy niej spadają nieco na prawo małe piórko i kitka. Podpis, jak już wspomniałem: Godefridus Chodkiewicz Dux in Moscoviae. Ale czego nie podałem poprzednio, to dwu dodatków, bardzo ważnych, które na obu rogach ryciny się znajdują, a mianowicie, że ją wykonał Gerard Seghers, a odbił Jan Meyssens: G. Segers fecit — Joann. Meyssens excudit. Jedno i drugie nie wyklucza jeszcze przecież możliwości, że rysunek do niej, jako trzeci współpracownik, wykonał Van Dyck.

P. Juliusz Guiffrey (Antoine Van Dyck etc., j. w., str. 263, Nr. 489), jako jedyne źródło do wiadomości o tej rycinie, cytuje niezmiernie rzadki t. zw. Katalog Aliberta (str. 143). Widocznie jednak sam ryciny nie widział, gdyż byłby dodał, że ją wykonał nie nieznany artysta, ale Seghers. Wobec tego chodziło mi przedewszystkiem o sprawdzenie, co u Aliberta w tej mierze się mieści; łatwem to jednak bynajmniej nie było, Katalog ten bowiem jest ogromną rzadkością i dopiero w Bibliotheque Nationale w Paryżu zbadać w nim tę sprawę mogłem. Nosi on tytuł: Catalogue d’une nombreuse Collection d ’estampes et de dessins de grands maitres, apres le deces de Madame Alibert et cessation de commerce de J. Guill. Alibert, marchand d’estampes, par Franc. Leand. Regnault. Se trouve a Paris, chez Franc. Leand. Regnault, peintre et graveur. An XI (1803). Od str. 98 do str. 148 znajduje się tam spis całego ogromnego mnóstwa rycin pod następującym osobnym tytułem: Catalogue des portraits graves d’apres Ant. Van Dyck et par lui meme — jako zaś krótki osobny poddział na str. 143: Portraits par des graveurs anonymes. Między niemi to jest wymieniony: Chodkiewicz (Godefroy) Due de Moscovie. Portrait en buste, gravé à l’eau forte. A więc aqua-forta, w Katalogu tym zanotowana, widocznie owego podpisu Seghersa nie miała, bo niezmiernie sumiennie dokonany spis byłby o nim z pewnością wspomniał i pod całem mnóstwem rycin tego artysty umieścił. Wynika ztąd zatem, że albo był to egzemplarz z obciętemi napisami dodatkowemi, albo że istniało może inne jeszcze tej ryciny odbicie, z dodatkiem, że wykonana ona jest wedle rysunku Van Dycka, a bez podpisu rytownika. To ostatnie wydaje mi się też bardzo prawdopodobnem, musiał bowiem Alibert mieć jakieś pewne dane, by rysunek do ryciny Van Dyckowi przypisać, co za nim dopiero wydający Katalog malarz i rytownik Regnault powtórzył. Wobec tego nie sądzę, żeby autorstwo rysunku Van Dyckowi odbierać należało, choć z pewnością do najpiękniejszych jego utworów zaliczać go nie można. Owa zwłaszcza czapeczka z piórkami na głowie tego poważnego starca mocno podejrzaną mi się wydaje, a to nawet do tego stopnia, że śmiem przypuścić, iż ją rytownik może dopiero dodał? A w tej mierze, i p. Bouchot, dyrektor Gabinetu rycin w Bibliotheque Nationale, którego zdania zasięgałem, zgodził się ze mną zupełnie. Gerard Seghers (1591 — 1651), którego od malarza kwiatów głównie, Jezuity Daniela Seghersa wyraźnie odróżnić należy, wyszedł ze szkoły Henryka van Balen, podobnie jak Van Dyck i w bliskich z nim w Antwerpii między r. 1627 a 1652, oraz i później niezawodnie, zostawał stosunkach. Malował zwłaszcza niezbyt wielkich rozmiarów obrazy religijne, biblijne, mitologiczne, na tle krajobrazów w rodzaju Jana Breughela, wszystko to dosyć manierowane i nudne a o wyraźnym typie całej drugorzędnej licznej plejady uczniów Rubensa. Utwory jego brano jednak czasem za słabsze dzieła Van Dycka, co n. p. i na wystawie antwerpskiej miało miejsce z Chrystusem pod kolumną biczowania, małym obrazkiem na drzewie p. E. Huybrechtsa, który przecież rytowany był jeszcze w wieku XVII z wyraźnym Seghersa podpisem. (Por. str. 89 niniejszej książki). Wobec tego nic dziwnego, że Seghers zapewne już po Van Dycka śmierci (przeżył go o lat 10) rycinę tę wedle jego rysunku wykonał, dodając na niej owemu fantastycznemu Chodkiewiczowi tę tak podejrzanego smaku, czapeczkę z piórkami. Rycina sama jest bardzo piękną, śmiała w dotknięciu i szeroka w technice, co także dowodzi, że konwencyonalny wylizany Seghers na rysunek doniej nie byłby się zapewne zdobył.

Co się tyczy samej osobistości tego Chodkiewicza, tożadnej jaśniejszej wiadomości dodać tu nie mogę, nad podaną w przypisku na str. 124. Żaden Gotfryd Chodkiewicz znanym dotąd nie jest. Sądzę jedynie, że ów dziwny napis: “Dux in Moscoviae“ dałby się może wyjaśnić skróconym a Flamandczykowi tak trudnym do wymówienia znanym tytułem Chodkiewiczów: „Hrabia na Myszy i Szkłowie” (Myszy Szkłowie = Moscoviae), comes zaś zmienionym został na o tyle wspanialszego dux. Mógł Van Dyck, a potem Seghers jakiegoś Chodkiewicza we Flandryi spotkać i dlań ten fantastyczny rysunek i rycinę, może na pamiątkę nieżyjącego już wtedy oddawna a o znanem na Zachodzie imieniu starego hetmana Jana Karola, zwycięzcy z pod Kirchholmu i Chocima, wykonać.

A w końcu, w związku z tem jedynem wrzekomem dziełem Van Dycka, w którem postać Polaka występuje — szczegół jeden jeszcze o utworach artysty w Polsce znajdujących się. Dwa całkowicie autentyczne: Miłosierny Samarytanin ks. Eustachego Sanguszki w zamku podhoreckim i t. zw. Lady Pembroke w Muzeum ks. Czartoryskich w Krakowie, a nadto z pracowni mistrza wyszły portret Maryi Villiers księżnej Richmond w galeryi hr. Tarnowskich w Dzikowie, znamy już dobrze. Że inne jeszcze u nas odnajdzie kiedyś nauka, nie wątpię ani chwili. Jestem n. p. najmocniej przekonany, że w otwartem tak niedawno Muzeum Sztuk Pięknych w Warszawie znajdujący się wielki obraz wrzekomo Rubensa: Św. Hieronim siedzący nad księgą, jest z pewnością jednem z wspaniałych dzieł Van Dycka z jego antwerpskiego okresu. Ale prócz tego odnajdą się i dalsze, podobnie jak ów Samarytanin przez Dr. A. Brediusa w Podhorcach odkryty. Znany amator sztuk pięknych, zbieracz obrazów, rycin i książek w Antwerpii, Franciszek Mols (1722 — 1791), w 14-tomowym rękopisie uwag krytycznych o utworach artystycznych znanych mu podówczas, niezmiernie cennym materyale, przechowanym w Bibliotece Królewskiej w Bruxelli, nader ciekawą zamieścił notatkę o dwóch portretach przez Van Dycka w r. 1618 wymalowanych a do Polski już wtedy dawno zakupionych. Oto ten ustęp: J’ai vu dans cette ville d’Anvers deux portraits peints par Van Dyck, qui ont été depuis longtemps transportés en Pologne, derrière lesquels on voyait écrit en français: „Peint par moy Antoine van Dyck 1618, aetat. 19“. Ces portraits furent copies, avant leur départ pour la Pologne, et les copies sont demeurées ici . Wiadomość to bardzo ważna dla polskich zbiorów, tak dotąd niemal wcale niezbadanych, tem zaś ważniejsza, że utwory to młodzieńcze artysty, podobne niezawodnie do licznych portretów drezdeńskich, przez Bode’go dopiero niedawno mu przywróconych, do portretu Pani Vinck i innych znanych nam tu już wystarczająco. Odnalezienie tych dwóch u nas pomnożyłoby tedy nader korzystnie grupę niezbyt licznych utworów portretowych Van Dycka z przed jego włoskiej podróży. Szukać więc tylko i naukowo badać — a niejedne jeszcze skarby zagranicznej wielkiej sztuki, bliskie portretów Lionarda i Rafaela w Muzeum ks. Czartoryskich i dzikowskiego t. zw. Lisowczyka Rembrandta, odnajdą się na terrytoryum dawnej Rzpltej!

keyboard_arrow_up