Avancerad sökning Avancerad sökning

Dodatek I. Drugi portret Beatryxy de Cusance


Za reprodukcyami portretu Beatryxy de Cusance księżnej de Cantecroix z galeryi w zamku Windsor, oraz portretu t. zw. “Lady Pembroke” z galeryi ks. Czartoryskich w Krakowie, podałem w tekście niniejszej monografii trzeci jeszcze portret przez Van Dycka malowany a z temi dwoma w najbliższym zostający związku. Tutaj uzupełniam go kilku uwagami, które związek ten uzasadnią. Jest to reprodukcya małego rozmiarami portretu, znajdującego się w Luwrze, a na który dotąd, o ile mi wiadomo, wcale nie zwrócono uwagi. Obecnie umieszczony on jest od niedawna w ślad za nowym układem galeryi w jednym, z małych gabinecików za wielką salą z obrazami Rubensa allegoryzującemi dzieje Maryi Medici, a w których zawieszono wszystkie prawie mniejszych rozmiarów obrazy mistrzów flamandzkich i hollenderskich. Tam też dziś dokładnie go widzieć nareszcie można, gdy dawniej ginął w Sali Lacaze wśród najwspanialszych arcydzieł francuskiego XVIII-wiecznego malarstwa. Ostatni obszerny Katalog obrazów Luwru p. t. Le Musee National du Louvre par Georges Lafenestre, Membre de l’Institut, Conservateur des peintures au Musee National du Louvre et Eugene Richtenberger (Paris, Ancienne Maison Quantin), ledwo przed paru laty wydany, zamieszcza o tym obrazie jedynie następujące objaśnienie (str. 14— 15, Nr. 1982): Portrait de femme par A. Van Dyck. Elle est vue de trois quarts, tournee a gauche: robe noire avec col et larges manches en etoffe blanche bordes de dentelles. A gauche une draperie rouge (? zkąd ta wiadomość o kolorze). Au fond, une balustrade de galerie ouvrant sur un jardin. Wysokość obrazu wynosi 31 c. a szerokość 25 c. Szkic to, wykonany en grisaille na papierze przyklejonym na desce. Figura widna do połowy. Ale jak w tym katalogu, tak i do dziś dnia obraz ten innego objaśnienia w Luwrze nie ma, pomimo to, że jest utworem autentycznym Van Dycka, wymalowanym przezeń do znanej ryciny, a przedstawia po raz drugi Beatryxy de Cusance. Wykonany był on niezawodnie wedle wielkiego portretu w całej postaci z galeryi w Windsorze, ale, jak sądzę, już bez oryginału, może według bardzo pobieżnego rysunku, jaki malarz u siebie zapewne zachował, a w części i z pamięci, niezawodnie zaś w parę lat później po wymalowaniu tamtego arcydzieła. Cała postać Beatryxy jest na tym portreciku o wiele więcej zażywna i ciężka, twarz pełniejsza, ręce tłustsze a znacznie krótsze, nos i usta grubsze, oczy bez wspaniałego wyrazu, jak na płótnie windsorskiem. Zresztą odmiany są tylko bardzo małe: włosy mniej zgrabnie a nieco wyżej ułożone, w grubszych choć niby puszystszych kosmykach; jasna materya na rękawach ma inny deseń, nie złote grochy na tle białem, ale jakieś kwiaty wzorzyste, na szyi nie ma sznura pereł, tylko perły taksamo wiszą z przodu stanika. Ogółem sądząc, utwór o wiele mniej piękny od oryginału, który w części tylko powtarzał, prawie że pospolity w porównaniu z grandezzą i pięknością tamtego. Zdarzało się to nieraz u Van Dycka, zwłaszcza gdy powtarzał swe utwory w mniejszych rozmiarach en grisaille dla rytowników przeznaczone, a tak liczne, przechowane zaś dziś zwłaszcza w Pinakotece monachijskiej i w zbiorach ks. Buccleuch. Według tego też portretu z Luwru, którego już samo zestawienie z portretem Beatryxy de Cusance w Windsorze zupełnej identyczności z przedstawioną postacią dowodzi, wykonaną została najwierniej bardzo piękna rycina przez Piotra de Jode, wydana, jak tyle innych, przez Jana Meyssensa w Antwerpii. Podpis pod nią jest następujący: Beatrix Cosantia Princeps Cantecroyana etc. Antonius Van Dyck pinxit, Petrus de Jode sculpsit. Joannes Meyssens excndit Antverpiae. Utwór rytowany jest stanowczo piękniejszy i subtelniejszy od oryginału do ryciny przeznaczonego. Rzecz bardzo dziwna, że ani p. Juliusz Guiffrey (Antoine Van Dyck etc.), ani p. Alfred Michiels (Van Dyck et ses eleves) na stosunek tej ryciny do portretu w Luwrze nie zwrócili uwagi, ani też nie zestawili obu utworów z niezrównanem arcydziełem z Windsoru. Reprodukcya portretu w Luwrze, którą przy dwóch poprzednich podałem, wykonaną została według fotografii z oryginału, nie zaś wedle ryciny, a sądzę, że przez to zestawienie z portretem windsorskim wystarczająco utwór ten określa i nowy przez to drobny przyczynek do twórczości Van Dycka dodaje.

A dalej, z tym samym przedmiotem jeden jeszcze wiążący się szczegół. Bawiąc niedawno w Paryżu i przeglądając tam w gabinecie rycin w Bibliotheque Nationale cały olbrzymi materyał, jak i do twórczości Van Dycka ten niezrównany zbiór posiada, mówiłem o całej tej kwestyi portretów Beatryxy de Cusance z p. Bouchot, uczonym dyrektorem gabinetu. Pochodzi on z Franche-Comte, zna dobrze zamek de Cusance i rodzinne miejsca Beatryxy i oddawna historyą jej bardzo się interesuje. Mówił mi on, że zna opis bardzo ciekawy pobytu Beatryxy w Paryżu w r. 1641, już razem z ks. Karolem Lotaryngskim, oraz fet, jakie tam dwór dla nich wyprawiał, i że jest przekonany, iż wtedy dopiero Van Dyck jej oba portrety wymalował, bawiąc wówczas również w Paryżu czas jakiś. Dodawał również, iż jest pewien, że w końcu r. 1634, ani w początku r. 1635 Beatryxa we Flandryi nie była i że wtedy ani portret z Windsoru, ani portrecik z Luwru powstać nie mogły. Mimo to jednak ja przecież śmiem twierdzić, że znakomity badacz twórczości Clouetów w tej mierze stanowczo się myli i że całe jego rozumowanie jest błędne. Że Beatryxa de Cusance pod koniec r. 1634 i przez cały niemal rok 1635 napewne była w Bruxelli, to nie ulega wątpieniu. Bawiły tam także wtedy obie siostry panującego ks. Lotaryngii, Karola IV, a córki Franciszka hr. de Vaudemont i Krystyny hr. Salm: Małgorzata, od niedawna żona Gastona ks. Orleańskiego, wtedy właśnie przezeń odwiedzana, i Henryetta księżna de Phalsbourg. Obydwóch portrety malował wtedy Van Dyck i oba są dobrze znane. Z obiema księżnami, jak to już poprzednio wspomniałem, bawiła również wówczas w Bruxelli i opiekowała się ks. Małgorzatą jeszcze z polecenia świeżo zmarłej infantki Izabelli, naturalna córka cesarza Rudolfa II, legitymowana i nosząca tytuł Marquise d’Autriche a wydana już dawno za księcia de Cantecroix. l one to trzy wówczas wraz z matką Beatryxy wydały ją w styczniu r. 1635 za młodego księcia de Cantecroix, poczem zaraz Van Dyck w Bruxelli wymalował ów pyszny portret, dziś w Windsorze się znajdujący, wedle którego znów później nieco i ów portrecik en grisaille, obecnie do Luwru należący, w celach rytowniczych wykonał. Znajdował się on wtedy w pełni sił i chwały początków swego pobytu w Anglii i niezawodnie był jeszcze w stanie takie arcydzieło stworzyć. W r. 1641 już był bardzo chory, niespokojny, rozdrażniony, nie mógł sobie miejsca znaleść, gnany niezaspokojoną ambicyą, oraz chęcią wejścia w służbę dworu francuskiego. Wstąpił w styczniu do Paryża z Flandryi, ale nie udała mu się ta wyprawa; nie miał protektorów, znając jedynie bliżej księgarza i kupca rycin Langlois, trafił zaś na chwilę przybycia z Włoch do ojczyzny Poussina, wielką chwałą okrytego. Opuścił więc Francyę niebawem i z pewnością nie mógł wtedy i dla owych powodów portretu Beatryxy de Cusanee tam wymalować; ani sił, ani już słabnącego wówczas talentu choremu artyście na to arcydzieło starczyć nie mogło. A w końcu nadmienić należy, że p. L. Pingaud w swej monografii o Beatryxie de Cusance, na najpewniejszych archivaliach opartej, twierdzi (str. 19, 20), że Beatryxa wówczas ks. Karolowi do samego Paryża nie towarzyszyła. Ona to, w nadziei, że za wpływem kardynała Richelieu rozwód Księcia z ks. Nicoleą do skutku przyjdzie a jej małżeństwo w Rzymie zatwierdzonem zostanie, skłoniła ks. Karola do opuszczenia cesarza a do chwilowego aliansu z Francyą. On tedy wówczas udał się do Paryża sam i tam nawet prowadził swą sprawę rozwodową z ks. Nicoleą, również tam obecną. Beatryxa odprowadziła go tylko do Epinal, gdzie na niego czekała, a on też za nią co prędzej z Paryża tam powrócił i romantyczna para znów razem konno aż w sąsiedztw o Nancy podążyła. Może więc w styczniu r. 1641 Richelieu w stolicy Francyi ks. Karola świetnie przyjmował, ale stanowczo nie w towarzystwie Beatryxy de Cusance, której więc portretu i dlatego także Van Dyck wówczas w Paryżu nie mógł wykonać.

keyboard_arrow_up