Розширений пошук Розширений пошук

SENTYMENTALIZM RELIGIJNY. FESINGEROWIE I ICH WARSZTAT


SENTYMENTALIZM RELIGIJNY JAKO JEDNA Z CECH SZTUKI KOŚCIELNEJ OKOŁO POŁOWY XVIII W. – ZWIĄZEK TEGO KIERUNKU ZE SFERAMI FUNDATORÓW WŚRÓD WYŻSZEGO KLERU I Z WARSZTATEM SNYCERSKIM FESINGERÓW. – FABIAN FESINGER JAKO TWÓRCA POSĄGÓW BŁ. JANA Z DUKLI PRZED KOŚCIOŁEM BERNARDYNÓW WE LWOWIE I NIEPOKALANEGO POCZĘCIA N. P. MARII PRZED KOŚCIOŁEM FRANCISZKANÓW W PRZEMYŚLU. – CECHY JEGO SZTUKI. – POSĄG NIEPOKALANEGO POCZĘCIA N. P. MARII PRZED KOŚCIOŁEM Ś. ANTONIEGO WE LWOWIE JAKO PRZYPUSZCZALNE JEGO DZIEŁO. – DANE BIOGRAFICZNE DOTYCZĄCE SEBASTIANA FESINGERA. – CECHY JEGO TWÓRCZOŚCI. – POSĄGI PRZED KOŚCIOŁEM FRANCISZKANÓW W PRZEMYŚLU. – POSĄGI NA FASADZIE KOŚCIOŁA ZAMKOWEGO W PODHORCACH. – POSĄGI NA FASADZIE KOŚCIOŁA DOMINIKANÓW WE LWOWIE. – POSĄGI NA FASADZIE KOŚCIOŁA Ś. MARII MAGDALENY WE LWOWIE. – RZUT OKA NA DZIAŁALNOŚĆ ARTYSTYCZNĄ SEBASTIANA FESINGERA. – FLGURY DREWNIANE W KLASZTORZE DOMINIKANÓW W TARNOPOLU. – SEBASTIAN FESINGER JAKO RZEŹBIARZ DOMINIKAŃSKI. – KONTYNUATORZY JEGO KIERUNKU, FRANCISZEK WOLAŃSKI I WPŁYWY SEBASTIANA FESINGERA W JEGO PRACACH. – KAZALNICA W KOŚCIELE PODOMINIKAŃSKIM W BEŁZIE, OŁTARZE W BEŁZIE I W PRZEMYŚLU. – POMNIEJSI SNYCERZE TRZECIEJ ĆWIERCI XVIII WIEKU.

W plastyce lwowskiej około połowy XVIII w. zdają się zaznaczać wyraźnie dwa kierunki. Jeden z nich – to religijny sentymentalizm, łatwy do zrozumienia tam, gdzie sztuka kościelna pochłaniała i wyczerpywała niemal całokształt twórczości artystycznej. Sztuka czasów rokoka na naszym terenie stanowi pod tym względem ciąg dalszy sztuki barokowej, nie różni się od niej wyborem tematów, nie różni się też sentymentem i egzaltacją religijną; wzmaga tylko ich natężenie. Różni się zaś formalnym sposobem ujęcia i przedstawienia tych uczuć. 

Wśród rzeźbiarzy, których wymieniliśmy w poprzednim rozdziale, widzieliśmy już przejawy tego kierunku u mistrza figur bełskich. Plastykom, uprawiającym tematy religijne, musiało zależeć na wywołaniu wrażenia rzewnego sentymentu, rozmodlenia i tęsknej tkliwości, pewnego biernego stanu duchowego w oddaniu się Bogu. W postaciach stworzonych przez nich przeważają uczucia pasywne, niemniej jednak głębokie, które w dziełach, jakie później wymienimy, będą sięgać niemal mistycznego zapamiętania się i ekstazy. Harmonizują z tym nastrojem duchowym wzniesione w górę ramiona, ręce z afektacją przyciskane do serca lub rozwarte, jakby wzywające łaski Bożej. Wszystko wyrażać ma największe skupienie ducha, przepastne głębiny duszy mają się otwierać przed widzem, odźwierciedlać na zewnątrz, wzruszać go i obudzać w nim nastroje podobne do tych, które artysta starał się przedstawić w postaciach świętych wykonanych dłutem. 

Przedstawicielem religijnego sentymentalizmu w plastyce lwowskiej XVIII w. jest warsztat snycerski Fesingerów, starszego: Fabiana Fesingera, i młodszego: Sebastiana. Będą oni chować wiernie tradycje tego kierunku i wytworzą naśladowców tej sztuki. Działalność Fabiana Fesingera przypada przeważnie na pierwszą połowę XVIII w., działalność zaś Sebastiana raczej na drugą połowę tegoż stulecia. 


Znana powszechnie jest lwowianom rzeźba w kamieniu przed kościołem Bernardynów. Bł. Jan z Dukli klęczący na obłokach na wysokiej kolumnie wznosi obie ręce ku niebu wzywając pomocy Boskiej w obronie miasta (il. 23). Napis na cokole odnosi się do ocalenia Lwowa w oblężeniu w r. 1649, przypisywanego wstawiennictwu u Boga bł. Jana z Dukli. Jednak kolumna i posąg wystawione zostały dopiero w r. 1736 sumptem Seweryna Michała Rzewuskiego. Wspomina o tym zapiska kroniki bernardyńskiej92, jednak nie podaje nazwiska rzeźbiarza, który w przedstawieniu błogosławionego opiekuna miasta wzorował się na jego postaci, widnej w obrazie zawieszonym niegdyś nad grobem bł. Jana z Dukli, obecnie zaś znajdującym się w prezbiterium kościoła Bernardynów po lewej stronie ołtarza głównego. 

By dojść autorstwa rzeźby, musimy sięgnąć do czasów nieco późniejszych. Rachunki budowy kościoła Franciszkanów w Przemyślu w 22 lata potem, pod datą 1758 w maju mówią o wypłacie kwoty 54 złp. „Imci Panu Fenzyngierowi Snycyrzowi in vim statui J. C. B. Virginis Mariae“, a we wrześniu tegoż roku o wypłaceniu mu za tę samą statuę reszty należytości 90 złp. W styczniu 1759 otrzymał ten sam rzeźbiarz od konwentu wynagrodzenie znów za inną statuę, którą nazwano w rachunkach ś. Antonim, zaś w rok później za statuę ś. Idziego (Egidii). 

Lecz wszystkie te trzy posągi kamienne przed fasadą kościoła Franciszkanów w Przemyślu nie są tego samego dłuta. Między figurami zakonników franciszkańskich niewątpliwie tego samego autora (il. 26, 27) a figurą Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii (il. 24) zachodzą różnice. Typ twarzy figur męskich, krótkich a szerokich, o wystających kościach policzkowych, jest inny, inny też jest sposób układania draperyj szat. Gdy na figurach męskich świętych układają się one w szerokie płaszczyzny znaczone na zgięciach garbkami, to na posągu M. Boskiej rzeźbiarz tworzy całą sieć garbków składających się jakby z grubych sznurów, którymi szata Madonny pokryta jest na całej jej powierzchni. Jest to cecha tak charakterystyczna i indywidualna, różniąca posąg Matki Boskiej od dwóch innych obok niego stojących zakonników franciszkańskich, że baczny obserwator pominąć jej nie może.

Te same cechy, choć w mniejszym stopniu, znajdujemy na posągu bł. Jana z Dukli (il. 23). Zwłaszcza rękawy na wzniesionych w górę rękach marszczą się w ten sam sposób, jakby w pokręconymi sznurami znaczone garbki. Całość tchnie tą samą miękkością modelowania, którą widzimy na posągu przed kościołem Franciszkanów w Przemyślu. Dopatrzeć się można nawet pewnych analogi) w twarzy Madonny i bł. Jana z Dukli. 

Lecz wróćmy do posągów przemyskich. Znamy nazwisko ich autora, którego kronika klasztorna zwie Fenzyngierem, a równocześnie zdajemy sobie sprawę z różnicy techniki i maniery rzeźbiarskiej środkowego posągu Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii od dwóch bocznych figur męskich, zakonników franciszkańskich. 

Sądzę, że wykonało je dwóch rzeźbiarzy tego samego nazwiska. 

Sebastiana Fesingera uważamy za autora figur zakonników franciszkańskich, jako zgodnych wszystkimi cechami charakterystycznymi ze znanymi nam innymi jego dziełami; będzie o nim mowa w dalszym ciągu niniejszego studium. W warsztacie, prowadzonym wspólnie naprzód przez Fabiana, a potem przez Sebastiana, nie usuwał się zapewne od pracy może wiekowy już w r. 1758 Fabian Fesinger „sculptor leopolitanus“. Jego ręce przypisać też należy figurę Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii przed kościołem Franciszkanów w Przemyślu i jego to dłuta charakterystyczną cechą są owe wijące się garbki szat na posągach. 

Jego autorstwa jest też prawdopodobnie posągbł. Jana z Dukli przed kościołem Bernardynów we Lwowie. Okres czasu 22 lat dzieli powstanie jednej rzeźby od drugiej. Toteż cechy charakterystyczne dla twórczości rzeźbiarza z czasów młodszych, pewien rodzaj maniery indywidualnej, stosowanej jednak z umiarem, potęguje się z czasem, przechodząc w pewną przesadę. Jakby ze skręconych sznurów składające się charakterystyczne garbki rękawów bł. Jana z Dukli pokrywają teraz całą szatę Madonny przed kościołem Franciszkanów w Przemyślu, również dzieło lwowskiego snycerza. 

Do jego dzieł zaliczyć należy także posąg z przedstawieniem Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii, ustawiony przed fasadą kościoła ś. Antoniego we Lwowie (niegdyś Franciszkanów, fundowany 1718 r. przez Janusza Wiśniowieckiego), o tych samych charakterystycznych cechach dłuta, nie występujących jednak tak wyraźnie jak w posągu przemyskim. Posąg przed kościołem ś. Antoniego został prawdopodobnie odnowiony w czasach nowszych przy sposobności ustawienia go w obecnym miejscu; przedtem bowiem stał on gdzie indziej. 

Fabian Fesinger był twórcą specjalnie figur Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii. Jeszcze jedno dzieło jego dłuta o tym temacie znajduje się przed kościołem Bernardynów w Dukli (il. 25). I ono nie stało niegdyś w tym miejscu, lecz przeniesione zostało w XIX w. z parku pałacowego w Dukli, czy też z mostu na rzece Dukielce. Figura ta ze wszystkich wyżej wymienionych najwięcej ma cech rokokowych, przejawiających się w manierycznym przechyleniu głowy Madonny, w bardziej niż w innych posągach afektowanym geście ręki przyciśniętej do serca itp. Sposób układania fałdów szaty jest analogiczny, jak w poprzednio wymienionych posągach, lecz fałdy tuniki jakby podniesionej wiatrem przypominają układ fałdów późniejszych rzeźb, które przypisujemy dłutu Pinzla. 

Wiadomości nasze o Fabianie Fesingerze są skąpe. Spotykamy go w aktach miejskich lwowskich, kiedy ulokowawszy na kamienicy Goldenbergowskiej pewną sumę pieniężną, dochodzi jej w latach 1765-1767 przeciw masie upadłościowej dłużnika. Nie piastował on żadnej godności w mieście, nie procesował się przed sądem ławniczym. Życie jego zbiegło prawdopodobnie na pracy w warsztacie snycerskim. Nie osiągnął też tej wziętości, którą cieszyć się miał później Sebastian. Zmarł Fabian Fesinger około r. 1767. W tym czasie bowiem staje za niego w sądzie syn jego Kanty, usprawiedliwiając niestawiennictwo ojca ciężką chorobą. 

Fabian Fesinger jest pierwszym wśród tego nazwiska artystów, których działalność we Lwowie trwała prawie przez cały wiek XVIII, aż do początków XIX stulecia. 

Niewątpliwie z czasem, gdy wzrośnie zainteresowanie dziełami rzeźby lwowskiej XVIII w., odnajdą się jeszcze inne, dziś nieznane nam dzieła dłuta Fabiana Fesingera". Budzą one szczególne zainteresowanie w tym wszystkim, co uważać można za zadatek późniejszego rozwoju rokokowej rzeźby lwowskiej. Niektóre elementy plastyki, które w pełni rozwinięte znajdziemy później w rzeźbach Sebastiana Fesingera, ujawnią się w zaczątku już w posągach kamiennych Fabiana. Łączność z jego sztuką nawiąże Sebastian także w oddaniu w swych dziełach sentymentu religijnego, którym tchną również posągi Fabiana. Będzie to zresztą konsekwencją sztuki tego samego warsztatu i jego tradycyj. 

Fabian Fesinger jest jednym z wcześniejszych plastyków rokokowych na naszym terenie. Nie mamy przynajmniej stwierdzonej daty wcześniejszego jakiegoś posągu w kamieniu o cechach rokokowych, czy figury w drzewie, rzeźbionych przed r. 1736. Toteż zaciekawiać musi geneza jego sztuki. 

W podobny sposób jak Fabian Fesinger znaczył Gottlob Kirchner żyły wytężonych ramion na swych kariatydach w pałacu japońskim w Dreźnie. Działalność Kirchnera da się śledzić po rok 173310°. W pewnych szczegółach zbliżenie do maniery Fabiana Fesingera w układaniu fałdów szat wykazuje także Giovanni Giuliani, Wenecjanin, działający w południowych Niemczech. Jeżeli w dziełach Fabiana Fesingera śledzić będziemy jedną tylko stronę jego plastyki (np. w takim szczególe jak sposób układania draperyj szat) od posągu Niepokalanego poczęcia N. P. Marii przed kościołem ś. Antoniego we Lwowie, poprzez figurę bł. Jana z Dukli we Lwowie, do Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii w Przemyślu, to stwierdzimy jego własną drogę rozwoju. Ważniejsze byłoby tu stwierdzenie analogii w ogólnym wyrazie posągów, w religijnym sentymencie, którym tchną postacie tego rzeźbiarza. Lecz ów sentyment był równocześnie jedną z ogólnych cech charakterystycznych plastyki rokokowej i bez wskazania na wiadomości pozytywne, gdzie kształcił się Fabian Fesinger i w jakich warsztatach pracował, nie da się pod tym względem nic pewnego powiedzieć. 

Poza kwestią genezy form, – która może się zresztą przedstawiać jako wynik ogólnej ewolucji w dziedzinie plastyki wywołanej dziełami widzianymi na obcym terenie, – Fabian Fesinger przedstawia się nam jako artysta o nie najwyższym poziomie, kroczący jednak własnymi drogami. Może dążenie do stworzenia własnego stylu i własnego sposobu wypowiedzenia się przejawiło się szczególnie we właściwym mu oryginalnym sposobie układania draperyj. 


Wśród członków rodziny Fesingerów, lwowskich rzeźbiarzy i architektów XVIII w., wybitną indywidualnością był Sebastian. 

Jesteśmy w położeniu o tyle szczęśliwym, że rozporządzamy w odniesieniu do jego osoby obfitszymi stosunkowo materiałami archiwalnymi, na których oprzeć możemy dane o jego pracach. 

Z nazwiskiem Sebastiana Fesingera spotykamy się w aktach po raz pierwszy około r. 1750. W latach 1751-1752 wymieniają go akta lwowskie jako właściciela domu i dzierżawcę gruntu, zwanego „Fedorowskie“, położonego na przedmieściu krakowskim pod Wysokim Zamkiem. Grunt ten należał do jego teścia Jana Smigurskiego; Fesinger bowiem był ożeniony z Teresą Smigurską, córką Jana i Anny z Horodeckich. Zdaje się z tego wynikać, że Sebastian, który niewątpliwie dziedziczył po Fabianie także warsztat snycerski, był zakorzenionym na gruncie lwowskim zamożnym mieszczaninem. Fabian Fesinger, a po nim i Sebastian (1752 r.), zamieszkują kamienicę Golemberkowską czyli Goldenbergowską intra moenia civitatis. Nie wiemy, czy tam także nie znajdował się ich warsztat snycerski. 

W r. 1764 piastuje Sebastian Fesinger godność wójta jurydyki ś. Jana Chrzciciela. Łączyły go też bliskie związki z Marcinem Urbanikiem, znanym architektem, budowniczym kościoła Dominikanów w mieście i również dominikańskiego kościoła (obecnie ś. Marii Magdaleny) za murami miasta, gdyż w r. 1764 wymieniany jest Sebastian Fesinger wspólnie z niejakim Janem Reychem jako opiekun małoletnich dzieci Urbanika. Wszystko to świadczy o współżyciu Sebastiana z mieszczaństwem lwowskim i ugruntowanych jego we Lwowie stosunkach. Rozwijają się też interesy materialne obrotnego i przedsiębiorczego artysty. Dzięki swej zasobności w gotówkę był on nie tylko w stanie podejmować na kredyt roboty wchodzące w zakres budownictwa i dekoracji rzeźbiarskiej, lecz zdarzało się, że pożyczał jeszcze na zastaw gotowe pieniądze komuś ze szlachty, jak np. w r. 1765 cześnikowi latyczowskiemu Ignacemu Mełwińskiemu 1500 złp na zastaw trzech robrontów i różnych klejnotów. Od r. 1765 trwają jego stosunki ze Stanisławem Lubomirskim, wojewodą bracławskim, który po śmierci Urbanika powierzył mu dokończenie budowy swego pałacu i wewnętrzne jego urządzenie. Samemu wojewodzie przychodził Sebastian Fesinger z pomocą w kłopotach pieniężnych. Od r. 1766 przyznana mu została stała pensja roczna jako architektowi Lubomirskiego. W r. 1765 pracował też nad odnowieniem ołtarza w kaplicy Kampianowskiej w katedrze lwowskiej. Rok 1769 jest, zdaje się, datą śmierci Sebastiana Fesingera, gdyż w tym czasie staje przed aktami grodzkimi syn jego Klemens i dla zabezpieczenia pretensji Sebastiana Fesingera do Stanisława Lubomirskiego, bawiącego za granicą, oblatuje w grodzie lwowskim cztery umowy, uzasadniające jego wierzytelność. Te dane archiwalne oraz inne jeszcze, które w dalszym ciągu przytoczymy, dotyczą osoby i działalności Fesingera na przestrzeni czasu od r. 1750 do 1769. 

Ten okres niespełna lat 20, przez który śledzić możemy bieg życia Sebastiana Fesingera, żadną miarą jednak nie wyczerpuje wszystkiego, co o nim można by powiedzieć. Działalność jego sięgała niewątpliwie dalej wstecz. Wśród szczegółów biograficznych ważny jest fakt tradycyj artystycznych, które niejako wniósł Sebastian Fesinger wstępując w zawód. Jakkolwiek data śmierci Fabiana (1767) niedaleko odbiega od daty śmierci Sebastiana (1769), to jednak różnica stylu dzieł obu tych artystów jest taka, jak gdyby dzielił ich odstęp czasu całego pokolenia. Nie jest też wykluczone, że Fabian był ojcem Sebastiana lub co najmniej jego znacznie starszym bratem.

To, co udokumentować możemy na podstawie źródeł, odnosi się niewątpliwie tylko do fragmentów działalności artystycznej S. Fesingera. Jednak już te fragmenty rzucają dostateczne światło, by móc odtworzyć obraz ogólniejszy jego twórczości i wysnuć z tego odpowiednie wnioski. Pozostawmy przy tym na boku jego działalność jako architekta, o której zresztą była już mowa w I rozdziale, a która, ograniczając się niewątpliwie do podejmowania się przez artystę pewnych budowli, twórcza w tym zakresie nie była i odnosiła się więcej może do dekoracji plastycznej, i pozostańmy przy samych tylko pracach Fesingera na polu rzeźby. W tym zakresie nie mniej pozytywnych danych, jak wiadomości zaczerpnięte z archiwów, dostarcza nam stwierdzenie jednolitości stylu ręki i dłuta rzeźbiarza w poszczególnych dziełach plastyki. 

Charakterystyczne w jego rzeźbach figuralnych są typy twarzy przedstawionych postaci. W ogromnej większości dzieł Sebastiana Fesingera powtarza się typ twarzy suchej i kościstej, o wystających, szeroko rozstawionych kościach policzkowych, krótkiej brodzie, a szerokiej czaszce. Na kryterium to położyć należy nacisk; ono bowiem zdaje się dostarczać najbardziej ścisłych wskazówek do odróżnienia dzieł ręki Fesingera od innych lwowskich rzeźbiarzy tego samego czasu. Ma się wrażenie, że wpadłszy nawet w pewną manierę w tym kierunku Fesinger pozostał wierny sobie i rzadko tylko oddalić się zdołał od przyjętego typu fizjonomii ludzkiej, charakterystycznego dla jego twórczości. 

Drugą cechą charakterystyczną dzieł jego ręki jest sposób układania fałdów szat w rzeźbie figuralnej, jak gdyby formowanych szpachtlą w miękkiej glinie, tworzących obszerne płaszczyzny, a na załamaniach garbki wyokrąglone i silnie zaznaczone. Nie ma w fałdach szat posągów Fesingera tego rozwiania i wirowania ich dokoła postaci, które cechują twórczość innego lwowskiego plastyka, majstra Pinzla. Układ ich jest na ogół spokojniejszy i bardziej spływający po ciałach przedstawionych w rzeźbie osób. 

W określeniu tych cech twórczości Sebastiana Fesingera punktem wyjścia dla nas są rzeźby kamienne w Przemyślu, przedstawiające świętych franciszkańskich (il. 26, 27). Cechy ich stylu indywidualnego są podstawowego znaczenia w poszukiwaniu innych dzieł dłuta Sebastiana Fesingera. Mają też one legitymację swego autorstwa stwierdzoną archiwalnie, na której możemy się oprzeć. Mówią o tym zużytkowane przez p. Bochnaka rachunki klasztorne z lat 1759 i 1760, wymieniające „snycerza Fenzyngiera" bez dodania jednak imienia. 

Drugi punkt zaczepienia w określeniu autorstwa Sebastiana Fesingera stanowią materiały archiwalne, stwierdzające jego rękę w sześciu posągach kamiennych na fasadzie kościoła w Podhorcach, które zwiększają w dalszym ciągu nasze wiadomości o jego pracach. Spośród trzech posągów przemyskich eliminowaliśmy jednak środkową figurę Niepokalanego Poczęcia N. P. Marii, między figurami dwóch zakonników franciszkańskich, o odmiennym sposobie układania fałdów szat, którą przypisaliśmy dłutu Fabiana Fesingera, o czym już wyżej była mowa. 

Chronologicznie bliska posągom przemyskim jest inna seria posągów w kamieniu, wykonanych przez Sebastiana Fesingera. Zdobią one attykę perystylu kościoła zamkowego w Podhorcach (il. 28). Na attyce widzimy wprawdzie osiem figur kamiennych, ustawionych po cztery z obu stron poza trójkątnym szczytem wystającym ku przodowi, jednakże umowa, którą w dniu 6 maja 1762 hetman Wacław Rzewuski zawierał z Sebastianem Fesingerem, mówi o wykonaniu tylko sześciu figur. Znacznie bowiem przedtem, w r. 1745, stanęły tam już dwa posągi, ś. Onufrego i ś. Antoniego, które wykonał był rzeźbiarz o francuskim nazwisku, Leblas, autor także posągu Matki Boskiej, stojącego w Podhorcach osobno opodal na wysokiej kolumnie. Posągi dłuta Fesingera, zwietrzałe i omszałe, zatraciły wiele z ostrości konturów oraz wyrazistości linij. Znajdujemy w nich jednak niewątpliwie analogie z posągami przed kościołem franciszkańskim w Przemyślu. W wykonaniu tych figur Fesinger krępowany był intencjami hetmana Rzewuskiego. Widocznie Rzewuski znajdował się już podówczas pod wpływem prądów klasycyzmu, może za pośrednictwem dzieł sztuki widywanych za granicą. Toteż, gdy mu Fesinger przedłożył w rysunku projekt posągów, tzw. „abrys“, uważał hetman za stosowne w treści umowy, którą zlecał Fesingerowi ich wykonanie, zamieścić zastrzeżenie, ażeby „statuów nie wyginać“. W tych słowach wyrazić chciał Rzewuski swe zerwanie z barokową manierą w jego przekonaniu zbyt ekspresyjnego w ruchach traktowania postaci ludzkiej. 

Rzeźby figuralne na fasadzie kościoła zamkowego w Podhorcach zdają się stanowić w twórczości Sebastiana Fesingera pośrednią fazę między statuami przed kościołem franciszkańskim w Przemyślu a kamiennymi statuami na fasadzie lwowskiego kościoła Dominikanów. Może nie są też rzeźby podhoreckie w całości tworami oryginalnymi dłuta samego Fesingera. We wielu z nich upatrywać należałoby robotę warsztatową według modelu. Rzeźby w Podhorcach zdają się też stać niżej poziomu artystycznego posągów kamiennych przed kościołem Franciszkanów w Przemyślu i na fasadzie kościoła Dominikanów we Lwowie (il. 29). Przejdźmy do tych ostatnich. 

Wymienione po raz pierwszy w rachunkach dominikańskiej fabryki kościelnej w r. 1764 nazwisko Fesingera odnosi się jednak do innego jeszcze dzieła. Rachunek ten wymienia wydatek 936 złp „Panu Fendzyngierowi za dwie tabulatury in memoriam aktu konsekracji kościoła. W r. 1765 otrzymał dalej Sebastian od Dominikanów zamówienie na wykonanie struktury organów, która zajmowała go odtąd czas dłuższy. Jak można wnosić ze wzmianek źródłowych iz ceny jej wykonania (4500 złp), ta wspaniała, zdobiona rzeźbami, malowana i złocona konstrukcja (moles organarius) budzić musiała podziw. Sebastian Fesinger wymieniony jest wyraźnie jako jej wykonawca, a niewątpliwie i projektodawca. Roboty nad organami trwały od lutego 1765, do połowy r. 1766. Lecz już 26 sierpnia 1766 padł „moles organarius“ ofiarą pożaru, który zniszczył znaczną część wnętrza kościoła, w szczególności także wielki ołtarz. Na strukturze organowej kończą się wzmianki o pracy Fesingera w kościele Dominikanów Bożego Ciała. Lecz nie tylko to, co notatki archiwalne wyraźnie jemu przypisują, należy wciągnąć w rachubę. Prócz zniszczonej w pożarze struktury organów, jego dziełem są też niewątpliwie posągi kamienne na fasadzie kościoła i im przede wszystkim należy poświęcić uwagę. 

Prace nad kamiennymi posągami, przeznaczonymi na uwieńczenie fasady kościoła dominikańskiego, rozpoczęto w r. 1764. W październiku tegoż roku znajdujemy w rachunkach klasztornych wydatki „za kamień polański na osoby do wieże, kapitele...“, oraz „snycyrzom od passerowania osób na wieże...117. Dotyczyły zatem te wydatki tylko z ogólnej liczby 6 kamiennych posągów na fasadzie, którą ze względu na jej wysokość zapewne nazywano w rachunkach wieżą. Dwa dalsze posągi wykonano dopiero w r. 1766. Przedstawiają one w wyższej kondygnacji fasady po obu stronach kielicha z Eucharystią postacie ś. Jacka (il. 30), ś. Wincentego, ś. Augustyna i ś. Dominika, zaś na bocznych gzymsach attyki na zewnątrz środkowej części fasady umieszczono postacie kobiece: ś. Katarzyny Sieneńskiej i ś. Róży z Limy (il. 31). 

Wiadomości te, zaczerpnięte z archiwum konwentu dominikańskiego, stwierdzają daty wykonania posągów kamiennych na fasadzie kościoła, nie wymieniają jednak po nazwisku ich autora. Jednak porównanie ich z archiwalnie stwierdzonymi dziełami dłuta Sebastiana Fesingera w Przemyślu i w Podhorcach nie pozwala wątpić, że twórcą ich był również ten rzeźbiarz, zajęty zresztą równocześnie w tym samym klasztorze wykonaniem rzeźbionej struktury organowej. Przypisanie Sebastianowi Fesingerowi autorstwa kamiennych posągów na fasadzie lwowskiego kościoła Dominikanów pozostaje w zgodzie także z ogólną linią rozwojową jego talentu. Znaczone datami jego dzieła: 1760 posągi franciszkańskie w Przemyślu, – 1762 posągi w Podhorcach, – 1764-1766 posągi dominikańskie we Lwowie, mówiłyby o konsekwentnym dojrzewaniu talentu artysty. Faza jego dojrzałości miała niestety trwać krótko. Sebastian Fesinger zmarł w r. 1769. 

Figury na fasadzie kościoła Dominikanów we Lwowie noszą te same cechy, które obserwowaliśmy na innych pracach Fesingera, w szczególności figurach zakonników przed kościołem Franciszkanów w Przemyślu. Powtarzają się te same suche i kościste twarze o krótkich brodach a szerokich czaszkach. Widoczne są zbiegające się w długie garbki fałdy na zgięciach szat. Figury dominikańskie we Lwowie mają jednak o wiele więcej wyrazu i ekspresji niż figury przemyskie. Odnosi się to szczególnie do postaci świętych niewiast: Katarzyny Sieneńskiej i Róży z Limy, o przegiętych w bok głowach, spuszczonych oczach, twarzach wyrażających pobożne skupienie czy zadumę i oddanie się Bogu. Mniej walorów zdają się przedstawiać figury w Podhorcach. 

Zdaje się, zaciężyło na nich stosowanie się ich twórcy do woli fundatora, wyrażonej w zdaniu, by „statuów nie wyginać", zrozumiałej zresztą ze względu na architekturę klasycystyczną, na której tle posągi te postawiono. Jeżeli jednak przedstawione w nich postacie są spokojniejsze w ruchach, to w wyrazach twarzy i geście rąk widzimy to samo napięcie uczuć. Inaczej też działa na widza ustawienie figur w jednym rzędzie na fasadzie w Podhorcach, inaczej zaś na zarysowanym półkolisto szczycie fasady lwowskich Dominikanów, gdzie nadto dwie postacie żeńskie ustawiono w niższej kondygnacji, zgodnie z rozczłonkowaniem fasady kościoła. Figury w Podhorcach wydają się też w wykonaniu może mniej subtelne, co zaznacza się w układzie fałdów szat i w innych szczegółach. 

Do wymienienia byłaby jeszcze jedna fasada kościelna, dekorowana posągami świętych rzeźbionymi w kamieniu, według wszelkich danych dłuta również Sebastiana Fesingera. Wynikało to z jego związku z konwentem lwowskich Dominikanów, którzy prócz kościoła Bożego Ciaław mieście, posiadali za murami miasta drugi jeszcze kościół, ś. Marii Magdaleny. Jak kościół Bożego Ciała budował Marcin Urbanik, a dekorował rzeźbą Sebastian Fesinger, tak tym samym artystom współcześnie powierzono i prace w kościele dominikańskim extra moenia civitatis. Posągi kamienne na fasadzie kościoła ś. Marii Magdaleny przedstawiają te same osoby świętych, które widzieliśmy na fasadzie kościoła Bożego Ciała: ś. Dominika i ś. Jacka (il. 34), a datę ich powstania oznaczyć należy na okres czasu przed r. 1764. 

Fałdy szat figur przypominają jednak już sposób układania draperyj przez Pinzla. Dotyczy to zwłaszcza posągu ś. Dominika, na którego szacie uderzeniem dłuta uzyskane żłobki i kluczki zbliżone są do analogicznych szczegółów szat figur drewnianych w kościele w Nawarii. Odmienny nieco jest sposób fałdowania szaty na posągu ś. Jacka, o płaskich zagłębieniach. Te szczegóły przypisać należy różnym współpracownikom zajętym przy wykonaniu posągów. 

Na tych rzeźbach kończą się znane nam posągi kamienne, które przypisujemy dłutu Sebastiana Fesingera. Przebija się w nich raz większa, innym razem mniejsza doza uczuciowości religijnej; większa może w postaciach męskich przed kościołem Franciszkanów w Przemyślu i w kobiecych postaciach na fasadzie kościoła Dominikanów we Lwowie. W rzeźbach tych, których czas powstania dzieli okres 6 do 7 lat, widać także stopniowo postępujące rozwichrzenie fałdów szat, które jeszcze wolno spływające, choć o łamanych liniach, w posągach przemyskich, wydymają się na posągach ś. Katarzyny Sieneńskiej i ś. Róży z Limy we Lwowie coraz bardziej, jakby za powiewem wiatru, do największego zaś rozwiania i sfałdowania dochodzą w posągach na fasadzie ś. Marii Magdaleny we Lwowie i na posągu ś. Jacka na fasadzie kościoła Dominikanów. Wszystkie te postacie cechuje bierność i poddanie się woli Bożej. Nie patrzą one na widza, lecz wzrok mają zwrócony w pokorze w dół, ku ziemi. 

Wymienione dotąd dzieła Sebastiana Fesingera – to rzeźby w kamieniu; lecz wszystkie cechy twórczości, które w nich widzieliśmy, obserwować możemy także w drewnianych figurach, znajdujących się dziś w krużgankach klasztoru Dominikanów w Tarnopolu (il. 32). Nie znajdowały się one tam od początku, lecz sprowadzono je podobno ze zniesionego konwentu dominikańskiego w Olesku. Typem i wyrazem twarzy są one bliskie posągom kamiennym na fasadzie kościoła Dominikanów we Lwowie, pochodzą też zapewne z tego samego mniej więcej czasu. Fakt, że dzieła te, prawdopodobnie również dłuta Sebastiana Fesingera, spotykamy znów w klasztorze dominikańskim i że pochodzą one z innego wprawdzie, lecz także dominikańskiego konwentu, mówi sam za siebie i stwierdza, że Sebastian dziełami swymi zaopatrywał szczególnie kościoły i klasztory zakonu kaznodziejskiego i może być słusznie nazwany rzeźbiarzem dominikańskim czasów rokoka. O jego rzeźbach w drzewie będziemy mówić jeszcze w następnym rozdziale. Przedtem jednak zatrzymamy się na chwilę nad wpływem, jaki jego warsztat w zakresie plastyki wywarł na innych rzeźbiarzy. 


Otóż tendencje sentymentalizmu religijnego reprezentuje także inny snycerz lwowski tego czasu – Franciszek Wolański, w którego pracach zaznaczać się zdaje wyraźny wpływ sztuki Sebastiana Fesingera. Poziom dzieł Wolańskiego jest jednak niższy. Jest to talent niewielki; postacie jego są jakby sztywniejsze i mniej plastyczne, płaskorzeźba mniej odrywa się od tła, jakby przylegając doń płasko. 

Nazwisko Franciszka Wolańskiego i wskazówki co do niektórych jego prac podaje nam znów testament stolarza Józefa Boczarskiego w r. 1781118. Wolański rzeźbił na pewno kazalnicę w Bełzie, której drewnianą konstrukcję wykonał Boczarski, i Wolański pozostał mu winien z tego powodu 100 złpz ugodzonej większej kwoty 200 złp. 

Na kazalnicy obecnie kościoła parafialnego w Bełzie, niegdyś zaś dominikańskiego, widzimy w zapleczu płaskorzeźbioną postać ś. Dominika, a na niej fałdy szat spływające spokojnie ku dołowi, nierozwiewane wiatrem, choć o załamaniach dość ostrych. W sposobie fałdowania draperyj zbliża się też Wolański do Fesingera i tradycyj jego warsztatu. Sam korpus kazalnicy dekorowany jest tylko ornamentami złoconymi na białokremowym tle, bez ozdób figuralnych, a figurę w rzeźbie spotykamy tylko na nakrywie. Brodata postać świętego stojąca na niej nie odznacza się niczym szczególnym, nie ożywia jej żywszy gest, jedynie sfałdowana nad kolanem szata zaznacza moment ruchu, tak niezbędny zazwyczaj w plastyce rokokowej. 

Testament Boczarskiego wymienia dwie inne jeszcze prace Wolańskiego: dwa ołtarzyki w tym samym kościele w Bełzie oraz „robotę Przemyską dla WW. OO. Franciszkanów“. Spośród ołtarzy kościoła podominikańskiego w Bełzie trudno jednak którykolwiek przypisać w całości Wolańskiemu. Wszystkie one są dawniejsze i może tylko odnawiał je Wolański. Jego dłuta mogłyby być dekoracje ornamentalne prawego ołtarza bocznego, w którym widzimy motyw orła dwugłowego, wskazujący na datę jego powstania po r. 1772. 

W kościele Franciszkanów w Przemyślu znajdujemy znaczną ilość rzeźb figuralnych niewysokiego poziomu w ołtarzach bocznych. Cechuje je, podobnie jak na zapleczu kazalnicy w Bełzie, wydłużenie postaci o fałdach szat spływających spokojnie ku ziemi. Przypisać je należy przynajmniej po części ręce Wolańskiego. Może też spod jego dłuta wyszły antependia kilku ołtarzy bocznych w tym kościele. Rachunki konwentu Franciszkanów w Przemyślu nie wymieniają jednak nazwiska Wolańskiego.

Sebastianowi Fesingerowi lub jego warsztatowi przypisać należy autorstwo figurek, doczepionych po bokach dwóch ołtarzy kościoła ś. Antoniego (il. 33). Na figurkach tych, niewielkich rozmiarami, fałdy szat układają się w sposób podobny, jak na rzeźbach kamiennych Fesingera. Do tego typu rzeźb można by także zaliczyć figury umieszczone na gzymsie korpusu kazalnicy kościoła Karmelitów we Lwowie, a zapewne i inne, które przy bliższych poszukiwaniach dałyby się może odszukać w różnych kościołach. 

Rzeźby Franciszka Wolańskiego niewiele na ogół mają cech artystycznej indywidualności, stanowią raczej typ przeciętny wielu rzeźb zapełniających kościoły z czasów rokoka na naszym terenie. Nie zawsze zresztą spotykamy je w kościołach rokokowych. Ustawiano je w czasach panowania tego stylu w kościołach dawniejszych, fundując nowe ołtarze lub przeistaczając dawne, o odmiennych cechach stylowych, na nowe, o formach odpowiadających bardziej współczesnemu gustowi. Znaczna ich ilość świadczy o wzmożonym ruchu artystycznym w tych czasach w sferze wpływów oddziaływania plastyki lwowskiej ; nie zawsze jednak świadczy o wysokim poziomie tej sztuki. Prócz prac Wolańskiego należy na tym miejscu przytoczyć nazwiska snycerzy lwowskich, co do których trud poniesiony dla zidentyfikowania ich dzieł możeby się nie opłacił. Przeważnie będą to naśladowcy sztuki Fesingera. Nazwiska ich świadczą jedynie o ilości produkcji warsztatowej io tym, jak znacznym stosunkowo centrem artystycznym był Lwów w owych czasach. 

Twardowski Marcin pracował między r. 1764-1766 w Podhorcach, wykonując w kościele zamkowym fundowanym przez Wacława Rzewuskiego balustradę z lożami i chórem, kapitele do pilastrów i kroksztyny w arkadach wnętrza kościoła. Rzeźbił też w drzewie 8 lichtarzy i krucyfiks (1765), ramy do obrazów w kościele, tabernakulum itd. 

Kodecki Stefan znany nam jest z dziejów budowy pałacu Lubomirskich w Rynku lwowskim, w którym wykonał w r. 1766 kamienną dekorację attyki pałacowej i panoplij na narożnikach. Poza tym innych jego dzieł nie znamy. Na umowie zawartej z pełnomocnikiem wojewody Lubomirskiego podpisał się Kodecki znakiem krzyża, zatem prawdopodobnie był on tylko niższego rzędu wykonawcą projektów Sebastiana Fesingera. 

Bień Wojciech (Adalbertus). Ożenił się w r. 1758 z Jadwigą Marszycką. Jako rzeźbiarza wymienia Biena pod datą 1771 wezwanie do wstąpienia do cechu murarskiego, skierowane pod adresem tych rzeźbiarzy, którzy pozostawali poza organizacją cechową, dodając wyraźnie przy jego nazwisku i innych wspólnie z nim wezwanych snycerzy, że są to „sculptores“. Poza tym nic więcej o nim nie wiemy. 

Łazarz, snycerz, nieznany nam z nazwiska, wymieniony jest pod datą 1766 r. w rachunkach budowy kościoła Dominikanów we Lwowie; poza tym jednak nic również o nim więcej nie wiemy.

Ferland (także Fernand) Krystian wykonywał 29 listopada 1768125 jakieś roboty snycerskie dla starościny Dzierżbickiej, od której należało mu się za nie kilkadziesiąt złp. 

Duńczewski Józef, snycerz, rzeźbił kapitele w kościele Franciszkanów w Przemyślu w r. 1775. 

Starzewski Szymon występuje jako „sculptor leopoliensis” w r. 1765 i bierze udział w czynnościach prawnych, które dotyczyły działu spadkowego po Janie Reychu, przy czym równocześnie brał w nich udział także Sebastian Fesinger jako opiekun małoletnich dzieci Marcina Urbanika. W r. 1772 pracował Starzewski jako snycerz w katedrze łac. we Lwowie i jego to wzywał urząd radziecki w r. 1771 o przystąpienie do cechu murarskiego i uczynienie zadość w tym kierunku przepisom prawnym. 

Filimowicz o nieznanym imieniu „snycerz i obywatel miasta Lwowa“ występuje pod tym mianem w treści plenipotencji z r. 1768. Poza tym nie mamy o nim żadnej wiadomości, nie są też znane i jego dzieła. 

Obrocki Mikołaj był niewątpliwie członkiem tej samej rodziny snycerzy, co i Jan Obrocki, o którym niżej będzie mowa, prawdopodobnie ojcem Jana, jednak o jego dziełach nic dodatniego nie możemy powiedzieć. Nazwisko jego i imię znajdujemy wymienione w testamencie stolarza lwowskiego Józefa Boczarskiego; jest tam zarazem wzmianka o jego „Mikołajewskiej robocie Wzmianka ta odnosiłaby się do rzeźb wykonanych w każdym razie przed r. 1781, w którym testament był sporządzony. Rzeźby figuralne, które znajdują się w kościele parafialnym w Mikołajowie nad Dniestrem, nie odznaczają się niczym szczególnym. M. Boska z Dzieciątkiem w niszy ołtarza głównego i dwa anioły na szczycie ołtarza, być może, że z końca XVIII w., jednak odnowione w XIX w., mają cechy twórczości bardzo średniej. Porównując je z innymi rzeźbami bylibyśmy skłonni może przypisać je tej samej ręce, która wykonała niektóre małoznaczne rzeźby kościoła Karmelitów we Lwowie w ołtarzach lewej nawy bocznej i w kościele ś. Marcina we Lwowie. Być może, że autorem ich był Mikołaj Obrocki. 


Czy do nazwisk tych snycerzy nie należałoby dorzucić innych jeszcze, nam nieznanych? Nawet skrupulatne poszukiwania archiwalne nie są w stanie dać pełnego wykazu nazwisk rokokowych plastyków lwowskich. Wobec braku wszelkich aktów, dotyczących organizacyj cechowych, rzadkości umów o wykonanie prac snycerskich, zdani jesteśmy tylko na wyłaniające się gdzieniegdzie wzmianki, świadczące, że w danym wypadku mamy do czynienia ze snycerzem, bez możności równoczesnego zidentyfikowania jego dzieł, a tym samym bez możności stwierdzenia wagi danego nazwiska dla dziejów lwowskiej rzeźby. Toteż całokształt obrazu plastyki rokokowej na naszym terenie może być tylko naszkicowany grubszymi rysami.

keyboard_arrow_up