Розширений пошук Розширений пошук

WSTĘP


Badam od lat trzydziestu sztukę kościelną, zarówno w książkach, jak i jej okazach. W licznych podróżach szczególniej uwagę moją zwrócił artysta, będący typem i wcieleniem malarza religijnego, Fra Angelico da Fiesoie. I w Luwrze paryskim, i w galeryi berlińskiej, nic tak wielkiego wrażenia na mnie nie sprawiło, jak jego obrazy. Wysoka technika malarska, połączona z głębokiem religijnem uczuciem, oderwanie widza od ziemi i wzniesienie go jakby do nieba, spokój dziwny i nadziemski, a głównie i przedewszystkiem wyraz myśli podniosłej i świętej w twarzach osób przedstawionych - oto cechy główne tego iście anielskiego Mistrza. Jeżeli jednak te przymioty oczarowały mię przy oglądaniu kilku jego płócien, to dopiero we Włoszech, a szczególniej we Florencyi, dusza moja, chciwa wrażeń sztuki prawdziwie religijnej, rozpływała się w zachwycie przy oglądaniu tak licznych arcydzieł brata Jana. 

Mam zwyczaj nie poprzestawać na przyjemność: osobistej, lecz pragnę zawsze z drugimi podzielić się wrażeniami; nie mogąc więc zabrać tych arcydzieł za góry, za lasy, het daleko na północ, do ziemi mogił i krzyżów, postanowiłem przynajmniej je opisać i o Fra Angelico, jako typie malarza religijnego, wpośród swych ziomków wiadomości rozpowszechnić. 

Niełatwą to jednak było sprawą, raz że nie znam dotąd wszystkich dzieł jego, a przytem, iż nie czułem się na siłach, opierając się na osobistych jedynie wrażeniach, dać jego charakterystykę. Tymczasem właśnie w tym czasie, ho począwszy od stycznia 1897 roku, w „Revue de l'art chrétien”, zaczęło wychodzić studyum o bracie Janie, będące skróceniem dzieła O. Stefana Beissel, Jezuity, dokonane przez samego redaktora tego

znakomitego miesięcznika, p. Juliusza Helbiga Opierając się więc przeważnie na tej pracy, oraz innych źródłach, jak np. „Podróż do Włoch” Kremera i t. p., oraz na osobistych spostrzeżeniach, kreślę to studyum o mistrzu anielskim w tej myśli, aby ono mogło przypomnieć malarzom naszym, religijne obrazy do kościołów tworzącym, iż one nigdy religijnymi nie będą, jeżeli tchnąć nie będą tym duchem, którym prace Fra Angelico jaśnieje,. Ogół czytających znajdzie tu wskazówkę, co jest główną cechą obrazów religijnych, czego więc ma prawo wymagać od obrazów z dziedziny sztuki kościelnej. 

Doktor anielski powiada, iż „potrójny jest cel obrazów religijnych: Winny one; 

1-o Uczyć lud, któremu zastępują książkę; 

2-o Ciągle stawiać nam przed oczy i wyryć w naszej pamięci tajemnicę wcielenia i przykłady, jakie nam dają żywoty świętych; 

3-o Obudzić pobożność naszą, która więcej jest poruszaną widokiem, niż rozprawami”. 

Wieki średnie starały się ten szczytny cel malarstwa religijnego osiągnąć, i dlatego nietylko ołtarze były wówczas pełne rzeźb i obrazów, ale i ściany całe i sklepienia, jak tego dowodzą ciągle no w tarzające się odkrycia, były postaciami Świętych zapełniane. To też kościół w onej epoce, cały pokryty barwistymi obrazami, których piękność podnosiły tła, a przynajmniej nimby i złociste skrzydła aniołów, był odbiciem niejako tego nieba, do którego ludzi prowadzi. Ale nietylko ilością aniołów dawne kościoły niebo przypominały, ale więcej jeszcze jakością przedstawienia świętych postaci, bo te tchnęły zawsze prawdziwą powagą, pobożnością i namaszczeniem. 

Czasy tak zwanego odrodzenia, a właściwie spoganienia społeczeństwa, przerwały tę cudną nić tradycyi, która, począwszy od katakumb, wiła się przez szereg lat i wieków ku chwale Bożej, a moralnemu pożytkowi społeczeństwa. Artyści, zapatrzeni na wzory starożytne, hołdują ciału, mniej dbająco ducha swych postaci: pod względem anatomii zarzutów nie można im czynić, ale ikonografia często swoje veto na nie wyrzecby powinna. Nie dość na tem, zimny powiew racyonalistyczny protestantyzmu przeniknął aż do świątyń katolickich, w których zaczęto zamazywać wapnem starodawne fresk;, a nowe świątynie stawiać bogate, o wyglądzie salonowym, albo ubogie, do sal szpitalnych podobne, białe, nagie, smutne, jakoby groby pobielane. 

Gdy odjęto malowanie ścian i sklepienia, ograniczyło się ono tylko do ołtarzy, a i tu nawet, w tem miejscu najświętszem świątyń katolickich, zarówno rzeźby, jak obrazy, tchnęły zbytnim realizmem, przesadą, manierą. Widzimy więc wpół lub całkiem nagie aniołki, a właściwie amorki o wróblich / skrzydłach; w rzeźbie - Świętych, pozujących teatralnie; w architekturze- pokręcone kolumny, powyginane i cołamatie gzymsy, całe ołtarze nawet dekoracyjnie na ścianach malowane. 

Tak nam się przedstawiają kościoły od połowy XVII do połowy blízko XIX wieku, a przez te lat 200 ogół wiernych tak się przyzwyczaił do owych ścian niby białych, a właściwie brudnych, do tych aniołków w postaciach dzieci o wydatnych częściach ciała, do tych Świętych, pozbawionych wszelkiego wyrazu świętości, że uważa te wszystkie wady w urządzeniu wnętrza kościołów jako ich zalety. 

Dlatego też, gdy we Francyi, a następnie w Anglii, Niemczech i Belgii po 1830 roku, au nas po 1850, wzięto się do przywracania kościołom ich właściwej średniowiecznej powierzchowności, bardzo dziwnem to się ludziom wydaje. Jednych rażą okna palone; innym dziwną się zdaje i za jaskrawą polichromia ścian; jeszcze inni nie rozumieją, dlaczego, zamiast Świętych, powykrzywianych pretensyoralnie, z kółkami nad głową, robią postacie poważne, których twarze ascetyczne pięknie się na tle złotych nimbów odbijają. 

A jednak jeżeli całe wnętrze kościoła wogóle, aw szczególności obrazy, mają cel swój naznaczony przez św. Tomasza osiągnąć, to jest: „obudzić pobożność naszą”, muszą powrócić do tych form, które im nadały wieki średnie, te wieki najwyższej wiary religijnej. Twierdząc to, nie mam wcale na myśli ślepego kopiowania średniowiecza, ale jedynie wzorowanie się na niem, przy spożytkowaniu wszelkich dodatnich stron odrodzenia i postępu naukowego. 

Otóż z całych wieków średnich, malarzem najbardziej religijnym, a więc zasługującym najwięcej na wzorowanie się na nim, jest bezsprzecznie Fra Angelico. Tymczasem, proszę zwiedzić kościoły nasze, czy w nich spotkasz choć jeden obraz, któryby w czemkolwiek brata Jana z Fiesole przypominał?... Zobaczysz tam mnóstwo mniej lub więcej udatnych kopii Niepokalanego Poczęcia Murilla, modnego obrazu, któryby nigdy w świątyni katolickiej postać nie powinien, bo niema w nim najmniejszego ducha religijnego i namaszczenia; spotkasz Przemienienie Fańskie, nędznie naśladujące nie do naśladowania arcydzieło Rafaela; spotkasz mnóstwo mniej lub więcej udatnych własnych kompczycyi nowoczesnych artystów, najczęściej pod względem ikonograficznym błędnych, albo zbyt naturalistycznych, albo też zbyt sztywnych, ale nie szukaj w nich pobożności, bo jej w nich nie znajdziesz, bo jej niema w mistrzach, a więc i w ich dziełach, gdyż nikt me da tego, czego sam nie posiada. 

Dlatego więc to studyum o Fra Angelico podaję czytelnikom naszym, aby ich poznajomić z życiem i dziełami artysty, u nas ogółowi nieznanego, a zasługującego na poznanie. Mam bowiem nadzieję, że słowa moje obudzą zajęcie się także jego dziełami i skłonią artystów naszych do wzorowania obrazów religijnych na dziełach tego najlepszego religijnego malarza, co kościołom naszym przysporzy obrazów nietylko ołtarzowych, ale rzeczywiście religijnych. 

Ks A. Brykczyński.

keyboard_arrow_up