Розширений пошук Розширений пошук

ROZDZIAŁ IV. Wpływy zewnętrzne.


W żadnej epoce życia człowiek nie może się uwolnić od wpływu swego otoczenia, przeto tembardziej nie może się od niego uchylić artysta, ludzie i rzeczy wpośród których żyje, wciąż oddziaływają na jego utwory. Prawda, że prawo milczenia, które tak wymownie przypomina postać św. Piotra z palcem na ustach, było w klasztorze św. Marka pilnie strzeżone, lecz Fra Angelico znajdował się w środku rozbawionego i potężnego miasta, a raczej państwa. Dominikanie wywierali wielki wpływ na umysły mieszkańców Florencyi, a nawet choćby chcieli, dla samego dobra dusz nie mogliby się usuwać od ludzi świeckich. Nie mieli jednak tego zamiaru, ale przeciwnie, żyli w dobrych stosunkach z osobami wybitnemi i kierującemi społeczeństwem, pragnęli bowiem oddziaływać zbawiennie na swych współobywateli. 

Te stosunki najlepiej się uwydatniły w czasie ich wejścia tryumfalnego w 1486 roku do klasztoru św. Marka, objętego przez Dominikanów. Papież Eugeniusz IV pragnął, aby ten obrzęd odbył się jak najwspanialej i najuroczyściej. Trzech biskupów i wszyscy urzędnicy Signorii wzięli udział w procesyi; towarzyszyły jej tłumy uradowanego ludu. Kosma Medyceusz gorliwie popierał nowy klasztor. Gdy np. spadkobiercy fundatorki kaplicy, którą Dominikanie posiadali niedaleko od Santissima Anunziata, spór o nią podnieśli, książę florencki stanął po stronie Dominikanów i wziął na siebie wszystkie koszta sprawy. Co się tyczy klasztoru św. Marka, jeszcze na początku XV wieku był on własnością zakonników Ś. Sylwestra, lecz Medyceusz wpłynął na papieża Marcina V, aby przeniósł ich na lewy brzeg Arno do San Giorgio, klasztor zaś oddał Dominikanom. Chciał im jeszcze wystawić wspaniały klasztor i kościół, lecz przeor ówczesny, S. Antonin, oparł się temu. Stosownie więc do jego woli, wszystko zostało jaknajskromniej urządzone, mimo to, dzięki talentowi architekta Michelozzo, gmachy przybrały postać piękną i okazałą. Kościół niestety uległ później różnym, godnym pożałowania przeróbkom. Budowa rozpoczęła się 1487 roku i, dzięki sumie na owe czasy olbrzymiej 360000 florenów, już w 1441 roku kościół mógł być konsekrowany. Tegoż samego roku została skończona biblioteka, składająca się ze wspaniałej, 50 metrów długiej sali, której sklepienie wspiera się na dwóch, rzędach kolumn. Obecnie, w szklanych witrynach znajduje się tam 82 ksiąg liturgicznych, zabranych florenckim klasztorem: 25 pochodzi z chóru kościoła św. Marka. Bogato ozdobione miniaturami, zostały one napisane między 1443 a 1450 rokiem, kosztem Kosmy Medyceusza, który za nie zapłacił 1500 skudów. Niegdyś biblioteka posiadała 64 pulpity, na których z rozkazu tegoż Medyceusza, Tomasz de Sarzano rozłożył 400 rękopismów zebranych i ofiarowanych przez Nicolo Nicoli (1437). 

W zabudowaniach klasztornych zaszły również liczne zmiany, wkrótce po ich wykończeniu w 1443 roku. Dokument z datą 1451 świadczy o dokonaniu nowych robót. Niebawem przekonano się, że część fundamentów była bardzo słabą, skutkiem czego wzięto się do ich naprawy. Jest również rzeczą pewną, że dawano nowe mury poprzeczne już po wymalowaniu obrazów Fra Angelico, choć trudno dziś orzec stanowczo, co zostało dodanem do pierwotnych budowli. Wprawdzie największa liczba obrazów znajduje się na murach podłużnych między oknami, a nie na poprzecznych, chociaż na tych ostatnich byłyby lepiej oświetlone i w suchszem miejscu. Może być, iż za czasów Fra Angelico między celkami 1-ą, 11-ą oraz 22-ą a 30-ą były tylko mury końcowe, zamykające te dwa dormitarze; zapewne też cele od 15-j do 21 ej jedną salę stanowiły. Co się tyczy innych celek, musiały one być przeznaczone dla przeora i innych zakonników, których zajęcia wymagały ciągłej styczności z ludźmi świeckimi.

Było rzeczą naturalną, że tak hojny dobroczyńca jak Medyceusz, musiał mieć też wielki wpływ w klasztorze. Ś. Antonin, jego spowiednik, a pierwszy przeor tego zgromadzenia, na końcu głównego korytarza, do którego schody dochodziły, przeznaczył do jego użytku 2 cele, w których książę odbywał rekolekcye przed przyjmowaniem ŚŚ. Sakramentów. 

Fra Angelico również ozdobił je swym pędzlem, wybierając odpowiednie tematy, które mogłyby dostojnemu gościowi ułatwić odprawianie ćwiczeń pobożnych. Więc znowu przedstawił tu Ukrzyżowanie, chociaż ten przedmiot malował już kilkakrotnie, na dole i na piętrze klasztoru. Widok Ukrzyżowanego miał obudzać w potężnym księciu uczucia skruchy i pokuty, skłaniać go do cnoty, i krzepić nadzieją. Koło krzyża stoją Bogarodzica, ŚŚ. Jan i Piotr męczennik; przed krzyżem klęczy pobożnie Ś. Kosma, patron panującego ks. florenckiego, W drugim pokoju, Fra Angelico 1441 roku namalował wielki obraz, przedstawiający trzech króli z darami. Hojność była tradycyjną w rodzie Medyceuszów; treść fresku wzięta z Pisma Ś. miała przypominać księciu jego szczodrobliwość i zachęcać go do dalszych ofiar, a zarazem była dowodem wdzięczności za wprowadzenie zakonników w dzień Trzech Króli do nowego klasztoru. 

Nie po raz pierwszy Fra Angelico malował pokłon trzech króli. Ten sam przedmiot opracował w kościele ŚŚ. Anunziata iw małym obrazku, znajdującym się w galeryi Uffizi; w tym fresku jednak geniusz, jego wzniósł się w wyższe sfery. Wszyscy znawcy godzą się na. to, uznając w nim wyższość układu, delikatność, wdzięk, świeżość typów i kolorytu. Najprawdopodobniej artysta, układając główną grupę, brał wzór z osób pobożnych, adorujących w Wielki Piątek rany P. Jezusa. Pierwszy król całuje w nóżkę Boskie dziecię; drugi, złożywszy dar Ś. Józefowi, klęczy, oczekując na kolej swoją; trzeci wreszcie stoi, trzymając w ręku naczynie z ofiarą. Następnie zbliżają się trzej najwyżsi dostojnicy dworu; ustawili się już w jednym rzędzie, gdy tymczasem reszta służby tworzy jeszcze bezładne grupy. To wyjaśnienie usuwa zarzut Rio, który, przyznawszy iż świta królewska stanowi jakby procesyę, dziwi się jednak, że między nią a monarchami niema żadnej różnicy, prócz nakrycia głowy i miejsca, które jej naznaczył artysta. Bogarodzica, lubo umieszczona na końcu obrazu, nie zajmuje jednak pośledniego miejsca, gdyż przez Dziecię, które trzyma na kolanach, staje się główną tutaj postacią. Wnęka dolna, w której widzimy P. Jezusa jako męża boleści, służyła nie gdyś do przechowywania Najświętszego Sakramentu, albo jakich relikwii. Marchese zwraca uwagę, że jeden ze służby, trzyma w ręku sferę niebieską, która ma świadczyć o zajmowaniu się astronomią mędrców chaldejskich, oraz do pewnego stopnia zastąpić gwiazdę, której tu nie widzimy. Rio mniema, że nagie skały w głębi obrazu są umyślnie umieszczone, aby od nich tem lepiej odbijał bogaty strój królewski. Co się zaś tyczy twarzy, to żadne pióro nie jest w stanie opisać ich piękności, wdzięku i namaszczenia, a żadna reprodukcya nie da o nich wiernego pojęcia.

POKŁON TRZECH KRÓLI. (Do str. 44).
POKŁON TRZECH KRÓLI. (Do str. 44).

Trzeci obraz, mający na celu uczczenie Medyceuszów, znajduje się między celkami 2b-ą i 26-ą. Widzimy tu 88. patronów zakonu, otaczających Matkę Bożą i podobnie jak w kaplicy kapitularza, zgromadzonych u stóp krzyża. Po prawej ręce Ś. Marek, jako patron klasztoru, rozmawia ze ŚŚ. Kosmą i Damianem, patronami Medyceuszów, na końcu tej grupy stoi Ś. Dominik, wskazując palcem na regułę zakonną. Na lewo umieścił artysta innych patronów Medyceuszów: SŚ. Jana, Wawrzyńca i Piotra męczennika, za nimi zaś w głębi widzimy Ś. Tomasza z Akwinu. Układ postaci jest pełen spokoju i powagi, odpowiedni do miejsca, w którem obraz się znajduje, t. j. do ubogiego i cichego korytarza. Święte osoby oczyma tylko i postawą są wymowne. Dwie z nich, zwracając na widza poważne spojrzenie, zachęcają go do spoglądania na Jezusa, który podnosi rękę do błogosławienia. Harmonię tej grupy zwiększa jeszcze sześć żłobkowanych pilastrów w głębi. Matka Boska z dziecięciem Jezus siedzi między dwoma środkowymi, dwa następne wznoszą się z tyłu, wreszcie ostatnie dwa stanowią tło dla SŚ. Dominika i Piotra na samym końcu obrazu. 

Zdaje się bardzo prawdopodobnem, że Kosma Mecydeusz sam zamówił u Fra Angelice cztery obrazy, które w inwentarzu Wawrzyńca, zwanego „il. Magnifico“ - Wspaniałym, w ten sposób są zapisane: „a) Wielki obraz Okrągły, ze złoconemi ramami, na którym jest przedstawiona Bogarodzica z dzieciątkiem Jezus na ręku i trzej królowie z darami; b) Mały obrazek, na którym jest wyobrażony P. Jezus umarły, niesiony przez 4 ch Świętych; c) Mały obrazek okrągły z Madonną; d) Obraz służący za nastawę, wysoki na 2 a szeroki na 1½ łokcia, z obramowaniem złotem, przedstawiający także trzech króli". 

To dowodzi, jak wysoko Medyceusze cenili dominikańskiego malarza; nietylko współbracia zakonni, ale ogół wykształconego świata florenckiego miał wielkie dla niego uznanie. Nie ulega również wątpliwości, że w owe czasy odbierał Fra Angelico mnóstwo zamówień, a ci, którzy je robili, objawiali swoje życzenia co do wielkości i przedmiotu obrazów. Można jednak zauważyć, iż liczba Świętych uczczonych jego pędzlem, jest nader ograniczona. Najczęściej malował Świętych swojego zakonu, a jego ulubieńcami są ŚŚ. Kosma, Damian i Wawrzyniec; potem Ś. Marek, jako patron kościoła, Ś. Jan Chrzciciel, jako towarzyszący P. Jezusowi na sądzie ostatecznym, apostołowie i prorocy; wreszcie ŚŚ. Romuald, Gwalbert i Franciszek, przedstawiciele przyjaznych zakonów, oraz Mikołaj i Szczepan, bardzo czczeni w tej epoce we Włoszech. Inni Święci, do których miano wówczas szczególniejsze nabożeństwo, ukazują się w Korocnacyi Matki Boskiej. Staranność w robocie, wykończenie i ozdoby tych obrazów zależały od upodobań i hojności tych, którzy je zamawiali, jak mamy tego dowód w licznych kontraktach z artystami tej epoki. Dokładność wykończenia zawisła także od miejsca przeznaczenia obrazu i rozmaitych okoliczności. Rzecz bowiem naturalna, iż artysta poświęcał więcej czasu i pracy dla obrazów, przeznaczonych do kapitularza, lub na korytarze, gdzie wszyscy mogli je oglądać, albo też dla rodziny książęcych fundatorów, niż dla malowideł mających zdobić skromne celki. Wiele z tych ostatnich, to tylko próby lub szkice niewykończone, które artysta wykonywał w ciągu jednego lub najdalej dwóch dni. W innych zaś jego obrazach widać pracę usilną, szczegółowe przygotowanie się do niej, wykończenie staranne i rozważne. Crowe i Cavalcaselle zrobili kilka bardzo cennych uwag, tyczących się techniki prac naszego malarza. Według ich zdania, części obrazu, na których miały być malowane głowy, były naprzód gładzone i zrównane, a cienie szkicowane za pomocą farby szarawo-zielonkowatej bardzo lekkiej; następnie powleczone przejrzystą farbą dla połysku i starannie wykończone za pomocą punktowania. Sposób ten przypomina malowanie miniatur na welinie, gdzie barwa pergaminu przebija w jasnych tonach, a wrażenie wypukłości powstaje skutkiem przejrzystości cieni, które wydają się świetnymi z powodu jasnego spodu. Jednakże staranność rysunku i wypukłość form, niezawsze wywołuje zamierzone wrażenie, gdyż brakuje światłocieni i przeciwieństwa barw różnych.

Autorowie, powyżej przytoczeni, dowodzą, że ten sposób bardzo przyśpiesza wykonanie i że można go zauważyć nietylko w pracach Fra Angelice i Masolino, ale także u Jana Eycka i Fra Bartolomeo, a nawet w niektórych obrazach Rafaela. Nie należy więc stąd wyprowadzać wniosku, jakoby Fra Angelico kształcił się w szkole miniaturzystów i sam robił miniatury na welinie. Jednakże starano się tego dowieść, i często można się spotkać z tem błędnem zdaniem. Właściwie Fra Angelico niczem się nie wyróżnia pod względem techniki od swych współczesnych i nie sprzeciwia się im pod względem zasad, lecz idzie za prądem trądycyi i opiera się na dawnej ikonografii. Jest to widocznem np. w Chrzcie P. Jezusa, znajdującym się w kościele S. Marka. Szeroki krok, jaki tu czyni Ś. Jan, znajduje się także w baptisterium S. Giovanni in Fonte w Rawennie i powtarza się w wielu obrazach i greckich. Bez tej pozycyi, niejako tradycyjnej, nic moglibyśmy zrozumieć zbyt wielkiej odległości jednej nogi Ś. Jana od drugiej. Dwaj aniołowie, klęczący po bokach, są także zabytkami sztuki wieków minionych, zarówno jak święte osoby przyglądające się tej tajemnicy. Pod jednym względem jednakże Fra Angelico znikąd nie czerpał natchnienia, nikogo nie naśladował i nie może być naśladowanym. Mam tu na myśli ten cudowny spokój mistyczny, którym jaśnieją twarze jego świętych postaci, te harmonijne kontury, te barwy, zachwycające swym wyjątkowym doborem. W obrazach jego myśl panuje samowładnie, technika jest jej ślepo posłuszną. Tam nawet, gdzie nie dosięga doskonałości, strony ujemne nie wywołują zamieszania, gdyż myśl jego tak czaruje widza, że z trudnością może on odnaleźć wady i błędy. Sam artysta, lubo je widział, jednakże, jak mówi Vasari, nigdy ich nie poprawiał, utrzymując że widać P. Bóg chciał, aby tak było namalowane. Zaznaczyliśmy powyżej owe błędy w Wieczerzy Pańskiej i w Objawieniu się Ś. Magdalenie; ręka prawa jest za krótka, a noga lewa zda się być wykrzywioną. Na tle swych obrazów zawsze Fra Angelico umieszczał góry i domy konwencyonalne; inne strony ujemne zazwyczaj uczniom przypisują. Do nich należeli: Fra Benedetto de Mugello, florentczyk Benozzo Gozzoli, Zanobi Strozzi, Domenico di Michelino, Gentile da Fabiano i inni. Niektórzy z nich doszli do wielkiego podobieństwa w wykonaniu z mistrzem, czego dowodzi umowa, zawarta między Arcybractwem Ś. Marka we Florencyi i Benozzo Gozzoli, któremu polecono zrobić nastawę ołtarzową, podając za główny warunek, aby ściśle naśladował sposób, formę i nawet ozdoby, użyte przez Fra Angelico do obrazu w wielkim ołtarzu u Ś. Marka. Powiadają, iż w malowidłach u Ś. Marka najwięcej mu pomagał Fra Benedetto. Lanzi nawet utrzymuje, iż Benedetto nauczył go malowania miniatur, a sam Fra Angelico odważył się potem na duże obrazy. Vasari zaś, Rio, Marchese i Crowe są zdania, iż Benedetto był tylko miniaturzystą, a w końcu: pomocnikiem swego brata. Milanesi zaś, bardzo zasłużony archeolog, opierając się na księdze rachunkowej klasztoru Ś. Marka dowiódł, że Fra Benedetto był używany, jako kaligraf, między 1443 a 1448 rokiem do przepisywania książek chórowych, ale miniatur nie robił. 

keyboard_arrow_up