Recently viewed
Please log in to see lots list
Favourites
Please log in to see lots list
Na drugi dzień, t. j. 1-go kwietnia, po świetnem zwycięstwie pod Wawrem, rozpoczęła się pamiętna bitwa pod Wielkim Dębem. Skrzynecki błądził bardzo, że choć miał znaczne siły pod ręką, nie uderzał na wroga wielkiemi masami, ale tylko małymi oddziałami. Tak i pod Dębem, choć miał 30.000 wojska, a Rosen był silnie obwarowany, wysłał przeciw niemu tylko 2 pułki piechoty, t. j. czwarty i ósmy pod dowództwem Małachowskiego. Był to twardy orzech do zgryzienia, gdyż trzeba było uderzyć na las gęsty i tak błotnisty, że koń generała wpadł po brzuch w błoto. Kiedy dzielne wiarusy zaczynają Rosyan wypędzać, uderza na nich rosyjska kawalerya. Dwa razy idą Polacy śmiało naprzód, dwa razy muszą się cofać. To się działo na lewem skrzydle. Tak samo z prawej strony pułk czwarty pod Bogusławskim nie mógł, przeprawiając się przez błota, odnieść korzyści. Już się miało ku wieczorowi, gdy wódz naczelny wydał rozkaz, aby wojska pozostały na noc na tych samych stanowiskach, jakie zajęły. Bogusławski z czwartym pułkiem byłby spędził noc całą w błocie, gdy tymczasem Rosyanie zajmowali suche leże we wsi. To było za wiele dzielnemu dowódzcy, więc zawołał: „Alboż my to kaczki, żeby spać w błocie, mając wieś pod nosem? Hura ha! dzieci, odbierzmy szelmom kwatery!“ Jakoż zaraz zakomenderował: „Bataliony naprzód! marsz, marsz!“ Wiarusy uderzają, a wnet nieprzyjaciel zaczyna się cofać. Wtedy oficerowie uprosili nareszcie Skrzyneckiego, że pozwolił, aby jazda pod Skarżyńskim poszła w pomoc walecznym Czwartakom. Uderzyli dzielni strzelcy konni, czyli szasery, roznosząc popłoch między Rosyanami. Wnet zaczęła się ogólna ucieczka, a o 9 wieczorem już była wieś zdobyta; zabrano kilka armat i znaczną liczbę jeńców. Ciemna noc nie dozwoliła dalszego pościgu. Gdyby był Skrzynecki wydał nazajutrz stosowne rozporządzenie, byłby cały korpus Rosena zniesiony.
Mimo to odniesiono jeszcze świetne korzyści. Odznaczył się mianowicie mężnie kapitan Władysław Zamoyski, który rozbijał ułanami rosyjskie oddziały; odznaczył on się mianowicie w lesie pod Kałuszynem, gdzie na czele szwadronu rozproszył 3 rosyjskie bataliony i zdobył 3 chorągwie, przyczem został ranny. Mierosławski w „Historyi Powstania Narodu Polskiego”, mówi z uznaniem o dzielności Zamoyskiego”).
Żołnierze rosyjscy broń rzucali i poddawali się zwycięscom. Chłopi okoliczni przyprowadzili tłumy jeńców. Burmistrz miasteczka Dobre, Żebrowski, uzbroiwszy 150 mieszczan, zadał uciekającym Rosyanom straszną klęskę. To też zabrali Polacy mimo spóźnionego pościgu 11,000 jeńców, 12 dział, 5 chorągwi, 50 jaszczyków (wozów amunicyjnych), 6000 sztuk broni, 4 polowe apteki, magazyny it. d. Padło Rosyan trupem 2000, Polacy zaś stracili tylko 450 zabitych i rannych.
Podziwiać trzeba dzielność żołnierzy polskich pod Wawrem i Dębem. Walczyli jak lwy. Szli śmiało naprzód, nie zważając na błoto i silne stanowisko wroga. Prosty żołnierz, Walenty Kucharski, wziął w niewolę rosyjskiego generała Lewandowskoj. Okryli się sławą: Bogusławski, Skarżyński, Sznąjde. Ten ostatni był ranny i zostawał w wielkiem niebezpieczeństwie; ocalił mu życie żołnierz Jan Stysiak, podając mu własnego konia. W tym pamiętnym boju odznaczały się też dwa szwadrony jazdy, złożone z poznańskich ochotników.
Nie podobna opisać radości, jaka zapanowała w Warszawie, kiedy nadeszła wiadomość o tem walnem zwycięstwie. Oto co pisze o tem weselu naoczny świadek, kapitan Sufczyński w książce „Boje Polskie”: „Działo się to w wielkim tygodniu, to też radośnie obchodzono święto Zmartwychwstania: za orszakiem senatu, izby poselskiej i rządu, idącym do katedry św. Jana, niesiono zdobyte sztandary, za nimi szły działa, zbryzgane krwią zrąbanych na niej kanonierów, w końcu gęste zastępy niewolników, a natura, jakby w zmowie z tą radością Polaków, nie odmówiła uśmiechu swego, bo najpiękniejsza pogoda przyświecała temu obchodowi narodowemu”.