Advanced search Advanced search

Leszek Czarny


Leszek Czarny
Leszek Czarny


Syn Kazimierza Kujawskiego i Konstancyi, córki Henryka Pobożnego, ur. około 1238. Po śmierci Konstancyi, gdy Kazimierz wszedł w powtórne zwiąski małżeńskie, Leszek i brat jego Ziemomysł, poróżnieni z macochą, podnieśli rokosz przeciw ojcu w r. 1262, domagając się wyznaczenia osobnych dzielnic. Odtąd Leszek Czarny był dzielnicowym księciem na Sieradzu. 

Bolesław Wstydliwy, nie mając własnego potomstwa, wyznaczył go następcą w swoich dzierżawach; wybór małopolskiego rycerstwa zatwierdził postanowienie księcia. Po zgonie Bolesława, w grudniu r. 1279, Leszek objął rządy małopolskiej ziemi, łącząc pod swojem panowaniem trzy księstwa, krakowskie, sieradzkie i sandomierskie; z pana drobnej dzielnicy został najznaczniejszym księciem między Piastami. Dzielny rycerz, sławie wojennej zawdzięczał to wyniesienie; takiego księcia potrzebowała małopolska ziemia, zagrożona ciąglemi napadami pogan i Rusi. 

Z Rusią przyszło Leszkowi najpierw się zetrzeć. Za życia Bolesława przymierza z osciennemi potęgami ubezpieczał Małopolskę od Rusi; przez długie lata stała przyjaźń z dworem węgierskim trzymała na wodzy Daniela i jego synów, później zasłaniał Bolesław a sojusz z Otokarem ; urok potęgi czeskiego króla, przed którym nawet drżała daleka Horda, tem silniej działał na sprzymierzonych z Tatarami Romanowiczów. Z upadkiem O tokara zmieniła się postać rzeczy; nowy książę krakowski nie miał o kogo się oprzeć; w takiem odosobnieniu małopolska dzielnica wydawała się łatwą zdobyczą. Lew Halicki powziął śmiałe zamiary; nie o łup mu chodziło albo o pogranicze lubelskie, o które ruscy książęta kusili się już nieraz. Książę Rusi Czerwonej wkroczył jesienią r. 1280 w granice Polski, wsparty pomocą Litwy i Tatarów, aby zagarnąć spuściznę po Bolesławie Wstydliwym, zawojować krakowskie i sandomierskie księstwo i na północnych stokach Karpat cały obszar dawnej Chrobacyi połączyć pod panowaniem Rusi. Krwawa bitwa stoczyła się pod Goślicami, 26. września. Lew poniósł sromotną klęskę, Leszek zebrał szybko ogromną na owe czasy siłę, 30.000 rycerstw a i 2000 piechoty, i puścił się w pogoń za najezdcą. Daleko zapędził się w głąb Czerwonej Rusi, srogiem zniszczeniem jej siół i grodów odpłacił zuchwałe zachcianki chciwego sąsiada i takim świetnym tryumfem rozpoczynając rządy, zabłysnął sławą, której urok starczył za najsilniejsze przymierza. W dwa lata później, r. 1282, wpadli Jaćwingowie do ziemi lubelskiej i znacznym plonem obładowani szybko uchodzili w niedostępne swoje siedziby. Dopadł ich jednak Leszek jeszcze nad Narwią, oswobodził m nogą rzeszę jeńcówi zadał poganom tak straszną klęskę, że odtąd imię Jaćwieży znikło zupełnie z historyi. Tego samego roku jeszcze w październiku, zwalił się najazd Litwy na ziemię sandomierską; nim do Krakowa doszła o nim wiadomość, 6000 ludu było już w pętach litewskich, cała ziemia dymiła się zgliszczami, w Sandomierzu tylko, gdzie liczną rzeszę przygarnęły gościnne mury, wyglądano ratunku albo śmierci głodowej. Leszko szybko podążył ku Litwinom, z nierównemi siłami, jakie mógł zebrać na prędce. Lepiej zginąć za wiarę i lud, w niewolę pędzony, niżeli patrzeć na zgubę narodu!” Z temi słowami na ustach spadł Leszek grom em na czerń litewską. Tym sławnym szykiem bojowym, który w następnych wiekach tyle krwi pogańskiej utoczył, objęło polskie rycerstwo Litwinów w śmiertelne uściski: dwa skrzydła, rozbiegajac się pędem szalonym, zaganiały nieprzyjaciół na rzeź. Na pobojowisku zostało 1600 trupów litewskich, co w pogoni zginęło, tego nikt nie naliczył; tysiące ocalonych jeńców powróciły do domu.

Po takich krwawych trudach nadeszły lata spoczynku. Nie marnował ich Leszek; kiedy oręż spoczywał, rosły obwarowania zamków, w których lud miał szukać schronienia przed najazdami pogan. Tyloma wysiłkami obronione dzierżawy Leszka dźwigały się z niemocy własnemi siłami. Po takich początkach świetna przyszłość zapowiadała się dzielnemu księciu. Czy to on miał być tern mężem opatrznościowym, którego od dawna wyglądano z tęsknotą?... 

Niebawem jednak zachwiało się szczęście Leszka; w r. 1285 wybuchł przeciwko niemu groźny rokosz małopolskiego rycerstwa. Ci sami rycerze, którzy cudów waleczności dokazywali pod jego dzielnem dowództwem, uprzykrzyli go sobie i zaprosili na stolicę książęcą księcia czerskiego Konrada; był to stryjeczny brat Leszka, wnuk także Konrada mazowieckiego, dziedzic jego niepowściągnionej chciwości. Rokosz przeciw Leszkowi me był podobny do owych wstrząśnięć, które przed wiekiem obaliły tron Mieszka lub Władysława. Nie było już w Polsce owych możnych panów, którzy niegdyś spiskowali z książętami dzielnicowymi przeciw monarszej władzy; om znikli i tej władzy pamięć dawno zginęła. Cztery pokolenia przeszły do tego czasu, każde dzieliło się ojcowizną, zubożała rzesza prawnuków siedziała już tylko na strzępach rozległych włości pradziadów. Rycerstwo nie leniło się krwawych znojów, ale żądało nagrody; książę, którego ręka była zamknięta, rychło mu obmierzł. Za czasów Leszka wspominano wdzięcznością Bolesława, przyjaciela rycerstwa*. Nowy plan nie był mu miły; urok wojenny nie starczył widocznie, aby pokryć gorszący widok domowego pożycia, który Leszka i żonę jego Gryfinę wystawiał na pośmiewisko. Co zaś najwięcej kłuło rycerzy, to względy Leszka dla mieszczan. Bogaci kupcy niemieccy byli solą w oku towarzyszom broni dzielnego księcia; zazdrość dostatków szła tu w parze z zawiścią ku memczyzme. A sam książę z niemiecka trefił włosy, w Niemcach się kochał, skąpy dla swoich, Niemcom nie szczędził przywilejów. 

Bądź co bądź, nieprzyjaźń rycerstwa złamała Leszka Czarnego, wojownikowi stała się kulą u nogi. Nie dał się wprawdzie; jak przy tarł rogów Rusi, Jaćwieży i Litwie, tak i bunt rycerstwa poskromił. Niemieccy mieszczanie nie dopuścili Konrada do Krakowa, a sam Leszek z pomocą Węgrów rozbił w puch buntowników. «A że Niemcy wierności mu dochowali, pozwolił niemieckim mieszczanom obwarować Kraków, mimo oporu rycerstwa; tak Polacy postradali całą moc swoją i sławę”. Ciekawe te wyrazy wyjęte z spólczesnego rocznika. 

Tak skończył się wojenny zawód Leszka; dobrze jeszcze, że urok zwycięstw z pierwszych lat panowania trzymał na wodzy pogan. Nie odważali się Litwini na tak śmiałe zagony, jak to było przed laty, co najwięcej pomagali Konradowi szarpać granice Leszkowych dzierżaw; o Jaćwieży nie słychać. W r. 1287 Jednak, na Boże Narodzenie, spadła gorsza klęska od Litwy i Jaćwingów . Po raz trzeci zawitał do Polski wielki najazd hordy tatarskiej pod wodzą Telebugi; i tym razem ruscy książęta pomagali Tatarom. Dzięki zapobiegliwości Leszka o wzmocnienie obronnych zamków, nie był ten najazd może tak straszną plagą, jak dwa poprzednie; było gdzie chronić się przed dziczą. Mimo to, gdy Tatarzy z powrotem liczyli plon jassyru, dorachowali się 30.000 polskich niewiast, które porwano w niewolę. Zwycięsca Rusi, Litwy, Jaćwieży nie ważył się już teraz stawiać oporu dziczy pogańskiej, umknął na Węgry, wydając bezbronną ziemię na lup Tatarom. Głucho o nim w dziejach tego najazdu; historya i legenda zachowała tylko pamięć św. Kingi, która zbiegłszy z sandeckiego klasztoru, w Pieninach stawiła poganom czoło. 

W parę miesięcy potem, 30. września 1288, Leszek Czarny już nie żył; w 50. loku życia, dzielny wódz, złamany nieszczęściem, bez sławy, bezpotomnie wstąpił do gro bu ; pochowany w kościele Dominikanów w Krakowie.


keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new