Advanced search Advanced search

Życiorysy‎ ‎wybitniejszych‎ ‎uczestników‎ ‎powstania Kościuszkowskiego.


Tadeusz Kościuszko

Tadeusz‎ ‎Kościuszko, najwyższy‎ ‎naczelnik‎ ‎powstania‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1794,‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎d.‎ ‎12‎ ‎lutego‎ ‎1746‎ ‎r.‎ ‎na‎ ‎Litwie,‎ ‎w‎ ‎województwie‎ ‎nowogrodzkiem,‎ ‎w‎ ‎powiecie‎ ‎słonimskim,‎ ‎parafii‎ ‎kossowskiej,‎ ‎we‎ ‎wsi‎ ‎Mereczowszczyźnie,‎ ‎którą ojciec‎ ‎jego,‎ ‎Ludwik‎,‎ ‎trzymał‎ ‎prawem‎ ‎zastawnym‎ ‎od‎ ‎Sapiehów.‎ ‎Bohater‎ ‎nasz‎ ‎spędził‎ ‎swą‎ ‎młodość‎ ‎w‎ ‎ojcowskim‎ ‎dworku‎ ‎szlacheckim, ocienionym‎ ‎odwiecznemi‎ ‎drzewami,‎ ‎gdzie‎ ‎pobierał‎ ‎pierwsze‎ ‎nauki. Później‎ ‎za‎ ‎staraniem‎ ‎Józefa‎ ‎Sosnowskiego,‎ ‎hetmana‎ ‎polnego‎ ‎i‎ ‎wojewody‎ ‎płockiego‎ ‎umieszczony‎ ‎został‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎w‎ ‎korpusie‎ ‎kadetów.‎ ‎W‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎Tadeusz‎ ‎tak‎ ‎uzdolnieniem, jako‎ ‎i‎ ‎wytrwałą‎ ‎pracowitością‎ ‎i‎ ‎pilnością,‎ ‎ponad‎ ‎innych‎ ‎uczniów zakładu‎ ‎i‎ ‎pozyskał‎ ‎względy‎ ‎ówczesnego‎ ‎dyrektora‎ ‎szkoły‎ ‎kadetów, Adama‎ ‎Czartoryskiego,‎ ‎jenerała‎ ‎ziem‎ ‎polskich.

Po‎ ‎trzyletnim‎ ‎pobycie‎ ‎w‎ ‎zakładzie‎ ‎kadetów‎ ‎i‎ ‎chlubnie‎ ‎złożonym egzaminie‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎Kościuszko‎ ‎r.‎ ‎1‎7‎68‎ ‎do‎ ‎Francyi,‎ ‎celem‎ ‎uzupełnienia‎ ‎swego‎ ‎wykształcenia‎ ‎wojskowego.‎ ‎Tu‎ ‎przebywał‎ ‎dwa‎ ‎lata w‎ ‎Wersalu,‎ ‎w‎ ‎akademii‎ ‎wojskowej;‎ ‎w‎ ‎Paryżu‎ ‎kształcił‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎archi tekturze,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Brestu,‎ ‎aby‎ ‎poznać‎ ‎sztukę‎ ‎zakładania, bronienia‎ ‎i‎ ‎oblegania‎ ‎fortec.‎ ‎Pod‎ ‎okiem‎ ‎sławnych‎ ‎inżynierów‎ ‎fran cuskiej‎ ‎obeznał‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎gruntowną‎ ‎nauką‎ ‎budowania‎ ‎dróg,‎ ‎mostów, wałów‎ ‎i‎ ‎wszystkiego,‎ ‎co‎ ‎należy‎ ‎do‎ ‎wiedzy‎ ‎wojskowej‎ ‎inżynieryi. 

Pobywszy‎ ‎pięć‎ ‎lat‎ ‎za‎ ‎granicą,‎ ‎wrócił‎ ‎Kościuszko‎ ‎do‎ ‎Polski‎ ‎po pierwszym‎ ‎jej‎ ‎rozbiorze,‎ ‎a‎ ‎wstąpiwszy‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎wojskowej,‎ ‎awansował‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎z‎ ‎porucznika‎ ‎na‎ ‎kapitana‎ ‎inżynieryi.‎ ‎Prze niesiony‎ ‎ze‎ ‎swym‎ ‎pułkiem‎ ‎w‎ ‎lubelskie,‎ ‎zamieszkał‎ ‎w‎ ‎zamku‎ ‎sosnowickim‎ ‎u‎ ‎swego‎ ‎dawniejszego‎ ‎protektora,‎ ‎Sosnowskiego,‎ ‎którego‎ ‎córce, Ludwice‎ ‎udzielał‎ ‎w‎ ‎chwilach‎ ‎wolnych‎ ‎lekcyi‎ ‎rysunków.‎ ‎Miła‎ ‎powierzchowność,‎ ‎a‎ ‎więcej‎ ‎jeszcze‎ ‎szlachetne‎ ‎przymioty‎ ‎Kościuszki wywarły‎ ‎silne‎ ‎wrażenie‎ ‎na‎ ‎umyśle‎ ‎i‎ ‎sercu‎ ‎młodej‎ ‎uczennicy,‎ ‎a‎ ‎że i‎ ‎Kościuszko‎ ‎sam‎ ‎poczuł‎ ‎dla‎ ‎niej‎ ‎serdeczne‎ ‎przywiązanie,‎ ‎splotła‎ ‎niebawem‎ ‎gorąca‎ ‎miłość‎ ‎serca‎ ‎obojga‎ ‎kochanków.‎ ‎Kościuszko‎ ‎pragnął połączyć‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎ukochaną‎ ‎przez‎ ‎siebie‎ ‎istotą‎ ‎związkiem‎ ‎dozgonnym,‎ ‎- gdy‎ ‎przecież‎ ‎ojciec‎ ‎panny,‎ ‎magnat‎ ‎dumny‎ ‎i‎ ‎niedostępny,‎ ‎o‎ ‎pobraniu się‎ ‎córki‎ ‎swej‎ ‎z‎ ‎oficerem‎ ‎niższego‎ ‎pochodzenia‎ ‎ani‎ ‎słuchać‎ ‎nie chciał,‎ ‎bohater‎ ‎nasz,‎ ‎pragnąc‎ ‎zagłuszyć‎ ‎cierpienie‎ ‎zranionego‎ ‎serca, porzucił‎ ‎służbę‎ ‎wojskową‎ ‎i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Ameryki,‎ ‎aby‎ ‎przyjąć‎ ‎udział w‎ ‎walce‎ ‎narodu,‎ ‎zrzucającego‎ ‎ze‎ ‎siebie‎ ‎pęta‎ ‎obcych‎ ‎rządów. 

Kościuszko‎ ‎przybył‎ ‎tam‎ ‎dotąd‎ ‎w‎ ‎czasie,‎ ‎gdy‎ ‎kolonije‎ ‎amerykańskie,‎ ‎połączywszy‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Stany‎ ‎Zjednoczone‎ ‎wydały‎ ‎wojnę‎ ‎Anglii,‎ ‎która,‎ ‎przywłaszczyła‎ ‎sobie‎ ‎nad‎ ‎niemi‎ ‎opiekę,‎ ‎krępowała‎ ‎ich swobody,‎ ‎nakładała‎ ‎na‎ ‎nie‎ ‎podatki‎ ‎i‎ ‎wyzyskiwała‎ ‎je‎ ‎w‎ ‎handlu.‎ ‎Naczelnym‎ ‎wodzem‎ ‎wojsk‎ ‎amerykańskich‎ ‎był‎ ‎Jerzy‎ ‎Waszyngton;‎ ‎do niego‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎Kościuszko‎ ‎i‎ ‎przyjął‎ ‎służbę‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎szeregach.‎ ‎Z‎ ‎chwilą tą‎ ‎wstąpił‎ ‎nasz‎ ‎bohater‎ ‎w‎ ‎życie‎ ‎publiczne,‎ ‎i‎ ‎miał‎ ‎naj‎ ‎chlubni‎‎ej‎szy udział‎ ‎w ‎olbrzymiej‎ ‎walce‎ ‎dobijającego‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niepodległości‎ ‎narodu. Wszędzie‎ ‎odznaczał‎ ‎się‎ ‎męztwem,‎ ‎zimną‎ ‎rozwagą‎ ‎i‎ ‎wysoką‎ ‎znajomością‎ ‎sztuki‎ ‎wojennej‎ ‎i‎ ‎odniósł‎ ‎po‎ ‎kilkakroć‎ ‎nad‎ ‎nieprzyjacielem świetne‎ ‎zwycięztwa.‎ ‎Siedm‎ ‎lat‎ ‎trwała‎ ‎zacięta‎ ‎walka‎ ‎i‎ ‎skończyła‎ ‎się zwycięztwem‎ ‎Stanów‎ ‎Zjednoczonych,‎ ‎a‎ ‎nasz‎ ‎Kościuszko,‎ ‎okrył ‎się rozgłośną‎ ‎chwałą.‎ ‎Kongres‎ ‎Stanów,‎ ‎uznając‎ ‎jego‎ ‎zasługi,‎ ‎mianował go‎ ‎jenerałem‎ ‎brygady,‎ ‎przeznaczył‎ ‎mu‎ ‎12,000‎ ‎dolarów‎ ‎wynagrodzenia‎ ‎i‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎znacznym‎ ‎obszarem‎ ‎ziemi.‎ ‎Koledzy‎ ‎zaś‎ ‎wojskowi udzielili‎ ‎mu‎ ‎zaszczytny‎ ‎order‎ ‎Cyncynata.‎ ‎Najcenniejszą‎ ‎przecież‎ ‎nagrodą‎ ‎dla‎ ‎Kościuszki‎ ‎była‎ ‎przyjaźń,‎ ‎jaką‎ ‎zawarli‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎najwybitniejsi mężowie‎ ‎amerykańscy:‎ ‎Waszyngton‎ ‎i‎ ‎Jefferson,‎ ‎późniejszy‎ ‎prezydent Stanów‎ ‎Zjednoczonych;‎ ‎tak‎ ‎jeden,‎ ‎jak‎ ‎drugi‎ ‎byli‎ ‎mu‎ ‎wiernymi‎ ‎przyjaciółmi‎ ‎do‎ ‎śmierci.‎ ‎Po‎ ‎skończeniu‎ ‎wojny‎ ‎i‎ ‎uznaniu‎ ‎niepodległości Stanów‎ ‎Zjednoczonych‎ ‎opuścił‎ ‎Kościuszko‎ ‎roku‎ ‎1783‎ ‎Amerykę‎ ‎i‎ ‎wró cił‎ ‎do‎ ‎Polski. 

Przybywszy‎ ‎do‎ ‎ojczyzny,‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎Siechnowicach,‎ ‎wiosce‎ ‎litew skiej,‎ ‎oddziedziczonej‎ ‎po‎ ‎ojcu‎ ‎i‎ ‎przebył‎ ‎tu‎ ‎lat‎ ‎kilka,‎ ‎pędząc‎ ‎w‎ ‎zajęciu‎ ‎gospodarskiem‎ ‎życie‎ ‎spokojne.‎ ‎Tymczasem‎ ‎zbliżał‎ ‎się‎ ‎czas wielkich‎ ‎wstrząśnień‎ ‎i‎ ‎przeobrażeń‎ ‎w‎ ‎Polsce.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1788‎ ‎zebrał‎ ‎się w‎ ‎Warszawie‎ ‎sejm,‎ ‎zwany‎ ‎czteroletnim‎ ‎i‎ ‎uchwalił‎ ‎pomnożenie‎ ‎wojska‎ ‎polskiego‎ ‎do‎ ‎100,000,‎ ‎a‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎3‎ ‎maja‎ ‎1791‎ ‎r.‎ ‎ogłosił‎ ‎nową Konstytucyą.‎ ‎Podniesienie‎ ‎liczby‎ ‎wojska‎ ‎wymagało‎ ‎pomnożenie‎ ‎ofi cerów;‎ ‎wskutek‎ ‎czego‎ ‎powołano‎ ‎Kościuszkę‎ ‎w‎ ‎randze‎ ‎jenerała‎ ‎do służby‎ ‎wojskowej.‎ ‎Nieprzyjaciele‎ ‎Konstytucyi,‎ ‎pragnąc‎ ‎ją‎ ‎obalić, zawiązali‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1792‎ ‎konfederacyą‎ ‎w ‎Targowicy,‎ ‎a‎ ‎uciekłszy‎ ‎się‎ ‎pod opiekę‎ ‎Rosyi,‎ ‎nową‎ ‎na‎ ‎Polskę‎ ‎sprowadzili‎ ‎wojnę.‎ ‎Krótko‎ ‎po‎ ‎pierwszej‎ ‎rocznicy‎ ‎ogłoszenia‎ ‎Konstytucyi‎ ‎wkroczyła‎ ‎stutysięczna‎ ‎armia rosyjska‎ ‎w‎ ‎granice‎ ‎Polski,‎ ‎naprzeciw‎ ‎której‎ ‎stanęło‎ ‎zaledwie‎ ‎40,000 wojska‎ ‎polskiego‎ ‎Naczelną‎ ‎komendę‎ ‎objął‎ ‎bratanek‎ ‎króla,‎ ‎Ks.‎ ‎Józef‎ ‎Poniatowski;‎ ‎pod‎ ‎rozkazami‎ ‎jego‎ ‎dowodził‎ ‎Kościuszko‎ ‎jedną‎ ‎dywizyą,‎ ‎liczącą‎ ‎5000‎ ‎wojska.‎ ‎Przyszło‎ ‎do‎ ‎krwawych‎ ‎starć,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎oręż‎ ‎polski‎ ‎dawną‎ ‎okrył‎ ‎się‎ ‎sławą.‎ ‎Tymczasem‎ ‎król,‎ ‎bojąc się‎ ‎narazić‎ ‎Katarzynie,‎ ‎nakazał‎ ‎wojskom‎ ‎polskim‎ ‎odwrót;‎ ‎-‎ ‎Kościuszko‎ ‎w‎ ‎pochodzie‎ ‎wstecznym‎ ‎stanął‎ ‎z‎ ‎dywizyą‎ ‎swoją‎ ‎pod‎ ‎Dubienką‎ ‎i‎ ‎zajął‎ ‎obronne‎ ‎stanowisko.‎ ‎Uderzył‎ ‎na‎ ‎niego‎ ‎jenerał‎ ‎rosyjski Kochowski‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎18,000‎ ‎wyborowego‎ ‎wojska;‎ ‎Kościuszko,‎ ‎lubo nie‎ ‎miał‎ ‎ani‎ ‎trzeciej‎ ‎części‎ ‎tych‎ ‎sił,‎ ‎stawił‎ ‎mu‎ ‎silny‎ ‎opór.‎ ‎Rozpoczęła‎ ‎się‎ ‎mordercza‎ ‎bitwa;‎ ‎Kościuszko‎ ‎ze‎ ‎swymi‎ ‎5000‎ ‎wojska‎ ‎i‎ ‎8 armatami‎ ‎nietylko,‎ ‎że‎ ‎przez‎ ‎cały‎ ‎dzieli‎ ‎odpierał‎ ‎ataki‎ ‎i‎ ‎wytrzymał ogień‎ ‎40‎ ‎armat,‎ ‎ale‎ ‎zadał‎ ‎nieprzyjacielowi‎ ‎ciężkie‎ ‎straty.‎ ‎Dopiero gdy‎ ‎Moskale,‎ ‎nie‎ ‎szanując‎ ‎granicy‎ ‎austryackiej,‎ ‎przeszli‎ ‎przez‎ ‎nią i‎ ‎oddział‎ ‎Kościuszki‎ ‎oskrzydlać‎ ‎usiłowali,‎ ‎począł‎ ‎się‎ ‎tenże‎ ‎cofać z‎ ‎wolna‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎jak‎ ‎najlepszym‎ ‎porządku,‎ ‎wytrzymując‎ ‎jeszcze‎ ‎ataki nieprzyjacielskie‎ ‎przez‎ ‎dwie‎ ‎mile.‎ ‎-‎ ‎W‎ ‎bitwie‎ ‎tej‎ ‎padło‎ ‎4000‎ ‎Mo skali;‎ ‎Kościuszko‎ ‎stracił‎ ‎ludzi‎ ‎900. 

Bitwa‎ ‎pod‎ ‎Dubienką‎ ‎zjednała‎ ‎Kościuszce‎ ‎taki‎ ‎rozgłos‎ ‎i‎ ‎zdobyła mu‎ ‎u‎ ‎żołnierzy‎ ‎takie‎ ‎zaufanie,‎ ‎że‎ ‎mimo‎ ‎szczupłej‎ ‎swej‎ ‎liczby‎ ‎wojsko polskie‎ ‎ożywione‎ ‎najlepszą‎ ‎otuchą,‎ ‎spodziewało‎ ‎się‎ ‎pomyślnego‎ ‎zakończenia‎ ‎wojny.‎ ‎Tymczasem‎ ‎przystąpił‎ ‎król‎ ‎do‎ ‎konfederacyi‎ ‎targowickiej‎ ‎i‎ ‎nakazał‎ ‎zawieszenie‎ ‎broni.‎ ‎W‎ ‎kraju‎ ‎powstało‎ ‎w‎ ‎skutek tego‎ ‎ogólne‎ ‎oburzenie,‎ ‎a‎ ‎Kościuszko‎ ‎i‎ ‎mnóstwo‎ ‎oficerów‎ ‎innych,‎ ‎nie chcąc‎ ‎w‎ ‎takich‎ ‎warunkach‎ ‎służyć‎ ‎dalej‎ ‎w‎ ‎wojsku,‎ ‎opuścili‎ ‎szeregi i‎ ‎udali‎ ‎się‎ ‎za‎ ‎granicę. 

Kościuszko‎ ‎gdziekolwiek‎ ‎się‎ ‎obrócił,‎ ‎doznawał‎ ‎ogólnego‎ ‎szacunku‎ ‎i‎ ‎uwielbienia.‎ ‎Kasztelanowa‎ ‎Kossakowska‎ ‎darowała‎ ‎mu‎ ‎w‎ ‎dożywocie‎ ‎wieś,‎ ‎przynoszącą‎ ‎rocznego‎ ‎dochodu‎ ‎20‎ ‎0‎ ‎złotych,‎ ‎której przecież‎ ‎Kościuszko‎ ‎nie‎ ‎przyjął.‎ ‎We‎ ‎Lwowie‎ ‎witano‎ ‎go‎ ‎tłumnie, noszono‎ ‎tysiącami‎ ‎sylwetki‎ ‎z‎ ‎jego‎ ‎wyobrażeniem,‎ ‎ubiegano‎ ‎się‎ ‎za jego‎ ‎włosami‎ ‎i‎ ‎guzikami,‎ ‎jako‎ ‎za‎ ‎najdroższemi‎ ‎pamiątkami.‎ ‎Francya nadała‎ ‎mu‎ ‎zaszczytne‎ ‎miano‎ ‎obywatelstwa.‎ ‎-‎ ‎Żołnierze‎ ‎tylko‎ ‎rosyjscy‎ ‎z‎ ‎bojaźnią‎ ‎wspominali‎ ‎jego‎ ‎imię,‎ ‎posądzając‎ ‎go‎ ‎o‎ ‎czary. 

Na‎ ‎osobnem‎ ‎miejscu‎ ‎skreśliliśmy‎ ‎w‎ ‎rozdziałach:‎ ‎"‎Przygotowania‎ ‎do‎ ‎pozostania‎ ‎Kościuszków‎eg‎o‎“‎ ‎i‎ ‎„Powstanie‎ ‎Kościuszko‎we“ wypadki‎ ‎z‎ ‎życia‎ ‎naszego‎ ‎bohatera,‎ ‎które‎ ‎nastąpiły‎ ‎po‎ ‎wystąpieniu jego‎ ‎z‎ ‎wojska‎ ‎narodowego‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎nieszczęsnej‎ ‎bitwy‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami;‎ ‎aby‎ ‎ich‎ ‎nie‎ ‎powtarzać‎ ‎podajemy‎ ‎dalszy‎ ‎życiorys‎ ‎od‎ ‎chwili dostania‎ ‎się‎ ‎jego‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎rosyjskiej.

Odebrane‎ ‎rany‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎maciejowickiej‎ ‎osłabiły‎ ‎Kościuszkę‎ ‎tak mocno,‎ ‎że‎ ‎przez‎ ‎kilka‎ ‎tygodni‎ ‎leżeć‎ ‎musiał‎ ‎w‎ ‎Zasławiu,‎ ‎poczem, gdy‎ ‎nieco‎ ‎przyszedł‎ ‎do‎ ‎siebie,‎ ‎przewieziono‎ ‎go‎ ‎pod‎ ‎strażą‎ ‎3,000‎ ‎kawaleryi‎ ‎do‎ ‎Petersburga‎ ‎i‎ ‎osadzono‎ ‎w‎ ‎starym‎ ‎zamku‎ ‎Grzegorza‎ ‎Orłowa.‎ ‎Podróż‎ ‎tę‎ ‎przebył‎ ‎Kościuszko‎ ‎w‎ ‎powozie,‎ ‎który‎ ‎mu‎ ‎przysłała‎ ‎Rada‎ ‎Narodowa‎ ‎z‎ ‎Warszawy. 

Dwa‎ ‎lata‎ ‎przepędził‎ ‎Kościuszko‎ ‎w‎ ‎więzieniu,‎ ‎wśród‎ ‎cierpień duszy‎ ‎i‎ ‎bolesnych‎ ‎dolegliwości,‎ ‎jakie‎ ‎mu‎ ‎sprawiały‎ ‎niezagojone‎ ‎rany. Jedyną‎ ‎rozrywką‎ ‎były‎ ‎mu‎ ‎rozmyślanie,‎ ‎czytanie‎ ‎książek,‎ ‎rysowanie i‎ ‎tokarstwo.‎ ‎Zmiana‎ ‎w‎ ‎smutnem‎ ‎tem ‎położeniu‎ ‎nastąpiła ‎z‎ ‎nagłą śmiercią‎ ‎carycy.‎ ‎Na‎ ‎dniu‎ ‎6‎ ‎listopada‎ ‎1796‎ ‎r.‎ ‎umarła‎ ‎Katarzyna na‎ ‎paraliż,‎ ‎a‎ ‎syn‎ ‎jej‎ ‎Paweł‎ ‎I.,‎ ‎wstąpiwszy‎ ‎na‎ ‎tron,‎ ‎w‎ ‎pierwszy dzień‎ ‎zaraz‎ ‎panowania‎ ‎swego,‎ ‎odwiedził‎ ‎Kościuszkę‎ ‎w‎ ‎więzieniu, obdarzył‎ ‎go‎ ‎wolnością‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎prośbę‎ ‎jego‎ ‎kazał‎ ‎wypuścić‎ ‎z‎ ‎więzień rosyjskich‎ ‎12‎‎000‎ ‎jeńców‎ ‎polskich. 

Car‎ ‎rosyjski‎ ‎pragnął‎ ‎Kościuszkę‎ ‎zatrzymać‎ ‎u‎ ‎siebie;‎ ‎ofiarował mu‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎celu‎ ‎rozległą‎ ‎posiadłość‎ ‎ziemską‎ ‎i‎ ‎6‎ ‎000 rubli‎ ‎rocznej pensyi.‎ ‎Kościuszko‎ ‎nie‎ ‎przyjął‎ ‎przecież‎ ‎tej‎ ‎łaski,‎ ‎a‎ ‎zapytany‎ ‎przez Pawła,‎ ‎co‎ ‎uczynić‎ ‎zamierza,‎ ‎odrzekł,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎uda‎ ‎do‎ ‎Ameryki.‎ ‎Wtenczas‎ ‎przysłał‎ ‎mu‎ ‎car‎ ‎12‎ ‎0‎ ‎rubli‎ ‎na‎ ‎podróż,‎ ‎a‎ ‎Kościuszko‎ ‎nie‎ ‎chcąc go‎ ‎odmową‎ ‎drażnić,‎ ‎przyjął‎ ‎je‎ ‎z‎ ‎mocnem‎ ‎postanowieniem‎ ‎oddania ich‎ ‎w‎ ‎jak‎ ‎najkrótszym‎ ‎czasie. 

Dnia‎ ‎19‎ ‎grudnia‎ ‎1796‎ ‎r.‎ ‎opuścił‎ ‎Kościuszko‎ ‎w‎ ‎towarzystwie Niemcewicza‎ ‎Petersburg,‎ ‎a‎ ‎podróż‎ ‎jego‎ ‎do‎ ‎Ameryki‎ ‎była‎ ‎nieprzerwanem‎ ‎pasmem‎ ‎hołdów‎ ‎i‎ ‎czci,‎ ‎jaką‎ ‎mu‎ ‎wszędzie,‎ ‎gdziekolwiek‎ ‎przejeżdżał,‎ ‎okazywano.‎ ‎Nasamprzód‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎przez‎ ‎Finlandyą‎ ‎do Sztokholmu;‎ ‎gdy‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎miasta‎ ‎tego‎ ‎zbliżał,‎ ‎wypłynęła‎ ‎mu‎ ‎naprzeciw‎ ‎szalupa,‎ ‎na‎ ‎której‎ ‎miał‎ ‎zajechać‎ ‎do‎ ‎portu.‎ ‎Na‎ ‎czas‎ ‎obecności jego‎ ‎w‎ ‎niej‎ ‎pełnili‎ ‎służbę‎ ‎zwyczajnych‎ ‎majtków‎ ‎oficerowie‎ ‎marynarki;‎ ‎nazajutrz‎ ‎wezwał‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎siebie‎ ‎król‎ ‎Gustaw‎ ‎IV.,‎ ‎przyjął‎ ‎bardzo‎ ‎mile‎ ‎i‎ ‎ofiarował‎ ‎mu‎ ‎w‎ ‎upominku‎ ‎kosztowny‎ ‎pałasz.‎ ‎Kościuszko zabawił‎ ‎z‎ ‎Niemcewiczem‎ ‎w‎ ‎Szwecyi‎ ‎do‎ ‎maja‎ ‎1797‎ ‎r.,‎ ‎gdzie‎ ‎doznawał‎ ‎najserdeczniejszej‎ ‎gościnności;‎ ‎poczem‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Londynu. Tu‎ ‎najznakomitsi‎ ‎mężowie‎ ‎składali‎ ‎mu‎ ‎dowody‎ ‎swego‎ ‎szacunku, a‎ ‎dom,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎zamieszkał,‎ ‎oblegały‎ ‎tłumy‎ ‎ciekawych,‎ ‎pragnących go‎ ‎ujrzeć.‎ ‎Wręczono‎ ‎tu‎ ‎także‎ ‎naszemu‎ ‎bohaterowi‎ ‎w‎ ‎imieniu‎ ‎wielkiej‎ ‎części‎ ‎narodu‎ ‎angielskiego‎ ‎piękną‎ ‎szpadę‎ ‎z‎ ‎napisem:‎ ‎„Wale cznemu‎ ‎Kościuszce;“‎ ‎również‎ ‎drogim‎ ‎upominkiem‎ ‎obdarzyło‎ ‎go‎ ‎miasto‎ ‎Brystol,‎ ‎gdzie‎ ‎Kościuszko,‎ ‎po‎ ‎dwutygodniowym‎ ‎pobycie‎ ‎na‎ ‎ziemi angielskiej,‎ ‎wsiadł‎ ‎na‎ ‎okręt,‎ ‎który‎ ‎po‎ ‎80‎ ‎dniowej‎ ‎podróży‎ ‎zawiózł go‎ ‎do‎ ‎Ameryki. 

Kościuszko‎ ‎zawinął‎ ‎do‎ ‎portu‎ ‎w‎ ‎Nowym‎ ‎Yorku,‎ ‎a‎ ‎osłabiony‎ ‎ra nami,‎ ‎które‎ ‎w‎ ‎skutek‎ ‎morskiej‎ ‎podróży‎ ‎się‎ ‎pootwierały,‎ ‎znalazł‎ ‎gościnne‎ ‎przyjęcie‎ ‎i‎ ‎najtroskliwszą‎ ‎opiekę‎ ‎w‎ ‎domu‎ ‎jenerała‎ ‎White, z‎ ‎którym‎ ‎przyjaźnił‎ ‎się‎ ‎od‎ ‎czasu‎ ‎swego‎ ‎pierwszego‎ ‎w‎ ‎Ameryce‎ ‎pobytu.‎ ‎"Po‎ ‎6‎ ‎tygodniach,‎ ‎które‎ ‎przeleżał‎ ‎na‎ ‎kanapie,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎Kościuszko‎ ‎z‎ ‎końcem‎ ‎roku‎ ‎1797‎ ‎do‎ ‎Filadelfii,‎ ‎gdzie‎ ‎kongres‎ ‎Stanów Zjednoczonych‎ ‎wypłacić‎ mu ‎kazał‎ ‎19‎ ‎000‎ ‎dolarów‎ ‎zaległej‎ ‎pensyi.‎ ‎Odebrawszy,‎ ‎tę‎ ‎kwotę,‎ ‎odesłał‎ ‎Kościuszko‎ ‎natychmiast‎ ‎Pawłowi‎ ‎I.‎ ‎owe‎ ‎12‎ ‎000‎ ‎rubli,‎ ‎które‎ ‎mu‎ ‎był‎ ‎wręczył‎ ‎na‎ ‎podróż,‎ ‎nie chcąc‎ ‎być‎ ‎w‎ ‎niczem‎ ‎dłużnikiem‎ ‎wroga‎ ‎swej‎ ‎ojczyzny.‎ ‎Rzewnem było‎ ‎spotkanie‎ ‎się‎ ‎Kościuszki‎ ‎z‎ ‎Waszyngtonem,‎ ‎który‎ ‎jenerała‎ ‎polskiego‎ ‎przywitał‎ ‎długim‎ ‎uściskiem.‎ ‎-‎ ‎Zimę‎ ‎następną‎ ‎przepędził Kościuszko‎ ‎z‎ ‎Niemcewiczem‎ ‎we‎ ‎Filadelfii,‎ ‎gdzie‎ ‎odzyskał‎ ‎spokój‎ ‎duszy‎ ‎i‎ ‎dawną‎ ‎swobodę.‎  

Tymczasem‎ ‎począł‎ ‎Henryk‎ ‎Dąbrowski‎ ‎tworzyć‎ ‎legiony‎ ‎polskie i‎ ‎wezwał‎ ‎Kościuszkę,‎ ‎aby‎ ‎powrócił‎ ‎do‎ ‎Europy‎ ‎i‎ ‎objął‎ ‎nad‎ ‎niemi dowództwo.‎ ‎Równocześnie‎ ‎zaszło‎ ‎nieporozumienie‎ ‎w‎ ‎sprawach‎ ‎handlowych‎ ‎pomiędzy‎ ‎Francyą‎ ‎i‎ ‎Ameryką,‎ ‎i‎ ‎Stany‎ ‎Zjednoczone‎ ‎prosiły Kościuszkę,‎ ‎aby‎ ‎się‎ ‎udał‎ ‎do‎ ‎Paryża‎ ‎i‎ ‎przywrócił‎ ‎dawniejsze‎ ‎stosunki.‎ ‎Obie‎ ‎te‎ ‎okoliczności‎ ‎spowodowały‎ ‎Kościuszkę‎ ‎do‎ ‎powrotu do‎ ‎Europy,‎ ‎co‎ ‎nastąpiło‎ ‎r.‎ ‎1798‎ ‎dnia‎ ‎28‎ ‎czerwca.‎ ‎Na‎ ‎dniu‎ ‎tym przybył‎ ‎do‎ ‎Bajonny,‎ ‎miasta‎ ‎portowego‎ ‎we‎ ‎Francyi,‎ ‎gdzie‎ ‎go‎ ‎przyj mowano‎ ‎z‎ ‎wielkiemi‎ ‎honorami.‎ ‎Kościuszko,‎ ‎załatwiwszy‎ ‎sprawę‎ ‎za targu‎ ‎handlowego‎ ‎ku‎ ‎zadowoleniu‎ ‎obu‎ ‎stron,‎ ‎pragnął‎ ‎też‎ ‎wstawieniem‎ ‎swem‎ ‎uzyskać‎ ‎od‎ ‎Francyi‎ ‎korzyści‎ ‎jakieśkolwiek‎ ‎dla‎ ‎Polski. Przybył‎ ‎właśnie‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎czasie‎ ‎do‎ ‎Europy,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎Francya,‎ ‎wspierana‎ ‎dzielnemi‎ ‎legionami‎ ‎polskiemi,‎ ‎staczała‎ ‎zwycięzkie‎ ‎boje‎ ‎we Włoszech‎ ‎z‎ ‎Austryą.‎ ‎Razem‎ ‎z‎ ‎resztą‎ ‎narodu‎ ‎spodziewał‎ ‎się‎ ‎Kościuszko,‎ ‎że‎ ‎za‎ ‎wszystkie‎ ‎ofiary,‎ ‎jakie‎ ‎ponosili‎ ‎Polacy,‎ ‎nie‎ ‎zapomni o‎ ‎nich‎ ‎Francya,‎ ‎ale‎ ‎dopomoże‎ ‎im‎ ‎do‎ ‎oswobodzenia,‎ ‎ojczyzny.‎ ‎Gdy jednak‎ ‎Napoleon‎ ‎przy‎ ‎wszystkich‎ ‎traktatach‎ ‎pokojowych,‎ ‎jakie‎ ‎po zwycięzkich‎ ‎zawierał‎ ‎wojnach,‎ ‎o‎ ‎Polsce‎ ‎ani‎ ‎wspomniał,‎ ‎domagał‎ ‎się Kościuszko‎ ‎od‎ ‎rządu‎ ‎francuzkiego‎ ‎wyraźnego‎ ‎zobowiązania‎ ‎się‎ ‎przyjścia‎ ‎w‎ ‎pomoc‎ ‎sprawie‎ ‎polskiej,‎ ‎-‎ ‎a‎ ‎wtenczas‎ ‎gotów‎ ‎był‎ ‎sam‎ ‎stanąć‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎legionów‎ ‎polskich.‎ ‎-‎ ‎Wszakże‎ ‎ani‎ ‎Napoleon,‎ ‎ani‎ ‎rząd francuzki‎ ‎zobowiązania‎ ‎takiego‎ ‎dać‎ ‎nie‎ ‎chcieli,‎ ‎a‎ ‎Kościuszko‎ ‎widząc, że‎ ‎po‎ ‎Francyi‎ ‎nic‎ ‎ważnego‎ ‎dla‎ ‎Polski‎ ‎spodziewać‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎było‎ ‎można,‎ ‎odmówił‎ ‎przyjęcia‎ ‎naczelnego‎ ‎dowództwa,‎ ‎wymawiając‎ ‎się,‎ ‎że Dąbrowski‎ ‎lepszym‎ ‎na‎ ‎potrzebę‎ ‎taką‎ ‎będzie‎ ‎od‎ ‎niego‎ ‎wodzem.‎ ‎Usunął‎ ‎się‎ ‎też‎ ‎Kościuszko‎ ‎z‎ ‎widowni‎ ‎spraw‎ ‎politycznych‎ ‎i‎ ‎znalazł‎ ‎gościnę‎ ‎i‎ ‎miłe‎ ‎schronienie‎ ‎u‎ ‎posła‎ ‎szwajcarskiego,‎ ‎przyjaciela‎ ‎swego, Zeltnera,‎ ‎mieszkającego‎ ‎w‎ ‎Berville,‎ ‎kilka‎ ‎mil‎ ‎od‎ ‎Paryża,‎ ‎gdzie‎ ‎przeżył‎ ‎w‎ ‎cichem‎ ‎zaciszu‎ ‎lat‎ ‎kilka.‎ ‎Tu‎ ‎ztąd‎ ‎bacznem‎ ‎okiem‎ ‎przyglądał się‎ ‎wypadkom,‎ ‎jakie‎ ‎się‎ ‎rozgrywały‎ ‎w‎ ‎Europie;‎ ‎przedewszystkiem śledził‎ ‎czyny‎ ‎Napoleona‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎usposobienie‎ ‎dla‎ ‎Polski.‎ ‎Bonaparte w‎ ‎czasie‎ ‎tym,‎ ‎ogłosiwszy‎ ‎się‎ ‎cesarzem‎ ‎Francuzów‎ ‎i‎ ‎królem‎ ‎Włoch, przyczynił‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎rozwiązania‎ ‎cesarstwa‎ ‎niemieckiego.‎ ‎Wystąpiły przeciw‎ ‎niemu‎ ‎do‎ ‎boju‎ ‎o‎ ‎życie‎ ‎lub‎ ‎śmierć‎ ‎Prusy‎ ‎w‎ ‎połączeniu z‎ ‎Rosyą.‎ ‎I‎ ‎znów‎ ‎ożywiły‎ ‎się‎ ‎nadzieje‎ ‎Polaków,‎ ‎którzy‎ ‎sądzili,‎ ‎że niepodobno,‎ ‎aby‎ ‎Napoleon,‎ ‎po‎ ‎zwyciężeniu‎ ‎obu‎ ‎państw‎ ‎niemiał przywrócić‎ ‎niepodległości‎ ‎ojczyzny.‎ ‎Dla‎ ‎nadzieji‎ ‎tych‎ ‎polały‎ ‎się obfite‎ ‎strugi‎ ‎krwi‎ ‎polskiej‎ ‎-‎ ‎i‎ ‎znów‎ ‎daremnie;‎ ‎Napoleon,‎ ‎poraziwszy‎ ‎wojska‎ ‎sprzymierzonych‎ ‎państw,‎ ‎podyktował‎ ‎pokój‎ ‎w‎ ‎Tylży, (1807)‎ ‎a‎ ‎dla‎ ‎Eolski‎ ‎co‎ ‎uczynił?‎ ‎Otóż‎ ‎z‎ ‎zajętej‎ ‎przez‎ ‎Prusy‎ ‎części dawnej‎ ‎Polski‎ ‎utworzył‎ ‎tak‎ ‎zwane‎ ‎Księstwo‎ ‎Warszawskie,‎ ‎i‎ ‎oddał rządy‎ ‎nad‎ ‎niem‎ ‎elektorowi‎ ‎saskiemu,‎ ‎Fryderykowi;‎ ‎-‎ ‎była‎ ‎to‎ ‎cała nagroda‎ ‎za‎ ‎tyle‎ ‎ofiar!‎ ‎Drobne‎ ‎to‎ ‎państewko‎ ‎polskie,‎ ‎za‎ ‎słabe‎ ‎do utrzymania‎ ‎samodzielnego‎ ‎swej‎ ‎niepodległości,‎ ‎z‎ ‎góry‎ ‎przeznaczył Bonaparte‎ ‎na‎ ‎dalsze‎ ‎wysługi‎ ‎Francyi,‎ ‎której‎ ‎oburącz‎ ‎trzymać‎ ‎się było‎ ‎zmuszone. 

Postąpienie‎ ‎takie‎ ‎Napoleona‎ ‎dotknęło‎ ‎niemile‎ ‎niejednego.‎ ‎z‎ ‎Polaków,‎ ‎upatrujących‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎wskrzesiciela‎ ‎Polski;‎ ‎-‎ ‎Kościuszko, który‎ ‎poznał‎ ‎Bonapartego‎ ‎tak‎ ‎dokładnie,‎ ‎jak‎ ‎może‎ ‎nikt‎ ‎inny‎ ‎z‎ ‎ludzi ówczesnych,‎ ‎nie‎ ‎dziwił‎ ‎się‎ ‎takiemu‎ ‎zakończeniu‎ ‎sprawy,‎ ‎na‎ ‎które był‎ ‎przygotowany.‎ ‎Nie‎ ‎przestał‎ ‎się‎ ‎jeszcze‎ ‎naród‎ ‎łudzić‎ ‎życzliwością Francyi‎ ‎i‎ ‎obiecywał‎ ‎sobie,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1812,‎ ‎gdy‎ ‎Napoleon‎ ‎pobije Rosyą,‎ ‎powróci‎ ‎Polsce‎ ‎dawniejsze‎ ‎swobody.‎ ‎Omyliły‎ ‎wszelkie‎ ‎rachuby‎ ‎i‎ ‎przypuszczenia;‎ ‎Bonaparte‎ ‎w‎ ‎wyprawie‎ ‎tej‎ ‎straci!‎ ‎niemal całą swą‎ ‎zwycięzką‎ ‎przez‎ ‎tyle‎ ‎lat‎ ‎armią;‎ ‎z‎ ‎niedobitkami‎ ‎przegrał trzydniową‎ ‎bitwę‎ ‎pod‎ ‎Lipskiem,‎ ‎a‎ ‎opuszczony‎ ‎przez‎ ‎własnych ziomków,‎ ‎pozbawiony‎ ‎tronu‎ ‎i‎ ‎ojczyzny,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎jako‎ ‎więzień‎ ‎na wyspę‎ ‎Elbę.‎ ‎ 

Po‎ ‎upadku‎ ‎Napoleona‎ ‎począł‎ ‎car‎ ‎rosyjski,‎ ‎Aleksander‎ ‎I,‎ ‎zdradzać‎ ‎przychylne‎ ‎dla‎ ‎Polski‎ ‎usposobienie;‎ ‎-‎ ‎nie‎ ‎odpychał‎ ‎nawet poddawanej‎ ‎sobie‎ ‎z‎ ‎różnych‎ ‎stron‎ ‎myśli‎ ‎utworzenia‎ ‎królestwa‎ ‎polskiego‎ ‎i‎ ‎ogłoszenia‎ ‎się‎ ‎jego‎ ‎królem.‎ ‎Przybywszy‎ ‎do‎ ‎Paryża,‎ ‎pragnął poznać‎ ‎Kościuszkę,‎ ‎poprosił‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎siebie‎ ‎i‎ ‎posłał‎ ‎po‎ ‎niego‎ ‎‎swój powóz.‎ ‎Po‎ ‎miłem‎ ‎przywitaniu‎ ‎dozwolił‎ ‎mu‎ ‎złożyć‎ ‎piśmiennie‎ ‎życzenia,‎ ‎jakieby‎ ‎miał‎ ‎dla‎ ‎sprawy‎ ‎Polski,‎ ‎obiecując‎ ‎mu‎

‎zarazem‎ ‎spełnić je,‎ ‎o‎ ‎ile‎ ‎to‎ ‎będzie‎ ‎leżało‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎mocy,‎ ‎Kościuszko‎ ‎napisał‎ ‎też‎ ‎pod dniem‎ ‎9‎ ‎kwietnia‎ ‎1814‎ ‎r.‎ ‎list‎ ‎do‎ ‎Aleksandra‎ ‎I,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎go‎ ‎prosił: aby‎ ‎przywrócił‎ ‎królestwo‎ ‎polskie‎ ‎i‎ ‎ogłosił‎ ‎siebie‎ ‎królem‎ ‎polskim,‎ ‎aby zniósł‎ ‎poddaństwo‎ ‎chłopów,‎ ‎ogłosił‎ ‎ogólną‎ ‎amnestyą‎ ‎i‎ ‎nadał‎ ‎konstytucją.‎ ‎-‎ ‎Na‎ ‎list‎ ‎ten‎ ‎odpowiedział‎ ‎car‎ ‎nader‎ ‎uprzejmie‎ ‎i‎ ‎pocieszał Kościuszkę‎ ‎błogiemu‎ ‎nadziejami.‎ ‎Tymczasem‎ ‎zebrał‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎następnym‎ ‎kongres‎ ‎wiedeński,‎ ‎na‎ ‎którym‎ ‎miała‎ ‎być‎ ‎załatwioną‎ ‎także i‎ ‎sprawa‎ ‎Polski,‎ ‎a‎ ‎Kościuszko,‎ ‎wezwany‎ ‎przez‎ ‎Radę‎ ‎Stanu‎ ‎z‎ ‎Warszawy,‎ ‎opuścił‎ spokojne‎ ‎zacisze‎ ‎swoje‎ ‎i‎ ‎pospieszył‎ ‎do‎ ‎Wiednia. 

Nie‎ ‎spełniły‎ ‎się‎ ‎obietnice,‎ ‎jakie‎ ‎Aleksander‎ ‎I‎ ‎czynił‎ ‎Polakom; na‎ ‎kongresie‎ ‎wiedeńskim‎ ‎przyjął‎ ‎on‎ ‎wprawdzie‎ ‎tytuł‎ ‎króla‎ ‎polskiego, ale‎ ‎tylko‎ ‎nad‎ ‎maleńką‎ ‎cząstką‎ ‎dawnego‎ ‎państwa.‎ ‎Kościuszko‎ ‎raz jeszcze‎ ‎wystosował‎ ‎do‎ ‎niego‎ ‎list,‎ w‎ ‎którym‎ ‎w‎ ‎wymownych‎ ‎słowach po‎ ‎raz‎ ‎ostatni‎ ‎prosił‎ ‎go‎ ‎za‎ ‎Polską,‎ ‎-‎ ‎na‎ ‎list‎ ‎ten‎ ‎nie‎ ‎odebrał‎ ‎już odpowiedzi.‎ ‎-‎ ‎Opuścił‎ ‎tedy‎ ‎Wiedeń‎ ‎i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Szwajcaryi, gdzie‎ ‎zamieszkał‎ ‎w‎ ‎Solurze,‎ ‎w‎ ‎domu‎ ‎rodziny‎ ‎Zeltnerów. 

Od‎ ‎tej‎ ‎chwili,‎ ‎t. j.‎ ‎od‎ ‎roku‎ ‎1815,‎ ‎usunął‎ ‎się‎ ‎zupełnie‎ ‎od‎ ‎życia politycznego‎ ‎i‎ ‎pędził‎ ‎życie‎ ‎ciche‎ ‎i‎ ‎spokojne‎ ‎wśród‎ ‎czarownej‎ ‎przyrody‎ ‎gór‎ ‎alpejskich,‎ ‎której‎ ‎urok‎ ‎wpływał‎ ‎dobroczynnie‎ ‎na‎ ‎umysł i‎ ‎serce‎ ‎skołatanego‎ ‎burzliwem‎ ‎życiem‎ ‎starca.‎ ‎Otoczony‎ ‎najtroskliwszą opieką‎ ‎rodziny,‎ ‎u‎ ‎której‎ ‎zamieszkał,‎ ‎niemniej‎ ‎szczerą‎ ‎miłością‎ ‎i‎ ‎wysokim‎ ‎szacunkiem‎ ‎okolicznej‎ ‎ludności,‎ ‎oddawał‎ ‎się‎ ‎Kościuszko‎ ‎prze ważnie‎ ‎trzem‎ ‎zajęciom:‎ ‎kształcił‎ ‎córeczkę‎ ‎Zeltnerów,‎ ‎do‎ ‎której‎ ‎przy wiązał‎ ‎się,‎ ‎jakby‎ ‎do‎ ‎dziecka‎ ‎własnego,‎ ‎zajmował‎ ‎się‎ ‎pracą‎ ‎ogrodniczą‎ ‎i‎ ‎opiekował‎ ‎się‎ ‎biednymi.‎ ‎Dobroczynność‎ ‎jego‎ ‎nie‎ ‎znała granic;‎ ‎nawykły‎ ‎do‎ ‎życia‎ ‎żołnierskiego,‎ ‎żył nader‎ ‎skromnie;‎ ‎potrawy jadał‎ ‎jak‎ ‎najprostsze,‎ ‎chodził‎ ‎w‎ ‎starym‎ ‎surducie‎ ‎granatowym,‎ ‎sypiał na‎ ‎twardym‎ ‎materacu‎ ‎i‎ ‎dwóch‎ ‎poduszkach‎ ‎pod‎ ‎lekką‎ ‎kołdrą;‎ ‎mając tak‎ ‎mało‎ ‎dla‎ ‎siebie‎ ‎potrzeb,‎ ‎wszystkie‎ ‎dochody‎ ‎swe‎ ‎obracał‎ ‎na wspieranie‎ ‎nieszczęśliwych.‎ ‎Znali‎ ‎go‎ ‎też‎ ‎ubodzy‎ ‎daleko‎ ‎i‎ ‎szeroko i‎ ‎nieraz‎ ‎tłumnie‎ ‎schodzili‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niego‎ ‎po‎ ‎pomoc;‎ ‎Kościuszko‎ ‎nikomu‎ ‎jej‎ ‎nie‎ ‎odmawiał.‎ ‎Liczne‎ ‎rzewne‎ ‎opowieści,‎ ‎które‎ ‎przechowały się‎ ‎do‎ ‎naszych‎ ‎czasów,‎ ‎odnoszące‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎tejże‎ ‎opieki‎ ‎Kościuszki‎ ‎nad biednymi,‎ ‎malują‎ ‎żywo‎ ‎miłosierne ‎serce‎ ‎jego;‎ ‎-‎ ‎któż‎ ‎nie‎ ‎zna‎ ‎zdarzenia‎ ‎koniem,‎ ‎którego‎ ‎Kościuszko‎ ‎dawaniem‎ ‎jałmużny‎ ‎spotykanym‎ ‎ubogim‎ ‎przyzwyczaił‎ ‎do‎ ‎zatrzymywania‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎widok‎ ‎każdego‎ ‎żebraka? 

Kościuszko‎ ‎kochał‎ ‎bardzo‎ ‎dzieci;‎ ‎-‎ ‎dla‎ ‎sprawienia‎ ‎przyjemności‎ ‎swej‎ ‎uczennicy,‎ ‎zapraszał‎ ‎raz‎ ‎po‎ ‎raz‎ ‎jej‎ ‎najbliższe‎ ‎przyjaciółki i‎ ‎towarzyszki‎ ‎i‎ ‎wyprawiał‎ ‎im‎ ‎zabawy,‎ ‎któremi‎ ‎sam‎ ‎kierował.‎ ‎Znały,‎ ‎go‎ ‎też‎ ‎dzieci‎ ‎w‎ ‎calem‎ ‎mieście,‎ ‎a‎ ‎gdziekolwiek‎ ‎ukazał‎ ‎się‎ ‎na ulicy,‎ ‎otaczały‎ ‎go‎ ‎licznie.‎ ‎-‎ ‎Kościuszko‎ ‎darzył‎ ‎uboższe‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎pieniędzmi,‎ ‎-‎ ‎majętniejszym‎ ‎dawał‎ ‎zabawki,‎ ‎owoce‎ ‎i‎ ‎cukierki,‎ ‎które zawsze‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎celu‎ ‎nosił‎ ‎przy‎ ‎sobie. 

W ‎takiem‎ ‎zajęciu‎ ‎pędził‎ ‎Kościuszko‎ ‎życie‎ ‎spokojne‎ ‎i‎ ‎szczęśliwe‎ ‎dwa‎ ‎lata.‎ ‎Roku‎ ‎1817, ‎dnia‎ ‎1‎ ‎października,‎ ‎zachorował‎ ‎na febrę‎ ‎nerwową.‎ ‎Przeczuwając‎ ‎bliską‎ ‎śmierć,‎ ‎sporządził‎ ‎testament, zapisał‎ ‎większą,‎ ‎część‎ ‎majątku‎ ‎swego‎ ‎przyjacielowi‎ ‎swemu‎ ‎Zeltnerowi‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎córeczce‎ ‎Emilii,‎ ‎-‎ ‎resztę‎ ‎pozostałości‎ ‎przeznaczył‎ ‎na szpitale‎ ‎i‎ ‎dobre‎ ‎cele.‎ ‎Choroba‎ ‎jego‎ ‎trwała,‎ ‎dwa‎ ‎tygodnie;‎ ‎dnia 15‎ ‎października,‎ ‎około‎ ‎godziny‎ ‎10‎ ‎wieczorem,‎ ‎otoczony‎ ‎rodziną‎ ‎Zeltnerów,,‎ ‎pożegnał‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎tym‎ ‎światem.‎ ‎Nazajutrz‎ ‎zabalsamowano‎ ‎jego ciało‎ ‎i‎ ‎przeniesione‎ ‎je‎ ‎uroczyście‎ ‎do‎ ‎kościoła;‎ ‎złożone było‎ ‎w‎ ‎trumnie ołowianej‎ ‎i‎ ‎ustawione‎ ‎na‎ ‎marach‎,‎ ‎obitych‎ ‎czarnym‎ ‎aksamitem;‎ ‎na trumnie położono‎ ‎szablę,‎ ‎nieodstępną,‎ ‎towarzyszkę‎ ‎jego.‎ ‎życia‎ ‎wojowniczego.‎ ‎

Po‎ ‎żałobnym‎ ‎obrzędzie‎ ‎kościelnym‎ ‎opieczętowano‎ ‎trumnę‎ ‎ołowianą,‎ ‎złożono‎ ‎ją‎ ‎do‎ ‎drugiej,‎ ‎dębowej‎ ‎i‎ ‎spuszczono‎ ‎do‎ ‎sklepu‎ ‎pod wielki‎ ‎ołtarz. 

Śmierć‎ ‎Kościuszki‎ ‎nietylko‎ ‎pokryła‎ ‎żałobą‎ ‎całą‎ ‎Polskę,‎ ‎ale‎ ‎wywołała‎ ‎publiczny‎ ‎głos‎ ‎żalu‎ ‎u‎ ‎narodów,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎granicach‎ ‎przebywał,‎ ‎bądź‎ ‎jako‎ ‎żołnierz,‎ ‎bądź‎ ‎jako‎ ‎tułacz‎ ‎i‎ ‎wygnaniec‎ ‎ze‎ ‎swój Ojczyzny.‎ ‎Na‎ ‎kilkunastu‎ ‎miejscach‎ ‎w‎ ‎Polsce‎ ‎odprawiono‎ ‎żałobne nabożeństwa‎ ‎za‎ ‎spokój‎ ‎duszy‎ ‎jego;‎ ‎-‎ ‎to‎ ‎samo‎ ‎uczyniono‎ ‎w‎ ‎Dreźnie i‎ ‎Paryżu.‎ ‎Na‎ ‎Litwie‎ ‎odprawili‎ ‎nabożeństwa‎ ‎żałobne‎ ‎nietylko‎ ‎Katolicy,‎ ‎ale‎ ‎i‎ ‎Lutry,‎ ‎Kalwini,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎Żydzi‎ ‎i‎ ‎Mahometanie.‎

‎Pisarze‎ ‎francuzcy‎ ‎i‎ ‎angielscy‎ ‎uwiecznili‎ ‎pamięć‎ ‎jego‎ ‎w‎ ‎pięknych‎ ‎poematach.‎ ‎-‎ ‎Szwajcarzy‎ ‎wystawili‎ ‎w‎ ‎wiosce‎ ‎Zuch‎ ‎wille,‎ ‎w‎ ‎pobliżu Solury,‎ ‎na‎ ‎cześć‎ ‎Kościuszki‎ ‎kamienny‎ ‎pomnik,‎ ‎Stany‎ ‎Zjednoczone postawiły‎ ‎także‎ ‎pomnik‎ ‎w‎ ‎West‎ ‎Point,‎ ‎twierdzy,‎ ‎której‎ ‎Kościuszko był‎ ‎komendantem,‎ ‎nad‎ ‎najpiękniejszą‎ ‎rzeką‎ ‎północnej‎ ‎Ameryki, w‎ ‎miejscu‎ ‎zwanem‎ ‎z‎ ‎angielska:‎ ‎„Kościuszkosgarden‎"‎;‎ ‎prócz‎ ‎tego kazał‎ ‎kongres‎ ‎Stanów‎ ‎Zjednoczonych‎ ‎ustawić‎ ‎w‎ ‎swej‎ ‎sali‎ ‎radnej jego‎ ‎marmurowe‎ ‎popiersie.‎ ‎Jeden‎ ‎z‎ ‎okrętów‎ ‎liniowych‎ ‎amerykańskich odebrał‎ ‎miano‎ ‎Kościuszki;‎ ‎tak‎ ‎samo‎ ‎nazwano‎ ‎najwyższy‎ ‎szczyt‎ ‎gór australsklch.‎ ‎Takie‎ ‎i‎ ‎tym‎ ‎podobne‎ ‎pamiątki‎ ‎ku‎ ‎uczczeniu‎ ‎imienia zmarłego‎ ‎bohatera‎ ‎polskiego‎ ‎powstały‎ ‎w‎ ‎rozlicznych‎ ‎miejscach‎ ‎Polski i‎ ‎u‎ ‎obcych‎ ‎narodów. 

Cesarz‎ ‎Aleksander‎ ‎zgodził‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎sprowadzenie‎ ‎zwłok‎ ‎Kościuszki do‎ ‎Polski.‎ ‎W‎ ‎tym‎ ‎celu‎ ‎wysłał‎ ‎do‎ ‎Szwajcaryi‎ ‎swojego‎ ‎szambelana, Księcia‎ ‎Antoniego‎ ‎Jabłonowskiego,‎ ‎za‎ ‎którego‎ ‎staraniem‎ ‎przywieziono drogie‎ ‎dla‎ ‎narodu‎ ‎szczątki‎ ‎dnia‎ ‎11‎ ‎kwietnia‎ ‎1818‎ ‎r.‎ ‎Złożono‎ ‎je najprzód‎ ‎w‎ ‎kościele‎ ‎św.‎ ‎Floryana‎ ‎na‎ ‎Kleparzu,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎uroczyście na‎ ‎dniu‎ ‎8‎ ‎lipca‎ ‎tegoż‎ ‎roku‎ ‎w‎ ‎grobach‎ ‎królewskich‎ ‎na‎ ‎Wawelu,‎ ‎obok Sobieskiego‎ ‎i‎ ‎Józefa‎ ‎Poniatowskiego‎ ‎w‎ ‎miejscu,‎ ‎które‎ ‎przeznaczył był‎ ‎dla‎ ‎siebie‎ ‎ostatni‎ ‎król‎ ‎polski,‎ ‎Stanisław‎ ‎August.‎ ‎Obrzęd‎ ‎umieszczenia‎ ‎ciała‎ ‎Kościuszki‎ ‎w‎ ‎podziemiach‎ ‎wawelskich‎ ‎odbył‎ ‎się‎ ‎nader uroczyście;‎ ‎zjechali‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎niego‎ ‎reprezentanci‎ ‎wielu‎ ‎narodów‎ ‎i‎ ‎niezliczone‎ ‎tłumy‎ ‎z‎ ‎całej‎ ‎Polski.‎ ‎Gdy‎ ‎przewożono‎ ‎trumnę,‎ ‎ode zwały‎ ‎się‎ ‎wszystkie‎ ‎dzwony‎ ‎krakowskie,‎ ‎którym‎ ‎towarzyszył‎ ‎majestatyczny‎ ‎dźwięk‎ ‎Zygmunta;‎ ‎trumnę‎ ‎złożono‎ ‎na‎ ‎katafalku‎ ‎ustawionym‎ ‎na‎ ‎czterech‎ ‎działach;‎ ‎sześć‎ ‎białych‎ ‎orłów‎ ‎strzegło‎ ‎podnóża, katafalku.‎ ‎Pomiędzy‎ ‎dwoma‎ ‎przednimi‎ ‎orłami‎ ‎wisiała‎ ‎tarcz‎ ‎z‎ ‎herbem Kościuszki,‎ ‎tudzież‎ ‎miecz‎ ‎osłonięty‎ ‎czarną‎ ‎krepą‎ ‎i‎ ‎popiersie‎ ‎opatrzone‎ ‎odpowiednim‎ ‎podpisem.‎ ‎Trzy‎ ‎obrazy,‎ ‎pomiędzy‎ ‎niemi‎ ‎przysięga‎ ‎Kościuszki‎ ‎w‎ ‎Krakowie,‎ ‎przedstawiały‎ ‎najważniejsze‎ ‎chwile z‎ ‎życia‎ ‎zmarłego‎ ‎bohatera.‎ ‎U‎ ‎stopni‎ ‎ustawiono‎ ‎w‎ ‎pięknej‎ ‎grupie kosy,‎ ‎piki‎ ‎i‎ ‎broń‎ ‎różnego‎ ‎rodzaju.‎ ‎Ksiądz‎ ‎biskup‎ ‎krakowski,‎ ‎Wo ronicz,‎ ‎odprawił‎ ‎uroczystą‎ ‎Mszą‎ ‎św.‎ ‎żałobną,‎ ‎a‎ ‎ks.‎ ‎Wincenty‎ ‎Łańcucki‎ ‎wygłosił‎ ‎prześliczną‎ ‎mowę‎ ‎pogrzebową.‎ ‎Po‎ ‎odprawieniu‎ ‎nabożeństwa‎ ‎odnieśli‎ ‎oficerowie‎ ‎wojsk‎ ‎polskich‎ ‎na‎ ‎swych‎ ‎barkach trumnę‎ ‎do‎ ‎sklepów‎ ‎na‎ ‎miejsce‎ ‎przeznaczone. 

Katafalk Kościuszko w sali Zygmunta w zamku Krakowskim.
Katafalk Kościuszko w sali Zygmunta w zamku Krakowskim.

Naród‎ ‎polski,‎ ‎pragnąc‎ ‎pamięć‎ ‎ukochanego‎ ‎wodza‎ ‎uczcić‎ ‎i‎ ‎uwiecznić‎ ‎w‎ ‎sposób‎ ‎niezwyczajny,‎ ‎postanowił‎ ‎usypać‎ ‎na‎ ‎cześć‎ ‎jego mogiłę.‎ ‎Wybrano‎ ‎ku‎ ‎temu‎ ‎miejsce‎ ‎w‎ ‎pobliżu‎ ‎Krakowa‎ ‎na‎ ‎wzgórzu św.‎ ‎Bronisławy,‎ ‎noszącym‎ ‎dziś‎ ‎nazwę‎ ‎Kościuszki.‎ ‎W‎ ‎trzecią, rocznicę‎ ‎śmierci‎ ‎naszego‎ ‎bohatera‎ ‎rozpoczęto‎ ‎pracę.‎ ‎Zastęp‎ ‎liczny duchowieństwa,‎ ‎władze‎ ‎miejskie‎ ‎krakowskie,‎ ‎deputacye‎ ‎ze‎ ‎wszystkich stron‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎krajów‎ ‎zagranicznych’‎ ‎stanęły‎ ‎w‎ ‎Oznaczonym‎ ‎dniu‎ ‎na. wzgórzu‎ ‎św.‎ ‎Bronisławy.‎ ‎Wszystka‎ ‎ludność‎ ‎Krakowa,‎ ‎bez‎ ‎różnicy stanu‎ ‎i‎ ‎wieku‎ ‎wzięła‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎pracy.‎ ‎Na‎ ‎wozie‎ ‎przybranym‎ ‎w‎ ‎wieńce i‎ ‎kosy‎ ‎przywieziono‎ ‎ziemię‎ ‎ze‎ ‎szczątkami‎ ‎poległych‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎Racławic i‎ ‎Maciejowic,‎ ‎do‎ ‎której‎ ‎dołączono‎ ‎garście‎ ‎ziemi,‎ ‎które‎ ‎przyniosły deputacye‎ ‎z‎ ‎różnych‎ ‎okolic‎ ‎Polski.‎ ‎Gdy‎ ‎mogiłę‎ ‎usypano‎ ‎do‎ ‎60 stóp‎ ‎wysokości,‎ ‎umieszczono‎ ‎w‎ ‎niej‎ ‎historyą‎ ‎życia‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎wizerunkiem‎ ‎Kościuszki.‎ ‎Mogiłę‎ ‎tę‎ ‎sypano‎ ‎ze‎ wszystkiem‎ ‎przez‎ ‎trzy‎ ‎lata, ukończono‎ ‎ją‎ ‎bowiem‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎16‎ ‎października‎ ‎1823‎ ‎roku.‎ ‎Wyniosłość‎ ‎jej‎ ‎dochodzi‎ ‎do‎ ‎300‎ ‎stóp;‎ ‎-‎ ‎na‎ ‎szczycie‎ ‎postawiono ogromny‎ ‎kamień‎ ‎z‎ ‎napisem:‎ ‎„Kościuszko‎"‎.‎ ‎-‎ ‎Z‎ ‎miejsca‎ ‎tego,‎ ‎które się‎ ‎stało‎ ‎celem‎ ‎licznych‎ ‎pielgrzymek‎ ‎Polaków‎ ‎i‎ ‎cudzoziemców,‎ ‎roztacza‎ ‎się‎ ‎prześliczny‎ ‎widok‎ ‎na‎ ‎Kraków,‎ ‎Karpaty‎ ‎i‎ ‎rozległą‎ ‎przestrzeń ziemi‎ ‎polskiej,‎ ‎którą‎ ‎Kościuszko‎ ‎tak‎ ‎wielce‎ ‎ukochał,‎ ‎za‎ ‎którą‎ ‎tyle walczył‎ ‎i‎ ‎cierpiał. 

Tomasz‎ ‎Wawrzecki

Naczelnik‎ ‎powstania‎ ‎po‎ wzięciu‎ ‎Kościuszki‎ ‎do‎ ‎niewoli,‎ ‎-‎ ‎rodził‎ ‎się‎ na‎ ‎Litwie‎ ‎w‎ ‎powiecie‎ ‎brajlowskim.‎ ‎Zacny‎ ‎charakterem,‎ ‎przytem obznajomiony‎ ‎ze‎ ‎sprawami‎ ‎publicznemi‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎chlubnie‎ ‎na sejmie‎ ‎konstytucyjnym‎ ‎(czteroletnim.)‎ ‎Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania Kościuszkowskiego,‎ ‎lubo‎ ‎nie‎ ‎posiadał‎ ‎żadnego‎ ‎wykształcenia‎ ‎wojskowego,‎ ‎zorganizował‎ ‎własnym‎ ‎kosztem‎ ‎oddział‎ ‎ochotników‎ ‎i‎ ‎niepokoił bezustannemi‎ ‎podjazdami‎ ‎Moskali‎ ‎na‎ ‎Żmudzi,‎ ‎gdzie‎ ‎mianowany‎ ‎przez Kościuszkę‎ ‎jeneral-majorem‎ ‎powstania,‎ ‎sprawował‎ ‎równocześnie‎ ‎urząd komisarza‎ ‎wojennego.‎ ‎Za‎ ‎położone‎ ‎zasługi‎ ‎odebrał‎ ‎od‎ ‎Kościuszki obrączkę‎ ‎złotą‎ ‎z‎ ‎Nr.‎ ‎46. 

Po‎ ‎nieszczęśliwej‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami‎ ‎wybrany‎ ‎przez. Najwyższą‎ ‎Radę‎ ‎Narodową‎ ‎na‎ ‎naczelnika‎ ‎powstania,‎ ‎wymawiał‎ ‎się‎ ‎długo,‎ ‎zanim‎ ‎przyjął‎ ‎zaszczytny‎ ‎ten,‎ ‎ale‎ ‎w‎ ‎tak‎ ‎opłakanej‎ ‎chwili,‎ ‎z‎ ‎wielkiemi‎ ‎trudnościami‎ ‎połączony‎ ‎urząd.‎ ‎Nie‎ ‎posiadając‎ ‎ani‎ ‎dostatecznych‎ ‎wiadomości‎ ‎wojskowych,‎ ‎ani‎ ‎odpowiedniej‎ ‎mocy‎ ‎charakteru,‎ ‎przewidywał,‎ ‎że‎ ‎siły‎ ‎jego‎ ‎nie‎ ‎wystarczą do‎ ‎ratowania‎ ‎kraju.‎ ‎Położenie‎ ‎jego‎ ‎było‎ ‎też‎ ‎nader‎ ‎trndnem.‎ ‎Armia polska,‎ ‎przerażona‎ ‎klęską‎ ‎maciejowicką,‎ ‎zdziesiątkowana‎ ‎kilku‎ ‎nie szczęśliwemu‎ ‎bitwami,‎ ‎naciskana‎ ‎ze‎ ‎wszech‎ ‎stron‎ ‎wojskami‎ ‎rosyj skiemu,‎ ‎pruskiemi‎ ‎i‎ ‎austryackiemi,‎ ‎utraciwszy‎ ‎po‎ ‎upadku‎ ‎Kościuszki wszystkie‎ ‎nadzieje,‎ ‎jakie‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎pokładała,‎ ‎słabła‎ ‎na‎ ‎duchu‎ ‎i‎ ‎traciła zaufanie‎ ‎do‎ ‎siebie‎ ‎i‎ ‎swych‎ ‎przywódzców.‎ ‎Wawrzecki,‎ ‎po‎ ‎objęciu naczelnictwa‎ ‎wydał‎ ‎wprawdzie‎ ‎gorącą‎ ‎do‎ ‎wojska‎ ‎odezwę,‎ ‎zachęcającą je‎ ‎do‎ ‎wytrwałości‎ ‎i‎ ‎męztwa,‎ ‎ale‎ ‎głos‎ ‎jego,‎ ‎jako‎ ‎dotąd‎ ‎mało‎ ‎znanego, nie‎ ‎odniósł‎ ‎pożądanego‎ ‎skutku.‎ ‎Przewidując,‎ ‎że‎ ‎Suworow‎ ‎ciągnący pod‎ ‎Warszawę,‎ ‎zaatakuje‎ ‎ją‎ ‎od‎ ‎strony‎ ‎Pragi,‎ ‎kazał‎ ‎tu‎ ‎sypać‎ ‎szańce, a‎ ‎obronę‎ ‎jej‎ ‎oddał‎ ‎jenerałowi‎ ‎Zajączkowi;‎ ‎równocześnie‎ ‎nakazał Dąbrowskiemu‎ ‎i‎ ‎Madalińskiemu‎ ‎opuścić‎ ‎Wielkopolską‎ ‎i‎ ‎dążyć‎ ‎pod Warszawę,‎ ‎z‎ ‎Litwy‎ ‎powołał‎ ‎Mokronowskiego,‎ ‎a‎ ‎księciu‎ ‎Józefowi Poniatowskiemu‎ ‎kazał‎ ‎bronić‎ ‎lewego‎ ‎brzegu‎ ‎Wisły. 

Wszystkie‎ ‎te‎ ‎środki‎ ‎obrony‎ ‎okazały‎ ‎się‎ ‎niewystarczającemi; Suworow‎ ‎zdobył‎ ‎Pragę‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎4‎ ‎listopada,‎ ‎a‎ ‎Warszawa,‎ ‎przerażona straszną‎ ‎rzezią,‎ ‎jakiej‎ ‎się‎ ‎dopuścili‎ ‎przy‎ ‎tej‎ ‎sposobności‎ ‎Moskale, poczęła‎ ‎układać‎ ‎się‎ ‎ze‎ ‎Suworowem‎ ‎o‎ ‎kapitulacyą. 

W‎ ‎tym‎ ‎czasie‎ ‎podał‎ ‎jenerał‎ ‎Henryk‎ ‎Dąbrowski‎ ‎Wawrzeckiemu plan‎ ‎prowadzenia‎ ‎dalszej‎ ‎walki‎ ‎i‎ ‎radził,‎ ‎aby‎ ‎skoncentrować‎ ‎resztę wojsk‎ ‎polskich,‎ ‎których‎ ‎liczba‎ ‎wynosiła‎ ‎jeszcze‎ ‎około‎ ‎40,000‎ ‎żołnierza,‎ ‎prócz‎ ‎tego‎ ‎było‎ ‎jeszcze‎ ‎200‎ ‎dział,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎skarbie‎ ‎narodowym około‎ ‎10‎ ‎milionów‎ ‎złotych,‎ ‎żeby‎ ‎zabrać‎ ‎z‎ ‎Warszawy‎ ‎króla,‎ ‎Radę, i‎ ‎wszystko‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎dalszej‎ ‎wojny‎ ‎przydatnem‎ ‎być‎ ‎mogło‎ ‎i‎ ‎przerżnąć się‎ ‎albo‎ ‎do‎ ‎Wielkopolski,‎ ‎albo‎ ‎do‎ ‎Francy‎‎i.‎ ‎Dąbrowski‎ ‎uważał armię‎ ‎40-tysięczną,‎ ‎z‎ ‎królem‎ ‎i‎ ‎Senatem‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎za‎ ‎wystarczającą do‎ ‎reprezentowania‎ ‎narodu‎ ‎i‎ ‎zmuszenia‎ ‎Rosyi‎ ‎albo‎ ‎do‎ ‎dalszego‎ ‎prowadzenia‎ ‎walki,‎ ‎albo‎ ‎też‎ ‎do‎ ‎układów‎ ‎i‎ ‎uzyskania‎ ‎jak‎ ‎najpomyślniej szych‎ ‎warunków‎ ‎pokoju. 

Plan‎ ‎ten‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎podobał‎ ‎się‎ ‎radzie‎ ‎wojennej,‎ ‎ale‎ ‎ani król,‎ ‎ani‎ ‎Wawrzecki‎ ‎nie‎ ‎posiadali‎ ‎dostatecznej‎ ‎energii,‎ ‎żeby‎ ‎go urzeczywistnić.‎ ‎W‎ ‎odpowiedzi‎ ‎przesłał‎ ‎ostatni‎ ‎Dąbrowskiemu‎ ‎blachę nadzwyczaj‎ ‎powody,‎ ‎dla‎ ‎których‎ ‎do‎ ‎rady‎ ‎jego‎ ‎zastosować‎ ‎się‎ ‎nie może,‎ ‎a‎ ‎mianowicie:‎ ‎że‎ ‎król‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎chęci‎ ‎opuścić‎ ‎Warszawy,‎ ‎że lud‎ ‎puścić‎ ‎go‎ ‎nie‎ ‎chce,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎można‎ ‎zaufać‎ ‎ani‎ ‎wojsku,‎ ‎ani‎ ‎wierności‎ ‎wielkiej‎ ‎części‎ ‎oficerów‎ ‎i‎ ‎t.‎ ‎d.‎ ‎Równocześnie‎ ‎zawiadomił‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎że‎ ‎opuszcza‎ ‎Warszawę‎ ‎z‎ ‎wojskiem‎ ‎i‎ ‎udaje‎ ‎się‎ ‎ku‎ ‎Rado‎‎szycom. 

Gdyby‎ ‎Wawrzecki‎ ‎był‎ ‎postąpił‎ ‎podług‎ ‎planu‎ ‎Dąbrowskiego, i‎ ‎zabrał‎ ‎choćby‎ ‎przemocą‎ ‎króla‎ ‎z‎ ‎Warszawy,‎ ‎gdyby‎ ‎był‎ ‎oddał‎ ‎naczelną‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎wojskiem‎ ‎Dąbrowskiemu,‎ ‎kto‎ ‎wie,‎ ‎czy‎ ‎sprawa powstania‎ ‎nie‎ ‎byłaby‎ ‎na‎ ‎korzystniejsze‎ ‎weszła‎ ‎tory?‎ ‎Toż‎ ‎Kościuszko, rozpoczynając‎ ‎powstanie,‎ ‎nie‎ ‎miał‎ ‎ani‎ ‎tyle‎ ‎wojska,‎ ‎ani‎ ‎dział,‎ ‎ani pieniędzy,‎ ‎a‎ ‎przecież‎ ‎energią‎ ‎wszystko‎ ‎to‎ ‎stworzył.‎ ‎-‎ ‎Wawrzecki miał‎ ‎też‎ ‎zamiar‎ ‎bid‎ ‎się‎ ‎dalej,‎ ‎ale‎ ‎przynaglony‎ ‎rozpaczą‎ ‎stolicy‎ ‎i‎ ‎codziennemi‎ ‎skargami‎ ‎Warszawianów‎ ‎sądził,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎ocaleniu‎ ‎miasta‎ ‎leży ocalenie‎ ‎kraju‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎umiał‎ ‎się‎ ‎zdobyć ‎na‎ ‎krok‎ ‎stanowczy‎ ‎i‎ ‎zapanować‎ ‎nad‎ ‎chwilami‎ ‎krytycznemi. 

I‎ ‎stało‎ ‎się,‎ ‎co‎ ‎w‎ ‎warunkach‎ ‎takich‎ ‎koniecznie‎ ‎stad‎ ‎się‎ ‎musiało; Wawrzecki‎ ‎wyprowadził‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎8‎ ‎listopada‎ ‎z‎ ‎Warszawy‎ ‎wojsko, a‎ ‎Warszawa‎ ‎poddała‎ ‎się.‎ ‎Rozpacz‎ ‎i‎ ‎ogólne‎ ‎zwątpienie‎ ‎wkradło‎ ‎się do‎ ‎szeregów‎ ‎korpusów‎ ‎polskich‎ ‎i‎ ‎zaczęły‎ ‎tłumnie‎ ‎rozbiegać‎ ‎się‎ ‎na wszystkie‎ ‎strony;‎ ‎przytem‎ ‎plan‎ ‎połączenia‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Dąbrowskim‎ ‎przeprowadził‎ ‎Wawrzecki‎ ‎tak‎ ‎nieogłędnie,‎ ‎że‎ ‎nagle‎ ‎pod‎ ‎Radoszycami ujrzała‎ ‎się‎ ‎resztka‎ ‎wojska‎ ‎polskiego‎ ‎otoczoną‎ ‎korpusami‎ ‎Fersena i‎ ‎Denisowa‎ ‎i‎ ‎broń‎ ‎złożyć‎ ‎musiała, 

Po‎ ‎smutnem‎ ‎tem ‎zakończeniu‎ ‎powstania‎ ‎odesłał‎ ‎jenerał‎ ‎Denisow‎ ‎Wawrzeckiego‎ ‎i‎ ‎kilku‎ ‎innych‎ ‎jenerałów‎ ‎polskich‎ ‎pod‎ ‎eskortą z‎ ‎pod‎ ‎Radoszyc‎ ‎do‎ ‎Warszawy.‎ ‎Wawrzecki‎ ‎jako‎ ‎naczelnik‎ ‎narodu, nie‎ ‎chciał‎ ‎podpisać‎ ‎zobowiązania,‎ ‎że‎ ‎już‎ ‎więcej‎ ‎przeciw‎ ‎Rosyi‎ ‎walczyć‎ ‎nie‎ ‎będzie,‎ ‎wywieziony‎ ‎więc‎ ‎do‎ ‎Petersburga,‎ ‎przesiedział‎ ‎w‎ ‎więzieniu‎ ‎dwa‎ ‎lata,‎ ‎t.‎ ‎j.‎ ‎do‎ ‎śmierci‎ ‎Katarzyny.‎ ‎Paweł‎ ‎I.‎ ‎wstąpiwszy na‎ ‎tron,‎ ‎uwolnił‎ ‎go‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎innymi‎ ‎więźniami,‎ ‎a‎ ‎Wawrzecki‎ ‎powrócił do‎ ‎Litwy‎ ‎i‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎swych‎ ‎dobrach.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1807‎ ‎toczył‎ ‎na‎ ‎czele zorganizowanej‎ ‎przez‎ ‎siebie‎ ‎straży‎ ‎z‎ ‎włościan,‎ ‎walki‎ ‎z‎ ‎bandami‎ ‎rabusiów,‎ ‎jakie‎ ‎się‎ ‎naówczas‎ ‎na‎ ‎Litwie‎ ‎tworzyły‎ ‎i‎ ‎przyczynił‎ ‎się‎ ‎do ich‎ ‎wytępienia.

Cesarz‎ ‎Aleksander‎ ‎I.‎ ‎bardzo‎ ‎go‎ ‎polubił.‎ ‎i‎ ‎mianował‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎roku 1814‎ ‎członkiem‎ ‎tymczasowego‎ ‎rządu‎ ‎w‎ ‎Warszawie.‎ ‎Pracował‎ ‎w‎ ‎wydziale‎ ‎sprawiedliwości,‎ ‎a‎ ‎nowy‎ ‎zawód‎ ‎ten‎ ‎nasuwał‎ ‎mu‎ ‎znaczne‎ ‎trudności,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎wywoływał‎ ‎często‎ ‎nieporozumienia‎ ‎między‎ ‎nim a‎ ‎społeczeństwem‎ ‎polskiem,‎ ‎przez‎ ‎co‎ ‎cierpiała‎ ‎jego‎ ‎dawniejsza‎ ‎u‎ ‎narodu‎ ‎popularność.‎ ‎

Po‎ ‎roku‎ ‎1815‎ ‎mianowany‎ ‎ministrem‎ ‎utworzonego‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego,‎ ‎niedługo‎ ‎piastował‎ ‎nową‎ ‎godność;‎ ‎w‎ ‎skutek‎ ‎słabości‎ ‎opuścił Warszawę,‎ ‎i‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎dóbr‎ ‎swoich,‎ ‎gdzie‎ ‎zmarł‎ ‎r.‎ ‎1818. 

Dąbrowski‎ ‎Henryk,‎ ‎Jan

Najdzielniejszy‎ ‎ten‎ ‎z‎ ‎dowódzców‎ ‎Kościuszkowskich‎ ‎i‎ ‎sławny twórca‎ ‎legionów,‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎29‎ ‎sierpnia‎ ‎1755‎ ‎r.‎ ‎w‎ ‎dawnem‎ ‎województwie‎ ‎krakowskiem‎ ‎we‎ ‎wsi‎ ‎Pierzchowicach‎ ‎pod‎ ‎Wieliczką.‎ ‎Ojciec jego,‎ ‎Michał,‎ ‎był‎ ‎pułkownikiem‎ ‎wojsk‎ ‎polskich;‎ ‎matka,‎ ‎Zofia,‎ ‎z‎ ‎domu Lettow,‎ ‎była‎ ‎córką‎ ‎jenerała‎ ‎polskiego.‎ ‎Po‎ ‎odebraniu‎ ‎pierwszych‎ ‎początków‎ ‎wykształcenia,‎ ‎wstąpił‎ ‎Henryk‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1770‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎wojskowej‎ ‎saskiej,‎ ‎do‎ ‎regimentu‎ ‎ułanów‎ ‎księcia‎ ‎Alberta,‎ ‎w‎ ‎stopniu chorążego.‎ ‎Pełniąc‎ ‎w‎ ‎Dreźnie‎ ‎służbę‎ ‎adjutanta‎ ‎przy‎ ‎jenerale‎ ‎Bellegarde,‎ ‎który‎ ‎naówczas‎ ‎był‎ ‎komendantem‎ ‎całej‎ ‎jazdy‎ ‎saskiej,‎ ‎umiał sobie‎ ‎Dąbrowski‎ ‎zjednać‎ ‎życzliwość‎ ‎światłego‎ ‎tego‎ ‎męża,‎ ‎i‎ ‎przy‎ ‎jego pomocy‎ ‎wykształcił‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎dzielnego‎ ‎strategika. 

Dąbrowski Henryk, Jan.
Dąbrowski Henryk, Jan.

Gdy‎ ‎sejm‎ ‎czteroletni,‎ ‎uchwaliwszy‎ ‎pomnożenie‎ ‎wojska‎ ‎narodowego‎ ‎do‎ ‎100‎ ‎tysięcy,‎ ‎wydał‎ ‎odezwę‎ ‎do‎ ‎wszystkich‎ ‎Polaków,‎ ‎pełniących‎ ‎służbę‎ ‎w‎ ‎obcych‎ ‎armiach,‎ ‎i‎ ‎zawezwał‎ ‎ich,‎ ‎aby‎ ‎powrócili‎ ‎do szeregów‎ ‎ojczystych,‎ ‎posłuchał‎ ‎głosu‎ ‎tego‎ ‎Dąbrowski,‎ ‎przybył‎ ‎do Polski,‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎armii‎ ‎Rzeczypospolitej‎ ‎i‎ ‎odbył‎ ‎kampanią‎ ‎w‎ ‎roku 1792,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎awansował‎ ‎na‎ ‎stopień‎ ‎wicebrygadyera.‎ ‎Po‎ ‎przystąpieniu‎ ‎króla‎ ‎do‎ ‎konfederacyi‎ ‎targowickiej‎ ‎i‎ ‎zajęciu‎ ‎przez‎ ‎Prusy Wielkopolski,‎ ‎wojska‎ ‎narodowe,‎ ‎tamże‎ ‎załogujące,‎ ‎odebrały‎ ‎nakaz cofania‎ ‎się‎ ‎za‎ ‎Pilicę‎ ‎i‎ ‎Bzurę;‎ ‎Dąbrowski‎ ‎znajdujący‎ ‎się‎ ‎naówczas przy‎ ‎sztabie‎ ‎głównym‎ ‎jenerała‎ ‎Byszewskiego,‎ ‎oburzony‎ ‎na‎ ‎taką‎ ‎rejteradę,‎ ‎radził‎ ‎swemu‎ ‎szefowi,‎ ‎aby:‎ ‎uderzył‎ ‎na‎ ‎Moskali‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎opanował‎ ‎arsenał,‎ ‎wezwał‎ ‎naród‎ ‎do‎ ‎broni‎ ‎i‎ ‎wystąpił‎ ‎z‎ ‎wojskami pruskiemi‎ ‎do‎ ‎walki.‎ ‎Plan‎ ‎ten‎ ‎doszedł‎ ‎do‎ ‎wiadomości‎ ‎króla,‎ ‎a‎ ‎przez niego‎ ‎do‎ ‎ucha‎ ‎Igelstroma,‎ ‎i‎ ‎spełzł‎ ‎na‎ ‎niczem. 

W‎ ‎chwili‎ ‎wybuchu‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎służył‎ ‎Dąbrowski‎ ‎w‎ ‎brygadzie‎ ‎Madalińskiego;‎ ‎pomiędzy‎ ‎obu‎ ‎oficerami‎ ‎były stosunki‎ ‎nieco‎ ‎naprężone.‎ ‎Madaliński‎ ‎nie‎ ‎dowierzał‎ ‎Dąbrowskiemu, jako‎ ‎oficerowi‎ ‎ze‎ ‎Saksonii‎ ‎przybyłemu,‎ ‎ztąd‎ ‎wyruszając‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎swej brygady‎ ‎w‎ ‎pochód‎ ‎ku‎ ‎Krakowu,‎ ‎uczynił‎ ‎to‎ ‎w‎ ‎najgłębszej‎ ‎przed‎ ‎nim tajemnicy.‎ ‎Dąbrowski‎ ‎nie‎ ‎tracąc‎ ‎fantazyi,‎ ‎gromadzi‎ ‎resztki‎ ‎wojsk rozrzuconych‎ ‎w‎ ‎okolicy‎ ‎Pułtuska‎ ‎i‎ ‎Ostrołęki,‎ ‎tworzy‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎oddział ochotników‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎jego‎ ‎stacza‎ ‎walki‎ ‎z‎ ‎Moskalami.‎ ‎Dnia‎ ‎21‎ ‎kwietnia‎ ‎uderzył‎ ‎na‎ ‎oddział‎ ‎Moskali‎ ‎pod‎ ‎Tykocinami‎,‎ ‎rozproszył‎ ‎go, wziął‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎oficera‎ ‎i‎ ‎25‎ ‎żołnierzy‎ ‎i‎ ‎zabrał‎ ‎sześć‎ ‎wozów‎ ‎z‎ ‎bagażami;‎ ‎20‎ ‎maja‎ ‎stoczył‎ ‎utarczkę‎ ‎z‎ ‎oddziałem‎ ‎pruskim‎ ‎pod‎ ‎Grójcem i‎ ‎zabrał‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎podoficera‎ ‎i‎ ‎9‎ ‎huzarów;‎ ‎w‎ ‎tydzień‎ ‎później, 28‎ ‎maja‎ ‎uderzył‎ ‎na‎ ‎oddział‎ ‎kozaków‎ ‎pod‎ ‎Gostomią‎,‎ ‎zabrał‎ ‎im‎ ‎4‎ ‎konie‎ ‎i‎ ‎800‎ ‎sztuk‎ ‎bydła.‎ ‎Odebrawszy‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎30‎ ‎maja‎ ‎urzędowe pozwolenie‎ ‎formowania‎ ‎pułku‎ ‎lekkiej‎ ‎jazdy,‎ ‎który‎ ‎nazwał‎ ‎„Pułkiem Mazurów‎"‎,‎ ‎wzmocnił‎ ‎oddział‎ ‎swój‎ ‎do‎ ‎liczby‎ ‎kilkuset‎ ‎konnych‎ ‎i‎ ‎przyprowadził‎ ‎go‎ ‎dnia‎ ‎26‎ ‎czerwca‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎Mokronowskiego‎ ‎pod‎ ‎Błoniem. 

W‎ ‎czasie‎ ‎oblężenia‎ ‎Warszawy‎ ‎powołał‎ ‎Kościuszko‎ ‎na‎ ‎dniu 28‎ ‎lipca‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎do‎ ‎swego‎ ‎obozu‎ ‎i‎ ‎przeznaczył‎ ‎mu‎ ‎stanowisko‎ ‎pod‎ ‎Czerniakowem,‎ ‎a‎ ‎ceniąc‎ ‎jego‎ ‎zdolności‎ ‎i‎ ‎gorący‎ ‎patryotyzm mianował‎ ‎go‎ ‎jenerał-majorem‎ ‎i‎ ‎często‎ ‎rad‎ ‎jego‎ ‎zasięgał.‎ ‎Przez‎ ‎całe oblężenie‎ ‎ucierał‎ ‎się‎ ‎Dąbrowski‎ ‎mężnie‎ ‎z‎ ‎nieprzyjacielem,‎ ‎niepokojąc go‎ ‎prawie‎ ‎codziennemi‎ ‎wycieczkami,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎Ks.‎ ‎Józef‎ ‎Poniatowski w‎ ‎skutek‎ ‎odebranej‎ ‎rany‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Wawrzyszewem.‎ ‎złożyć‎ ‎musiał dowództwo‎ ‎nad‎ ‎obozem‎ ‎Mokronowskiego,‎ ‎objął‎ ‎Dąbrowski‎ ‎z‎ ‎woli Kościuszki‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎27‎ ‎sierpnia‎ ‎naczelną‎ ‎nad‎ ‎tymże‎ ‎obozem‎ ‎komendę. Nazajutrz‎ ‎zaraz,‎ ‎t.‎ ‎j.‎ ‎28‎ ‎sierpnia‎ ‎w‎ ‎krwawej‎ ‎bitwie‎ ‎całodziennej z‎ ‎Prusakami,‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎Dąbrowski‎ ‎taką‎ ‎dzielnością,‎ ‎że‎ ‎Kościuszko‎ ‎w‎ ‎uznaniu‎ ‎zasług‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎złotą‎ ‎obrączką‎ ‎opatrzoną‎ ‎Nr.‎ ‎1 i‎ ‎napisem:‎ ‎„Ojczyzna‎ ‎swemu‎ ‎obrońcy.“‎ ‎- 

Wybicki‎ ‎wspomina‎ ‎w‎ ‎swych‎ ‎pamiętnikach,‎ ‎(tom‎ ‎II.‎ ‎str.‎ ‎93),‎ ‎że‎ ‎obrączka‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎nosiła‎ ‎Nr.‎ ‎1.‎ ‎lubo‎ ‎„Gazeta‎ ‎Rządowa",‎ ‎czasopismo‎ ‎warszawskie‎ ‎z‎ ‎r.‎ ‎1794,‎ ‎str.‎ ‎309,‎ ‎donosi,‎ ‎że‎ ‎obrączka‎ ‎z‎ ‎Nr.‎ ‎1.‎ ‎dostała‎ ‎się‎ ‎feyerwerkerowi‎ ‎Litwińskiemu.‎ ‎Przypuszczać‎ ‎należy,‎ ‎że‎ ‎Wybicki,‎ ‎obcując‎ ‎długi‎ ‎czas z‎ ‎Dąbrowskim‎ ‎w‎ ‎jednym‎ ‎obozie,‎ ‎miał‎ ‎nieraz‎ ‎obrączkę‎ ‎jego‎ ‎w‎ ‎swojem‎ ‎ręku i‎ ‎pod‎ ‎tym‎ ‎względem‎ ‎lepiej‎ ‎mógł‎ ‎być‎ ‎poinformowanym‎ ‎od‎ ‎„Gaz.‎ ‎Rządowej."

Po‎ ‎skończonem‎ ‎oblężeniu‎ ‎Warszawy‎ ‎wysłał‎ ‎Kościuszko‎ ‎na‎ ‎dniu 9‎ ‎września‎ ‎jenerała‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎2,000‎ ‎wojska‎ ‎i‎ ‎16‎ ‎dział do‎ ‎Wielkopolski,‎ ‎aby‎ ‎wesprzeć‎ ‎świeżo‎ ‎wybuchłe‎ ‎tamże‎ ‎powstanie. Połączywszy‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎15‎ ‎września‎ ‎pod‎ ‎Kamionną‎ ‎z‎ ‎oddziałem jenerała‎ ‎Madalińskiego,‎ ‎wkroczył‎ ‎Dąbrowski‎ ‎do‎ ‎Wielkopolski,‎ ‎skupił‎ ‎pojedyncze‎ ‎oddziały‎ ‎powstania:‎ ‎kujawskiego,‎ ‎łęczyckiego,‎ ‎gąbińskiego‎ ‎i‎ ‎sieradzkiego,‎ ‎a‎ ‎później‎ ‎województwa‎ ‎poznańskiego‎ ‎i‎ ‎gnieźnieńskiego‎ ‎w‎ ‎jednę‎ ‎armią,‎ ‎stoczył‎ ‎kilka‎ ‎drobnych‎ ‎potyczek‎ ‎z‎ ‎pomniejszemi‎ ‎oddziałami‎ ‎pruskiemi,‎ ‎zaniepokoił‎ ‎załogę‎ ‎poznańską,‎ ‎odparł‎ ‎dnia‎ ‎30‎ ‎września‎ ‎zwycięzko‎ ‎atak‎ ‎pułkownika‎ ‎pruskiego‎ ‎Szekulego‎ ‎pod‎ ‎Łabiszynem,‎ ‎zdobył‎ ‎dnia‎ ‎2‎ ‎października‎ ‎Bydgoszcz,‎ ‎wziął Szekulego‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎i‎ ‎posunął‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎następnych‎ ‎dniach‎ ‎pod‎ ‎Toruń. 

Nieszczęśliwa‎ ‎bitwa‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami‎ ‎położyła‎ ‎kres‎ ‎dalszemu działaniu‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎w‎ ‎Wielkopolsce,‎ ‎który‎ ‎wezwany‎ ‎przez‎ ‎Wawrzeckiego,‎ ‎aby‎ ‎się‎ ‎zbliżył‎ ‎pod‎ ‎Warszawę,‎ ‎rozpoczął‎ ‎pochód‎ ‎wsteczny‎ ‎i‎ ‎szczęśliwie‎ ‎prześlizgnąwszy‎ ‎się‎ ‎pomiędzy‎ ‎otaczającemi‎ ‎go‎ ‎ze wszystkich‎ ‎stron‎ ‎oddziałami‎ ‎wojsk‎ ‎pruskich,‎ ‎przeszedł‎ ‎23‎ ‎października‎ ‎Bzurę‎ ‎i‎ ‎stanął‎ ‎obozem‎ ‎w‎ ‎Starejwsi.‎ ‎Zdobycie‎ ‎przez‎ ‎Moskali Pragi‎ ‎nie‎ ‎złamało‎ ‎ducha‎ ‎dzielnego‎ ‎jenerała;‎ ‎nie‎ ‎myśląc‎ ‎o‎ ‎złożeniu broni,‎ ‎opracował‎ ‎plan‎ ‎prowadzenia‎ ‎dalszej‎ ‎walki‎ ‎i‎ ‎przedłożył‎ ‎go‎ ‎Wawrzeckiemu.‎ ‎(Patrz‎ ‎życiorys‎ ‎Wawrzeckiego.)‎ ‎Gdy‎ ‎przecież‎ ‎plan‎ ‎ten nie‎ ‎doznał‎ ‎uwzględnienia,‎ ‎a‎ ‎resztki‎ ‎armii‎ ‎polskiej‎ ‎złożyły‎ ‎na‎ ‎dniu 18‎ ‎listopada‎ ‎broń‎ ‎pod‎ ‎Radoszycami,‎ ‎udać‎ ‎się‎ ‎musiał‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Wawrzeckim‎ ‎i‎ ‎kilku‎ ‎innymi‎ ‎oficerami‎ ‎pod‎ ‎eskortą‎ ‎moskiewską‎ ‎z‎ ‎pod Radoszyc‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎gdzie,‎ ‎przyjęty‎ ‎uprzejmie‎ ‎przez‎ ‎jenerała Suworowa,‎ ‎odrzuciwszy‎ ‎wszystkie‎ ‎jego‎ ‎propozycye,‎ ‎aby‎ ‎wstąpił w‎ ‎służbę‎ ‎wojska‎ ‎rosyjskiego,‎ ‎przebywał‎ ‎pod‎ ‎nadzorem‎ ‎do‎ ‎lutego roku‎ ‎1796. 

Po‎ ‎zajęciu‎ ‎Warszawy‎ ‎przez‎ ‎wojska‎ ‎pruskie,‎ ‎odebrawszy‎ ‎pozwolenie‎ ‎opuszczenia‎ ‎stolicy,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Berlina,‎ ‎gdzie‎ ‎ówczesny‎ ‎król pruski,‎ ‎Fryderyk‎ ‎Wilhelm‎ ‎II.‎ ‎przyjął‎ ‎go‎ ‎nader‎ ‎zaszczytnie;‎ ‎po‎ ‎krótkim‎ ‎pobycie‎ ‎w‎ ‎stolicy‎ ‎Prus‎ ‎otrzymał‎ ‎Dąbrowski‎ ‎paszport‎ ‎do‎ ‎Francyi i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Paryża. 

Skupiali‎ ‎się‎ ‎tu‎ ‎już‎ ‎naówczas‎ ‎pod‎ ‎skrzydłami‎ ‎opiekuńczemi‎ ‎Francyi rozproszeni‎ ‎patryoci‎ ‎polscy‎ ‎i‎ ‎tworzyli‎ ‎stowarzyszenia,‎ ‎celem‎ ‎postawienia‎ ‎wojska‎ ‎narodowego.‎ ‎Już‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1795‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎Paryża Kaźmierz‎ ‎de‎ ‎la‎ ‎Roche‎ ‎i‎ ‎Eljasz‎ ‎Tremont‎ ‎i‎ ‎usiłowali‎ ‎Dąbrowskiego, którego‎ ‎strzegli‎ ‎jeszcze‎ ‎byli‎ ‎naówczas‎ ‎Moskale‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎postawić‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎reprezentacyi‎ ‎nowego‎ ‎ruchu.‎ ‎Za‎ ‎przybyciem‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎do‎ ‎Francyi‎ ‎istniały‎ ‎dwa‎ ‎kluby‎ ‎patryotyczne,‎ ‎jeden‎ ‎w‎ ‎Paryżu, drugi‎ ‎we‎ ‎Włoszech,‎ ‎we ‎Wenecyi.‎ ‎Dąbrowski‎ ‎otrzymał‎ ‎od‎ ‎rządu francuzkiego‎ ‎polecenie‎ ‎udania‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Włoch‎ ‎i‎ ‎utworzenia‎ ‎tamże‎ ‎korpusu‎ ‎polskiego.‎ ‎Przybywszy‎ ‎do‎ ‎Medyolanu,‎ ‎miał‎ ‎posłuchanie‎ ‎u‎ ‎Bonapartego,‎ ‎poczem‎ ‎zawarł‎ ‎i‎ ‎podpisał‎ ‎warunki,‎ ‎tak‎ ‎zwaną‎ ‎konwencyą, z‎ ‎rządem‎ ‎Lombardzkim,‎ ‎na‎ ‎mocy‎ ‎których‎ ‎miał‎ ‎stanąć‎ ‎legion‎ ‎polski. W‎ ‎kilka‎ ‎dni‎ ‎potem,‎ ‎dnia‎ ‎20‎ ‎stycznia‎ ‎1797,‎ ‎wydał‎ ‎Dąbrowski‎ ‎w‎ ‎czterech‎ ‎językach‎ ‎odezwę‎ ‎do‎ ‎młodzieży‎ ‎polskiej‎ ‎i‎ ‎dawnych‎ ‎towarzyszów broni,‎ ‎aby‎ ‎przybywali‎ ‎pod‎ ‎chorągiew‎ ‎narodową.‎ ‎Na‎ ‎głos‎ ‎ukochanego‎ ‎jenerała‎ ‎poczęli‎ ‎gromadzie‎ ‎się‎ ‎patryoci‎ ‎ze‎ ‎wszech‎ ‎stron‎ ‎tak tłumnie,‎ ‎że‎ ‎już‎ ‎dnia‎ ‎3‎ ‎lutego‎ ‎miał‎ ‎Dąbrowski‎ ‎uformowane‎ ‎2‎ ‎bataliony,‎ ‎liczące‎ ‎1,127‎ ‎głów,‎ ‎pod‎ ‎bronią.‎ ‎Oddział‎ ‎ten‎ ‎rósł‎ ‎bezustannie w‎ ‎skutek‎ ‎zgłaszających‎ ‎się‎ ‎ciągle‎ ‎ochotników;‎ ‎był‎ ‎to pierwszy‎ ‎początek‎ ‎sławnych‎ ‎legionów‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎które‎ ‎później‎ ‎w‎ ‎imię‎ ‎miłości‎ ‎i‎ ‎przyszłej‎ ‎wolności‎ ‎ojczyzny‎ ‎wśród‎ ‎gradu‎ ‎kul‎ ‎i‎ ‎jęku‎ ‎konających,‎ ‎śpiewając:‎ ‎„Jeszcze‎ ‎Polska‎ ‎nie‎ ‎zginęła“‎ ‎zadziwiały‎ ‎nawet‎ ‎wrogów‎ ‎zdumiewaj‎ącemi‎ ‎czynami‎ ‎bohaterskiemi‎ ‎i‎ ‎dowodziły‎ ‎światu,‎ ‎że Polska,‎ ‎lubo‎ ‎popadła‎ ‎w‎ ‎nieszczęście,‎ ‎nie‎ ‎zginęła‎ ‎przecież,‎ ‎ale‎ ‎opierając‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎ramionach‎ ‎wiernych‎ ‎synów,‎ ‎domaga‎ ‎się‎ ‎utraconych‎ ‎praw wolności. 

Oddziały‎ ‎zbrojne‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎poczęły‎ ‎niebawem‎ ‎brać‎ ‎czynny udział‎ ‎w‎ ‎akcyi‎ ‎wojsk‎ ‎francuzkich;‎ ‎odznaczyły‎ ‎się‎ ‎przy‎ ‎zajęciu‎ ‎Rzymu, wkroczyły‎ ‎do‎ ‎Neapolu‎ ‎dnia‎ ‎23‎ ‎stycznia‎ ‎1799‎ ‎roku,‎ ‎wytrzymały trudy‎ ‎wojenne‎ ‎w‎ ‎Lombardyi‎ ‎i‎ ‎bezustannie‎ ‎zajmowały‎ ‎stanowisko na‎ ‎linii‎ ‎bojowej,‎ ‎wysługując‎ ‎się‎ ‎sprawie‎ ‎francuzkiej.‎ ‎Po‎ ‎zawartym pokoju‎ ‎w‎ ‎Amiens”‎ ‎przeszedł‎ ‎Dąbrowski‎ ‎w‎ ‎służbę‎ ‎rzeczypospolitej włoskiej,‎ ‎a‎ ‎później‎ ‎pod‎ ‎zarząd‎ ‎ówczesnego‎ ‎króla‎ ‎Etrurii‎ ‎w‎ ‎stopniu jenerała‎ ‎dywizyi,‎ ‎którego‎ ‎się‎ ‎dosłużył‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎francuzkiem. 

Tak‎ ‎Dąbrowski,‎ ‎jako‎ ‎i‎ ‎wszyscy‎ ‎wojownicy‎ ‎w‎ ‎legionach‎ ‎jego przebywający‎ ‎oczekiwali‎ ‎z‎ ‎utęsknieniem‎ ‎chwili,‎ ‎w‎ ‎którejby‎ ‎mogli oddać‎ ‎przysługę‎ ‎własnej‎ ‎ojczyźnie.‎ ‎Chwila‎ ‎ta‎ ‎nadeszła‎ ‎wreszcie z‎ ‎rokiem‎ ‎1806;‎ ‎po‎ ‎piętnastoletniej‎ ‎nieobecności‎ ‎ukazał‎ ‎się‎ ‎Dąbrowski‎ ‎w‎ ‎tych‎ ‎samych‎ ‎województwach,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎imię ‎jego‎ ‎w‎ ‎roku 1794‎ ‎rozgłośną‎ ‎zabrzmiało‎ ‎sławą.‎ ‎Dnia‎ 3 ‎listopada‎ ‎1806‎ ‎roku wydana‎ ‎przez‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎i‎ ‎Wybickiego‎ ‎odezwa‎ ‎w‎ ‎Poznaniu‎ ‎zgromadziła‎ ‎w‎ ‎niespełna‎ ‎dwa‎ ‎miesiące‎ ‎30,000‎ ‎wojska‎ ‎polskiego,‎ ‎które w‎ ‎trzech‎ ‎dywizyach,‎ ‎pod‎ ‎komendą‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎księcia‎ ‎Józefa Poniatowskiego‎ ‎i‎ ‎Zajączka‎ ‎tworzyły‎ ‎początkowo‎ ‎część‎ ‎korpusu‎ ‎marszałka‎ ‎francuzkiego‎ ‎Mortier,‎ ‎a‎ ‎później‎ ‎przeszły‎ ‎pod‎ ‎rozkazy‎ ‎marszałka‎ ‎Lefevre,‎ ‎który‎ ‎miał‎ ‎oblegać‎ ‎Gdańsk.‎ ‎Wojsko‎ ‎polskie‎ ‎odznaczyło‎ ‎się‎ ‎zaszczytnie‎ ‎pod‎ ‎Grudziądzem,‎ ‎Tczewem,‎ ‎Gdańskiem,‎ ‎mianowicie‎ ‎przecież‎ ‎pod‎ ‎Friedlandem,‎ ‎gdzie‎ ‎Dąbrowski‎ ‎rannym‎ ‎został. Cesarz‎ ‎Napoleon‎ ‎wyraził‎ ‎oficerom‎ ‎dywizyi‎ ‎polskiej‎ ‎po‎ ‎bitwie‎ ‎ostatniej wyraz‎ ‎najwyższego‎ ‎zadowolenia. 

Gdy‎ ‎po‎ ‎zawarciu‎ ‎pokoju‎ ‎w‎ ‎Tylży‎ ‎i‎ ‎utworzeniu‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego‎ ‎powierzył‎ ‎Napoleon‎ ‎I‎ ‎najwyższe‎ ‎dowództwo‎ ‎wojsk‎ ‎polskich‎ ‎księciu‎ ‎Józefowi‎ ‎Poniatowskiemu,‎ ‎jako‎ ‎w‎ ‎służbie‎ ‎starszemu, uczuł‎ ‎się‎ ‎Dąbrowski,‎ ‎któremu‎ ‎zaszczyt‎ ‎ten‎ ‎z‎ ‎powodu‎ ‎położonych zasług‎ ‎przypaść‎ ‎był‎ ‎powinien,‎ ‎boleśnie‎ ‎dotkniętym.‎ ‎Rozłożył‎ ‎się w‎ ‎owym‎ ‎czasie‎ ‎z‎ ‎korpusem‎ ‎swoim‎ ‎w‎ ‎Wielkopolsce‎ ‎i‎ ‎założył‎ ‎główną kwaterę‎ ‎w‎ ‎Poznaniu.‎ ‎Przecież‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1809,‎ ‎gdy‎ ‎wojska‎ ‎austryackie pod‎ ‎dowództwem‎ ‎arcyksięcia‎ ‎Ferdynanda,‎ ‎zagroziły‎ ‎nowo‎ ‎utworzonemu‎ ‎Księstwu‎ ‎Warszawskiemu,‎ ‎zapomniał‎ ‎Dąbrowski‎ ‎dla‎ ‎miłości ojczyzny‎ ‎urazy,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Pragi‎ ‎pod‎ ‎Warszawę,‎ ‎do‎ ‎głównej‎ ‎kwatery‎ ‎księcia‎ ‎Józefa‎ ‎Poniatowskiego,‎ ‎nakreślił‎ ‎na‎ ‎radzie‎ ‎wojennej wraz‎ ‎z‎ ‎jenerałem‎ ‎Sokolnickim‎ ‎plan‎ ‎kampanii,‎ ‎podniósł‎ ‎obecnością swoją‎ ‎ducha‎ ‎wojska,‎ ‎a‎ ‎projekt‎ ‎jego,‎ ‎wykonany‎ ‎dzielnie,‎ ‎zmusił Austryaków‎ ‎do‎ ‎odwrotu‎ ‎i‎ ‎ocalił‎ ‎Księstwo.‎ ‎Dąbrowski‎ ‎wróciwszy z‎ ‎głównej‎ ‎kwatery‎ ‎do‎ ‎Poznania,‎ ‎zebrał‎ ‎10,000‎ ‎wojska,‎ ‎posłał‎ ‎je w‎ ‎pomoc‎ ‎Poniatowskiemu,‎ ‎który‎ ‎z‎ ‎jego‎ ‎pomocą‎ ‎wszedł‎ ‎w‎ ‎tryumfie do‎ ‎Krakowa. 

W‎ ‎roku‎ ‎1812,‎ ‎gdy‎ ‎Napoleon‎ ‎wyruszył‎ ‎przeciw‎ ‎Rosyi,‎ ‎radził Dąbrowski‎ ‎księciu‎ ‎Poniatowskiemu,‎ ‎jako‎ ‎ministrowi‎ ‎wojny‎ ‎i‎ ‎naczelnemu‎ ‎wodzowi,‎ ‎postarać‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎powiększenie‎ ‎wojska‎ ‎i‎ ‎wzmocnienie załóg‎ ‎i‎ ‎sił‎ ‎wojskowych,‎ ‎żeby‎ ‎Księstwo‎ ‎Warszawskie,‎ ‎w‎ ‎razie‎ ‎klęski Napoleona,‎ ‎mogło‎ ‎samo‎ ‎stawić‎ ‎dostateczny‎ ‎odpór,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎razie‎ ‎potrzeby,‎ ‎aby‎ ‎zdołało‎ ‎zakryć‎ ‎cofające‎ ‎się‎ ‎armie‎ ‎francuzkie.‎ ‎Poniatowski‎ ‎plan‎ ‎ten‎ ‎pochwalił,‎ ‎ale‎ ‎go‎ ‎nie‎ ‎wykonał;‎ ‎smutny‎ ‎koniec‎ ‎wy prawy‎ ‎Napoleona‎ ‎do‎ ‎Rosyi‎ ‎okazał,‎ ‎jak‎ ‎bardzo‎ ‎były‎ ‎praktycznemi rady‎ ‎doświadczonego‎ ‎jenerała. 

W‎ ‎czasie‎ ‎wyprawy‎ ‎rosyjskiej‎ ‎działał‎ ‎Dąbrowski‎ ‎na‎ ‎Białej‎ ‎Rusi, a‎ ‎przy‎ ‎cofaniu‎ ‎się‎ ‎Napoleona‎ ‎bronił‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎korpusem‎ ‎Poniatowskiego‎ ‎dzielnie‎ ‎do‎ ‎ostatniej‎ ‎chwili‎ ‎mostów‎ ‎na‎ ‎Berezynie. Ranny‎ ‎w‎ ‎głowę‎ ‎przybył‎ ‎26‎ ‎listopada‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎wyleczeniu‎ ‎się,‎ ‎stanął‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎kolumny‎ ‎wojsk‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego, które‎ ‎pod‎ ‎naciskiem‎ ‎nieprzyjaciela‎ ‎w‎ ‎lutym‎ ‎roku‎ ‎1813‎ ‎cofać‎ ‎się musiały.‎ ‎Kolumna‎ ‎ta,‎ ‎obejmująca‎ ‎dwa‎ ‎pułki‎ ‎piechoty,‎ ‎dwa‎ ‎jazdy i‎ ‎jednę‎ ‎bateryą‎ ‎artyleryi‎ ‎konnej,‎ ‎postępując‎ ‎ku‎ ‎Mayence‎ ‎tworzyła jednę‎ ‎z‎ ‎najpiękniejszych‎ ‎dywizyi‎ ‎wielkiej‎ ‎armii‎ ‎napoleońskiej,‎ ‎a‎ ‎stanąwszy‎ ‎w‎ ‎Lipsku‎ ‎w‎ ‎przeddzień‎ ‎zawieszenia‎ ‎broni,‎ ‎odznaczyła‎ ‎się w‎ ‎stoczonej‎ ‎tu‎ ‎bitwie‎ ‎dzielną‎ ‎obroną‎ ‎przedmieścia‎ ‎Halli.‎ ‎Po zgonie‎ ‎księcia‎ ‎Józefa‎ ‎Poniatowskiego‎ ‎zaprowadził‎ ‎Dąbrowski‎ ‎szczątki wojsk‎ ‎polskich‎ ‎na‎ ‎drugą‎ ‎stronę‎ ‎Renu;‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎zdetronizowaniu‎ ‎Napoleona‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎Warszawy‎ ‎dnia‎ ‎7‎ ‎czerwca‎ ‎1815‎ ‎roku‎ ‎i‎ ‎zajął‎ ‎się organizacyą‎ ‎nowej‎ ‎armii‎ ‎polskiej. 

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎przez‎ ‎kongres‎ ‎wiedeński‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego mianowany‎ ‎został‎ ‎jenerałem‎ ‎jazdy,‎ ‎senatorem‎ ‎i‎ ‎wojewodą,‎ ‎lubo‎ ‎nie oddawał‎ ‎się‎ ‎już‎ ‎czynnej‎ ‎służbie. 

Strudzony‎ ‎życiem‎ ‎burzliwem‎ ‎osiadł‎ ‎Dąbrowski‎ ‎w‎ ‎dobrach‎ ‎swoich w‎ ‎Winnej‎ ‎Górze‎ ‎pod‎ ‎Miłosławiem,‎ ‎w‎ ‎Wielkiem‎ ‎Księstwie‎ ‎Poznańskiem,‎ ‎gdzie‎ ‎w‎ ‎ostatnich‎ ‎latach‎ ‎przed‎ ‎śmiercią‎ ‎napisał‎ ‎swe‎ ‎pamiętniki.‎ ‎Umarł‎ ‎dnia‎ ‎26‎ ‎czerwca‎ ‎1818‎ ‎roku,‎ ‎rozporządziwszy‎ ‎poprzednio,‎ ‎aby‎ ‎go‎ ‎pochowano‎ ‎w‎ ‎mundurze,‎ ‎który‎ ‎nosił‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎legionów włoskich,‎ ‎i‎ ‎aby‎ ‎mu‎ ‎do‎ ‎trumny‎ ‎włożono‎ ‎dwie‎ ‎szable‎ ‎honorowe,‎ ‎otrzymane‎ ‎za‎ ‎waleczność,‎ ‎jednę‎ ‎od‎ ‎Kościuszki‎ ‎za‎ ‎zdobycie‎ ‎Bydgoszczy, drugą‎ ‎otrzymaną‎ ‎we‎ ‎Włoszech.‎ ‎Rzeczpospolita‎ ‎krakowska‎ ‎usiłowała zwłoki‎ ‎jego‎ ‎złożyć‎ ‎na‎ ‎Wawelu,‎ ‎ale‎ ‎rząd‎ ‎pruski‎ ‎sprzeciwił‎ ‎się‎ ‎ich wydaniu. 

Dąbrowski‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎dzielnością‎ ‎ponad‎ ‎wszystkich‎ ‎wodzów Kościuszkowskich‎ ‎i‎ ‎zasługuje‎ ‎na‎ ‎miano‎ ‎bohatera‎ ‎dziejów‎ ‎porozbiorowych‎ ‎narodu‎ ‎polskiego. 

Jasiński‎ ‎Jakób

Odznaczał‎ ‎się‎ ‎wysokiemi‎ ‎zdolnościami‎ ‎wojskowemi‎ ‎‎i‎ ‎należał do‎ ‎najdzielniejszych‎ ‎oficerów‎ ‎Kościuszkowskich.‎ ‎Pochodził‎ ‎ze‎ ‎szlachty mazowieckiej‎ ‎osiadłej‎ ‎od‎ ‎dawna‎ ‎na‎ ‎Litwie;‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Wilnie. Wstąpiwszy‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎wojskowej‎ ‎jako‎ ‎zwyczajny‎ ‎szeregowiec‎ ‎artylerzysta,‎ ‎dosłużył‎ ‎się‎ ‎wskutek‎ ‎wykształcenia,‎ ‎jakie,‎ ‎posiadał‎ ‎i‎ ‎zdolności‎ ‎wrodzonych,‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎stopnia‎ ‎oficerskiego.‎ ‎Przez‎ ‎czas niejakiś‎ ‎pełnił‎ ‎obowiązki‎ ‎nauczyciela‎ ‎domowego‎ ‎u‎ ‎synów‎ ‎Potockiej, starościny‎ ‎szczerzeckiej,‎ ‎-‎ ‎a‎ ‎ukończywszy‎ ‎ich‎ ‎edukacyą,‎ ‎powrócił do‎ ‎służby‎ ‎wojskowej.‎ ‎Powołany‎ ‎przez‎ ‎Stanisławą‎ ‎Augusta‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎otrzymał‎ ‎stopień‎ ‎wicebrygadyera‎ ‎z‎ ‎rangą‎ ‎kapitana,‎ ‎i‎ ‎został mianowany‎ ‎nauczycielem‎ ‎w‎ ‎korpusie‎ ‎kadetów.‎ ‎W‎ ‎roku‎ ‎1790‎ ‎dosłużył‎ ‎się‎ ‎rangi‎ ‎pułkownika‎ ‎inżynierów‎ ‎litewskich,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎kampanii roku‎ ‎1792‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎chlubnie‎ ‎pod‎ ‎Zieleńcami‎ ‎i‎ ‎Dubienką. 

Jasiński Jakób.
Jasiński Jakób.

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎Wilna, porozumiał‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎kilku‎ ‎oficerami‎ ‎miejscowej‎ ‎załogi‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎nocy‎ ‎z‎ ‎dnia 22‎ ‎na‎ ‎23‎ ‎kwietnia‎ ‎uderzył‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎300‎ ‎wojska‎ ‎polskiego‎ ‎na‎ ‎1800 Moskali,‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎pomocą‎ ‎mieszczan‎ ‎odniósł‎ ‎nad‎ ‎nimi‎ ‎zupełne‎ ‎zwycięztwo.‎ ‎Około‎ ‎200‎ ‎Moskali‎ ‎poległo,.‎ ‎1000‎ ‎wzięto‎ ‎do‎ ‎niewoli,‎ ‎reszta uszła‎ ‎z‎ ‎miasta. 

Po‎ ‎urzędowem‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania:‎ ‎wileńskiego‎ ‎mianowała Rada‎ ‎Narodowa,‎ ‎na‎ ‎mocy‎ ‎uchwały‎ ‎powziętej‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎3‎ ‎maja,‎ ‎Jasińskiego‎ ‎naczelnym‎ ‎komendantem‎ ‎siły‎ ‎zbrojnej‎ ‎litewskiej;‎ ‎nominacją‎ ‎tę zatwierdził‎ ‎Kościuszko‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎7‎ ‎maja,‎ ‎a‎ ‎21‎ ‎maja‎ ‎posunął‎ ‎go‎ ‎na stopień‎ ‎jenerał-lejtnanta.

Młody‎ ‎i‎ ‎pełen‎ ‎patrystycznego‎ ‎zapału‎ ‎komendant‎ ‎rozwinął‎ ‎przy pełnieniu‎ ‎swego‎ ‎urzędu‎ ‎stanowczą‎ ‎energią.‎ ‎Przedewszystkiem‎ ‎wymagał‎ ‎od‎ ‎dowódzców‎ ‎pojedynczych‎ ‎korpusów‎ ‎jak‎ ‎najściślejszego‎ ‎wykonywania‎ ‎obowiązków,‎ ‎a‎ ‎gdzie‎ ‎widział‎ ‎tego‎ ‎potrzebę,‎ ‎używał‎ ‎wszelkich‎ ‎środków,‎ ‎aby‎ ‎pobudzać‎ ‎mniej‎ ‎gorliwych‎ ‎do‎ ‎energicznego‎ ‎działania.‎ ‎Jak‎ ‎stanowcze‎ ‎występowanie‎ ‎takie‎ ‎było‎ ‎potrzebnem,‎ ‎okazuje się‎ ‎ztąd,‎ ‎że‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎1‎ ‎czerwca‎ ‎widziała‎ ‎się‎ ‎Rada‎ ‎Narodowa w‎ ‎Wilnie‎ ‎zmuszoną‎ ‎wysłać‎ ‎Narbuta,‎ ‎Grabowskiego‎ ‎i‎ ‎Tyszkiewicza do‎ korpusu‎ ‎księcia‎ ‎Franciszka‎ ‎Sapiechy,‎ ‎aby‎ ‎go‎ ‎zniewolić‎ ‎do‎ ‎czynniej‎‎szej‎ ‎akcyi.‎ ‎Na‎ ‎tymże‎ ‎samym‎ ‎dniu‎ ‎wydał‎ ‎Jasiński‎ ‎odezwę‎ ‎do‎ ‎narodu‎ ‎litewskiego,‎ ‎wzywającą‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎gorliwego‎ ‎wspierania‎ ‎powstania. 

Gwałtowna‎ ‎nieco‎ ‎stanowczość‎ ‎Jasińskiego‎ ‎niepodobała‎ ‎się‎ ‎dostojnikom‎ ‎wojskowym.‎ ‎a‎ ‎zwłaszcza‎ ‎tym,‎ ‎którzy‎ ‎latami‎ ‎służby‎ ‎starszymi‎ ‎byli‎ ‎od‎ ‎niego.‎ ‎Odezwa‎ ‎zaś‎ ‎jego‎ ‎z‎ ‎dnia‎ ‎1‎ ‎czerwca‎ ‎wywołała nieukontentowanie‎ ‎wielkiej‎ ‎ilości‎ ‎obywateli‎ ‎ziemskich.‎ ‎Zaczęto przeciw‎ ‎Jasińskiemu‎ ‎intrygować‎ ‎i‎ ‎wysyłać‎ ‎zażalenia‎ ‎do‎ ‎Kościuszki, który‎ ‎pragnąc‎ ‎usunąć‎ ‎wszystko,‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎rozdwojenia‎ ‎narodu‎ ‎przyczynić się‎ ‎mogło,‎ ‎powołał‎ ‎Jasińskiego‎ ‎do‎ ‎głównej‎ ‎kwatery,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎miejsce jego‎ ‎mianował‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎4‎ ‎czerwca‎ ‎na‎ ‎naczelnego‎ ‎komendanta‎ ‎litew‎t‎skiego‎ ‎Michała‎ ‎Wielhorskiego.‎ ‎Dnia‎ ‎15‎ ‎czerwca‎ ‎przybył‎ ‎też‎ ‎nowo mianowany‎ ‎komendant‎ ‎do‎ ‎Wilna,‎ ‎objął‎ ‎naczelnictwo‎ ‎i‎ ‎odebrał‎ ‎od załogującego‎ ‎tamże‎ ‎wojska‎ ‎przysięgę. 

Ta‎ ‎zmiana‎ ‎rzeczy‎ ‎dotknęła‎ ‎Jasińskiego‎ ‎nader‎ ‎boleśnie;‎ ‎rozżalony‎ ‎niesłuszną‎ ‎utratą‎ ‎stanowiska,‎ ‎jakie‎ ‎zajmował,‎ ‎uderzył‎ ‎jeszcze na‎ ‎dniu‎ ‎25‎ ‎czerwca‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎swej‎ ‎kolumny‎ ‎na‎ ‎korpus‎ ‎silniejszy liczbą‎ ‎Moskali‎ ‎pod‎ ‎Sołami,‎ ‎a‎ ‎doznawszy‎ ‎porażki,‎ ‎opuścił‎ ‎nazajutrz‎ ‎obóz‎ ‎w‎ ‎Szumskiem‎ ‎i‎ ‎oddał‎ ‎korpus‎ ‎swój‎ ‎pod‎ ‎komendę‎ ‎Wielhorskiego. 

Utrzymują‎ ‎niektórzy‎ ‎autorzy‎ ‎dzieł‎ ‎dotyczących‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego,‎ ‎że‎ ‎Jasiński‎ ‎od‎ ‎chwili‎ ‎tej‎ ‎opuścił‎ ‎służbę‎ ‎wojskową i‎ ‎pokazał‎ ‎się‎ ‎dopiero‎ ‎na‎ ‎Pradze.‎ ‎Twierdzenie‎ ‎to‎ ‎zdaje‎ ‎się‎ ‎być‎ ‎mylnem, bo‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎15‎ ‎lipca‎ ‎oddał‎ ‎mu‎ ‎Kościuszko‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎oddziałami ochotniczemi,‎ ‎zwiedzając‎ ‎zaś‎ ‎dnia‎ ‎30‎ ‎sierpnia‎ ‎obóz‎ ‎Mokronowskiego, oddał‎ ‎mu‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎korpusem‎ ‎i‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎złotą‎ ‎obrączką‎ ‎z‎ ‎napisem:‎ ‎„Ojczyzna‎ ‎swemu‎ ‎obrońcy ‎14‎ ‎Nr.‎ ‎37,‎ ‎z‎ ‎czego‎ ‎wynika,‎ ‎że‎ ‎Jasiński‎ ‎musiał‎ ‎być‎ ‎czynnym.‎ ‎Przemawia‎ ‎za‎ ‎tem‎ ‎i‎ ‎ten"‎ ‎szczegół,‎ ‎że na‎ ‎dniu‎ ‎22‎ ‎lipca‎ ‎przesłał‎ ‎Jasiński,‎ ‎przeciw‎ ‎któremu‎ ‎widocznie‎ ‎i‎ ‎teraz jeszcze‎ ‎intrygi‎ ‎knowano,‎ ‎pismo‎ ‎do‎ ‎„Gazety‎ ‎Wileńskiej‎"‎,‎ ‎w‎ ‎którem oświadcza,‎ ‎„że‎ ‎z‎ ‎woli‎ ‎narodu‎ ‎chętnie‎ ‎usunie‎ ‎się‎ ‎ze‎ ‎swego‎ ‎stanowiska‎"‎,‎ ‎-‎ ‎przestrzega‎ ‎przecież‎ ‎równocześnie‎ ‎intrygantów,‎ ‎którzy‎ ‎go podstępnie‎ ‎zepchnąć‎ ‎z‎ ‎niego‎ ‎usiłują.‎ ‎-‎ ‎Musiał‎ ‎więc‎ ‎Jasiński w‎ ‎owym‎ ‎czasie‎ ‎stanowisko‎ ‎jakieś‎ ‎zajmować.‎ ‎

Odebranie‎ ‎Jasińskiemu‎ ‎naczelnictwa‎ ‎okazało‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎skutkach bardzo‎ ‎niekorzystnem.‎ ‎Wielhorski‎ ‎nie‎ ‎zdołał‎ ‎zadość‎ ‎uczynić‎ ‎powierzonym‎ ‎sobie‎ ‎obowiązkom;‎ ‎pod‎ ‎jego‎ ‎naczelnictwem,‎ ‎a‎ ‎więcej‎ ‎jeszcze pod‎ ‎zastępcą‎ ‎jego,‎ ‎Chlewińskim,‎ ‎rozluźniła‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎karność i‎ ‎zakradła‎ ‎się‎ ‎gnuśność‎ ‎i‎ ‎rozprzężenie;‎ ‎w‎ ‎czynnościach‎ ‎pojedynczych korpusów‎ ‎i‎ ‎oddziałów‎ ‎panował‎ ‎zupełny‎ ‎brak‎ ‎jednolitego‎ ‎planu,‎ ‎smutnych‎ ‎stósunków‎ ‎tych‎ ‎nie‎ ‎zdołał‎ ‎naprawić‎ ‎już‎ ‎Mokronowski,‎ ‎który po‎ ‎Wielhorskim‎ ‎objął‎ ‎naczelną‎ ‎na‎ ‎Litwie‎ ‎komendę.‎ ‎Tej‎ ‎bezradności pojedyńczych‎ ‎dowódzców‎ ‎i‎ ‎niekarności‎ ‎wojska,‎ ‎przypisać‎ ‎tez‎ ‎głównie należy‎ ‎utratę‎ ‎Wilna‎ ‎i‎ ‎późniejsze‎ ‎klęski,‎ ‎które‎ ‎wywołały‎ ‎w‎ ‎następstwach‎ ‎swych‎ ‎nieszczęsną‎ ‎bitwę‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami. 

Przekonał‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎opłakanym‎ ‎stanie‎ ‎armii‎ ‎litewskiej‎ ‎Kościuszko i‎ ‎usiłował‎ ‎surowością,‎ ‎za‎ ‎którą‎ ‎odebrał‎ ‎Jasińskiemu‎ ‎naczelnictwo, zapobiedz‎ ‎złemu;‎ ‎zwiedzając‎ ‎obozy‎ ‎Sierakowskingo‎ ‎i‎ ‎Mokronoskiego zalecił‎ ‎komendantom‎ ‎użycie‎ ‎jak‎ ‎najenergiczniejszych‎ ‎środków‎ ‎w‎‎obec występnych.‎ ‎Kto‎ ‎wie,‎ ‎czy‎ ‎byłoby‎ ‎do‎ ‎tego‎ ‎przyszło,‎ ‎gdyby‎ ‎był‎ ‎Jasińkiego‎ ‎pozostawił‎ ‎na‎ ‎pierwotnem‎ ‎stanowisku‎?

Po‎ ‎klęsce‎ ‎maciejowickiej‎ ‎objął‎ ‎Jasiński‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Zajączkiem obronę‎ ‎Pragi‎ ‎i‎ ‎przy‎ ‎zdobywaniu‎ ‎jej‎ ‎przez‎ ‎Moskali,‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎4‎ ‎listo pada,‎ ‎poległ‎ ‎śmiercią‎ ‎bohaterską. 

Josielowicz‎ ‎Berko‎ ‎czyli‎ ‎Berek

Szef‎ ‎szwadronu‎ ‎lekkiej‎ ‎jazdy,‎ ‎złożonego‎ ‎ze‎ ‎starozakonnych,‎ ‎urodził się‎ ‎w‎ ‎mieście‎ ‎Kretyndze,‎ ‎w‎ ‎powiecie‎ ‎telszewskim,‎ ‎o‎ ‎mil‎ ‎trzy‎ ‎od Połągi.‎ ‎Od‎ ‎najmłodszych‎ ‎lat‎ ‎okazywał‎ ‎chęć‎ ‎do‎ ‎rzemiosła‎ ‎wojennego; chłopcem‎ ‎będąc,‎ ‎strugał‎ ‎sobie‎ ‎z‎ ‎drzewa‎ ‎szabelki‎ ‎i‎ ‎pistolety‎ ‎i‎ ‎walczy niemi‎ ‎ze‎ ‎swymi‎ ‎współuczniami.‎ ‎Objąwszy‎ ‎jako‎ ‎młodzieniec‎ ‎posadę faktora‎ ‎u‎ ‎księcia‎ ‎Massalskiego,‎ ‎biskupa‎ ‎wileńskiego,‎ ‎do‎ ‎którego‎ ‎Kretynga‎ ‎należała,‎ ‎odprawiał‎ ‎z‎ ‎polecenia‎ ‎jego,‎ ‎jako‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎interesach‎ ‎synowicy‎ ‎biskupa,‎ ‎księżnej‎ ‎de‎ ‎Ligne,‎ ‎podróże‎ ‎za‎ ‎granicę,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎znalazł‎ ‎sposobność‎ ‎przyswojenia‎ ‎sobie‎ ‎obcych‎ ‎języków. 

W‎ ‎roku‎ ‎1794,‎ ‎gdy‎ ‎się‎ ‎szerzyć‎ ‎zaczął‎ ‎zapał‎ ‎patryotyczny‎ ‎w‎ ‎na rodzie,‎ ‎porwany‎ ‎nim‎ ‎Josielewicz‎ ‎i‎ ‎towarzysz‎ ‎jego,‎ Józef‎ ‎Aronowicz, oświadczyli‎ ‎Kościuszce‎ ‎chęć‎ ‎utworzenia‎ ‎pułku‎ ‎lekkiej‎ ‎jazdy‎ ‎ze‎ ‎samych żydów.‎ ‎Otrzymawszy‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎zezwolenie‎ ‎od‎ ‎Naczelnika‎ ‎dnia‎ ‎17‎ ‎września,‎ ‎wydał‎ ‎Josielewicz‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎1‎ ‎października‎ ‎odezwę‎ ‎do‎ ‎starozakonnych, ‎powołująca‎ ‎ich‎ ‎do‎ ‎spieszenia‎ ‎w‎ ‎szeregi‎ ‎celem‎ ‎bronienia Ojczyzny.‎ ‎Energiczna‎ ‎ta‎ ‎odezwa,‎ ‎nie‎ ‎ustępująca‎ ‎pod‎ ‎względem‎ ‎mocy wysłowienia‎ ‎najlepszym‎ ‎tego‎ ‎rodzaju‎ ‎ówczesnym‎ ‎publikacyom,‎ ‎zaczyna‎ ‎się‎ ‎od‎ ‎słów‎ ‎następujących:‎ ‎„Słuchajcie‎ ‎dzieci‎ ‎rodu‎ ‎izraelskiego!‎ ‎Kto‎ ‎Przedwiecznego,‎ ‎Wszechmocnego‎ ‎w‎ ‎swem‎ ‎sercu‎ ‎nosi i‎ ‎chce‎ ‎być‎ ‎pomocnym‎ ‎w‎ ‎walce‎ ‎za‎ ‎Ojczyznę,‎ ‎co‎ ‎wszyscy‎ ‎ludzie uczynić‎ ‎powinni,‎ ‎ten‎ ‎niech‎ ‎łączy‎ ‎siły‎ ‎swoje,‎ ‎bo‎ ‎czas‎ ‎po‎ ‎temu‎ ‎przyszedł!“ 

W‎ ‎skutek‎ ‎tej‎ ‎odezwy‎ ‎zgromadziło‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎400 ochotników‎ ‎starozakonnych,‎ ‎nad‎ ‎którymi‎ ‎objął‎ ‎Berek‎ ‎Josielowicz‎ ‎dowództwo‎ ‎w‎ ‎stopniu‎ ‎pułkownika.‎ ‎Szwadron‎ ‎ten‎ ‎lekkiej‎ ‎jazdy‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎mężnie‎ ‎we‎ ‎wszystkich‎ ‎utarczkach,‎ ‎a‎ ‎przy‎ ‎zdobywaniu‎ ‎przez Moskali‎ ‎Pragi,‎ ‎walczyli‎ ‎pod‎ ‎komendą‎ ‎Berka‎ ‎tak‎ ‎dzielnie,‎ ‎że‎ ‎nieomal polegli‎ ‎wszyscy‎ ‎śmiercią‎ ‎bohaterską. 

Berek‎ ‎z‎ ‎kilkunastu‎ ‎towarzyszami‎ ‎uszedłszy‎ ‎śmierci,‎ ‎dostał‎ ‎się do‎ ‎Warszawy;‎ ‎później‎ ‎służył‎ ‎zaszczytnie‎ ‎w‎ ‎legionach‎ ‎polskich,‎ ‎a‎ ‎gdy Napoleon‎ ‎utworzył‎ ‎Księstwo‎ ‎Warszawskie,‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎kraju‎ ‎i‎ ‎razem ze‎ ‎synem‎ ‎swym,‎ ‎Józefem,‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎w‎ ‎szeregi‎ ‎polskie. 

W‎ ‎wojnie‎ ‎roku‎ ‎1809‎ ‎znajdował‎ ‎się‎ ‎ze‎ ‎szwadronem‎ ‎swym w‎ ‎Lubelskiem‎ ‎i‎ ‎dążąc‎ ‎od‎ ‎Siedlec‎ ‎ku‎ ‎Lublinowi,‎ ‎zajechał‎ ‎do‎ ‎proboszcza‎ ‎w‎ ‎miasteczku‎ ‎Serokomli.‎ ‎Proboszcz,‎ ‎gorący‎ ‎zwolennik sprawy‎ ‎narodowej,‎ ‎przyjął‎ ‎go‎ ‎nader‎ ‎gościnnie‎ ‎i‎ ‎przy‎ ‎stole‎ ‎spijali tak‎ ‎częste‎ ‎wiwaty,‎ ‎że‎ ‎obudwom‎ ‎nie‎ ‎brakło‎ ‎na‎ ‎dobrym‎ ‎humorze. 

W‎ ‎tem‎ ‎dano‎ ‎znać,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎odległem‎ ‎o‎ ‎pół‎ ‎mili‎ ‎Kocku,‎ ‎pokazali‎ ‎się Austryacy.‎ ‎Berek‎ ‎posłyszawszy‎ ‎o‎ ‎tem,‎ ‎siadł‎ ‎na‎ ‎konia,‎ ‎zebrał‎ ‎garstkę jazdy,‎ ‎która‎ ‎mu‎ ‎towarzyszyła‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎słuchając‎ ‎perswazyi‎ ‎proboszcza, popędził‎ ‎do‎ ‎Kocka.‎ ‎Powiadomieni‎ ‎o‎ ‎mającym‎ ‎nastąpić‎ ‎ataku Austryacy‎ ‎ukryli‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎zasadzkę,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎Berek,‎ ‎wyprzedziwszy‎ ‎swoich sam‎ ‎jeden‎ ‎wjeżdżał‎ ‎do‎ ‎miasta,‎ ‎dali‎ ‎doń‎ ‎ognia.‎ ‎Spłoszony‎ ‎wystrzałami‎ ‎koń,‎ ‎uniósł‎ ‎Berka‎ ‎pomiędzy‎ ‎kloce‎ ‎drzewa,‎ ‎przygotowanego‎ ‎do spławu,‎ ‎gdzie‎ ‎zaplątawszy‎ ‎się,‎ ‎upadł;‎ ‎-‎ ‎wypadli‎ ‎wtedy‎ ‎z‎ ‎zasadzki Austryacy‎ ‎i‎ ‎rozsiekali‎ ‎odważnego‎ ‎izraelitę.‎ ‎Zimmerman‎ ‎niejakiś, będący‎ ‎w‎ ‎szwadronie‎ ‎Berka,‎ ‎odniósł‎ ‎w‎ ‎tem‎ ‎zdarzeniu‎ ‎kilkanaście ran,‎ ‎jak‎ ‎o‎ ‎tem‎ ‎współczesne‎ ‎świadczą‎ ‎pamiętniki. 

Z‎ ‎wypadku‎ ‎tego‎ ‎powstało‎ ‎przysłowie:‎ ‎„Zginął,‎ ‎jak‎ ‎Berek‎ ‎pod Kockiem," ‎-‎ ‎oraz‎ ‎śpiewa‎ ‎lud‎ ‎w‎ ‎piosence‎ ‎znanej‎ ‎powszechnie: 

„W‎ ‎tym‎ ‎przypadku‎ ‎huncwockim 

Zginął‎ ‎Berek‎ ‎pod‎ ‎Kockiem."

Kiliński‎ ‎Jan

Urodził‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Augustyna‎ ‎i‎ ‎Reginy‎ ‎Kilińskich‎ ‎w‎ ‎Poznaniu,‎ ‎roku 1760,‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎mieście‎ ‎rodzinnem‎ ‎pobierał‎ ‎pierwsze‎ ‎początki‎ ‎czytania i‎ ‎pisania.‎ ‎Nauczywszy‎ ‎się‎ ‎tyle,‎ ‎ile‎ ‎do‎ ‎przyszłego‎ ‎zawodu‎ ‎było‎ ‎mu potrzeba,‎ ‎upodobał‎ ‎sobie‎ ‎rzemiosło‎ ‎szewskie,‎ ‎a‎ ‎wydoskonaliwszy‎ ‎się w‎ ‎niem,‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1780‎ ‎w‎ ‎Warszawie.‎ ‎Tu‎ ‎wyroby‎ ‎kunsztu jego,‎ ‎a‎ ‎zwłaszcza‎ ‎obuwie‎ ‎damskie,‎ ‎zasłynęły‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎elegancyą‎ ‎i‎ ‎kształtną‎ ‎formą‎ ‎i‎ ‎Kiliński‎ ‎już‎ ‎po‎ ‎dwu‎ ‎latach‎ ‎pobytu swego‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎liczył‎ ‎do‎ ‎odbiorczyń‎ ‎swoich‎ ‎panie‎ ‎z‎ ‎kół‎ ‎naj wyższych,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎z‎ ‎dworu‎ ‎króla‎ ‎Stanisława‎ ‎Augusta. 

Kiliński Jan.
Kiliński Jan.

Młody,‎ ‎przystojny,‎ ‎zawsze‎ ‎starannie‎ ‎ubrany,‎ ‎przytem‎ ‎ugrzeczniony‎ ‎i‎ ‎rozsądny‎ ‎zyskał‎ ‎wstęp‎ ‎do‎ ‎najpierwszych‎ ‎domów‎ ‎magnackich; a‎ ‎że‎ ‎umiał‎ ‎się‎ ‎w‎obec‎ ‎pań‎ ‎znaleść‎ ‎układnie‎ ‎i‎ ‎dowcipnie,‎ ‎bo‎ ‎i‎ ‎pięk ność‎ ‎nóżki‎ ‎pochwalić‎ ‎umiał,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎uznaniu‎ ‎wdzięków‎ ‎kształtu‎ ‎takowej i‎ ‎wierszyk‎ ‎nie‎ ‎trudno‎ ‎było‎ ‎mu‎ ‎zaimprowizować,‎ ‎nie‎ ‎dziw,‎ ‎że‎ ‎zdobył sobie‎ ‎nie‎ ‎tylko‎ ‎stanowisko‎ ‎szewca‎ ‎modnego‎ ‎u‎ ‎najdostojniejszych‎ ‎pań warszawskich,‎ ‎ale‎ ‎zarazem‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎małe‎ ‎znaczenie‎ ‎między‎ ‎innemi szewcami,‎ ‎i‎ ‎całą‎ ‎ludnością‎ ‎warszawską.‎ ‎Wpływ‎ ‎jego‎ ‎ustalił‎ ‎się więcej‎ ‎jeszcze,‎ ‎gdy‎ ‎się‎ ‎i‎ ‎mająteczku‎ ‎dorobił‎ ‎i‎ ‎obranym‎ ‎został‎ ‎na radnego‎ ‎w‎ ‎magistracie.‎ ‎W‎ ‎trzecim‎ ‎roku‎ ‎pobytu‎ ‎swego‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎poślubił‎ ‎za‎ ‎żonę‎ ‎Maryannę‎ ‎Kucińską,‎ ‎rodem‎ ‎z‎ ‎Czerwińska,‎ ‎a‎ ‎po życie‎ ‎obojga‎ ‎małżonków‎ ‎było‎ ‎szczęśliwem‎ ‎i‎ ‎wzorowem. 

Kiliński‎ ‎prócz‎ ‎zacności‎ ‎charakteru‎ ‎odznaczał‎ ‎się‎ ‎także‎ ‎i‎ ‎gorącą miłością‎ ‎ojczyzny,‎ ‎a‎ ‎poniżenie‎ ‎jej‎ ‎bolało‎ ‎go‎ ‎bardzo. 

Po‎ ‎przystąpieniu‎ ‎króla‎ ‎do‎ ‎Targowicy,‎ ‎gdy‎ ‎poczynały‎ ‎objawiać się‎ ‎przygotowania‎ ‎do‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego,‎ ‎przyłączył‎ ‎się Kiliński‎ ‎do‎ ‎grona‎ ‎najgorliwszych‎ ‎agitatorów,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎wieść ‎radosna o‎ ‎zwycięztwie‎ ‎pod‎ ‎Racławicami‎ ‎doszła‎ ‎do‎ ‎Warszawy‎ ‎i‎ ‎rozbudziła w‎ ‎sercach‎ ‎jej‎ ‎mieszkańców‎ ‎silny‎ ‎zapał‎ ‎patryotyczny,‎ ‎uznał‎ ‎Kiliński chwilę‎ ‎tę‎ ‎za‎ ‎najstosowniejszą‎ ‎do‎ ‎wypędzenia‎ ‎Moskali‎ ‎ze‎ ‎stolicy. Łączy‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎celu‎ ‎z‎ ‎bankierem‎ ‎Kapostasem‎ ‎i‎ ‎kilkoma‎ ‎oficerami, urządza‎ ‎w‎ ‎domu‎ ‎swoim,‎ ‎przy‎ ‎ulicy‎ ‎Dunaj‎ ‎pod‎ ‎numerem‎ ‎145‎ ‎położonym,‎ ‎tajne‎ ‎zebrania‎ ‎i‎ ‎przygotowuje‎ ‎wszystko‎ ‎do‎ ‎wybuchu‎ ‎rewolucyi. Gdy‎ ‎przecież‎ ‎brak‎ ‎organizacyi,‎ ‎a‎ ‎zwłaszcza‎ ‎człowieka‎ ‎energicznego, któryby‎ ‎stanął‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎związkowych‎ ‎i‎ ‎osnuł‎ ‎plan‎ ‎działania,‎ ‎opóźniał termin‎ ‎wybuchu,‎ ‎dowiaduje‎ ‎się‎ ‎Kiliński,‎ ‎że‎ ‎Moskale‎ ‎postanowili opanować‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎rezurekcji‎ ‎arsenał‎ ‎polski‎ ‎i‎ ‎wojsko‎ ‎rozbroić;‎ natychmiast‎ ‎zwołuje‎ ‎związkowych,‎ ‎przedstawia‎ ‎im‎ ‎grożące‎ ‎niebezpieczeństwo,‎ ‎i‎ ‎nalega‎ ‎tak‎ ‎wymownie‎ ‎do‎ ‎pospiechu,‎ ‎że‎ ‎ostatecznie postanowiono‎ ‎wyprzedzić‎ ‎Moskali‎ ‎i‎ ‎uderzyć‎ ‎na‎ ‎nich‎ ‎w‎ ‎W‎‎ielki Czwartek. 

Stało‎ ‎się‎ ‎podług‎ ‎obmówionego‎ ‎planu,‎ ‎a‎ ‎Kiliński,‎ ‎któremu‎ ‎związkowi‎ ‎polecili‎ ‎dowództwo‎ ‎nad‎ ‎mieszczanami,‎ ‎miał‎ ‎wybitny‎ ‎udział w‎ ‎obu‎ ‎dniach‎ ‎krwawej‎ ‎walki‎ ‎i‎ ‎przyczynił‎ ‎się‎ ‎niemało‎ ‎do‎ ‎odniesionego‎ ‎zwycięztwa.‎ ‎Po‎ ‎oswobodzeniu‎ ‎Warszawy,‎ ‎gdy‎ ‎się‎ ‎zawiązała‎ Rada‎ ‎Narodowa,‎ ‎należał‎ ‎Kiliński‎ ‎do‎ ‎jej‎ ‎członków,‎ ‎uczęszczał‎ ‎pilnie na‎ ‎sesje‎ ‎i‎ ‎nieraz‎ ‎mądrą‎ ‎przysłużył‎ ‎się‎ ‎radą.

Gdy‎ ‎za‎ ‎podburzeniem‎ ‎osób,‎ ‎przejętych‎ ‎duchem‎ ‎rewolucyi‎ ‎francuzkiej,‎ ‎najniższe‎ ‎warstwy‎ ‎ludu‎ ‎warszawskiego‎ ‎weszły‎ ‎na‎ ‎drogę gwałtów‎ ‎i‎ ‎mordów,‎ ‎a‎ ‎Rada‎ ‎Narodowa‎ ‎nie‎ ‎wiedziała,‎ ‎jak‎ ‎temu‎ ‎zaradzić,‎ ‎poradził‎ ‎Kiliński,‎ ‎aby‎ ‎nakazała‎ ‎wójtom‎ ‎cyrkułowym‎ ‎(Warszawa‎ ‎podzieloną‎ ‎była‎ ‎na‎ ‎siedm‎ ‎cyrkułów),‎ ‎spisać‎ ‎wszystkich,‎ ‎którzy nic‎ ‎nie‎ ‎mają‎ ‎i‎ ‎żadnem‎ ‎nie‎ ‎trudnią‎ ‎się‎ ‎rzemiosłem,‎ ‎-‎ ‎poczem‎ ‎udał się‎ ‎do‎ ‎Kościuszki‎ ‎do‎ ‎obozu,‎ ‎wyprosił‎ ‎sobie‎ ‎4000‎ ‎żołnierzy‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎ich pomocą‎ ‎zabrał‎ ‎jednej‎ ‎nocy‎ ‎6000‎ ‎próżniaków‎ ‎i‎ ‎oddał‎ ‎ich‎ ‎naczelnikowi‎ ‎do‎ ‎wojska.‎ ‎Kościuszko‎ ‎uformował‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎pułk,‎ ‎pod‎ ‎Nr.‎ ‎20, a‎ ‎Kilińskiego‎ ‎uczynił‎ ‎jego‎ ‎pułkownikiem. 

W‎ ‎czasie‎ ‎oblężenia‎ ‎Warszawy‎ ‎opanowały‎ ‎wojska‎ ‎pruskie‎ ‎wskutek niedopatrzenia‎ ‎się‎ ‎jednego‎ ‎z‎ ‎wodzów‎ ‎polskich,‎ ‎wzgórki,‎ ‎zwane‎ ‎„Górami‎ ‎Szwedzkiemi"‎ ‎(26‎ ‎sierpnia.)‎ ‎Zachęceni‎ ‎tem‎ ‎powodzeniem‎ ‎uderzyli‎ ‎Prusacy‎ ‎na‎ ‎trzeci‎ ‎dzień‎ ‎na‎ ‎cały‎ ‎obóz‎ ‎księcia‎ ‎Poniatowskiego ze‎ ‎strony‎ ‎Powązek.‎ ‎Odparł‎ ‎ich‎ ‎po‎ ‎kilkakroć‎ ‎jenerał‎ ‎Henryk‎ ‎Dąbrowski,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎naprowadził‎ ‎ich‎ ‎na‎ ‎miejsce,‎ ‎gdzie‎ ‎zajął‎ ‎Kościuszko stanowisko‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎pułku‎ ‎Kilińskiego.‎ ‎Dzielni‎ ‎Warszawianie‎ ‎sprawili‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎tej‎ ‎tak‎ ‎gracko,‎ ‎że‎ ‎Prusacy‎ ‎ponieśli‎ ‎nadzwyczaj liczną‎ ‎stratę‎ ‎w‎ ‎rannych‎ ‎i‎ ‎poległych‎ ‎i‎ ‎ostatecznie‎ ‎cofnąć‎ ‎się‎ ‎musieli. 

Po‎ ‎upadku‎ ‎Kościuszki‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami‎ ‎został‎ ‎Kiliński‎ ‎wywieziony‎ ‎razem‎ ‎z‎ ‎kilku‎ ‎wyższymi‎ ‎więźniami‎ ‎w‎ ‎niewolą‎ ‎do‎ ‎Petersburga.‎ ‎Tu,‎ ‎zachęcony‎ ‎przez‎ ‎Niemcewicza,‎ ‎opisał‎ ‎swoje‎ ‎życie;‎ ‎pamiętnik‎ ‎ten‎ ‎zawiera‎ ‎wiele‎ ‎ciekawych‎ ‎szczegółów.‎ ‎-‎ ‎Dwa‎ ‎lata‎ ‎przesiedział‎ ‎Kiliński‎ ‎w‎ ‎swej‎ ‎samotnej‎ ‎celi,‎ ‎nakoniec‎ ‎uwolniony‎ ‎w‎ ‎listopadzie‎ ‎1796‎ ‎roku,‎ ‎wyjechał‎ ‎z‎ ‎Petersburga‎ ‎i‎ ‎wziął‎ ‎się‎ ‎znowu‎ ‎do swego‎ ‎rzemiosła.‎ ‎Za‎ ‎czasów‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1811 spotkały‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎po‎ ‎sobie‎ ‎wielka‎ ‎radość‎ ‎i‎ ‎ciężki‎ ‎smutek. Najstarszy‎ ‎syn‎ ‎jego‎ ‎Franciszek,‎ ‎podobny‎ ‎charakterem‎ ‎i‎ ‎odwagą‎ ‎do ojca‎ ‎swego,‎ ‎został‎ ‎przez‎ ‎Napoleona‎ ‎mianowany‎ ‎oficerem‎ ‎w‎ ‎pułku Szwoleżerów‎ ‎(Chevaux‎ ‎legers),‎ ‎do‎ ‎którego‎ ‎był‎ ‎wstąpił‎ ‎jako‎ ‎zwy czajny‎ ‎ochotnik.‎ ‎List‎ ‎zawierający‎ ‎tę‎ ‎wesołą‎ ‎wiadomość,‎ ‎zastał‎ ‎żonę Kilińskiego‎ ‎na‎ ‎łożu‎ ‎boleści,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎już‎ ‎nie‎ ‎powstała.‎ 

W‎ ‎rok‎ ‎po‎ ‎śmierci‎ ‎swej‎ ‎żony‎ ‎zawarł‎ ‎małżeństwo‎ ‎powtórne, a‎ ‎pragnąc‎ ‎swej‎ ‎żonie‎ ‎zapewnić‎ ‎los,‎ ‎postarał‎ ‎się‎ ‎u‎ ‎Wawrzeckiego, byłego‎ ‎naczelnika‎ ‎i‎ ‎kilku‎ ‎innych‎ ‎jenerałów‎ ‎o‎ ‎poświadczenie,‎ ‎jako był‎ ‎pułkownikiem‎ ‎powstania,‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎mocy‎ ‎tych‎ ‎świadectw‎ ‎został‎ ‎jako taki‎ ‎wpisany‎ ‎do‎ ‎armii‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego‎ ‎i‎ ‎odbierał‎ ‎odpowiednią emeryturę,‎ ‎którą‎ ‎po‎ ‎śmierci‎ ‎jego‎ ‎pobierała‎ ‎żona‎ ‎do‎ ‎roku‎ ‎1831. 

Kiliński‎ ‎umarł‎ ‎w‎ ‎59‎ ‎roku‎ ‎życia‎ ‎swego,‎ ‎dnia‎ ‎28‎ ‎stycznia‎ ‎1819 roku.‎ ‎Za‎ ‎pogrzebem‎ ‎jego‎ ‎wyszła‎ ‎cała‎ ‎Warszawa;‎ ‎tłumy‎ ‎ludu‎ ‎zapełniły‎ ‎ulice‎ ‎od‎ ‎mieszkania‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎cmentarza.‎ ‎Zwłoki‎ ‎jego‎ ‎pochowano‎ ‎pod‎ ‎kościółkiem‎ ‎powązkowskim. 

Kniaziewiez‎ ‎Karol

należał‎ ‎do‎ ‎najznakomitszych‎ ‎jenerałów‎ ‎polskich.‎ ‎Urodził‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Kurlandyi‎ ‎w‎ ‎okolicy‎ ‎Mittawy,‎ ‎gdzie‎ ‎ojciec‎ ‎jego‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎towarzystwa assekuracyjnego‎ ‎żeglugi.‎ ‎Za‎ ‎staraniem‎ ‎księcia‎ ‎Stanisława‎ ‎Poniatowskiego‎ ‎znalazł‎ ‎młody‎ ‎Kniaziewiez‎ ‎pomieszczenie‎ ‎w‎ ‎korpusie‎ ‎kadetów‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎poczem‎ ‎wszedł‎ ‎do‎ ‎artyleryi‎ ‎koronnej‎ ‎w‎ ‎stopniu brygadyera.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1792,‎ ‎gdy‎ ‎zanosiło‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎wojnę‎ ‎z‎ ‎Bosyą,‎ ‎umieszczono‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎pułku‎ ‎fizylierów;‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎kompanii‎ ‎samej‎ ‎należał‎ ‎czas niejakiś‎ ‎do‎ ‎sztabu‎ ‎Kościuszki,‎ ‎ale‎ ‎wkrótce‎ ‎powrócił‎ ‎do‎ ‎swego‎ ‎pułku i‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎walecznością‎ ‎w‎ ‎bitwach‎ ‎pod‎ ‎Boruszkowcami‎ ‎i‎ ‎Dubienką,‎ ‎gdzie‎ ‎otrzymał‎ ‎stopień‎ ‎majora. 

W‎ ‎czasie‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎pełnił‎ ‎on‎ ‎początkowo służbę‎ ‎w‎ ‎nowo‎ ‎formującym‎ ‎się‎ ‎regimencie‎ ‎Izydora‎ ‎Krasińskiego;‎ ‎później‎ ‎pełnił‎ ‎obowiązki‎ ‎szefa‎ ‎sztabu‎ ‎w‎ ‎'korpusie‎ ‎jenerała‎ ‎Zajączka. Kniaziewiez‎ ‎odznaczał‎ ‎się‎ ‎męztwem‎ ‎i‎ ‎niepospolitą‎ ‎bystrością‎ ‎umysłu. W‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Chełmem‎ ‎(d.‎ ‎8‎ ‎czerwca)‎ ‎zapobiegł‎ ‎trafnem‎ ‎rozporządzeniem‎ ‎obrotów‎ ‎pojedyńczych‎ ‎oddziałów‎ ‎zupełnemu‎ ‎rozbiciu‎ ‎korpusu przez‎ ‎przeważającego‎ ‎liczbą‎ ‎nieprzyjaciela,‎ ‎a‎ ‎wśród‎ ‎marszu‎ ‎Zajączka pod‎ ‎Warszawę,‎ ‎gdy‎ ‎Moskale‎ ‎zaczepili‎ ‎korpus‎ ‎jego‎ ‎pod‎ ‎Gołkowem, (d.‎ ‎9‎ ‎i‎ ‎10‎ ‎lipca)‎ ‎Kniaziewiez‎ ‎uratował‎ ‎przytomnością‎ ‎umysłu‎ ‎bagaże, za‎ ‎co‎ ‎go‎ ‎Kościuszko‎ ‎na‎ ‎miejscu‎ ‎zamianował‎ ‎jenerałem.‎ ‎Wśród oblężenia‎ ‎Warszawy,‎ ‎gdy‎ ‎Prusacy‎ ‎uderzyli‎ ‎na‎ ‎obóz‎ ‎księcia‎ ‎Józefa Poniatowskiego‎ ‎(d.‎ ‎26‎ ‎sierpnia),‎ ‎a‎ ‎jenerał‎ ‎Zajączek,‎ ‎księciu‎ ‎niechętny,‎ ‎nie‎ ‎wysłał‎ ‎mu‎ ‎pomocy,‎ ‎Kniaziewiez,‎ ‎nie‎ ‎czekając‎ ‎rozkazu, uderzył‎ ‎z‎ ‎boku‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎regimentu‎ ‎Potockiego‎ ‎na‎ ‎oddział‎ ‎pruski i‎ ‎zmusił‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎odwrotu.‎ ‎Dnia‎ ‎30‎ ‎sierpnia‎ ‎zaatakował‎ ‎Kniaziewiez na‎ ‎czele‎ ‎kosynierów‎ ‎baterye‎ ‎pruskie‎ ‎pod‎ ‎Wolą,‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎poniósłszy w‎ ‎ludziach‎ ‎swych‎ ‎żadnej‎ ‎znaczniejszej‎ ‎straty,‎ ‎wyciął‎ ‎150‎ ‎nieprzyjaciela‎ ‎i‎ ‎zagwoździł‎ ‎4‎ ‎armaty. 

Gdy‎ ‎wojska‎ ‎oblężnicze‎ ‎opuściły‎ ‎Warszawę,‎ ‎a‎ ‎jenerał‎ ‎Sierakowski‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Brześciem‎ ‎(19‎ ‎września)‎ ‎ciężką‎ ‎poniósł‎ ‎klęskę, wysłał‎ ‎mu‎ ‎Kościuszko‎ ‎posiłki‎ ‎pod‎ ‎komendą‎ ‎jen.‎ ‎Kniaziewicza,‎ ‎a‎ ‎mianowicie:‎ ‎regiment‎ ‎Działyńskiego‎ ‎i‎ ‎batalion‎ ‎z‎ ‎regimentu‎ ‎Potockiego, razem‎ ‎1200‎ ‎ludzi.‎ ‎-‎ ‎Kniaziewiez,‎ ‎złączywszy‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎korpusem‎ ‎Sierakowskiego,‎ ‎miał‎ ‎udział‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami.‎ ‎Dowodził‎ ‎tu lewem‎ ‎skrzydłem‎ ‎i‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Kościuszką‎ ‎dostał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niewoli.‎ ‎Zaprowadzono‎ ‎go‎ ‎jako‎ ‎jeńca‎ ‎z‎ ‎innymi‎ ‎na‎ ‎Ukrainę.‎ ‎Uwolniony‎ ‎przez Pawła‎ ‎I,‎ ‎powziął‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1796‎ ‎myśl‎ ‎dostania‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Francyi,‎ ‎gdzie‎ ‎się zbierali‎ ‎patryoci‎ ‎polscy,‎ ‎a‎ ‎oczekując‎ ‎ku‎ ‎temu‎ ‎stósownej‎ ‎sposobności, przebywał‎ ‎w‎ ‎Lubelskiem,‎ ‎w ‎Wojcieszkowie,‎ ‎w‎dobrach‎ ‎swego‎ ‎przyjaciela,‎ ‎kasztelana‎ ‎Suchodolskiego. 

Kniaziewicz Karól.
Kniaziewicz Karól.

Kniaziewicz‎ ‎Karol

Tu‎ ‎zastał‎ ‎go‎ ‎Józef‎ ‎Drzewiecki,‎ ‎towarzysz‎ ‎broni‎ ‎z‎ ‎powstania Kościuszkowskiego,‎ ‎zabrał‎ ‎go‎ ‎ze‎ ‎sobą‎ ‎do‎ ‎Krakowa,‎ ‎a‎ ‎ztamtąd‎ ‎do Lipska‎ ‎i‎ ‎Lauterbachu,‎ ‎gdzie‎ ‎stały‎ ‎wojska‎ ‎francuzkie.‎ ‎Przyjął‎ ‎ich uprzejmie‎ ‎jenerał‎ ‎Sould‎ ‎i‎ ‎wysłał‎ ‎do‎ ‎Wetzlar‎ ‎do‎ ‎jenerała‎ ‎Hoche, który‎ ‎im‎ ‎po‎ ‎miłem‎ ‎przyjęciu,‎ ‎dał‎ ‎zlecenia‎ ‎do‎ ‎Bonapartego,‎ ‎przebywającego‎ ‎we‎ ‎Włoszech.‎ ‎Przez‎ ‎Szwajcaryą‎ ‎dostali‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Medyolanu;‎ ‎sformowane‎ ‎przez‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎(patrz‎ ‎jego‎ ‎życiorys)‎ ‎legiony wyszły‎ ‎już‎ ‎były‎ ‎do‎ ‎Maestry‎ ‎pod‎ ‎Wenecyą.‎ ‎Obaj‎ ‎towarzysze‎ ‎broni udali‎ ‎się‎ ‎za‎ ‎niemi.‎ ‎Tymczasem‎ ‎zażądał‎ ‎Bonaparte‎ ‎ich‎ ‎zobaczyć; udali‎ ‎się‎ ‎więc‎ ‎do‎ ‎głównej‎ ‎kwatery‎ ‎do‎ ‎Camfornio,‎ ‎gdzie‎ ‎mieli‎ ‎u‎ ‎niego posłuchanie.‎ ‎Kniaziewicz‎ ‎objął‎ ‎dowództwo‎ ‎nad‎ ‎pierwszą‎ ‎legią‎ ‎i‎ ‎upojony‎ ‎najpiękniejszemi‎ ‎nadziejami‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎przyszłości‎ ‎Polski,‎ ‎pełen‎ ‎zaufania‎ ‎do‎ ‎Napoleona,‎ ‎dzielił‎ ‎w‎ ‎początkach‎ ‎wszystkie‎ ‎trudy‎ ‎wojenne wraz‎ ‎z‎ ‎Dąbrowskim.‎ ‎W‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎zasłynęło‎ ‎imię‎ ‎jego‎ ‎z‎ ‎waleczności,‎ ‎a‎ ‎powróciwszy‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1799‎ ‎do‎ ‎Paryża,‎ ‎doznał‎ ‎jak‎ ‎najuroczystszego‎ ‎przyjęcia,‎ ‎przyczem‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎rząd‎ ‎rzeczypospolitej francuzkiej‎ ‎honorowym‎ ‎pałaszem,‎ ‎z‎ ‎napisem:‎ ‎„Dyrektoryat‎ ‎w‎ ‎nagrodę‎ ‎zasług“;‎ ‎wręczył‎ ‎mu‎ ‎także‎ ‎Kościuszko‎ ‎pałasz,‎ ‎który‎ ‎był‎ ‎otrzymał od‎ ‎króla‎ ‎szwedzkiego. 

Kniaziewicz‎ ‎zajął‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎życzenie‎ ‎rządu‎ ‎francuzkiego‎ ‎utworzeniem‎ ‎legii‎ ‎naddunajskiej,‎ ‎mającej‎ ‎obejmować:‎ ‎cztery‎ ‎bataliony‎ ‎piechoty,‎ ‎kompanią‎ ‎artyleryi‎ ‎konnej‎ ‎i‎ ‎pułk‎ ‎jazdy‎ ‎konnej.‎ ‎Tymczasem wrócił‎ ‎Bonaparte‎ ‎z‎ ‎Egiptu‎ ‎i‎ ‎wydał‎ ‎Austryi‎ ‎wojnę;‎ ‎miała‎ ‎w‎ ‎niej udział‎ ‎legia‎ ‎naddunajska‎ ‎i‎ ‎Kniaziewicz‎ ‎dał‎ ‎się‎ ‎wojskom‎ ‎austryackim we‎ ‎znaki‎ ‎pod‎ ‎Berghem,‎ ‎Borgheim‎ ‎i‎ ‎Offenbach,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎to‎ ‎spotkaniach‎ ‎wziął‎ ‎ich‎ ‎znaczną‎ ‎liczbę‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎i‎ ‎zabrał‎ ‎kilka‎ ‎dział. W‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Hohenlinden‎ ‎przyczynił‎ ‎się‎ ‎stanowczo‎ ‎do‎ ‎odniesienia sławnego‎ ‎zwycięztwa;‎ ‎na‎ ‎rzece‎ ‎Traun‎ ‎zdobył‎ ‎most‎ ‎i‎ ‎posunął‎ ‎się wraz‎ ‎z‎ ‎całą‎ ‎armią‎ ‎ku‎ ‎Wiedniowi.‎ ‎Zasługi‎ ‎Kniaziewicza‎ ‎doznały‎ ‎odpowiedniego‎ ‎uznania,‎ ‎a‎ ‎imię‎ ‎jego‎ ‎wyryte‎ ‎zostało‎ ‎na‎ ‎wieczną‎ ‎pamiątkę‎ ‎na‎ ‎olbrzymim‎ ‎łuku‎ ‎trymfalnym‎ ‎Napoleona. 

Niestety,‎ ‎po‎ ‎doznaniu‎ ‎takiego‎ ‎uczczenia,‎ ‎doczekał‎ ‎się‎ ‎Kniaziewicz‎ ‎po‎ ‎krótkim‎ ‎już‎ ‎upływie‎ ‎czasu‎ ‎przykrego‎ ‎rozczarowania.‎ ‎Pokój zawarty‎ ‎w‎ ‎Lunewillu‎ ‎zniszczył‎ ‎nadzieje‎ ‎Polaków‎ ‎położone‎ ‎w‎ ‎Napoleonie.‎ ‎Niebawem‎ ‎też‎ ‎nadeszła‎ ‎wieść,‎ ‎że‎ ‎legia‎ ‎naddunajska‎ ‎ma‎ ‎pójść w‎ ‎służbę‎ ‎króla‎ ‎Etruryii.‎ ‎Kniaziewicz‎ ‎nie‎ ‎chciał‎ ‎temu‎ ‎wierzyć;‎ ‎przekonawszy‎ ‎się‎ ‎jednak‎ ‎w‎ ‎Paryżu,‎ ‎że‎ ‎jest‎ ‎prawdziwą,‎ ‎usiłował‎ ‎temu zapowiedz,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎mu‎ ‎się‎ ‎to‎ ‎nie‎ ‎udało,‎ ‎pierwszy‎ ‎podziękował‎ ‎za‎ ‎służbę. Ani‎ ‎groźby,‎ ‎ani‎ ‎obietnice‎ ‎rządu‎ ‎francuzkiego‎ ‎nie‎ ‎zdołały‎ ‎go‎ ‎zatrzymać‎ ‎nadal‎ ‎w‎ ‎służbie,‎ ‎wobec‎ ‎takich‎ ‎widoków.‎ ‎Smutne‎ ‎zakończenie‎ ‎sprawy‎ ‎legionów,‎ ‎jakiego‎ ‎się‎ ‎spodziewał‎ ‎Kniaziewicz,‎ ‎ziściło się.‎ ‎Legia‎ ‎naddunajska‎ ‎odebrała‎ ‎rozkaz‎ ‎maszerowania‎ ‎do‎ ‎Włoch; część‎ ‎z‎ ‎niej,‎ ‎wyprawiona‎ ‎z‎ ‎Jabłonowskim‎ ‎do‎ ‎Sant-Domingo,‎ ‎wyginęła‎ ‎prawie‎ ‎do‎ ‎szczętu;‎ ‎-‎ ‎resztę‎ ‎rozdzielono‎ ‎między‎ ‎państwa‎ ‎włoskie.‎ ‎-‎ ‎Legiony‎ ‎polskie‎ ‎przestały‎ ‎istnieć.‎ ‎-‎ ‎Kniaziewicz‎ ‎przybył do‎ ‎Warszawy‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1802,‎ ‎gdzie‎ ‎panowali‎ ‎Prusacy;‎ ‎pobawił‎ ‎w‎ ‎niej krótko‎ ‎i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎Wołyń;‎ ‎tu‎ ‎wziął‎ ‎pod‎ ‎korzystnemi‎ ‎warunkami od‎ ‎wojewody‎ ‎wołyńskiego‎ ‎w‎ ‎dzierżawę‎ ‎wieś‎ ‎Zieleńce.‎ ‎Pędząc‎ ‎życie w‎ ‎cichej‎ ‎ustroni‎ ‎wiejskiej,‎ ‎zachował‎ ‎w‎ ‎sercu‎ ‎urazę‎ ‎do‎ ‎Napoleona‎ ‎za zawód,‎ ‎jaki‎ ‎uczynił‎ ‎i‎ ‎jemu‎ ‎i‎ ‎narodowi‎ ‎polskiemu;‎ ‎uraza‎ ‎ta‎ ‎była‎ ‎tem głębszą‎ ‎na‎ ‎myśl,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎był‎ ‎w‎ ‎ręku‎ ‎francuzkiego‎ ‎despoty‎ ‎niczem‎ ‎więcej, jak‎ ‎narzędziem‎ ‎ułudy.‎ ‎Ani‎ ‎wojna‎ ‎r.‎ ‎1806,‎ ‎ani‎ ‎kampania‎ ‎r.‎ ‎1809 nie‎ ‎zdołały‎ ‎złagodzić‎ ‎jego‎ ‎żalu. 

W‎ ‎r.‎ ‎1811‎ ‎bawił‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎gdy‎ ‎armia‎ ‎francuzka‎ ‎wraz z‎ ‎wojskami‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego‎ ‎przechodziły‎ ‎przez‎ ‎Niemen. Karól‎ ‎Kniaziewicz‎ ‎nowe‎ ‎dla‎ ‎przyszłości‎ ‎Ojczyzny‎ ‎powziął‎ ‎nadzieje. Wstąpił‎ ‎do‎ ‎szeregów‎ ‎pod‎ ‎komendę‎ ‎księcia‎ ‎Józefa‎ ‎Poniatowskiego, bił‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎Możajskiem,‎ ‎Jarosławiem,‎ ‎Czerykowem‎ ‎i‎ ‎pod‎ ‎Berezyną. Tu‎ ‎odebrał‎ ‎ranę,‎ ‎z‎ ‎której‎ ‎leczył‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1813‎ ‎w‎ ‎Krakowie.‎ ‎Po upadku‎ ‎Napoleona‎ ‎zasiadał‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1814‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎w‎ ‎komitecie wojennym,‎ ‎zajmującym‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎przewodnictwem‎ ‎wielkiego‎ ‎księcia Konstantego‎ ‎tworzeniem‎ ‎nowej‎ ‎armii‎ ‎polskiej;‎ ‎nie‎ ‎służył‎ ‎jednak w‎ ‎niej,‎ ‎ale‎ ‎opuścił‎ ‎Polskę,‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎Dreźnie‎ ‎i‎ ‎zamieszkał‎ ‎w‎ ‎niem stale‎ ‎od‎ ‎r.‎ ‎1817.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1825‎ ‎padło‎ ‎na‎ ‎niego‎ ‎podejrzenie,‎ ‎jakoby należał‎ ‎do‎ ‎spisku‎ ‎tajemnego,‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎skutek‎ ‎tego‎ ‎uwięziono‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎Königsteinie.‎ ‎Wypuszczony‎ ‎wkrótce‎ ‎na‎ ‎wolność,‎ ‎opuścił‎ ‎Drezno‎ ‎i‎ ‎osiadł w‎ ‎Paryżu,‎ ‎gdzie‎ ‎zażywał‎ ‎powszechnego‎ ‎szacunku.‎ ‎Tu‎ ‎umarł‎ ‎10‎ ‎maja 1843‎ ‎r.‎ ‎Pochowano‎ ‎go‎ ‎na‎ ‎cmentarzu‎ ‎w‎ ‎Montmorency,‎ ‎obok‎ ‎dawniejszego‎ ‎jego‎ ‎towarzysza‎ ‎z‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego,‎ ‎Niemcewicza. 

Kołłątaj‎ ‎Hugo,‎ ‎ksiądz

Mąż‎ ‎ten‎ ‎genialnego‎ ‎umysłu,‎ ‎rozległej‎ ‎a‎ ‎gruntownej‎ ‎nauki,‎ ‎o‎ ‎niezmiernie‎ ‎silnej,‎ ‎niczem‎ ‎niezachwianej‎ ‎woli‎ ‎i‎ ‎pracy‎ ‎niezmordowanej, należy‎ ‎do‎ ‎najwybitniejszych‎ ‎postaci‎ ‎nietylko‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego,‎ ‎ale‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎ogóle‎ ‎ówczesnego‎ ‎okresu‎ ‎dziejów‎ ‎naszych. 

Urodzony‎ ‎dnia‎ ‎1‎ ‎kwietnia‎ ‎1750‎ ‎w‎ ‎Nieścisławicach‎ ‎pod‎ ‎Stobnicą w‎ ‎województwie‎ ‎Sandomierskiem‎ ‎z‎ ‎familii‎ ‎szlacheckiej,‎ ‎ale‎ ‎niezamożnej‎ ‎odebrał‎ ‎wychowanie‎ ‎staranne.‎ ‎Przyswoiwszy‎ ‎sobie‎ ‎pierwsze początki‎ ‎nauk‎ ‎w‎ ‎domu,‎ ‎zwiedzał‎ ‎potem‎ ‎szkoły‎ ‎w‎ ‎Pińczowie,‎ ‎a‎ ‎skończył‎ ‎wykształcenie‎ ‎swe‎ ‎w‎ ‎akademii‎ ‎krakowskiej‎ ‎pod‎ ‎dozorem‎ ‎nauczyciela ‎matematyki,‎ ‎Wojciecha‎ ‎Słupskiego,‎ ‎gdzie‎ ‎czynił‎ ‎w‎ ‎naukach zadziwiające‎ ‎postępy.‎ ‎Opuściwszy‎ ‎akademią,‎ ‎obrał‎ ‎sobie‎ ‎stan‎ ‎duchowny,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Rzymu‎ ‎i‎ ‎tam‎ ‎doskonalił‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎teologii‎ ‎i‎ ‎prawie‎ ‎kanonicznem,‎ ‎w‎ ‎którem‎ ‎otrzymał‎ ‎stopień‎ ‎doktora.‎ ‎Poświęcił się‎ ‎równocześnie‎ ‎historyi,‎ ‎literaturze‎ ‎i‎ ‎sztukom‎ ‎pięknym,‎ ‎do‎ ‎których miał‎ ‎osobliwsze‎ ‎zamiłowanie. 

Po‎ ‎ukończeniu‎ ‎nauk‎ ‎z‎ ‎najwyższem‎ ‎odznaczeniem‎ ‎zamyślał‎ ‎wrócić‎ ‎do‎ ‎Polski‎ ‎i‎ ‎pozyskać‎ ‎beneficyum‎ ‎duchowne,‎ ‎gdy‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1774 zawakowała‎ ‎po‎ ‎śmierci‎ ‎Józefa‎ ‎Załuskiego‎ ‎kanonia‎ ‎w‎ ‎Krakowie.‎ ‎Kołłątaj,‎ ‎znany‎ ‎w‎ ‎Rzymie‎ ‎chlubnie‎ ‎z‎ ‎wysokich‎ ‎zdolności‎ ‎i‎ ‎głębokiej nauki,‎ ‎uzyskał‎ ‎na‎ ‎posadę‎ ‎tę‎ ‎prezentę ‎papiezką‎ ‎z‎ ‎pominieniem władzy‎ ‎duchownej‎ ‎miejscowej,‎ ‎przez‎ ‎co‎ ‎ściągnął‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎niezadowolenie‎ ‎wielu‎ ‎niechętnych.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1775‎ ‎powrócił ‎do ‎kraju,‎ objął kanonią,‎ ‎a‎ ‎przybywszy‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎zwrócił‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎uwagę‎ ‎króla, i‎ ‎komisyi‎ ‎edukacyjnej‎ ‎bystrym‎ ‎rozumem,‎ ‎rozległą‎ ‎nauką‎ ‎i‎ ‎żarliwą miłością‎ ‎kraju.‎ ‎Mianowany‎ ‎też‎ ‎został‎ ‎członkiem‎ ‎towarzystwa‎ ‎do ksiąg‎ ‎elementarnych,‎ ‎będącego‎ ‎wydziałem‎ ‎tejże‎ ‎komisyi.‎ ‎Nowy ten‎ ‎obowiązek‎ ‎pełnił‎ ‎nader‎ ‎gorliwie,‎ ‎a‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎jego‎ ‎pióra‎ ‎wyszła‎ ‎bardzo‎ ‎wielka‎ ‎ilość‎ ‎projektów;‎ ‎zajmował‎ ‎się‎ ‎również‎ ‎przygotowaniem podręczników‎ ‎szkólnych‎ ‎i‎ ‎reformą‎ ‎akademii‎ ‎krakowskiej.‎ ‎Ku‎ ‎spełnieniu‎ ‎zadania‎ ‎ostatniego‎ ‎wysłany‎ ‎został‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1777‎ ‎przez‎ ‎komisyą edukacyjną‎ ‎jako‎ ‎wizytator‎ ‎do‎ ‎Krakowa;‎ ‎tu‎ ‎uporządkował‎ ‎majątek‎ ‎akademii,‎ ‎ułożył‎ ‎jej‎ ‎archiwum‎ ‎i‎ ‎bibliotekę‎ ‎i‎ ‎opracował‎ ‎dla niej‎ ‎plan‎ ‎reformy.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1780‎ ‎przystąpił‎ ‎jako‎ ‎pełnomocny‎ ‎delegat komisyi‎ ‎edukacyjnej‎ ‎do‎ ‎zamierzonej‎ ‎reformy,‎ ‎oddalił‎ ‎profesorów‎ ‎starej‎ ‎szkoły,‎ ‎i‎ ‎zastąpił‎ ‎ich‎ ‎nowymi,‎ ‎ustanowił‎ ‎seminarya‎ ‎nauczycielskie‎ ‎i‎ ‎zaprowadził‎ ‎rozkład‎ ‎na‎ ‎cztery‎ ‎wydziały:‎ ‎teologiczny,‎ ‎prawni czy,‎ ‎lekarski‎ ‎i‎ ‎filozoficzno-literacki. 

Kołłątaj Hugo, ksiądz.
Kołłątaj Hugo, ksiądz.

Ponieważ‎ ‎między‎ ‎usuniętymi‎ ‎z‎ ‎katedr‎ ‎uniwersyteckich‎ ‎byli‎ ‎po większej‎ ‎części‎ ‎kanonicy‎ ‎krakowscy,‎ ‎ściągnął‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎Kołłątaj‎ ‎przeprowadzeniem‎ ‎reformy‎ ‎niechęć‎ ‎kapituły,‎ ‎która‎ ‎się‎ ‎objawiła‎ ‎w‎ ‎różnych‎ ‎intrygach‎ ‎przeciw‎ ‎niemu‎ ‎knowanych,‎ ‎a‎ ‎lubo‎ ‎wyszedł‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎zwycięzko, doznał‎ ‎z‎ ‎zatargów‎ ‎tych‎ ‎wiele‎ ‎goryczy.‎ ‎Prześladowania‎ ‎te‎ ‎spowodowały‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1786‎ ‎do‎ ‎opuszczenia‎ ‎stanowiska‎ ‎reformatora‎ ‎szkół, a‎ ‎przyjęcia‎ ‎ofiarowanego‎ ‎sobie‎ ‎przez‎ ‎króla‎ ‎urzędu‎ ‎referendarza‎ ‎Wielkiego‎ ‎Ks.‎ ‎Litewskiego.‎ ‎Odtąd‎ ‎oddał‎ ‎się‎ ‎pracy‎ ‎politycznej,‎ ‎w‎ ‎której w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎znakomicie‎ ‎się‎ ‎odznaczył. 

W‎ ‎roku‎ ‎1788,‎ ‎kiedy‎ ‎zwołano‎ ‎sejm‎ ‎czteroletni,‎ ‎mający‎ ‎stworzyć‎ ‎dla‎ ‎narodu‎ ‎epokę‎ ‎odrodzenia,‎ ‎rozwinął‎ ‎Kołłątaj,‎ ‎z‎ ‎całą‎ ‎właściwą‎ ‎sobie‎ ‎energią,‎ ‎szeroką‎ ‎i‎ ‎wpływową‎ ‎działalność.‎ ‎Nie‎ ‎posiadając‎ ‎mandatu‎ ‎poselskiego,‎ ‎a‎ ‎ztąd‎ ‎nie‎ ‎mając‎ ‎bezpośredniego‎ ‎udziału w‎ ‎obradach‎ ‎sejmowych,‎ ‎otoczył‎ ‎się‎ ‎gronem‎ ‎ludzi‎ ‎młodych‎ ‎i‎ ‎gorliwych,‎ ‎którzy‎ ‎przekonania‎ ‎jego‎ ‎i‎ ‎zasady‎ ‎krzewili‎ ‎na‎ ‎ulicy,‎ ‎w‎ ‎salonach‎ ‎i‎ ‎kawiarniach,‎ ‎przez‎ ‎co‎ ‎starał‎ ‎się‎ ‎przynajmniej‎ ‎pośrednio‎ ‎wpływać‎ ‎na‎ ‎przekonania‎ ‎posłów.‎ ‎Prócz‎ ‎tego,‎ ‎pragnąc‎ ‎ich‎ ‎oświecić‎ ‎pod względem‎ ‎ważnych‎ ‎przedmiotów,‎ ‎o‎ ‎jakich‎ ‎miał‎ ‎sejm‎ ‎radzić,‎ ‎napisał szereg‎ ‎rozpraw‎ ‎o‎ ‎stanie‎ ‎Rzeczypospolitej‎ ‎i‎ ‎jej‎ ‎potrzebach. 

Z‎ ‎wielkim‎ ‎talentem‎ ‎i‎ ‎podziwienia‎ ‎godną‎ ‎wymową‎ ‎i‎ ‎jasnością myśli‎ ‎skreślił‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎wady‎ ‎społeczeństwa‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎urządzeń,‎ ‎oraz wskazał‎ ‎najodpowiedniejsze‎ ‎środki‎ ‎zaradcze.‎ ‎Żądał‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎przedewszystkiem‎ ‎dziedziczności‎ ‎tronu,‎ ‎stałego‎ ‎sejmu,‎ ‎i‎ ‎przyznania‎ ‎mieszczanom‎ ‎praw‎ ‎obywatelskich,‎ ‎a‎ ‎włościanom‎ ‎przynajmniej‎ ‎praw‎ ‎cywilnych. ‎Prace‎ ‎te‎ ‎umacniały‎ ‎wpływ‎ ‎jego‎ ‎mimo‎ ‎niechętnych‎ ‎mu‎ ‎licznych przeciwników‎ ‎i‎ ‎przyczyniły‎ ‎się,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1790‎ ‎policzono‎ ‎go‎ ‎do członków‎ ‎deputacyi‎ ‎rządowej.‎ ‎ 

Zdobywszy‎ ‎sobie‎ ‎w‎ ‎ten‎ ‎sposób‎ ‎godność‎ ‎wysoką‎ ‎w‎ ‎kraju‎ ‎i‎ ‎sposobność‎ ‎uczestniczenia‎ ‎w‎ ‎obradach‎ ‎sejmowych,‎ ‎zabierał‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎często‎ ‎głos‎ ‎w‎ ‎kwestyach‎ ‎najżywotniejszych‎ ‎i‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎niebawem‎ ‎przywódzcą‎ ‎stronnictwa‎ ‎patryotycznego‎ ‎i‎ ‎duszą‎ ‎ówczesnych‎ ‎prac‎ ‎ustawodawczych.‎ ‎U‎ ‎niego‎ ‎zbierali‎ ‎się‎ ‎najwybitniejsi‎ ‎członkowie‎ ‎sejmu i‎ ‎ówcześni‎ ‎politycy,‎ ‎jak:‎ ‎Potocki,‎ ‎Działyński,‎ ‎Naruszewicz,‎ ‎Piramowicz,‎ ‎sławny‎ ‎prawnik‎ ‎Bars,‎ ‎prezydent‎ ‎miasta‎ ‎Dykiert,‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎domu jego‎ ‎przygotowano‎ ‎najważniejsze‎ ‎projekta‎ ‎do‎ ‎ustaw‎ ‎i‎ ‎osnowę‎ ‎konstytucyi‎ ‎3‎ ‎maja.‎ ‎Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎jej‎ ‎powierzono‎ ‎mu‎ ‎urząd‎ ‎podkanclerza‎ ‎koronnego,‎ ‎na‎ ‎którem‎ ‎to‎ ‎stanowisku‎ ‎pracował‎ ‎również energicznie‎ ‎z‎ ‎niemałym‎ ‎dla‎ ‎kraju‎ ‎pożytkiem. 

Po‎ ‎przystąpieniu‎ ‎króla‎ ‎do‎ ‎konfederacyi‎ ‎targowickiej‎ ‎uczynił krok,‎ ‎którego‎ ‎pobudki‎ ‎do‎ ‎dziś‎ ‎dostatecznie‎ ‎wyjaśnionemi‎ ‎nie‎ ‎zostały;‎ ‎oddał‎ ‎bowiem‎ ‎na‎ ‎ręce‎ ‎Stanisława‎ ‎Augusta‎ ‎akces‎ ‎do‎ ‎Konfederacyi,‎ ‎jak‎ ‎utrzymują‎ ‎niektórzy,‎ ‎we‎ ‎fałszywej‎ ‎nadzieji‎ ‎utrzymania‎ ‎się na‎ ‎stanowisku‎ ‎podkanclerza‎ ‎i‎ ‎uratowania‎ ‎dzieła‎ ‎konstytucyi,‎ ‎poczem w‎ ‎skutek‎ ‎rady‎ ‎króla‎ ‎opuścił‎ ‎Polskę‎ ‎i‎ ‎wyjechał‎ ‎do‎ ‎Drezna.‎ ‎Tu‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎naj‎ ‎czynniej‎ ‎szych‎ ‎organizatorów‎ ‎powstania,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎jego‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎Krakowa‎ ‎i‎ ‎przebywał‎ ‎początkowo‎ ‎stale‎ ‎w‎ ‎obozie Kościuszki. 

Zdobywszy‎ ‎sobie‎ ‎pełne‎ ‎zaufanie‎ ‎Naczelnika,‎ ‎usiłował‎ ‎wpływać na‎ ‎niego‎ ‎swemi‎ ‎radami,‎ ‎a‎ ‎wychodząc‎ ‎z‎ ‎zasady,‎ ‎że‎ ‎tylko‎ ‎ujęciem rządów‎ ‎w‎ ‎żelazną‎ ‎dłoń‎ ‎terroryzmu,‎ ‎że‎ ‎tylko‎ ‎użyciem‎ ‎środków‎ ‎jak najsurowszych‎ ‎można‎ ‎ocalić‎ ‎sprawę‎ ‎i‎ ‎zbawić‎ ‎naród,‎ ‎starał‎ ‎się‎ ‎nakłonić‎ ‎Kościuszkę,‎ ‎do‎ ‎działania‎ ‎energiczniejszego.‎ ‎Kościuszko,‎ ‎który się‎ ‎wzdrygał‎ ‎na‎ ‎wszelkie‎ ‎gwałty‎ ‎i‎ ‎tylko‎ ‎z‎ ‎pomocą‎ ‎rozbudzonego uczucia‎ ‎patryotycznego‎ ‎w‎ ‎narodzie‎ ‎zamyślał‎ ‎osięgnąć‎ ‎cel‎ ‎wytknięty, nie‎ ‎godził‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎zapatrywaniami‎ ‎Kołłątaja.‎ ‎Niektórzy‎ ‎z‎ ‎uczestników‎ ‎powstania‎ ‎piszą‎ ‎w‎ ‎pamiętnikach‎ ‎swoich,‎ ‎że‎ ‎Kołłątaj‎ ‎próbował chytrością‎ ‎osięgnąć‎ ‎to,‎ ‎czego‎ ‎nie‎ ‎mógł‎ ‎wymódz‎ ‎na‎ ‎Kościuszce‎ ‎środkami‎ ‎zwyczajnemi.‎ ‎Jego‎ ‎intrygom‎ ‎przypisują‎ ‎chwilowe‎ ‎rozdwojenie, jakie‎ ‎zaszło‎ ‎pomiędzy‎ ‎Kościuszką‎ ‎a‎ ‎jenerałem‎ ‎Wodzickim, ‎-‎ ‎na niego‎ ‎spadają‎ ‎zarzuty‎ ‎wywołania‎ ‎rozruchów‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎i‎ ‎podburzania‎ ‎pospólstwa‎ ‎do‎ ‎gwałtów‎ ‎i‎ ‎mordów‎‎,‎ ‎-‎ ‎twierdzą‎ ‎nawet‎ ‎niektórzy,‎ ‎że‎ ‎Kołłątaj‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Zajączkiem‎ ‎mieli‎ ‎dążyć‎ ‎wprost‎ ‎do‎ ‎usunięcia‎ ‎Kościuszki‎ ‎i‎ ‎podzielenia‎ ‎się‎ ‎najwyższą‎ ‎władzą,‎ ‎pierwszy‎ ‎miał chcieć‎ ‎przywłaszczyć‎ ‎sobie‎ ‎władzę‎ ‎cywilną,‎ ‎drugi‎ ‎wojskową.‎ ‎Ile w‎ ‎tem‎ ‎prawdy,‎ ‎trudno‎ ‎dziś‎ ‎dociec,‎ ‎to‎ ‎tylko‎ ‎pewna,‎ ‎że‎ ‎po‎ ‎klęsce maciejowickiej,‎ ‎gdy‎ ‎niestało‎ ‎Kościuszki,‎ ‎ani‎ ‎Kołłątaj,‎ ‎ani‎ ‎Zajączek, lubo‎ ‎mieli‎ ‎po‎ ‎temu‎ ‎porę‎ ‎najstosowniejszą,‎ ‎zastąpić‎ ‎go‎ ‎nie‎ ‎zdołali. 

Mimo‎ ‎zarzutów‎ ‎tych,‎ ‎jakie‎ ‎mu‎ ‎czynią‎ ‎różni‎ ‎autorzy‎ ‎historyi‎ ‎powstania,‎ ‎należał‎ ‎Kołłątaj‎ ‎niezaprzeczenie‎ ‎do‎ ‎najwybitniejszych‎ ‎mężów,‎ ‎otaczających‎ ‎Kościuszkę.‎ ‎Obeznany‎ ‎dokładnie‎ ‎ze sprawami‎ ‎i‎ ‎charakterem‎ ‎narodu,‎ ‎zrozumiał‎ ‎z‎ ‎całą‎ ‎świadomością wielką‎ ‎ważność‎ ‎doby‎ ‎historycznej,‎ ‎przeczuwał‎ ‎naglące‎ ‎potrzeby,‎ ‎któremu‎ ‎należało‎ ‎dążyć‎ ‎do‎ ‎celu.‎ ‎-‎ ‎Patrząc‎ ‎zaś‎ ‎na‎ ‎przywódzców,‎ ‎bohaterskich‎ ‎wprawdzie,‎ ‎ale‎ ‎niedołężnych,‎ ‎którzy,‎ ‎gotowi‎ ‎do‎ ‎ofiar,‎ ‎nie umieli‎ ‎się‎ ‎zdobyć‎ ‎na‎ ‎dostateczną‎ ‎energią,‎ ‎nie‎ ‎dziw,‎ ‎że‎ ‎usiłował‎ ‎zapobiedz‎ ‎złym‎ ‎następstwom‎ ‎środkami‎ ‎gwałtownemu‎ ‎Można‎ ‎na‎ ‎środki te‎ ‎nie‎ ‎godzić‎ ‎się,‎ ‎ale‎ ‎zapomnieć‎ ‎przecież‎ ‎nie‎ ‎podobna,‎ ‎że‎ ‎ludzie‎ ‎rewolucyjni,‎ ‎do‎ ‎których‎ ‎należał‎ ‎i‎ ‎Kołłątaj,‎ ‎mają‎ ‎osobne‎ ‎sumienie, którem‎ ‎się‎ ‎rządzą;‎ ‎a‎ ‎gdyby‎ ‎rady‎ ‎jego‎ ‎i‎ ‎wskazówki‎ ‎zastosowane w‎ ‎porę,‎ ‎były‎ ‎odniosły‎ ‎pomyślny‎ ‎skutek,‎ ‎z‎ ‎pewnością‎ ‎byliby‎ ‎go‎ ‎rozgrzeszyli‎ ‎ci‎ ‎wszyscy,‎ ‎którzy‎ ‎mu‎ ‎po‎ ‎smutnem‎ ‎zakończeniu‎ ‎sprawy‎ ‎tyle uczynili‎ ‎zarzutów. 

Po‎ ‎stłumieniu‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎Kołłątaj do‎ ‎Austryi;‎ ‎szukał‎ ‎tu‎ ‎bezpieczeństwa,‎ ‎a‎ ‎znalazł‎ ‎więzy.‎ ‎Osadzony w‎ ‎Jozefstacie‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎11‎ ‎lutego‎ ‎1795‎ ‎r.‎ ‎przesiedział‎ ‎jako‎ ‎więzień polityczny‎ ‎trzy‎ ‎lata,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎trzymano‎ ‎go‎ ‎jeszcze‎ ‎jako‎ ‎jeńca w‎ ‎Ołomuńcu‎ ‎do‎ ‎końca‎ ‎roku‎ ‎1802.‎ ‎Straciwszy‎ ‎całe‎ ‎swoje‎ ‎mienie i‎ ‎zapadłszy‎ ‎na‎ ‎zdrowiu,‎ ‎oddawał‎ ‎się‎ ‎mimo‎ ‎to‎ ‎w‎ ‎samotności‎ ‎wilgotnego‎ ‎więzienia‎ ‎pracom‎ ‎naukowym.‎ ‎Uwolniony‎ ‎za‎ ‎staraniem‎ ‎księcia‎ ‎Adama‎ ‎Czartoryskiego,‎ ‎nie‎ ‎posiadał‎ ‎żadnych‎ ‎funduszów,‎ ‎gdyż dobra‎ ‎jego‎ ‎tak‎ ‎własne,‎ ‎jako‎ ‎i‎ ‎przywiązane‎ ‎do‎ ‎posady,‎ ‎jaką‎ ‎dawniej zajmował,‎ ‎zabrał‎ ‎rząd‎ ‎austryacki.‎ ‎Przyszli‎ ‎mu‎ ‎w‎ ‎pomoc‎ ‎brat‎ ‎jego i‎ ‎kilku‎ ‎przyjaciół,‎ ‎od‎ ‎których‎ ‎zaciągnął‎ ‎znaczne‎ ‎pożyczki. 

Przybywszy‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎wspierał‎ ‎pracami‎ ‎swemi‎ ‎tamtejsze towarzystwo‎ ‎Przyjaciół‎ ‎Nauk,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎krótkim‎ ‎pobycie‎ ‎wyjechał‎ ‎w‎ ‎roku 1803‎ ‎na‎ ‎Wołyń,‎ ‎gdzie‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎okolicy‎ ‎Krzemieńca‎ ‎na‎ ‎małej‎ ‎dzierżawie.‎ ‎Tu‎ ‎odwiedził‎ ‎go‎ ‎dawny‎ ‎przyjaciel‎ ‎jego,‎ ‎Tadeusz‎ ‎Czacki; i‎ ‎obaj‎ ‎mężowie‎ ‎uczeni‎ ‎opracowali‎ ‎plan‎ ‎wychowania‎ ‎dla‎ ‎całego‎ ‎kraju. W‎ ‎czerwcu‎ ‎roku‎ ‎1806‎ ‎przeniósł‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Tetylwiec,‎ ‎także‎ ‎w‎ ‎okolicy Krzemieńca,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎następnym‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Moskwy. 

Po‎ ‎przyłączeniu‎ ‎kraju,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎leżały‎ ‎dobra‎ ‎jego‎ ‎dziedziczne, do‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego,‎ ‎usiłował‎ ‎je‎ ‎odzyskać;‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎celu‎ ‎udał się‎ ‎do‎‎ ‎Krakowa‎ ‎i‎ ‎Drezna,‎ ‎gdzie‎ ‎odebrał‎ ‎zapewnienie‎ ‎prędkiego ziszczenia‎ ‎swych‎ ‎nadzieji.‎ ‎Nie‎ ‎doczekał‎ ‎się‎ ‎przecież‎ ‎tego,‎ ‎bo‎ ‎wróciwszy‎ ‎pełen‎ ‎najlepszej‎ ‎otuchy‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎umarł‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie,‎ ‎dnia‎ ‎28‎ ‎lutego‎ ‎r.‎ ‎1812. 

Madaliński‎ ‎Antoni

Urodzony‎ ‎w‎ ‎Wielkopolsce,‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎jako‎ ‎bitny‎ ‎i‎ ‎odważny jenerał.‎ ‎Będąc‎ ‎szefem‎ ‎brygady‎ ‎wielkopolskiej,‎ ‎odbył‎ ‎kampanią w‎ ‎roku‎ ‎1792,‎ ‎poczem‎ ‎wrócił‎ ‎z‎ ‎komendą‎ ‎swą‎ ‎do‎ ‎Wielkopolski‎ ‎na dawne‎ ‎swe‎ ‎stanowisko.‎ ‎Po‎ ‎drugim‎ ‎rozbiorze‎ ‎Polski,‎ ‎gdy‎ ‎w‎ ‎roku 1793‎ ‎wkroczyły‎ ‎w‎ ‎te‎ ‎strony‎ ‎wojska‎ ‎pruskie,‎ ‎cofnęły‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎rozkaz Stanisława‎ ‎Augusta‎ ‎pułki‎ ‎jazdy‎ ‎i‎ ‎piechoty‎ ‎narodowej‎ ‎z‎ ‎Księstwa Poznańskiego‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎województw‎ ‎gnieźnieńskiego‎ ‎i‎ ‎kaliskiego‎ ‎w‎ ‎okolicę Warszawy‎ ‎i‎ ‎Mazowsza,‎ ‎a‎ ‎brygada‎ ‎Madalińskiego‎ ‎stanęła‎ ‎załogą‎ ‎pod Ostrołęką‎ ‎nad‎ ‎Narwią. 

Wtajemniczony‎ ‎w‎ ‎przygotowania‎ ‎do‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego, oczekiwał‎ ‎z‎ ‎niecierpliwością‎ ‎jego‎ ‎wybuchu,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎na‎ ‎mocy‎ ‎uchwały sejmu‎ ‎grodzieńskiego,‎ ‎odnoszącej‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎zredukowania‎ ‎wojsk‎ ‎polskich,‎ ‎otrzymał‎ ‎od‎ ‎ówczesnego‎ ‎hetmana‎ ‎Ożarowskiego‎ ‎nakaz‎ ‎rozpuszczenia‎ ‎swej‎ ‎brygady,‎ ‎nie‎ ‎czekając‎ ‎rozkazów‎ ‎Kościuszki,‎ ‎zebrał większą‎ ‎część‎ ‎swej‎ ‎komendy,‎ ‎stanął‎ ‎na‎ ‎jej‎ ‎czele,‎ ‎opuścił‎ ‎załogę swą‎ ‎w‎ ‎Pułtusku‎ ‎i‎ ‎Ostrołęce‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎liczbie‎ ‎700‎ ‎ułanów‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎ku Krakowu.‎ ‎Odważnym‎ ‎tym‎ ‎krokiem‎ ‎przyspieszył‎ ‎wybuch‎ ‎powstania. 

W‎ ‎pochodzie‎ ‎swym‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎ku‎ ‎Prusom‎ ‎południowym,‎ ‎przez co‎ ‎wprowadził‎ ‎w‎ ‎błąd‎ ‎Igelstroma,‎ ‎który‎ ‎początkowo‎ ‎mniemał,‎ ‎że Madaliński‎ ‎zamierza‎ ‎przejść‎ ‎w‎ ‎służbę‎ ‎pruską.‎ ‎Przybywszy‎ ‎do‎ ‎Mławy, wysłał‎ ‎jednę‎ ‎kolumnę‎ ‎do‎ ‎Działdowa,‎ ‎gdzie‎ ‎zabrał‎ ‎kasę,‎ ‎zawierającą‎ ‎około‎ ‎50‎ ‎i‎ ‎kilku‎ ‎tysięcy‎ ‎złotych‎ ‎polskich,‎ ‎wypłacił‎ ‎z‎ ‎pieniędzy‎ ‎tych‎ ‎swej‎ ‎brygadzie‎ ‎zaległy‎ ‎żołd,‎ ‎poczem‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎przez Sierpsk,‎ ‎Wyszogród,‎ ‎a‎ ‎przeprawiwszy‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎Tokarami‎ ‎przez‎ ‎Wisłę, stanął‎ ‎z‎ ‎kilku‎ ‎szwadronami‎ ‎dwie‎ ‎mile‎ ‎od‎ ‎Warszawy. 

Prawdopodobnie‎ ‎zamierzał‎ ‎wywołać‎ ‎tu‎ ‎rew‎‎olucyą;‎ ‎znalazłszy jednak‎ ‎w‎ ‎stolicy‎ ‎silniejszą‎ ‎załogę,‎ ‎aniżeli‎ ‎przypuszczał,‎ ‎zwrócił‎ ‎się ku‎ ‎Sochaczewu,‎ ‎gdzie‎ ‎stanął‎ ‎19‎ ‎marca.‎ ‎W‎ ‎pochodzie‎ ‎tym‎ ‎wzmocnił‎ ‎oddział‎ ‎swój‎ ‎do‎ ‎900‎ ‎jazdy.‎ ‎Wszedłszy‎ ‎w‎ ‎województwo‎ ‎sieradzkie i‎ ‎sandomierskie‎ ‎powołał‎ ‎szlachtę‎ ‎do‎ ‎utworzenia‎ ‎Konfederacyi,‎ ‎połączył‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎kilku‎ ‎oddziałami‎ ‎ochotniczemi‎ ‎i‎ ‎podążył‎ ‎przez‎ ‎Opoczno, Końskie‎ ‎i‎ ‎Radoszyce‎ ‎ku‎ ‎Krakowu. 

Madaliński Antoni.
Madaliński Antoni.

Tymczasem‎ ‎wysłał‎ ‎za‎ ‎nim‎ ‎jenerał‎ ‎Igelstrom‎ ‎pogoń‎ ‎z‎ ‎Warszawy pod‎ ‎komendą‎ ‎jenerała‎ ‎Tormassowa.‎ ‎Madaliński‎ ‎zręcznie‎ ‎unikając spotkania‎ ‎z‎ ‎silniejszym‎ ‎nieprzyjacielem,‎ ‎połączył‎ ‎się‎ ‎dnia‎ ‎29‎ ‎marca z‎ ‎oddziałem‎ ‎Mangeta‎ ‎w‎ ‎Pińczowie,‎ ‎stanął‎ ‎31‎ ‎marca‎ ‎w‎ ‎Kielcach, gdzie‎ ‎spotkał‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎oddziałami‎ ‎Zaborowskiego‎ ‎i‎ ‎Zawadzkiego‎ ‎i‎ ‎tak wzmocniony,‎ ‎stoczył‎ ‎krwawą‎ ‎potyczkę‎ ‎z‎ ‎Moskalami‎ ‎dnia‎ ‎1‎ ‎kwietnia pod‎ ‎Konskiem,‎ ‎zkąd‎ ‎zawieziono‎ ‎200‎ ‎Moskali‎ ‎rannych‎ ‎do‎ ‎Warszawy. Po‎ ‎tem‎ ‎spotkaniu‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎dalszy‎ ‎pochód‎ ‎ku‎ ‎Krakowu‎ ‎i‎ ‎natrafił tego‎ ‎samego‎ ‎dnia‎ ‎jeszcze‎ ‎w‎ ‎Luborzycy‎ ‎na‎ ‎obóz‎ ‎Kościuszki,‎ ‎który mu‎ ‎z‎ ‎Krakowa‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎swego‎ ‎korpusu‎ ‎wyszedł‎ ‎z‎ ‎pomocą. 

Odtąd‎ ‎przebywał‎ ‎Madaliński‎ ‎w‎ ‎obozie‎ ‎Naczelnika,‎ ‎a‎ ‎mianowany przezeń‎ ‎jenerałem,‎ ‎wziął‎ ‎zaszczytny‎ ‎udział‎ ‎w‎ ‎bitwach‎ ‎pod‎ ‎Racławicami‎ ‎i‎ ‎Szczekocinami;‎ ‎również‎ ‎walczył‎ ‎mężnie‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎oblężenia stolicy,‎ ‎za‎ ‎co‎ ‎obdarzony‎ ‎został‎ ‎przez‎ ‎Kościuszkę‎ ‎złotą‎ ‎obrączką z‎ ‎cyfrą‎ ‎51.‎ ‎Po‎ ‎odejściu‎ ‎wojsk‎ ‎pruskich‎ ‎i‎ ‎rosyjskich‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎Warszawy,‎ ‎wysłał‎ ‎go‎ ‎Kościuszko‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Dąbrowskim‎ ‎Henrykiem‎ ‎do Wielkopolski‎ ‎dla‎ ‎wzmocnienia‎ ‎tamtejszego‎ ‎powstania.‎ ‎Madaliński lubo‎ ‎wcześniej‎ ‎mianowany‎ ‎jenerałem‎ ‎od‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎który‎ ‎do niedawnego‎ ‎czasu‎ ‎jeszcze‎ ‎był‎ ‎jego‎ ‎podkomendnym‎,‎ ‎uznając‎ ‎w‎ ‎nim przecież‎ ‎wyższe‎ ‎uzdolnienie,‎ ‎dał‎ ‎piękny‎ ‎przykład‎ ‎cnoty‎ ‎obywatelskiej, bo‎ ‎dla‎ ‎sprawy‎ ‎narodowej,‎ ‎poddał‎ ‎się‎ ‎dobrowolnie‎ ‎pod‎ ‎jego‎ ‎rozkazy. 

W‎ ‎wyprawie‎ ‎do‎ ‎Wielkopolski‎ ‎odznaczał‎ ‎się,‎ ‎jak‎ ‎dotąd,‎ ‎odwagą i‎ ‎dzielnością;‎ ‎często‎ ‎powstrzymywać‎ ‎go‎ ‎musiał‎ ‎Dąbrowski‎ ‎w‎ ‎zapale, z‎ ‎jakim‎ ‎się‎ ‎rwał‎ ‎do‎ ‎boju‎ ‎i‎ ‎śmiałych‎ ‎przedsiębiorstw.‎ ‎Po‎ ‎nieszczęśliwej‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami,‎ ‎gdy‎ ‎korpus‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎cofnąć się‎ ‎musiał,‎ ‎powrócił‎ ‎i‎ ‎Madaliński‎ ‎do‎ ‎Warszawy.‎ ‎Dnia‎ ‎28‎ ‎października‎ ‎przesłał‎ ‎prośbę‎ ‎do‎ ‎Rady‎ ‎Najwyższej,‎ ‎aby‎ ‎go‎ ‎zwolniła‎ ‎z‎ ‎dalszego‎ ‎pełnienia‎ ‎służby,‎ ‎podając‎ ‎za‎ ‎powód‎ ‎„stargane‎ ‎pracą‎ ‎siły i‎ ‎zwątlone‎ ‎wiekiem‎ ‎zdrowie.” ‎Na‎ ‎przedstawienie‎ ‎Rady,‎ ‎aby‎ ‎nie skąpił‎ ‎ojczyźnie‎ ‎nadal‎ ‎swych‎ ‎usług,‎ ‎pozostał‎ ‎w‎ ‎służbie.‎ ‎Po‎ ‎wzięciu Pragi‎ ‎przez‎ ‎Suworowa,‎ ‎opuścił‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Wawrzeckim‎ ‎Warszawę‎ ‎i‎ ‎cofnął‎ ‎się‎ ‎ku‎ ‎granicom‎ ‎Austryi;‎ ‎pod‎ ‎Radoszycami‎ ‎był‎ ‎świadkiem smutnego‎ ‎rozejścia‎ ‎się‎ ‎resztek‎ ‎wojska,‎ ‎poczem‎ ‎pragnąc‎ ‎się‎ ‎przedrzeć do‎ ‎Galicyi,‎ ‎dostał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎pruskiej.‎ ‎Osadzony‎ ‎najpierw w‎ ‎Głogowie,‎ ‎potem‎ ‎w‎ ‎Magdeburgu,‎ ‎uzyskał‎ ‎po‎ ‎dwu‎ ‎latach‎ ‎więzienia ułaskawienie‎ ‎i‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎Wielkopolsce,‎ ‎gdzie‎ ‎umarł‎ ‎roku‎ ‎1805. 

Mokronowski‎ ‎Stanisław

Mąż‎ ‎ten‎ ‎charakteru‎ ‎cnotliwego,‎ ‎przytem‎ ‎jenerał‎ ‎waleczny,‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1761‎ ‎we‎ ‎wsi‎ ‎Bogucicach‎ ‎i‎ ‎był‎ ‎synem‎ ‎Jędrzeja, wojewody‎ ‎mazowieckiego,‎ ‎marszałka‎ ‎sejmu‎ ‎odbytego‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1776. Początkowe‎ ‎nauki‎ ‎odebrał‎ ‎u‎ ‎Jezuitów‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎poczem‎ ‎kształcił się‎ ‎tamże‎ ‎w‎ ‎korpusie‎ ‎kadetów,‎ ‎ukończył‎ ‎zaś‎ ‎nauki‎ ‎swoje‎ ‎w‎ ‎Paryżu. Wróciwszy‎ ‎do‎ ‎kraju,‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎wojskowej‎ ‎w‎ ‎gwardyi‎ ‎konnej, po‎ ‎dwóch‎ ‎latach‎ ‎przecież‎ ‎opuścił‎ ‎ją‎ ‎i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Francyi,‎ ‎gdzie Mokronowski‎ ‎Stanisław. przez‎ ‎lat‎ ‎10‎ ‎służył‎ ‎w‎ ‎regimencie‎ ‎zwanym:‎ ‎Royal‎ ‎Allemand,‎ ‎gdzie doszedł‎ ‎stopnia‎ ‎szefa‎ ‎szwadronu.‎ ‎W‎ ‎roku‎ ‎1788‎ ‎powrócił‎ ‎do‎ ‎Polski i‎ ‎wybrany‎ ‎został‎ ‎w‎ ‎ziemi‎ ‎Wyszogrodzkiej‎ ‎na‎ ‎posła‎ ‎do‎ ‎sejmu‎ ‎czteroletniego.‎ ‎Gdy‎ ‎wskutek‎ ‎sejmu‎ ‎tegoż‎ ‎przyszło‎ ‎do‎ ‎pomnożenia‎ ‎siły zbrojnej,‎ ‎mianowany‎ ‎wicebrygadyerem,‎ ‎zorganizował‎ ‎brygadę‎ ‎na Ukrainie,‎ ‎a‎ ‎zaprzyjaźniony‎ ‎z‎ ‎księciem‎ ‎Józefem‎ ‎Poniatowskim,‎ ‎odbył pod‎ ‎jego‎ ‎rozkazami‎ ‎kampanią‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1792‎ ‎i‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎bitwie pod‎ ‎Zieleńcami.‎ ‎Po‎ ‎rozwiązaniu‎ ‎wojska‎ ‎polskiego,‎ ‎wziął‎ ‎dymisyą, jako‎ ‎jenerał‎ ‎lejtnant‎ ‎i‎ ‎osiadł‎ ‎na‎ ‎wsi. 

Mokronowski Stanisław.
Mokronowski Stanisław.

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎stolicy, gdzie‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎17‎ ‎kwietnia,‎ ‎mimo‎ ‎dolegliwej‎ ‎i‎ ‎śmiercią‎ ‎zagrażającej choroby‎ ‎nóg,‎ ‎objął‎ ‎główne‎ ‎dowództwo‎ ‎nad‎ ‎rewolucyą;‎ ‎po‎ ‎szczęśliwie odniesionem‎ ‎zwycięztwie‎ ‎nad‎ ‎Moskalami,‎ ‎ogłoszony‎ ‎został‎ ‎komendantem‎ ‎Warszawy‎ ‎i‎ ‎siły‎ ‎zbrojnej‎ ‎narodowej‎ ‎województwa‎ ‎mazowieckiego.‎ ‎Wpływu‎ ‎i‎ ‎zaufania,‎ ‎jakiego‎ ‎zażywał‎ ‎powszechnie‎ ‎w‎‎ ‎mieście, używał‎ ‎korzystnie‎ ‎do‎ ‎uśmierzenia‎ ‎rozruchów,‎ ‎jakie,‎ ‎pojawiły‎ ‎się w‎ ‎Warszawie‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎8‎ ‎i‎ ‎9‎ ‎maja;‎ ‎dla‎ ‎wynikłych‎ ‎przecież‎ ‎nieporozumień‎ ‎z‎ ‎królem,‎ ‎Stanisławem‎ ‎Augustem,‎ ‎ustąpił‎ ‎stanowiska‎ ‎swego jenerałowi‎ ‎Orłowskiemu‎ ‎i‎ ‎dnia‎ ‎16‎ ‎czerwca‎ ‎objął‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎obozem pod‎ ‎Błoniem. 

Tu‎ ‎staczał‎ ‎utarczki‎ ‎z‎ ‎nadciągającemi‎ ‎pod‎ ‎Warszawę‎ ‎wojskami pruskiemi,‎ ‎a‎ ‎zwycięzką‎ ‎potyczką‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎9‎ ‎czerwca,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎zmusił wojsko‎ ‎pruskie‎ ‎do‎ ‎cofnięcia‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎milę‎ ‎za‎ ‎Błonie,‎ ‎ułatwił‎ ‎Kościuszce przystęp‎ ‎do‎ ‎stolicy.‎ ‎W‎ ‎uznaniu‎ ‎zasług‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎Kościuszko obrączką‎ ‎z‎ ‎Nr.‎ ‎59.‎ ‎Gdy‎ ‎Wielhorski,‎ ‎naczelny‎ ‎komendant‎ ‎na‎ ‎Litwie po‎ ‎Jasińskim,‎ ‎zmuszony‎ ‎był‎ ‎dla‎ ‎choroby‎ ‎ze‎ ‎stanowiska‎ ‎swego‎ ‎ustąpić,‎ ‎wysłał‎ ‎Kościuszko‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎6‎ ‎sierpnia‎ ‎Mokronowskiego,‎ ‎aby‎ ‎go zastąpił. 

Jenerał‎ ‎ten‎ ‎nie‎ ‎zdążył‎ ‎już‎ ‎dojechać‎ ‎do‎ ‎Wilna,‎ ‎bo‎ ‎zdobyli‎ ‎je Moskale‎ ‎12‎ ‎sierpnia‎ ‎i‎ ‎zastał‎ ‎wojsko‎ ‎litewskie‎ ‎w‎ ‎smutnym‎ ‎stanie; zajął‎ ‎się‎ ‎też‎ ‎gorliwie‎ ‎zaprowadzeniem‎ ‎w‎ ‎niem‎ ‎ładu‎ ‎i‎ ‎karności.‎ ‎Po przegranej‎ ‎bitwie‎ ‎Sierakowskiego‎ ‎pod‎ ‎Krupczycami‎ ‎(17‎ ‎września) i‎ ‎Brześciem‎ ‎(19‎ ‎września)‎ ‎gromadził‎ ‎Mokronowski‎ ‎w‎ ‎myśl‎ ‎Kościuszki, który‎ ‎zamyślał‎ ‎uderzyć‎ ‎na‎ ‎Suworowa‎ ‎z‎ ‎dwóch‎ ‎stron,‎ ‎rozproszone siły‎ ‎zbrojne‎ ‎litewskie‎ ‎pod‎ ‎Grodnem;‎ ‎gdy‎ ‎przecież‎ ‎wskutek‎ ‎przejścia jenerała‎ ‎rosyjskiego‎ ‎Fersena‎ ‎przez‎ ‎Wisłę‎ ‎(5‎ ‎października)‎ ‎plan‎ ‎ten upadł,‎ ‎a‎ ‎natomiast‎ ‎przyszło‎ ‎do‎ ‎nieszczęśliwej‎ ‎bitwy‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami‎ ‎(10‎ ‎października),‎ ‎odebrał‎ ‎Mokronowski‎ ‎rozkaz‎ ‎od‎ ‎Wawrzeckiego przybycia‎ ‎z‎ ‎korpusem‎ ‎swym‎ ‎do‎ ‎Warszawy. 

W‎ ‎pochodzie‎ ‎ku‎ ‎stolicy‎ ‎spotkał‎ ‎się‎ ‎Mokronowski‎ ‎z‎ ‎Suworowem, jenerałem‎ ‎rosyjskim‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎26‎ ‎października‎ ‎pod‎ ‎Kobyłką,‎ ‎a‎ ‎stoczywszy‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎nieszczęśliwą‎ ‎bitwę,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎utracił‎ ‎niemal‎ ‎połowę swego‎ ‎korpusu‎ ‎i‎ ‎wszystkie‎ ‎bagaże,‎ ‎schronił‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎resztkami‎ ‎wojska w‎ ‎okopach‎ ‎Pragi.‎ ‎Gdy‎ ‎Moskale‎ ‎zdobyli‎ ‎Pragę,‎ ‎a‎ ‎Warszawa‎ ‎kapitulowała,‎ ‎opuścił‎ ‎służbę‎ ‎i‎ ‎ojczyznę‎ ‎i‎ ‎wyjechał‎ ‎do‎ ‎Włoch,‎ ‎zkąd‎ ‎wróciwszy,‎ ‎ożenił‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎księżniczką,‎ ‎Maryanną‎ ‎Sanguszówną,‎ ‎i‎ ‎zamieszkał w‎ ‎Warszawie,‎ ‎gdzie‎ ‎schorzały‎ ‎umarł‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1821. ‎Zwłoki‎ ‎jego spoczywają‎ ‎w‎ ‎kościele‎ ‎Ojców‎ ‎Kapucynów. 

Niemcewicz‎ ‎Julian‎ ‎Ursyn

Przyjaciel,‎ ‎adjutant‎ ‎i‎ ‎towarzysz‎ ‎nieodstępny‎ ‎przez‎ ‎długie‎ ‎lata Kościuszki,‎ ‎znakomity‎ ‎poeta,‎ ‎dramaturg,‎ ‎powieściopisarz,‎ ‎satyryk, przytem‎ ‎żołnierz,‎ ‎polityk‎ ‎i‎ ‎mąż‎ ‎stanu‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎gorliwych‎ ‎organizatorów‎ ‎powstania‎ ‎i‎ ‎miał‎ ‎w‎ ‎niem‎ ‎czynny‎ ‎udział.‎ ‎- Urodził‎ ‎się‎ ‎16‎ ‎lutego‎ ‎1757‎ ‎w‎ ‎Skokach,‎ ‎o‎ ‎milę‎ ‎od‎ ‎Brześcia‎ ‎Litewskiego,‎ ‎z‎ ‎ojca‎ ‎Marcelego,‎ ‎podczaszego‎ ‎Mielnickiego,‎ ‎i‎ ‎Jadwigi z‎ ‎Suchodolskich.‎ ‎Odbywając‎ ‎nauki‎ ‎w‎ ‎szkole‎ ‎kadetów‎ ‎w‎ ‎Warszawie, poznał‎ ‎i‎ ‎zaprzyjaźnił‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Kościuszką.‎ ‎-‎ ‎Opuściwszy‎ ‎zakład,‎ ‎uzyskał‎ ‎stopień‎ ‎adjutanta‎ ‎jenerała‎ ‎ziem‎ ‎polskich‎ ‎u‎ ‎księcia‎ ‎Adama‎ ‎Czartoryskiego,‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎towarzystwie‎ ‎odbył‎ ‎podróż‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1783‎ ‎na‎ ‎Podole‎ ‎i‎ ‎Ukrainę,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎następnym‎ ‎zwiedził‎ ‎w‎ ‎towarzystwie‎ ‎Stanisława hrabiego‎ ‎Sołtyka‎ ‎Niemcy,‎ ‎Włochy,‎ ‎Sycylią,‎ ‎Maltę,‎ ‎Francyą‎ ‎i‎ ‎Anglią. 

Niemcewicz Julian, Ursyn.
Niemcewicz Julian, Ursyn.

Po‎ ‎powrocie‎ ‎do‎ ‎Polski‎ ‎obrany‎ ‎postem‎ ‎z‎ ‎Inflant‎ ‎do‎ ‎sejmu‎ ‎czteroletniego‎ ‎odznaczał‎ ‎się‎ ‎wymową,‎ ‎trafnością‎ ‎sądu‎ ‎i‎ ‎gorliwością‎ ‎w‎ ‎pracach‎ ‎prawodawczych,‎ ‎przez‎ ‎co‎ ‎zwrócił‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎uwagę‎ ‎ogółu‎ ‎i‎ ‎zjednał‎ ‎sobie‎ ‎wielkie‎ ‎poważanie‎ ‎Stanisława‎ ‎Augusta.‎ ‎-‎ ‎Po‎ ‎upadku konstytucyi‎ ‎i‎ ‎przystąpienia‎ ‎króla‎ ‎do‎ ‎konfederacji‎ ‎targowickiej,‎ ‎wyjechał‎ ‎Niemcewicz‎ ‎z‎ ‎kraju‎ ‎i‎ ‎zamieszkał‎ ‎w‎ ‎Lipsku,‎ ‎a‎ ‎przystąpiwszy‎ ‎do kółka‎ ‎związkowych,‎ ‎zajął‎ ‎się‎ ‎gorliwie‎ ‎organizacyą‎ ‎powstania;‎ ‎w‎ ‎tym celu‎ ‎wyjechał‎ ‎do‎ ‎Włoch,‎ ‎do‎ ‎bawiącego,‎ ‎tamże‎ ‎byłego‎ ‎marszałka‎ ‎sejmu czteroletniego,‎ ‎Małachowskiego. 

Kiedy‎ ‎Kościuszko‎ ‎podniósł‎ ‎sztandar‎ ‎wolności‎ ‎i‎ ‎powołał‎ ‎lud‎ ‎do walki,‎ ‎przybył‎ ‎Niemcewicz‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎w‎ ‎przeddzień‎ ‎bitwy‎ ‎pod‎ ‎Szczekocinami,‎ ‎a‎ ‎mianowany‎ ‎przez‎ ‎Kościuszkę‎ ‎adjutantem,‎ ‎pełnił‎ ‎przy nim‎ ‎zarazem‎ ‎obowiązki‎ ‎sekretarza.‎ ‎W‎ ‎tym‎ ‎charakterze‎ ‎przebywał u‎ ‎boku‎ ‎Naczelnika‎ ‎przez‎ ‎cały‎ ‎:ciąg‎ ‎powstania.‎ ‎-‎ ‎W‎ ‎jego‎ ‎towarzystwie‎ ‎opuścił‎ ‎Kościuszko‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎6‎ ‎października‎ ‎Warszawę‎ ‎i‎ ‎udał się‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎Sierakowskiego;‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎nieszczęśliwej‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Maciejowicami,‎ ‎gdy‎ ‎z‎ ‎polecenia‎ ‎Naczelnika,‎ ‎usiłując ‎wstrzymać‎ ‎pierzchającą‎ ‎kawaleryą,‎ ‎stawił‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎szwadronu‎ ‎powstańców‎ ‎brzeskolitewskich,‎ ‎przeszyła‎ ‎mu‎ ‎kula‎ ‎nieprzyjacielska‎ ‎rękę‎ ‎i‎ ‎Niemcewicz, osłabiony‎ ‎krwi‎ ‎upływem,‎ ‎dostał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niewoli. 

Zawieziony‎ ‎do‎ ‎Petersburga,‎ ‎dzielił‎ ‎z‎ ‎Kościuszką‎ ‎więzienie‎ ‎i‎ ‎wraz z‎ ‎nim,‎ ‎po‎ ‎otrzymaniu‎ ‎wolności,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Szwecyi,‎ ‎ztamtąd‎ ‎do Anglii,‎ ‎a ‎potem‎ ‎do‎ ‎Ameryki.‎ ‎Tu‎ ‎przepędzili‎ ‎obaj‎ ‎towarzysze‎ ‎zimę z‎ ‎r. 1797‎ ‎na‎ ‎1798 ‎we‎ ‎Filadelfii‎ ‎i‎ ‎tu‎ ‎doszła‎ ‎ich‎ ‎wiadomość‎ ‎o‎ ‎śmierci króla‎ ‎Stanisława‎ ‎Augusta.‎ ‎-‎ ‎Gdy‎ ‎na‎ ‎wiosnę‎ ‎wyjechał‎ ‎Kościuszko do‎ ‎Francyi,‎ ‎pozostał‎ ‎Niemcewicz‎ ‎w‎ ‎Ameryce‎ ‎i‎ ‎odbył‎ ‎podróż‎ ‎po‎ ‎Stanach‎ ‎Zjednoczonych.‎ ‎Zapoznawszy‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎wdową‎ ‎po‎ ‎przyjacielu‎ ‎Kościuszki,‎ ‎Livingston‎ ‎Keane,‎ ‎poślubił‎ ‎ją‎ ‎i‎ ‎otrzymał‎ ‎obywatelstwo‎ ‎amerykańskie. 

W‎ ‎r.‎ ‎1802,‎ ‎powiadomiony‎ ‎o‎ ‎śmierci‎ ‎ojca‎ ‎swego‎ ‎i‎ ‎wezwany,‎ ‎aby przybył‎ ‎celem‎ ‎uregulowania‎ ‎po‎ ‎nim‎ ‎pozostałości,‎ ‎opuścił‎ ‎w‎ ‎lipcu Amerykę‎ ‎i‎ ‎przyjechał‎ ‎do‎ ‎Polski.‎ ‎Przez‎ ‎zimę‎ ‎zabawił‎ ‎w‎ ‎Warszawie, gdzie‎ ‎przystąpił‎ ‎jako‎ ‎członek‎ ‎do‎ ‎nowo‎ ‎zawiązanego‎ ‎towarzystwa Przyjaciół‎ ‎Nauk.‎ ‎W‎ ‎następnym‎ ‎roku‎ ‎otrzymał‎ ‎przypadający‎ ‎nań spadek‎ ‎i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Francyi,‎ ‎a‎ ‎ztamtąd‎ ‎napowrót‎ ‎do‎ ‎Ameryki,‎ ‎gdzie u‎ ‎boku‎ ‎żony,‎ ‎w‎ ‎cichem‎ ‎zaciszu‎ ‎spędził‎ ‎trzy‎ ‎lata. 

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego‎ ‎zawezwał‎ ‎go‎ ‎Małachowski, jako‎ ‎dawniejszego‎ ‎posła‎ ‎z‎ ‎Inflant,‎ ‎aby‎ ‎.się‎ ‎stawił‎ ‎do‎ ‎kraju.‎ ‎Niemcewicz‎ ‎przybył‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1807‎ ‎do‎ ‎kraju‎ ‎ojczystego,‎ ‎gdzie‎ ‎mianowany‎ ‎został‎ ‎sekretarzem‎ ‎stanu‎ ‎i‎ ‎członkiem‎ ‎komisyi‎ ‎edukacyjnej.‎ ‎W‎ ‎nabytej pod‎ ‎Warszawą‎ ‎wiosce,‎ ‎nazwanej‎ ‎przez‎ ‎siebie‎ ‎Ursynowem,‎ ‎spędzał chwile‎ ‎wolne‎ ‎od‎ ‎zajęć.‎ ‎W‎ ‎tym‎ ‎czasie‎ ‎napisał‎ ‎wielką‎ ‎część‎ ‎dzieł swoich,‎ ‎które‎ ‎rozchwytywane‎ ‎przez‎ ‎społeczeństwo‎ ‎wywierały‎ ‎na‎ ‎niem wpływ‎ ‎niezmiernie‎ ‎korzystny.‎ ‎Jego:‎ ‎„Śpiewy‎ ‎historyczne‎"‎,‎ ‎-„Bajki", -‎ ‎„Kazimierz‎ ‎Wielki",‎ ‎-‎ ‎„Jan‎ ‎z‎ ‎Tęczyna",‎ ‎-‎ ‎„Leibe‎ ‎i‎ ‎Siora", -‎ ‎„Dwaj‎ ‎Zygmund",‎ ‎-‎ ‎„Dzieje‎ ‎panowania‎ ‎Zygmunta"‎ ‎i‎ ‎różne inne‎ ‎utwory,‎ ‎oparte‎ ‎na‎ ‎tle‎ ‎ojczystem,‎ ‎budziły‎ ‎naród‎ ‎do‎ ‎zamiłowania dziejów‎ ‎i‎ ‎literatury‎ ‎polskiej‎ ‎i‎ ‎wszystkiego‎ ‎co‎ ‎swojskie,‎ ‎co‎ ‎rodzime. 

Po‎ ‎śmierci‎ ‎Staszyca‎ ‎przewodniczył‎ ‎Niemcewicz‎ ‎do‎ ‎roku‎ ‎1828 towarzystwu‎ ‎Przyjaciół‎ ‎Nauk,‎ ‎którego‎ ‎był‎ ‎silną‎ ‎podporą.‎ ‎W‎ ‎listo padowem‎ ‎powstaniu‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎niezmordowaną‎ ‎i‎ ‎gorliwą‎ ‎działalnością,‎ ‎a‎ ‎nieszczęśliwy‎ ‎upadek‎ ‎jego‎ ‎zmusił‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎opuszczenia‎ ‎po raz‎ ‎ostatni‎ ‎ziemi‎ ‎ojczystej,‎ ‎którą‎ ‎tak‎ ‎wielce‎ ‎kochał.‎ ‎Niemcewicz, wyjechawszy‎ ‎z‎ ‎Polski,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Anglii,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎do‎ ‎Paryża,‎ ‎gdzie umarł‎ ‎d.‎ ‎21‎ ‎maja‎ ‎1841‎ ‎r.‎ ‎w‎ ‎obecności‎ ‎jenerała‎ ‎Kniaziewicza,‎ ‎- który‎ ‎stojąc‎ ‎nad‎ ‎grobem‎ ‎jego,‎ ‎pragnął‎ ‎obok‎ ‎niego‎ ‎spoczywać.‎ ‎- Spełniło‎ ‎się‎ ‎to‎ ‎życzenie,‎ ‎i‎ ‎obaj‎ ‎uczestnicy‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎spoczywają‎ ‎obok‎ ‎siebie‎ ‎na‎ ‎cmentarzu‎ ‎w‎ ‎Montmorency. 

Poniatowski‎ ‎Józef,‎ ‎książę

synowiec‎ ‎króla‎ ‎Stanisława‎ ‎Augusta,‎ ‎urodzi!‎ ‎się‎ ‎we‎ ‎Wiedniu‎ ‎dnia 7‎ ‎maja‎ ‎1766‎ ‎r.,‎ ‎gdzie‎ ‎mieszkał‎ ‎ojciec‎ ‎jego,‎ ‎Andrzej,‎ ‎jenerał‎ ‎wojsk austryackich.‎ ‎Idąc‎ ‎za‎ ‎wrodzonem‎ ‎powołaniem,‎ ‎poświęcił‎ ‎się‎ ‎zawodowi‎ ‎wojskowemu‎ ‎i‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎armii‎ ‎austryackiej.‎ ‎Pod‎ ‎dowództwem jenerała‎ ‎Laudona‎ ‎odbył‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1787‎ ‎kampanią‎ ‎z‎ ‎Turcyą,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎przy zdobywaniu‎ ‎Sabacza,‎ ‎pełniąc‎ ‎służbę‎ ‎adjutanta‎ ‎przy‎ ‎cesarzu‎ ‎Józefie, został‎ ‎ciężko‎ ‎ranny.‎ ‎Po‎ ‎skończonej‎ ‎wojnie‎ ‎osiadł‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎i‎ ‎oddał się‎ ‎służbie‎ ‎ojczystej.‎ ‎Gdy‎ ‎na‎ ‎sejmie‎ ‎czteroletnim‎ ‎uchwalono‎ ‎powiększenie‎ ‎armii‎ ‎polskiej‎ ‎do‎ ‎100‎ ‎tysięcy,‎ ‎zażądał‎ ‎dymisyi‎ ‎od‎ ‎cesarza austryackiego,‎ ‎a‎ ‎otrzymawszy‎ ‎takową,‎ ‎zajął‎ ‎się‎ ‎gorliwie‎ ‎organizacyą wojska‎ ‎narodowego,‎ ‎w‎ ‎którem‎ ‎otrzymał‎ ‎stopień‎ ‎jenerał-lejtnanta. W‎ ‎roku‎ ‎1792‎ ‎objął‎ ‎książę‎ ‎Józef‎ ‎Poniatowski‎ ‎z‎ ‎woli‎ ‎króla‎ ‎główne dowództwo‎ ‎nad‎ ‎całą‎ ‎armią‎ ‎narodową,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎wojnie‎ ‎z‎ ‎Rosyą‎ ‎zadaniem jego‎ ‎było‎ ‎bronie‎ ‎brzegów‎ ‎Dniepru‎ ‎i‎ ‎Dniestru.‎ ‎Całą‎ ‎armią‎ ‎po dzielono‎ ‎na‎ ‎trzy‎ ‎dywizye,‎ ‎nad‎ ‎jedną‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎miał‎ ‎dowództwo‎ ‎Kościuszko. 

Mimo‎ ‎kilku‎ ‎bitew,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎wojsko‎ ‎polskie‎ ‎okryło‎ ‎się‎ ‎chwałą męztwa,‎ ‎jak‎ ‎pod:‎ ‎Zieleńcami,‎ ‎Połonnem,‎ ‎Dubienką‎ ‎i‎ ‎t.‎ ‎d.‎ ‎musiała się‎ ‎armia‎ ‎polska‎ ‎cofać‎ ‎przed‎ ‎przeważającą‎ ‎liczebnie‎ ‎siłą‎ ‎rosyjską, a‎ ‎gdy‎ ‎król‎ ‎Stanisław‎ ‎August‎ ‎przystąpił‎ ‎do‎ ‎Targowicy,‎ ‎książę‎ ‎Józef Poniatowski,‎ ‎widząc‎ ‎się‎ ‎przez‎ ‎monarchę‎ ‎opuszczonym,‎ ‎uczynił‎ ‎mu gorzkie‎ ‎wyrzuty,‎ ‎złożył‎ ‎dowództwo,‎ ‎wziął‎ ‎zupełne‎ ‎ ‎zwolnienie‎ ‎ze służby‎ ‎i‎ ‎usunął‎ ‎się‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎najznakomitszymi‎ ‎oficerami‎ ‎za‎ ‎granicę. 

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎zgłosił‎ ‎się‎ ‎książę Józef‎ ‎do‎ ‎Naczelnika,‎ ‎swego‎ ‎dawniejszego‎ ‎podkomendnego,‎ ‎ofiarując swe‎ ‎usługi‎ ‎Ojczyźnie.‎ ‎Kościuszko‎ ‎pozwolił‎ ‎mu‎ ‎wybrać‎ ‎korpus, w ‎którymby‎ ‎chciał‎ ‎służyć,‎ ‎i‎ ‎książę,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎Mokronowskiego‎ ‎pod‎ ‎Błoniem,‎ ‎gdzie‎ ‎zgłosił‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎26‎ ‎czerwca.‎ ‎-‎ ‎Początkowo‎ ‎czynnym‎ ‎był‎ ‎jako‎ ‎ochotnik‎ ‎bez‎ ‎osobnej‎ ‎komendy,‎ ‎dopiero‎ ‎dnia 8‎ ‎sierpnia‎ ‎oddał‎ ‎mu‎ ‎Kościuszko‎ ‎dowództwo‎ ‎nad‎ ‎korpusem‎ ‎Mokropowskięgo,‎ ‎gdy‎ ‎ten‎ ‎wyjechał‎ ‎był‎ ‎na‎ ‎Litwę.‎ ‎Książę‎ ‎Józef‎ ‎Poniatowski‎ ‎rozwinął‎ ‎od‎ ‎chwili‎ ‎tej‎ ‎niezmordowaną‎ ‎czynność‎ ‎w‎ ‎ustawicznych‎ ‎utarczkach‎ ‎z‎ ‎nieprzyjacielem.‎ ‎Przez‎ ‎cały‎ ‎dzień‎ ‎23‎ ‎sierpnia‎ ‎wytrzymał‎ ‎mocną‎ ‎kanonadę;‎ ‎następnego‎ ‎dnia‎ ‎odparł‎ ‎silny‎ ‎atak‎ ‎pruski;‎ ‎dnia 26‎ ‎opadnięty‎ ‎przez‎ ‎przeważające‎ ‎siły,‎ ‎nie‎ ‎odebrawszy‎ ‎od‎ ‎wrogo‎ ‎sobie usposobionego‎ ‎Zajączka‎ ‎posiłków,‎ ‎nie‎ ‎zdołał‎ ‎oprzeć‎ ‎się‎ ‎wojskom‎ ‎pruskim,‎ ‎które‎ ‎z‎ ‎bagnetem‎ ‎w‎ ‎ręku‎ ‎uderzyły‎ ‎na‎ ‎dwie‎ ‎baterye.‎ ‎Pomoc jenerała‎ ‎Kniaziewicza‎ ‎i‎ ‎dzielny‎ ‎ogień‎ ‎z‎ ‎armat,‎ ‎pod‎ ‎kierownictwem pułkownika‎ ‎Górskiego,‎ ‎uchroniły‎ ‎go‎ ‎od‎ ‎strat‎ ‎znaczniejszych,‎ ‎-‎ ‎mu siał‎ ‎się‎ ‎przecież‎ ‎cofnąć‎ ‎pod‎ ‎Marymont‎ ‎i‎ ‎Powązki,‎ ‎a‎ ‎Prusacy‎ ‎opanowali‎ ‎tak‎ ‎zwane‎ ‎„Góry‎ ‎Szwedzkie.‎”‎ ‎Otrzymawszy‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎tej ranę,‎ ‎złożył‎ ‎nazajutrz,‎ ‎t.‎ ‎j.‎ ‎27‎ ‎sierpnia,‎ ‎dowództwa‎ ‎nad‎ ‎korpusem, a‎ ‎Kościuszko‎ ‎oddał‎ ‎je‎ ‎Henykrowi‎ ‎Dąbrowskiemu.

Poniatowski Józef, książę.
Poniatowski Józef, książę.

Po‎ ‎wkroczeniu‎ ‎Moskali‎ ‎do‎ ‎Warszawy‎ ‎i‎ ‎stłumieniu‎ ‎powstania, przebywał‎ ‎Poniatowski‎ ‎kolejno‎ ‎w‎ ‎stolicy‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎dobrach‎ ‎swoich‎ ‎Jabłonnie,‎ ‎położonych‎ ‎w‎ ‎ówczesnym‎ ‎kraju‎ ‎pruskim,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎śmierci‎ ‎króla, stryja‎ ‎swego,‎ ‎zamieszkał‎ ‎stale‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎w‎ ‎pałacu‎ ‎zwanym: „pod‎ ‎Blachą" ‎Po‎ ‎odniesionem‎ ‎nad‎ ‎wojskiem‎ ‎pruskiem‎ ‎zwycięztwie‎ ‎Napoleona‎ ‎I.‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎wkroczenia‎ ‎w‎ ‎dawniejsze‎ ‎granice‎ ‎Polski,‎ ‎gdy‎ ‎Prusacy‎ ‎opuścili‎ ‎Warszawę,‎ ‎stanął‎ ‎Poniatowski‎ ‎na‎ ‎czele zorganizowanej‎ ‎na‎ ‎prędce‎ ‎gwardyi‎ ‎narodowej,‎ ‎a‎ ‎zamianowany‎ ‎po traktacie‎ ‎tylżyckim‎ ‎ministrem‎ ‎wojny‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego,‎ ‎zajął‎ ‎się‎ ‎energicznie‎ ‎tworzeniem‎ ‎armii. 

W‎ ‎roku‎ ‎1809‎ ‎napadł‎ ‎korpus‎ ‎austryacki‎ ‎bezbronne‎ ‎prawie‎ ‎Księstwo‎ ‎Warszawskie,‎ ‎a‎ ‎Poniatowski‎ ‎w‎ ‎obronie‎ ‎jego‎ ‎okrył‎ ‎się‎ ‎chwałą. Dnia‎ ‎19‎ ‎kwietnia‎ ‎stoczył‎ ‎krwawą‎ ‎bitwę‎ ‎pod‎ ‎Raszynem,‎ ‎o‎ ‎milę‎ ‎od Warszawy,‎ ‎gdzie‎ ‎8,000‎ ‎Polaków‎ ‎walczyło‎ ‎z‎ ‎armią‎ ‎austryacką,‎ ‎liczącą‎ ‎30,000‎ ‎żołnierza;‎ ‎po‎ ‎dokazaniu‎ ‎cudów‎ ‎męztwa‎ ‎ze‎ ‎strony‎ ‎wojsk polskich,‎ ‎musiał‎ ‎wprawdzie‎ ‎Poniatowski‎ ‎oddać‎ ‎nieprzyjacielowi‎ ‎Warszawę,‎ ‎ale‎ ‎wsparty‎ ‎pomocą‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎Henryka‎ ‎i‎ ‎Sokolnickiego, dwóch‎ ‎znakomitych‎ ‎jenerałów,‎ ‎nietylko,‎ ‎że‎ ‎po‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎wyparł‎ ‎nieprzyjaciela‎ ‎ze‎ ‎stolicy,‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎granic‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego, ale‎ ‎zajął‎ ‎Galicyą‎ ‎i‎ ‎Kraków. 

Wezwany‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1811‎ ‎przez‎ ‎Napoleona‎ ‎I.‎ ‎do‎ ‎Paryża,‎ ‎i‎ ‎przyjęty przezeń‎ ‎bardzo‎ ‎uprzejmie,‎ ‎uczestniczył‎ ‎w‎ ‎naradach,‎ ‎dotyczących‎ ‎mającej‎ ‎nastąpić‎ ‎wyprawy‎ ‎na‎ ‎Rosyą,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎kampanii‎ ‎tej‎ ‎dowodził‎ ‎piątym‎ ‎korpusem,‎ ‎podzielonym‎ ‎na‎ ‎trzy‎ ‎dywizye,‎ ‎będące‎ ‎pod‎ ‎rozkazami: Zajączka,‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎i‎ ‎Kniaziewicza.‎ ‎Dnia‎ ‎17‎ ‎i,‎ ‎18‎ ‎sierpnia roku‎ ‎1812‎ ‎walczył‎ ‎Poniatowski‎ ‎pod‎ ‎Smoleńskiem‎ ‎i‎ ‎pierwszy‎ ‎wszedł do‎ ‎palącego‎ ‎się‎ ‎miasta;‎ ‎7‎ ‎września‎ ‎bił‎ ‎się‎ ‎jak‎ ‎lew‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎pod Moskwą;‎ ‎-‎ ‎dnia‎ ‎15‎ ‎września‎ ‎wszedł‎ ‎do‎ ‎Moskwy‎ ‎i‎ ‎zajął‎ ‎jej‎ ‎część leżącą‎ ‎przy‎ ‎bramie‎ ‎tulskiej;‎ ‎-‎ ‎27‎ ‎listopada‎ ‎przeszedł‎ ‎Berezynę‎ ‎pod Studzianką‎ ‎i‎ ‎zasłaniał‎ ‎następnego‎ ‎dnia‎ ‎armią‎ ‎Napoleona‎ ‎przed‎ ‎piechotą‎ ‎rosyjską,‎ ‎gdzie‎ ‎Zajączek‎ ‎i‎ ‎Dąbrowski‎ ‎odnieśli‎ ‎rany.‎ ‎-‎ ‎W‎ ‎marszu‎ ‎odwrotnym‎ ‎Napoleona‎ ‎tylko‎ ‎korpus‎ ‎Poniatowskiego‎ ‎utrzymał‎ ‎się w‎ ‎porządku‎ ‎i‎ ‎sam‎ ‎jeden‎ ‎z‎ ‎całej‎ ‎armii‎ ‎przyprowadził‎ ‎działa‎ ‎swoje do‎ ‎Warszawy. 

Przybywszy‎ ‎w‎ ‎granice‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego‎ ‎nie‎ ‎mógł‎ ‎się oprzeć‎ ‎naciskowi‎ ‎nieprzyjaciela‎ ‎i‎ ‎cofnął‎ ‎się‎ ‎ku‎ ‎Krakowu.‎ ‎Tu‎ ‎ze brawszy‎ ‎18,000‎ ‎żołnierza‎ ‎wyszedł‎ ‎z‎ ‎nimi‎ ‎z‎ ‎Galicyi‎ ‎w‎ ‎maju‎ ‎r.‎ ‎1813, a‎ ‎przeszedłszy‎ ‎Ślązk‎ ‎Górny,‎ ‎Morawią‎ ‎i‎ ‎Czechy,‎ ‎połączył‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Napoleonem‎ ‎w‎‎ ‎czerwcu‎ ‎pod‎ ‎Zittau‎ ‎w‎ ‎Górnej‎ ‎Luzacyi.‎ ‎W‎ ‎połowie października‎ ‎zebrała‎ ‎się‎ ‎armia‎ ‎francuzka‎ ‎pod‎ ‎Lipskiem,‎ ‎a‎ ‎wkrótce nadciągnęły‎ ‎siły‎ ‎zbrojne‎ ‎sprzymierzonych‎ ‎państw‎ ‎europejskich‎ ‎przeciw‎ ‎Napoleonowi.‎ ‎W‎ ‎wielkiej‎ ‎bitwie‎ ‎trzydniowej‎ ‎mianowany‎ ‎został Poniatowski‎ ‎dnia‎ ‎16‎ ‎października‎ ‎marszałkiem‎ ‎Francyi;‎ ‎dnia‎ ‎18 w‎ ‎ponowionej‎ ‎bitwie‎ ‎zasłały‎ ‎pobojowisko‎ ‎niezliczone‎ ‎trupy‎ ‎polskie, a‎ ‎19‎ ‎października,‎ ‎gdy‎ ‎Napoleon‎ ‎odniósłszy‎ ‎klęskę,‎ ‎cofnął‎ ‎się‎ ‎za Elbę‎ ‎z‎ ‎głównym‎ ‎korpusem,‎ ‎bronił‎ ‎Poniatowski‎ ‎Lipska‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎dywizyi‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎resztek‎ ‎piechoty‎ ‎oddziałów‎ ‎innych,‎ ‎jazdy‎ ‎i‎ ‎pułku Krakusów,‎ ‎zasłaniając‎ ‎równocześnie‎ ‎cofającą‎ ‎się‎ ‎armię‎ ‎francuzką. Nie‎ ‎mogąc‎ ‎ostać‎ ‎się‎ ‎przed‎ ‎przemagającą‎ ‎siłą‎ ‎nieprzyjacielską,‎ ‎cofał się‎ ‎ku‎ ‎jedynemu‎ ‎mostowi‎ ‎na‎ ‎Listerze,‎ ‎gdy‎ ‎Francuzi‎ ‎niespodzianie wysadzili‎ ‎most‎ ‎w‎ ‎powietrze.‎ ‎Poniatowski,‎ ‎dwa‎ ‎razy‎ ‎już‎ ‎ranny‎ ‎od kul‎ ‎karabinowych,‎ ‎nie‎ ‎chcąc‎ ‎się‎ ‎poddać,‎ ‎wyrzekł‎ ‎słowa:‎ ‎„Bóg‎ ‎mi powierzył‎ ‎honor‎ ‎Polaków,‎ ‎Jemu‎ ‎samemu‎ ‎go‎ ‎oddam‎”‎ ‎i‎ ‎rzucił‎ ‎się, rany‎ ‎po‎ ‎raz‎ ‎trzeci,‎ ‎w‎ ‎Elsterę,‎ ‎gdzie‎ ‎znalazł‎ ‎śmierć‎ ‎zaszczytną. 

Pięć‎ ‎dni‎ ‎spoczywały‎ ‎zwłoki‎ ‎jego‎ ‎w‎ ‎nurtach‎ ‎rzeki,‎ ‎poczem‎ ‎wydobyte,‎ ‎sprowadzono‎ ‎do‎ ‎kraju.‎ ‎Śmierć‎ ‎jego‎ ‎pogrążyła‎ ‎naród‎ ‎cały w‎ ‎głęboką‎ ‎żałobę.‎ ‎Drogie‎ ‎szczątki‎ ‎złożono‎ ‎najprzód‎ ‎w‎ ‎kościele św.‎ ‎Krzyża‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎przewieziono‎ ‎je‎ ‎do‎ ‎Krakowa i‎ ‎umieszczono‎ ‎w‎ ‎sklepie‎ ‎katedralnym‎ ‎na‎ ‎Wawelu‎ ‎obok‎ ‎prochów‎ ‎Jana Sobieskiego‎ ‎i‎ ‎Tadeusza‎ ‎Kościuszki. 

Imiona‎ ‎trzech‎ ‎tych‎ ‎bohaterów,‎ ‎spoczywających‎ ‎obok‎ ‎siebie,‎ ‎za pisane‎ ‎są‎ ‎głęboko‎ ‎w‎e‎ ‎wdzięcznej‎ ‎pamięci‎ ‎narodu‎ ‎polskiego. 

Potocki‎ ‎Ignacy

Syn‎ ‎Eustachego‎ ‎Potockiego,‎ ‎jenerała‎ ‎artyleryi‎ ‎W.‎ ‎Ks.‎ ‎Litewskiego,‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Podhajcach‎ ‎r.‎ ‎1751.‎ ‎W‎ ‎konwikcie‎ ‎pijarskim w‎ ‎Warszawie‎ ‎pobierał‎ ‎pierwsze‎ ‎nauki‎ ‎pod‎ ‎okiem‎ ‎Stanisława‎ ‎Konarskiego;‎ ‎później‎ ‎wysłali‎ ‎go‎ ‎rodzice,‎ ‎celem‎ ‎dalszego‎ ‎kształcenia‎ ‎do Włoch,‎ ‎a‎ ‎przeznaczony‎ ‎do‎ ‎stanu‎ ‎duchownego,‎ ‎poświęcił‎ ‎się‎ ‎teologii. Obrawszy‎ ‎sobie‎ ‎przecież‎ ‎po‎ ‎kilku‎ ‎latach‎ ‎zawód‎ ‎inny,‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎kraju i‎ ‎ożenił‎ ‎się.‎ ‎Król‎ ‎Stanisław‎ ‎August‎ ‎powierzył‎ ‎mu‎ ‎dozór‎ ‎edukacyi krajowej,‎ ‎a‎ ‎komisya‎ ‎edukacyjna,‎ ‎której‎ ‎był‎ ‎członkiem,‎ ‎oddała‎ ‎mu  staranie‎ ‎nad‎ ‎biblioteką‎ ‎publiczną‎ ‎Załuskich‎ ‎i‎ ‎uczyniła‎ ‎przełożonym nad‎ ‎departamentem‎ ‎szkół‎ ‎lubelskich‎ ‎i‎ ‎nad‎ ‎zgromadzeniem‎ ‎ludzi‎ ‎uczonych,‎ ‎wybranych‎ ‎do‎ ‎ułożenia‎ ‎ksiąg‎ ‎elementarnych.‎ ‎Organizacya‎ ‎szkół wydziałowych‎ ‎i‎ ‎podwydziałowych,‎ ‎niemniej‎ ‎układ‎ ‎nauk‎ ‎dla‎ ‎wszystkich klas,‎ ‎jego‎ ‎przeważnie‎ ‎były‎ ‎dziełem.‎ ‎W‎ ‎kierunku‎ ‎tym‎ ‎pracował‎ ‎bez przerwy‎ ‎z‎ ‎niestrudzoną‎ ‎gorliwością‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎sejmu‎ ‎czteroletniego.‎ ‎

Potocki Ignacy.
Potocki Ignacy.

Obrany‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1778‎ ‎na‎ ‎sejmie‎ ‎marszałkiem‎ ‎Rady‎ ‎nieustającej, mianowany‎ ‎został‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1780‎ ‎jej‎ ‎konsyliarzem,‎ ‎później‎ ‎pisarzem Wielk.‎ ‎Ks.‎ ‎Litewskiego,‎ ‎poczem‎ ‎otrzymał‎ ‎godność‎ ‎marszałka‎ ‎nadwornego,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1791‎ ‎marszałka‎ ‎W.‎ ‎Ks.‎ ‎Litewskiego.‎ ‎Obdarzony‎ ‎bystrym‎ ‎umysłem‎ ‎i‎ ‎wymową‎ ‎przekonywającą,‎ ‎posiadając‎ ‎przytem‎ ‎rozległą‎ ‎i‎ ‎gruntowną‎ ‎wiedzę,‎ ‎zajął‎ ‎tak‎ ‎wybitne‎ ‎stanowisko,‎ ‎że nie‎ ‎działo‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎kraju‎ ‎nic‎ ‎ważnego,‎ ‎w‎ ‎czemby‎ ‎nie‎ ‎miał‎ ‎wpływowego‎ ‎udziału,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎wielu‎ ‎sprawach‎ ‎głos‎ ‎jego‎ ‎był‎ ‎decydującym. 

Wybrany‎ ‎na‎ ‎posła‎ ‎do‎ ‎sejmu‎ ‎czteroletniego,‎ ‎stanął‎ ‎z‎ ‎Kołłątajem na‎ ‎czele‎ ‎stronnictwa‎ ‎patryotycznego,‎ ‎był‎ ‎czynnym‎ ‎we‎ ‎wszystkich komisyach‎ ‎najważniejszych,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1789‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎deputacyi‎ ‎wybranej‎ ‎do‎ ‎poprawy‎ ‎formy‎ ‎rządu.‎ ‎Na‎ ‎sejmie‎ ‎konstytucyjnym‎ ‎siłą swej‎ ‎wymowy‎ ‎przyczynił‎ ‎się‎ ‎najwięcej‎ ‎do‎ ‎zerwania‎ ‎gwarancyi‎ ‎rosyjskiej,‎ ‎do‎ ‎powiększenia‎ ‎wojska‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎ustanowienia‎ ‎opieki‎ ‎nad‎ ‎mieszczaństwem‎ ‎i‎ ‎ludem.‎ ‎Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎konstytucyi‎ ‎wyjechał‎ ‎jako‎ ‎poseł do‎ ‎Berlina,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎król,‎ ‎Stanisław‎ ‎August‎ ‎przystąpił‎ ‎do‎ ‎konfederacji‎ ‎targowickiej,‎ ‎udał‎ ‎się‎ z ‎Kościuszką,‎ ‎z‎ ‎Kołłątajem,‎ ‎Zajączkiem i‎ ‎innymi‎ ‎patryotami‎ ‎do‎ ‎Drezna,‎ ‎zkąd‎ ‎kierował‎ ‎przygotowaniami‎ ‎do powstania‎ ‎po‎ ‎wszystkich‎ ‎województwach. 

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎Najwyższej‎ ‎Kadry‎ ‎Narodowej‎ ‎i‎ ‎stanął‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎wydziału‎ ‎spraw‎ ‎zagranicznych.‎ ‎Poufały‎ ‎przyjaciel‎ ‎Kościuszki,‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎Kołłątajem‎ ‎układał obwieszczenia‎ ‎i‎ ‎odezwy‎ ‎do‎ ‎narodu.‎ ‎Gdy‎ ‎po‎ ‎klęsce‎ ‎maciejowickiej przy‎ ‎wzięciu‎ ‎Pragi‎ ‎jenerał‎ ‎rosyjski‎ ‎Suworow‎ ‎dopuścił‎ ‎się‎ ‎strasznej rzezi,‎ ‎Potocki‎ ‎z‎ ‎narażeniem‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎niebezpieczeństwo,‎ ‎powstrzymał go‎ ‎w‎ ‎dalszych‎ ‎okrucieństwach,‎ ‎stanąwszy‎ ‎bowiem‎ ‎przed‎ ‎okrutnikiem, zawołał:‎ ‎„Ja‎ ‎to‎ ‎wzburzyłem‎ ‎mój‎ ‎naród‎ ‎przeciw‎ ‎Rosyi,‎ ‎-‎ ‎ja‎ ‎jestem sprawcą‎ ‎powstania,‎ ‎-‎ ‎moją‎ ‎głowę‎ ‎weź,‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎mścij‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎niewinnej‎ ‎stolicy!“‎ ‎Wysłany‎ ‎potem‎ ‎przez‎ ‎magistrat‎ ‎w‎ ‎deputacyi,‎ ‎mającej zawrzeć‎ ‎z‎ ‎Suworowem‎ ‎warunki‎ ‎kapitulacyjne,‎ ‎wyjednał‎ ‎dla‎ ‎stolicy bezpieczeństwo‎ ‎własności‎ ‎i‎ ‎osób.‎ ‎-‎ ‎Suworow‎ ‎okazywał‎ ‎mu‎ ‎wiele szacunku‎ ‎i‎ ‎przyjaźni. 

Po‎ ‎upadku‎ ‎powstania‎ ‎wzięty‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎innymi‎ ‎patryotami‎ ‎do‎ ‎niewoli,‎ ‎przesiedział‎ ‎we‎ ‎więzieniu,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎uwolnił‎ ‎go‎ ‎dopiero‎ ‎Paweł. Udawszy‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Galicyi,‎ ‎ściągnął‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎podejrzenie‎ ‎rządu‎ ‎austryackiego,‎ ‎jakoby‎ ‎spiskował‎ ‎z‎ ‎legionami,‎ ‎wskutek‎ ‎czego‎ ‎przesiedział czas‎ ‎niejakiś‎ ‎w‎ ‎więzieniu‎ ‎krakowskiem.‎ ‎Po‎ ‎otrzymaniu‎ ‎wolności osiadł‎ ‎stale‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1796‎ ‎w‎ ‎Klimontowie‎ ‎w‎ ‎resztkach‎ ‎ogromnego majątku,‎ ‎który‎ ‎cały‎ ‎niemal‎ ‎poświęcił‎ ‎na‎ ‎potrzeby‎ ‎ojczyzny;‎ ‎tam żyjąc‎ ‎skromnie,‎ ‎oddał‎ ‎się‎ ‎pracom‎ ‎literackim,‎ ‎stal‎ ‎w‎ ‎stosunku‎ ‎z‎ ‎najwybitniejszymi‎ ‎mężami‎ ‎nauki,‎ ‎którzy‎ ‎zasięgali‎ ‎od‎ ‎niego‎ ‎rad‎ ‎i‎ ‎wskazówek‎ ‎i‎ ‎komunikował‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎warszawskiem‎ ‎Towarzystwem‎ ‎Przyjaciół Nauk.‎ ‎Przetrwawszy‎ ‎tak‎ ‎wielkie‎ ‎zmiany‎ ‎polityczne,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎r.1809 wraz‎ ‎z‎ ‎Matuszewiczem‎ ‎w‎ ‎deputacyi‎ ‎od‎ ‎obywatelstwa‎ ‎galicyjskiego,‎ ‎do Wiednia,‎ ‎do‎ ‎bawiącego‎ ‎tamże‎ ‎Napoleona,‎ ‎z‎ ‎prośbą,‎ ‎aby‎ ‎przyłączył Galicyą‎ ‎do‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego.‎ ‎Tu‎ ‎zapadł‎ ‎na ‎grasującą w‎ ‎tym‎ ‎czasie‎ ‎właśnie‎ ‎w‎ ‎Wiedniu‎ ‎epidemiczną‎ ‎biegunkę‎ ‎i‎ ‎umarł‎ ‎po kilkudniowej‎ ‎chorobie,‎ ‎żałowany‎ ‎serdecznie‎ ‎przez‎ ‎rodaków.‎ ‎-‎ ‎Ignacy Potocki‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎najwybitniejszych‎ ‎mężów‎ ‎swego‎ ‎czasu.

Sapieha Kaźmierz Nestor, książę.
Sapieha Kaźmierz Nestor, książę.

Sapieha Kaźmierz Nestor, książę

Jedyny‎ ‎syn‎ ‎wojewodzica‎ ‎Mścisławskiego,‎ ‎Jana,‎ ‎urodził‎ ‎się w‎ ‎roku‎ ‎1750.‎ ‎Wykształcenie‎ ‎odebrał‎ ‎za‎ ‎granicą;‎ ‎nauki‎ ‎skończył w‎ ‎Sztrasburgu,‎ ‎poczerń‎ ‎zwiedził‎ ‎Włochy‎ ‎i‎ ‎Francyą,‎ ‎gdzie‎ ‎wydoskonalił‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎matematyce,‎ ‎chemii,‎ ‎fizyce,‎ ‎mechanice,‎ ‎prawodawstwie i‎ ‎literaturze. 

Wróciwszy‎ ‎do‎ ‎Polski‎ ‎obrał‎ ‎sobie‎ ‎zawód‎ ‎wojskowy‎ ‎i‎ ‎wszedł‎ ‎do służby‎ ‎ze‎ ‎stopniem‎ ‎jenerała‎ ‎artyleryi‎ ‎litewskiej,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎kilku‎ ‎latach burzliwie‎ ‎spędzonych,‎ ‎oddał‎ ‎się‎ ‎służbie‎ ‎krajowej‎ ‎i‎

‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎talentem‎ ‎wymowy‎ ‎i‎ ‎miłością‎ ‎kraju.‎ ‎Obrany‎ ‎z‎ ‎województwa‎ ‎Brzeskolitewskiego‎ ‎posłem‎ ‎do‎ ‎sejmu‎ ‎czteroletniego,‎ ‎pozyskał‎ ‎godność‎ ‎marszałka‎ ‎konfederacyi‎ ‎litewskiej,‎ ‎a‎ ‎przez‎ ‎cały‎ ‎ciąg‎ ‎sejmu‎ ‎jaśniał‎ ‎nie pospolitemu‎ ‎talentami.‎ ‎Po‎ ‎przejściu‎ ‎króla‎ ‎do‎ ‎konfederacyi‎ ‎targowickiej‎ ‎zaprotestował‎ ‎w‎ ‎lipcu‎ ‎roku‎ ‎1792‎ ‎w‎ ‎wymownych‎ ‎słowach przeciw‎ ‎postępkowi‎ ‎króla,‎ ‎poczem‎ ‎złożył‎ ‎urząd‎ ‎jenerała‎ ‎artyleryi i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Drezna. 

W‎ ‎roku‎ ‎1794‎ ‎pospieszył‎ ‎na‎ ‎głos‎ ‎ojczyzny‎ ‎w‎ ‎szeregi‎ ‎powstańcze, a‎ ‎dając‎ ‎przykład‎ ‎wielkiej‎ ‎cnoty‎ ‎obywatelskiej,‎ ‎zrzekł‎ ‎się‎ ‎stopnia jenerała,‎ ‎który‎ ‎niegdyś‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎zajmował‎ ‎i‎ ‎przyjął‎ ‎służbę‎ ‎kapitana artyleryi‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎litewskiem.‎ ‎Po‎ ‎kilkakroć ‎w‎ ‎bitwach‎ ‎dawał‎ ‎do wody‎ ‎męztwa,‎ ‎a‎ ‎przy‎ ‎Szturmie‎ ‎Moskali‎ ‎na‎ ‎Wilno,‎ ‎dnia‎ ‎11‎ ‎sierpnia bronił‎ ‎mostu‎ ‎z‎ ‎odwagą‎ ‎dochodzącą‎ ‎do‎ ‎bohaterstwa.‎ ‎-‎ ‎Po‎ ‎stłumieniu‎ ‎powstania‎ ‎i‎ ‎ostatnim‎ ‎podziale‎ ‎kraju‎ ‎osiadł‎ ‎we‎ ‎Wiedniu‎ ‎gdzie umarł‎ ‎roku‎ ‎1797.‎ ‎-‎ ‎ Pozostawił‎ ‎po‎ ‎sobie‎ ‎kilka‎ ‎prac‎ ‎literackich. 

Sokolnicki‎ ‎Michał

Należał‎ ‎do‎ ‎najznakomitszych‎ ‎jenerałów‎ ‎polskich.‎ ‎Urodził‎ ‎się dnia‎ ‎28‎ ‎września‎ ‎1760‎ ‎roku‎ ‎w‎ ‎województwie‎ ‎poznańskiem;‎ ‎ojciec jego,‎ ‎Franciszek,‎ ‎był‎ ‎starostą‎ ‎boguszyńskim‎ ‎i‎ ‎chorążym‎ ‎województwa gnieźnieńskiego. 

Po‎ ‎odebraniu‎ ‎pierwszych‎ ‎nauk‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎sławnej‎ ‎naówczas szkoły‎ ‎kadetów‎ ‎w‎ ‎Warszawie,‎ ‎gdzie‎ ‎poświęcił‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎zamiłowaniem matematyce‎ ‎i‎ ‎naukom‎ ‎przyrodzonym.‎ ‎W‎ ‎roku‎ ‎1780‎ ‎przeszedł‎ ‎do szkoły‎ ‎inżynieryi,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1787‎ ‎dosłużywszy‎ ‎się‎ ‎stopnia‎ ‎kapitana, objął‎ ‎posadę‎ ‎profesora‎ ‎typografii‎ ‎wojskowej‎ ‎w‎ ‎Wilnie.‎ ‎Wysłany później‎ ‎na‎ ‎koszt‎ ‎państwa‎ ‎na‎ ‎podróż‎ ‎naukową,‎ ‎zwiedził‎ ‎Niemcy, Francyą‎ ‎i‎ ‎Włochy.‎ ‎Wzbogacony‎ ‎umiejętnościami,‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎kraju, otrzymał‎ ‎stopień‎ ‎podpułkownika‎ ‎i‎ ‎odbył‎ ‎zaszczytnie‎ ‎kampanią roku‎ ‎1792. Gdy‎ ‎Kościuszko‎ ‎podniósł‎ ‎sztandar‎ ‎wolności,‎ ‎pospieszył‎ ‎Sokolnicki‎ ‎ofiarować‎ ‎ojczyźnie‎ ‎swe‎ ‎usługi;‎ ‎na‎ ‎własny‎ ‎koszt‎ ‎uformował pułk‎ ‎strzelców‎ ‎konnych,‎ ‎miał‎ ‎udział‎ ‎w‎ ‎kilkunastu‎ ‎utarczkach‎ ‎i‎ ‎po tyczkach,‎ ‎i‎ ‎chlubnie‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎bitwach‎ ‎pod‎ ‎Radzyminem‎ ‎i‎ ‎Kamionną,‎ ‎za‎ ‎co‎ ‎ozdobił‎ ‎go‎ ‎Kościuszko‎ ‎złotą‎ ‎obrączką‎ ‎z‎ ‎numerem‎ ‎47. 

Nie‎ ‎mniejszą‎ ‎chwałą‎ ‎okrył‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎wyprawie‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎Henryka‎ ‎do‎ ‎Wielkopolski,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎mu‎ ‎towarzyszył‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎swych strzelców.‎ ‎-‎ ‎Pułk‎ ‎jego‎ ‎podejmował‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎wyprawie‎ ‎tej‎ ‎zadań‎ ‎naj trudniejszych;.‎ ‎gdy‎ ‎Dąbrowski,‎ ‎cofając‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎Torunia,‎ ‎udał‎ ‎się w‎ ‎marsz‎ ‎wsteczny‎ ‎ku‎ ‎Warszawie,‎ ‎wstrzymywał‎ ‎Sokolnicki‎ ‎ze‎ ‎swymi strzelcami‎ ‎załogę‎ ‎toruńską‎ ‎od‎ ‎pogoni;‎ ‎- w‎ ‎ten‎ ‎sposób‎ ‎zasłaniał odwrót‎ ‎korpusu‎ ‎wielkopolskiego‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎przejścia‎ ‎przez‎ ‎Bzurę; - a‎ ‎po poddaniu‎ ‎się‎ ‎stolicy,‎ ‎zabezpieczał‎ ‎tył‎ ‎szczątkom‎ ‎armii‎ ‎narodowej w‎ ‎marszu‎ ‎między‎ ‎Warszawą‎ ‎a‎ ‎Radoszycami.‎ ‎-‎ ‎Wzięty‎ ‎do‎ ‎niewoli, siedział‎ ‎w‎ ‎więzieniu‎ ‎rosyjskiem‎ ‎pilnie‎ ‎strzeżony;‎ ‎udało‎ ‎mu‎ ‎się jednak‎ ‎ujść‎ ‎baczności‎ ‎strażników‎ ‎i‎ ‎wymknąwszy‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎więzienia,‎ ‎do stał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Francyi‎ ‎i‎ ‎zamieszkał‎ ‎w‎ ‎Paryżu. 

Sokolnicki Michał.
Sokolnicki Michał.

W‎ ‎roku‎ ‎1800‎ ‎wstąpił‎ ‎w‎ ‎służbę‎ ‎legii‎ ‎naddunajskiej,‎ ‎zorganizowanej‎ ‎przez‎ ‎jenerała‎ ‎Kniaziewicza‎ ‎i‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎prawą‎ ‎ręką‎ ‎sławnego tego‎ ‎wodza.‎ ‎Po‎ ‎zawieszeniu‎ ‎broni‎ ‎w‎ ‎Styryi‎ ‎odprowadził‎ ‎legią Polską‎ ‎do‎ ‎Włoch‎ ‎i‎ ‎tam‎ ‎połączył‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Dąbrowskim.‎ ‎Powrócił‎ ‎do ojczyzny,‎ ‎gdy‎ ‎Napoleon‎ ‎pobiwszy‎ ‎wojska‎ ‎pruskie‎ ‎pod‎ ‎Jeną‎ ‎roku 1806,‎ ‎oparł‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎Wisłę;‎ ‎Sokolnicki‎ ‎zorganizował‎ ‎tu‎ ‎korpus‎ ‎wojska, objął‎ ‎nad‎ ‎nim‎ ‎dowództwo‎ ‎i‎ ‎bił‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎Gdańskiem‎ ‎i‎ ‎innemi‎ ‎miastami‎ ‎Prus‎ ‎Zachodnich. 

Gdy‎ ‎Austryacy‎ ‎zalali‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1809‎ ‎wojskami‎ ‎swemi‎ ‎Księstwo Warszawskie,‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎zaszczytnie‎ ‎w‎ ‎pamiętnej‎ ‎tej‎ ‎kampanii. Po‎ ‎nieszczęśliwej‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Raszynem‎ ‎poddała‎ ‎się‎ ‎wprawdzie‎ ‎Warszawa,‎ ‎ale‎ ‎Praga‎ ‎została‎ ‎w‎ ‎ręku‎ ‎Polaków.‎ ‎Dywizya‎ ‎austryackiej piechoty,‎ ‎obejmująca‎ ‎8000‎ ‎żołnierza,‎ ‎miała‎ ‎uderzyć‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎przedmieście,‎ ‎wtenczas‎ ‎Sokolnicki‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎2500‎ ‎wojska‎ ‎uderza‎ ‎na‎ ‎nieprzyjaciela‎ ‎pod‎ ‎Grochowem.‎ ‎Wysławszy‎ ‎garść‎ ‎tyralierów‎ ‎naprzód, sam‎ ‎z‎ ‎dwoma‎ ‎działami,‎ ‎siedząc‎ ‎na‎ ‎jednej‎ ‎z‎ ‎nich,‎ ‎przystawał,‎ ‎celował‎ ‎i‎ ‎rzucał‎ ‎ogień‎ ‎morderczy.‎ ‎Tymczasem‎ ‎piechota‎ ‎polska‎ ‎Weissenhofa,‎ ‎trzymając‎ ‎broń‎ ‎przy‎ ‎ramieniu,‎ ‎szła‎ ‎krokiem‎ ‎niczem‎ ‎nie‎ ‎wstrzymanym,‎ ‎rozstrzygnąć ‎bagnetem‎ ‎walkę.‎ ‎Na‎ ‎ten‎ ‎marsz‎ ‎spokojny, bohaterski‎ ‎zachwiały‎ ‎się‎ ‎kolumny‎ ‎nieprzyjacielskie‎ ‎i‎ ‎poszły‎ ‎w‎ ‎rozsypkę. 

Dnia‎ ‎3‎ ‎maja‎ ‎stoczył‎ ‎szczęśliwą‎ ‎bitwę‎ ‎pod‎ ‎Górą,‎ ‎oswobodził prawy‎ ‎brzeg‎ ‎Wisły‎ ‎i‎ ‎zapewnił‎ ‎wojskom‎ ‎polskim‎ ‎swobodne‎ ‎ruchy. Wkrótce‎ ‎potem‎ ‎uderzył‎ ‎na‎ ‎Sandomierz‎ ‎broniony‎ ‎przez‎ ‎załogę‎ ‎austryacką‎ ‎i‎ ‎zdobył‎ ‎go‎ ‎po‎ ‎krótkim‎ ‎ataku;‎ ‎niebawem‎ ‎przecież‎ ‎otoczony‎ ‎przez liczną‎ ‎armią‎ ‎nieprzyjacielską,‎ ‎wytrzymał‎ ‎kilkunastodniowe‎ ‎oblężenie. Z‎ ‎bohaterskiem‎ ‎męztwem‎ ‎odpierała‎ ‎garstka‎ ‎Polaków‎ ‎silne‎ ‎ataki, gdy‎ ‎w‎ ‎końcu‎ ‎zabrakło‎ ‎Sokolnickiemu‎ ‎amunicyi‎ ‎do‎ ‎dalszej‎ ‎obrony. Gdy‎ ‎przybył‎ ‎parlamentarz‎ ‎celem‎ ‎ułożenia‎ ‎warunków‎ ‎kapitulacyi, wystrzelono‎ ‎już‎ ‎nietylko‎ ‎wszystkie‎ ‎kule,‎ ‎ale‎ ‎i‎ ‎wszystkie‎ ‎kraty‎ ‎z‎ ‎okien i‎ ‎sztaby‎ ‎żelaza‎ ‎w‎ ‎kawałki‎ ‎porąbane.‎ ‎Mimo‎ ‎to‎ ‎oświadczył‎ ‎Sokolnicki,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎wyjdzie‎ ‎inaczej‎ ‎z‎ ‎Sandomierza,‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎z‎ ‎wojskiem pod‎ ‎bronią,‎ ‎z‎ ‎rozwiniętemu‎ ‎chorągwiami‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎zapalonemi‎ ‎lontami przy‎ ‎działach‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎zostawi‎ ‎tylko‎ ‎armaty,‎ ‎zdobyte‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎oblężenia.‎ ‎„To‎ ‎są‎ ‎moje‎ ‎warunki,“‎ ‎rzekł,‎ ‎„a‎ ‎jeśli‎ ‎ich‎ ‎nie‎ ‎przyjmiecie, będę‎ ‎się‎ ‎bronił,‎ ‎dopóki‎ ‎ogień‎ ‎nie‎ ‎stopi‎ ‎tych‎ ‎guzików‎ ‎przy‎ ‎mundurze‎ ‎moim.“‎ ‎Zdziwiony‎ ‎nieprzyjaciel‎ ‎taką‎ ‎odwagą,‎ ‎przyjął‎ ‎warunki, a‎ ‎gdy‎ ‎wychodziła‎ ‎ze‎ ‎Sandomierza‎ ‎garstka‎ ‎obrońców,‎ ‎mało‎ ‎co‎ ‎nad 3000‎ ‎licząca,‎ ‎ze‎ ‎Sokolnickim‎ ‎na‎ ‎czele,‎ ‎przy‎ ‎biciu‎ ‎w‎ ‎bębny,‎ ‎z‎ ‎rozwiniętemi‎ ‎sztandarami,‎ ‎z‎ ‎zapalonemi‎ ‎lontami,‎ ‎w‎ ‎szyku‎ ‎bojowym,‎ ‎nie posiadał‎ ‎się‎ ‎jenerał‎ ‎austryacki‎ ‎ze‎ ‎złości,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎zgodził‎ ‎na‎ ‎takie‎ ‎warunki.‎ ‎Do‎ ‎szczęśliwego‎ ‎przebiegu‎ ‎kampanii‎ ‎roku‎ ‎1809‎ ‎przycz‎3‎r‎nił się‎ ‎Sokolnicki‎ ‎w‎ ‎wysokim‎ ‎stopniu. 

W‎ ‎r.‎ ‎1810‎ ‎posunięty‎ ‎został‎ ‎na‎ ‎stopień‎ ‎jenerała‎ ‎dywizyi,‎ ‎a‎ ‎po wołany‎ ‎przez‎ ‎Napoleona,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Paryża,‎ ‎gdzie‎ ‎go‎ ‎mianowano członkiem‎ ‎tamtejszej‎ ‎akademii‎ ‎umiejętności.‎ ‎W‎ ‎dwa‎ ‎lata‎ ‎później odbył‎ ‎z‎ ‎Napoleonem‎ ‎kampanią‎ ‎rosyjską‎ ‎z‎ ‎najwyższem‎ ‎odznaczeniem się;‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1814‎ ‎dowodził‎ ‎oddziałem,‎ ‎złożonym‎ ‎z‎ ‎uczniów‎ ‎szkoły‎ ‎wojskowej‎ ‎paryzkiej,‎ ‎na‎ ‎wzgórzu‎ ‎Saint-Chaumont. 

Po‎ ‎upadku‎ ‎Napoleona‎ ‎odprowadzając‎ ‎szczątki‎ ‎armii‎ ‎polskiej‎ ‎do Warszawy,‎ ‎oddał‎ ‎Sokolnicki‎ ‎honory‎ ‎wojskowe‎ ‎zwłokom‎ ‎Stanisława Leszczyńskiego‎ ‎w‎ ‎Nancy,‎ ‎i‎ ‎towarzyszył‎ ‎ciału‎ ‎Józefa‎ ‎Poniatowskiego do‎ ‎Polski.‎ ‎-‎ ‎Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎Warszawy‎ ‎i‎ ‎zostawał‎ ‎w‎ ‎czynnej‎ ‎służbie‎ ‎wojskowej‎ ‎jako‎ ‎jenerał‎ ‎dywizyi. Tu‎ ‎poniósł‎ ‎śmierć,‎ ‎która‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎tylu‎ ‎bitwach‎ ‎oszczędzała,‎ ‎na‎ ‎placu pałacu‎ ‎Saskiego.‎ ‎Na‎ ‎d.‎ ‎23‎ ‎wrześ.‎ ‎r.‎ ‎1816,‎ ‎stał‎ ‎w‎ ‎orszaku‎ ‎ks.‎ ‎Konstantego‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎przeglądu‎ ‎wojsk,‎ ‎gdy‎ ‎koń‎ ‎ułański‎ ‎rozbiegłszy‎ ‎się, uderzył‎ ‎go‎ ‎tak‎ ‎nieszczęśliwie,‎ ‎że‎ ‎Sokolnicki‎ ‎padł‎ ‎na‎ ‎ziemię‎ ‎bez‎ ‎zmysłów‎ ‎i‎ ‎zmarł‎ ‎niebawem. 

Zwłoki‎ ‎jego‎ ‎pochowano‎ ‎w‎ ‎katakumbach‎ ‎cmentarza‎ ‎św.‎ ‎Krzyża. Sokolnicki‎ ‎Michał‎ ‎był‎ ‎obywatelem‎ ‎honorowym‎ ‎i‎ ‎zacnym,‎ ‎znakomitym żołnierzem‎ ‎i‎ ‎wodzem‎ ‎i‎ ‎gorącym,‎ ‎wysoko‎ ‎wykształconym‎ ‎patryotą polskim.‎ ‎Znakomity‎ ‎rysownik‎ ‎zajmował‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎wolnych‎ ‎chwilach sztycharstwem.‎ ‎Narysowany‎ ‎przez‎ ‎Kościuszkę‎ ‎portret‎ ‎Jeffersona‎ ‎wysztychował‎ ‎na‎ ‎stali‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1800. 

Sułkowski‎ ‎Józef

Spokrewniony‎ ‎blisko‎ ‎z‎ ‎rodziną‎ ‎książąt‎ ‎Sułkowskich,‎ ‎należał‎ ‎do najznakomitszych‎ ‎jenerałów‎ ‎w‎ ‎służbie‎ ‎polskiej‎ ‎i‎ ‎francuzkiej.‎ ‎Od młodości‎ ‎okazywał‎ ‎wielkie‎ ‎zdolności‎ ‎naukowe,‎ ‎które‎ ‎staranne‎ ‎wychowanie,‎ ‎jakie‎ ‎odebrał‎ ‎od‎ ‎stryja‎ ‎swego,‎ ‎księcia‎ ‎Augusta‎ ‎Sułkowskiego, szeroko‎ ‎rozwinęło.‎ ‎Zwiedził‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎niemal‎ ‎wszystkie‎ ‎stolice‎ ‎europejskie,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎Wersalu‎ ‎doznawał‎ ‎wielkich‎ ‎łask‎ ‎królowej‎ ‎Maryi‎ ‎Antoniny.‎ ‎W‎ ‎matematyce‎ ‎kształcił‎ ‎się‎ ‎u‎ ‎jenerała,‎ ‎Michała‎ ‎Sokolnickiego. 

Powróciwszy‎ ‎z‎ ‎podróży‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎wojska‎ ‎koronnego‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎i‎ ‎pełnił‎ ‎służbę‎ ‎podporucznika‎ ‎w‎ ‎regimencie‎ ‎stryja‎ ‎swego.‎ ‎Gdy ogłoszono‎ ‎konstytucyą‎ ‎3‎ ‎maja,‎ ‎wydał‎ ‎pismo:‎ ‎„Ostatni‎ ‎głos‎ ‎wolnego obywatela",‎ ‎w‎ ‎którem‎ ‎przemawia‎ ‎gorąco‎ ‎za‎ ‎usamowolnieniem‎ ‎włościan‎ ‎i‎ ‎równością‎ ‎wszystkich‎ ‎klas‎ ‎społecznych.‎ ‎W‎ ‎pracy‎ ‎tej‎ ‎pokazał siłę‎ ‎umysłu‎ ‎nadzwyczajną,‎ ‎godną‎ ‎wielkiego‎ ‎męża‎ ‎stanu.‎ ‎W‎ ‎roku 1792‎ ‎odbył‎ ‎kampanią‎ ‎pod‎ ‎jener.‎ ‎Zabiełłą,‎ ‎a‎ ‎za‎ ‎mężną‎ ‎obronę‎ ‎mostu, pod‎ ‎Zelwą,‎ ‎gdzie‎ ‎500‎ ‎ludzi‎ ‎broniło‎ ‎przeprawy‎ ‎6000‎ ‎Moskali,‎ ‎odebrał‎ ‎krzyż‎ ‎wojskowy:‎ ‎„virtuti‎ ‎militari"‎ ‎i‎ ‎dowództwo‎ ‎pułku.‎ ‎Po przystąpieniu‎ ‎króla‎ ‎do‎ ‎rokoszu‎ ‎targowickiego‎ ‎wyjechał‎ ‎Sułkowski‎ ‎do Paryża,‎ ‎gdzie‎ ‎wydział‎ ‎bezpieczeństwa‎ ‎publicznego‎ ‎przydał‎ ‎go‎ ‎poselstwu‎ ‎w‎ ‎Konstantynopolu,‎ ‎jako‎ ‎pełniącego‎ ‎obowiązki‎ ‎ambasadora.‎ ‎Tu zaskoczył‎ ‎go‎ ‎rok‎ ‎1794. 

Otrzymawszy‎ ‎wiadomość‎ ‎o‎ ‎powstaniu‎ ‎Kościuszki, ‎opuścił‎ ‎Konstantynopol‎ ‎i‎ ‎przebrany‎ ‎za‎ ‎kupca,‎ ‎przedzierał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Polski.‎ ‎Władze austryackie,‎ ‎powiadomione‎ ‎o‎ ‎jego‎ ‎przyjeździe,‎ ‎wydały‎ ‎najsurowsze rozkazy‎ ‎ścigania‎ ‎go,‎ ‎i‎ ‎przyrzekły‎ ‎50‎ ‎dukatów‎ ‎temu,‎ ‎kto‎ ‎go‎ ‎schwyci. Aresztowany‎ ‎po‎ ‎kilka‎ ‎razy,‎ ‎umiał‎ ‎przecież‎ ‎zręcznie‎ ‎i‎ ‎szczęśliwie‎ ‎wydobyć‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎matni‎ ‎i‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎Polski,‎ ‎ale‎ ‎za‎ ‎późno,‎ ‎aby‎ ‎przyjąć czynny‎ ‎udział‎ ‎w‎ ‎wypadkach‎ ‎walki. 

Stanął‎ ‎dopiero‎ ‎w‎ ‎Polsce‎ ‎po‎ ‎klęsce‎ ‎maciejowickiej‎ ‎i‎ ‎po‎ ‎wzięciu przez‎ ‎Moskali‎ ‎Warszawy.‎ ‎Zgłosił‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎korpusu‎ ‎Madalińskiego i‎ ‎objął‎ ‎dowództwo‎ ‎oddziału‎ ‎powstańców,‎ ‎który‎ ‎mu‎ ‎przecież‎ ‎rozbito w‎ ‎pierwszej‎ ‎potyczce.‎ ‎Wszędzie‎ ‎już‎ ‎tryumfowali‎ ‎Moskale,‎ ‎a‎ ‎po wstanie‎ ‎zbliżało‎ ‎się‎ ‎ku‎ ‎końcowi.‎ ‎-‎ ‎Sułkowski‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎czasie‎ ‎pobytu‎ ‎swego‎ ‎w‎ ‎szeregach‎ ‎powstańczych‎ ‎zebrał‎ ‎tyle‎ ‎wiadomości‎ ‎o‎ ‎przebiegu‎ ‎całego‎ ‎ruchu‎ ‎narodowego,‎ ‎że‎ ‎na‎ ‎mocy‎ ‎ich‎ ‎napisał‎ ‎później‎ ‎hi‎storyą‎ ‎powstania‎ ‎w‎ ‎dwóch‎ ‎tomach. 

Sułkowski Józef.
Sułkowski Józef.

Po‎ ‎stłumieniu‎ ‎powstania‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1794‎ ‎napowrót‎ ‎do‎ ‎Paryża,‎ ‎zkąd‎ ‎wysłano‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎stopniu‎ ‎kapitana‎ ‎do‎ ‎wojsk‎ ‎jenerała‎ ‎Bonapartego‎ ‎we‎ ‎Włoszech.‎ ‎Bonaparte‎ ‎oceniając‎ ‎jego‎ ‎zdolności‎ ‎i‎ ‎odwagę,‎ ‎zatrzymał‎ ‎go‎ ‎jako‎ ‎adjutanta‎ ‎w‎ ‎sztabie‎ ‎głównym.‎ ‎-‎ ‎W‎ ‎tym stopniu‎ ‎towarzyszył‎ ‎mu‎ ‎też‎ ‎w‎ ‎wyprawie‎ ‎do‎ ‎Egiptu‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1798,‎ ‎a‎ ‎znajomość‎ ‎jego‎ ‎języka‎ ‎arabskiego,‎ ‎wielce‎ ‎była‎ ‎Napoleonowi‎ ‎przydatną. Sułkowski‎ ‎wypłynął‎ ‎na‎ ‎Bocie‎ ‎tulońskiej,‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎przy‎ ‎zdobyciu Malty,‎ ‎miał‎ ‎udział‎ ‎przy‎ ‎wylądowaniu‎ ‎na‎ ‎brzegi‎ ‎Egiptu,‎ ‎walczył w‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎piramidami‎ ‎i‎ ‎przy‎ ‎zajęciu‎ ‎miasta‎ ‎stołecznego‎ ‎Kairu. Wysłany‎ ‎przez‎ ‎Bonapartego‎ ‎przeciw‎ ‎Mamelukom‎ ‎od‎ ‎strony‎ ‎morza Czerwonego,‎ ‎gdy‎ ‎w‎ ‎natarczywej‎ ‎bitwie‎ ‎wdarł‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎ich‎ ‎szeregi, otrzymał‎ ‎osiem‎ ‎ran‎ ‎od‎ ‎pchnięć‎ ‎i‎ ‎kilka‎ ‎od‎ ‎kul‎ ‎nieprzyjacielskich;‎ ‎na‎ ‎pół‎ ‎żywego‎ ‎przywieziono‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎Kairu.‎ ‎Jeszcze‎ ‎nie‎ ‎wyleczył‎ ‎się‎ ‎zupełnie,‎ ‎gdy‎ ‎mieszkańcy‎ ‎Kairu‎ ‎podnieśli‎ ‎przeciw‎ ‎Francuzom‎ ‎rewolucyą.‎ ‎Sułkowski‎ ‎ofiarował‎ ‎się‎ ‎Bonapartemu‎ ‎do‎ ‎przewiezienia‎ ‎rozkazów‎ ‎w‎ ‎odległą‎ ‎część‎ ‎miasta,‎ ‎i‎ ‎napadnięty‎ ‎w‎ ‎orszaku‎ ‎kilku‎ ‎jedźców od‎ ‎rozjuszonego‎ ‎ludu,‎ ‎gdy‎ ‎koń‎ ‎jego‎ ‎pchnięty‎ ‎lancą,‎ ‎upadł‎ ‎pod‎ ‎nim, został‎ ‎rozsiekany‎ ‎tak,‎ ‎że‎ ‎tylko‎ ‎znaleziono‎ ‎po‎ ‎nim‎ ‎cząstkę‎ ‎munduru. Zginął‎ ‎w‎ ‎28.‎ ‎roku‎ ‎życia‎ ‎swego,‎ ‎a‎ ‎Bonaparte‎ ‎na‎ ‎pamiątkę‎ ‎jego‎ ‎nazwał‎ ‎jeden‎ ‎ze‎ ‎szańców‎ ‎Kairu:‎ ‎„Fort‎ ‎Sułkowskiego.‎" 

Jak‎ ‎Francuzi‎ ‎oceniali‎ ‎genialne‎ ‎zdolności‎ ‎jego,‎ ‎okazują‎ ‎słowa Carnota,‎ ‎wyrzeczone‎ ‎na‎ ‎posiedzeniu‎ ‎dyrektoryatu:‎ ‎„Jeżeli‎ ‎stracimy Napoleona,‎ ‎mamy‎ ‎gotowego‎ ‎wodza‎ ‎w‎ ‎Sułkowskim";‎ ‎a‎ ‎Napoleon‎ ‎przyznawał‎ ‎mu‎ ‎„wszystkie‎ ‎przymioty‎ ‎wielkiego‎ ‎wodza." 

Wodzicki‎ ‎Józef

Jenerał-major‎ ‎wojsk‎ ‎polskich,‎ ‎był‎ ‎synem‎ ‎kasztelana‎ ‎sandeckiego, Piotra;‎ ‎matka‎ ‎jego‎ ‎Konstancya,‎ ‎była‎ ‎z‎ ‎domu‎ ‎Dembińska.‎ ‎Po‎ ‎wczesnej ‎śmierci‎ ‎ojca‎ ‎swego‎ ‎oddany‎ ‎do‎ ‎korpusu‎ ‎kadetów‎ ‎saskich,‎ ‎ukończył‎ ‎tu‎ ‎wykształcenie‎ ‎wojskowe,‎ ‎poczem‎ ‎wstąpił‎ ‎w‎ ‎stopniu‎ ‎porucznika‎ ‎do‎ ‎wojsk‎ ‎saskich‎ ‎i‎ ‎zostawiał‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎wstąpienia‎ ‎na‎ ‎tron Stanisława‎ ‎Augusta.‎ ‎Przeszedłszy‎ ‎do‎ ‎wojsk‎ ‎polskich,‎ ‎znalazł‎ ‎umieszczenie‎ ‎z‎ ‎awansem‎ ‎w‎ ‎regimencie‎ ‎gwardyi‎ ‎pieszej‎ ‎koronnej;‎ ‎w‎ ‎dziesięć‎ ‎lat‎ ‎dosłużył‎ ‎się‎ ‎stopnia‎ ‎majora,‎ ‎poczem‎ ‎mianowanym‎ ‎został adjutantem‎ ‎królewskim,‎ ‎a‎ ‎następnie‎ ‎oddano‎ ‎mu‎ ‎szefostwo‎ ‎regimentu‎ ‎królewicza‎ ‎Nr.‎ ‎2.‎ ‎W‎ ‎rok‎ ‎później‎ ‎zaszczycił‎ ‎go‎ ‎Stanisław‎ ‎August rangą‎ ‎jenerał-majora‎ ‎i‎ ‎orderem‎ ‎św.‎ ‎Stanisława. 

Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎konstytucyi‎ ‎3‎ ‎maja,‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎pierwszych,‎ ‎którzy w‎ ‎Krakowie‎ ‎zapisali‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎ksiąg,‎ ‎jako‎ ‎przyjmujący‎ ‎obywatelstwo miejskie.‎ ‎Gdy‎ ‎król‎ ‎Stanisław‎ ‎August‎ ‎przystąpił‎ ‎do‎ ‎Targowicy, a‎ ‎hetmani‎ ‎targowiccy‎ ‎objęli‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎wojskiem‎ ‎narodowem, wydał‎ ‎hetman‎ ‎Ożarowski‎ ‎rozkaz‎ ‎Wodzickiemu,‎ ‎aby‎ ‎rozpuścił‎ ‎większą część‎ ‎swego‎ ‎regimentu,‎ ‎który‎ ‎się‎ ‎składał‎ ‎naówczas‎ ‎z‎ ‎dwóch‎ ‎batalionów,‎ ‎liczących‎ ‎razem‎ ‎1200‎ ‎ludzi.‎ ‎Wodzicki‎ ‎spełnił‎ ‎rozkaz‎ ‎ten z‎ ‎boleścią‎ ‎serca;‎ ‎w‎ ‎każdej‎ ‎kompanii‎ ‎pozostało‎ ‎po‎ ‎rozpuszczeniu‎ ‎tylko po‎ ‎67‎ ‎żołnierzy.‎ ‎Jeden‎ ‎z‎ ‎obciętych‎ ‎batalionów‎ ‎takich‎ ‎stał‎ ‎załogą w‎ ‎Krakowie,‎ ‎drugi‎ ‎w‎ ‎Radomiu. 

Wodzicki,‎ ‎wtajemniczony‎ ‎w‎ ‎przygotowania‎ ‎powstania‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎narady, jakie‎ ‎związkowi‎ ‎odbywali‎ ‎w‎ ‎Dreźnie,‎ ‎widział‎ ‎potrzebę‎ ‎wojska‎ ‎do wsparcia‎ ‎mającego‎ ‎się‎ ‎rozpocząć‎ ‎ruchu‎ ‎narodowego.‎ ‎Utrzymywał więc‎ ‎większą‎ ‎część‎ ‎rozpuszczonych‎ ‎żołnierzy‎ ‎w‎ ‎Krakowie‎ ‎i‎ ‎okolicy na‎ ‎własnym‎ ‎żołdzie‎ ‎przez‎ ‎kilkanaście‎ ‎miesięcy.‎ ‎Odznaczając‎ ‎się zacnością‎ ‎i‎ ‎prawością‎ ‎charakteru,‎ ‎niepospolitemi‎ ‎zdolnościami‎ ‎i‎ ‎wyższem‎ ‎wykształceniem,‎ ‎przytem‎ ‎gorącą‎ ‎miłością‎ ‎Ojczyzny,‎ ‎posiadał u‎ ‎patryotów‎ ‎takie‎ ‎zaufanie,‎ ‎że‎ ‎jeżdżąc‎ ‎do‎ ‎Drezna,‎ ‎znosił‎ ‎się‎ ‎wprost ‎Wodzicki‎ ‎był‎ ‎duszą‎ ‎przygotowań‎ ‎do‎ ‎powstania,‎ ‎a‎ ‎gdy Kościuszko‎ ‎przybył‎ ‎d.‎ ‎23‎ ‎marca‎ ‎do‎ ‎Krakowa,‎ ‎zamieszkał‎ ‎u‎ ‎niego w‎ ‎pałacyku‎ ‎za‎ ‎„Szewską‎" ‎bramą.‎ ‎Nazajutrz‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Kościuszką‎ ‎od‎ ‎rana‎ ‎do‎ ‎kościoła‎ ‎00.‎ ‎Kapucynów,‎ ‎gdzie‎‎ ‎im‎ ‎zakonnik poświęcił‎ ‎szable;‎ ‎poczem‎ ‎towarzyszył‎ ‎Naczelnikowi‎ ‎przy‎ ‎składaniu‎ ‎przysięgi‎ ‎na‎ ‎rynku‎ ‎krakowskim.‎ ‎Mimo,‎ ‎że‎ ‎go‎ ‎łączyły‎ ‎tak ścisłe‎ ‎stosunki‎ ‎z‎ ‎Kościuszką,‎ ‎usiłował‎ ‎Kołłątaj,‎ ‎pamiętny‎ ‎dawnej urazy,‎ ‎jaką‎ ‎miał‎ ‎do‎ ‎Wodzickiego,‎ ‎szkodzie‎ ‎mu‎ ‎w‎ ‎opinii‎ ‎publicznej‎;‎ ‎przedstawiał‎ ‎go‎ ‎nawet‎ ‎Kościuszce‎ ‎w‎ ‎świetle‎ ‎podejrzanem, jako‎ ‎stronnika‎ ‎króla,‎ ‎u‎ ‎którego‎ ‎pełnił‎ ‎niegdyś‎ ‎przez‎ ‎lat‎ ‎28‎ ‎służbę adjutanta. 

Wodzicki Józef.
Wodzicki Józef.

Intrygi‎ ‎Kołłątaja‎ ‎sprawiły‎ ‎też,‎ ‎że‎ ‎gdy‎ ‎Kościuszko‎ ‎opuszczał‎ ‎na czele‎ ‎armii‎ ‎swej‎ ‎Kraków,‎ ‎nie‎ ‎wziął‎ ‎Wodzickiego‎ ‎ze‎ ‎sobą,‎ ‎ale‎ ‎mianował‎ ‎go‎ ‎gubernatorem‎ ‎miasta,‎ ‎podając‎ ‎za‎ ‎przyczynę,‎ ‎jakoby‎ ‎cierpienie‎ ‎nóg,‎ ‎na‎ ‎które‎ ‎wówczas.‎ ‎Wodzicki‎ ‎chorował,‎ ‎nie‎ ‎dozwalało‎ ‎mu pełnić‎ ‎służby‎ ‎w‎ ‎polu.‎ ‎Uczuł‎ ‎to‎ ‎boleśnie‎ ‎Wodzicki,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎oddaleniu się‎ ‎Kościuszki‎ ‎wezwał‎ ‎swego‎ ‎lekarza‎ ‎Birnbauma‎ ‎i‎ ‎nakazał‎ ‎mu‎ ‎środkami‎ ‎najsilniej‎ ‎działającemi‎ ‎zagoić‎ ‎sobie‎ ‎skancerowane‎ ‎nogi.‎ ‎Daremnie‎ ‎przekłada‎ ‎mu‎ ‎lekarz,‎ ‎że‎ ‎gwałtowna‎ ‎kuracya‎ ‎taka‎ ‎śmiercią grozić‎ ‎może,‎ ‎-‎ ‎Wodzicki‎ ‎obstawał‎ ‎przy‎ ‎swojem.‎ ‎W‎ ‎kilkanaście dni‎ ‎mogąc‎ ‎znowu‎ ‎dosieść‎ ‎konia,‎ ‎gdy‎ ‎wojsko‎ ‎polskie‎ ‎podsunęło‎ ‎się pod‎ ‎Szczekociny,‎ ‎Wodzicki‎ ‎opowiedziawszy‎ ‎się‎ ‎Kościuszce,‎ ‎zdał‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎Krakowem‎ ‎młodemu‎ ‎jenerowi‎ ‎Wieniawskiemu,‎ ‎udał‎ ‎się do‎ ‎obozu‎ ‎i‎ ‎stanął‎ ‎w‎ ‎głównej‎ ‎kwaterze‎ ‎w‎ ‎p‎rzeddzień‎ ‎bitwy‎ ‎pod Szczekocinami. 

Nazajutrz‎ ‎stanął‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎własnego‎ ‎regimentu,‎ ‎którego‎ ‎był‎ ‎ulubieńcem,‎ ‎aby‎ ‎go‎ ‎wieść‎ ‎do‎ ‎boju.‎ ‎Słońce‎ ‎zaczęło‎ ‎wschodzić;‎ ‎‎ ‎z‎ ‎daleka‎ ‎już‎ ‎widzieć‎ ‎można‎ ‎było‎ ‎nadciągające‎ ‎kolumny‎ ‎nieprzyjacielskie, gdy‎ ‎Wodzicki‎ ‎w‎ ‎towarzystwie‎ ‎dwóch‎ ‎oficerów,‎ ‎pragnąc‎ ‎obserwować zbliżającego‎ ‎się‎ ‎wroga,‎ ‎wysunął‎ ‎się‎ ‎przed‎ ‎front‎ ‎swego‎ ‎regimentu. Rozmawiali‎ ‎właśnie‎ ‎o‎ ‎tem,‎ ‎czy‎ ‎Prusacy‎ ‎wezmą‎ ‎‎rzeczywiście‎ ‎udział w‎ ‎bitwie,‎ ‎gdy‎ ‎nagle‎ ‎odezwały‎ ‎się‎ ‎działa‎ ‎pruskie‎ ‎ciężkiego‎ ‎kalibru.‎ ‎- Za‎ ‎czwartym‎ ‎wystrzałem‎ ‎kula‎ ‎24‎ ‎funtowa‎ ‎wzięła‎ ‎kierunek‎ ‎tak‎ ‎nie szczęśliwy,‎ ‎że‎ ‎urwała‎ ‎głowę‎ ‎Wodzickiemu,‎ ‎a‎ ‎jednego‎ ‎z‎ ‎towarzyszy, przy‎ ‎nim‎ ‎stojącego,‎ ‎przecięła‎ ‎na‎ ‎dwoje. 

Na‎ ‎widok‎ ‎śmierci‎ ‎ukochanego‎ ‎swego‎ ‎dowódzcy,‎ ‎regiment‎ ‎Wodzickiego,‎ ‎uniesiony‎ ‎straszną‎ ‎chęcią‎ ‎pomsty,‎ ‎nie‎ ‎czekając‎ ‎komendy, rzuca‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎bagnetem‎ ‎w‎ ‎ręku‎ ‎na‎ ‎zbliżające‎ ‎się‎ ‎dwa‎

‎bataliony‎ ‎piechoty‎ ‎pruskiej,‎ ‎rozbija‎ ‎takowe‎ ‎za‎ ‎pierwszem‎ ‎natarciem‎ ‎i‎ ‎zdobywa 4‎ ‎armaty,‎ ‎które‎ ‎przecież‎ ‎Prusacy,‎ ‎w‎ ‎kwadrans‎ ‎później,‎ ‎używszy liczniejszej‎ ‎siły,‎ ‎napowrót‎ ‎odebrali. 

Niestety,‎ ‎ruch‎ ‎ten‎ ‎samowolny‎ ‎regimentu‎ ‎Wodzickiego,‎ ‎może przyczynił‎ ‎się‎ ‎najwięcej‎ ‎do‎ ‎przegrania‎ ‎bitwy.‎ ‎Nieprzyjaciel‎ ‎bowiem, spostrzegłszy‎ ‎próżnią‎ ‎w‎ ‎kolumnie,‎ ‎jaką‎ ‎pułk‎ ‎ten‎ ‎idąc‎ ‎naprzód,‎ ‎po zostawił‎ ‎po‎ ‎sobie,‎ ‎rzucił‎ ‎w‎ ‎nią‎ ‎dwa‎ ‎pułki‎ ‎huzarów,‎ ‎które‎ ‎zabiegłszy z‎ ‎tyłu‎ ‎polskim‎ ‎oddziałom‎ ‎kosynierów‎ ‎i‎ ‎pikinierów,‎ ‎wywołał‎ ‎w‎ ‎nich zamięszanie‎ ‎tak‎ ‎silne,‎ ‎że‎ ‎zapobiedz‎ ‎mu‎ ‎już‎ ‎nie‎ ‎było‎ ‎można. 

Nagrobek‎ ‎Wodzickiego,‎ ‎tego‎ ‎dzielnego‎ ‎jenerała‎ ‎i‎ ‎patryoty,‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎kościele‎ ‎OO.‎ ‎Kapucynów‎ ‎w‎ ‎Krakowie. 

Wojczyński‎ ‎Kajetan

Należał‎ ‎do‎ ‎tych‎ ‎gorliwych‎ ‎patryotów,‎ ‎którzy‎ ‎po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania‎ ‎przez‎ ‎Kościuszkę,‎ ‎nie‎ ‎czekając‎ ‎długo,‎ ‎wcześnie‎ ‎wzięli‎ ‎się‎ ‎do ożywienia‎ ‎ruchu‎ ‎narodowego‎ ‎i‎ ‎organizowania‎ ‎ochotniczych‎ ‎oddziałów. Zebrawszy‎ ‎korpusik‎ ‎zbrojny,‎ ‎ogłosił‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎4‎ ‎maja‎ ‎powstanie‎ ‎w‎ ‎powiecie‎ ‎rawskim‎ ‎i‎ ‎począł‎ ‎niepokoić‎ ‎Moskali.‎ ‎Kościuszko‎ ‎wysłał‎ ‎mu niebawem‎ ‎z‎ ‎pomocą‎ ‎Baumana,‎ ‎jenerała‎ ‎z‎ ‎regimentu‎ ‎Działyńskiego. Obrany‎ ‎na‎ ‎jenerał-majora‎ ‎powstania‎ ‎rawskiego,‎ ‎pełnił‎ ‎Wojczyński urząd‎ ‎ten‎ ‎z‎ ‎wielką‎ ‎gorliwością.‎ ‎Wspólnie‎ ‎z‎ ‎jenerałami‎ ‎i‎ ‎dowódzcami‎ ‎osobnych‎ ‎korpusów:‎ ‎Karwowskim‎ ‎i‎ ‎Kwaśniewskim,‎ ‎operował nad‎ ‎Narwią,‎ ‎w‎ ‎okolicach‎ ‎Ostrołęki‎ ‎i‎ ‎Pułtuska,‎ ‎gdzie‎ ‎zadaniem‎ ‎jego było‎ ‎obserwować‎ ‎wojska‎ ‎pruskie.‎ ‎Wszystkie‎ ‎trzy‎ ‎korpusy‎ ‎liczyły razem‎ ‎do‎ ‎5,000‎ ‎wojska‎ ‎i‎ ‎staczały‎ ‎z‎ ‎Prusakami‎ ‎częste‎ ‎potyczki i‎ ‎utarczki;‎ ‎w‎ ‎połowie‎ ‎września‎ ‎objął‎ ‎nad‎ ‎niemi‎ ‎naczelne‎ ‎dowództwo‎ ‎Jerzy‎ ‎Grabowski.‎ ‎Dnia‎ ‎26‎ ‎października‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎stoczonej pod‎ ‎Wielkiem‎ ‎Magnuszewem,‎ ‎wzięty‎ ‎został‎ ‎Wojczyński‎ ‎do‎ ‎niewoli pruskiej.‎ ‎-‎ ‎W‎ ‎kilka‎ ‎dni‎ ‎później‎ ‎taki‎ ‎sam‎ ‎los‎ ‎spotkał‎ ‎Jerzego Grabowskiego‎ ‎i‎ ‎cały‎ ‎jego‎ ‎korpus;‎ ‎dnia‎ ‎1‎ ‎listopada‎ ‎otoczony‎ ‎przez wojska‎ ‎pruskie‎ ‎pod‎ ‎Piątkami,‎ ‎po‎ ‎krótkiej,‎ ‎zaciętej‎ ‎walce,‎ ‎poddać się‎ ‎musiał.‎ ‎Prusacy‎ ‎zabrali‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎oprócz‎ ‎Jerzego‎ ‎Grabowskiego:‎ ‎jenerał-majorów:‎ ‎Jelskiego,‎ ‎Wyszowatego‎ ‎i‎ ‎Wasilewskiego,‎ ‎- 86‎ ‎oficerów‎ ‎sztabowych‎ ‎i‎ ‎zwyczajnych,‎ ‎73‎ ‎towarzyszy,‎ ‎534‎ ‎szeregowców‎ ‎regularnego‎ ‎wojska‎ ‎i‎ ‎1,000‎ ‎wieśniaków.‎ 

Wojczyński Kajetan.
Wojczyński Kajetan.

Wojczyński‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎gorących‎ ‎patryotów‎ ‎i‎ ‎gorliwych‎ ‎uczestników‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego;‎ ‎walczył‎ ‎także‎ ‎później‎ ‎w‎ ‎legionach‎ ‎Dąbrowskiego. 

Wybicki‎ ‎Józef

Nieodstępny‎ ‎ten‎ ‎towarzysz‎ ‎jenerała‎ ‎Henryka‎ ‎Dąbrowskiego w‎ ‎wyprawie‎ ‎wielkopolskiej,‎ ‎autor‎ ‎znanej‎ ‎ogólnie‎ ‎pieśni‎ ‎legionów: „Jeszcze‎ ‎Polska‎ ‎nie‎ ‎zginęła‎”‎ ‎zajmował‎ ‎swego‎ ‎czasu‎ ‎poważne‎ ‎stanowisko‎ ‎w‎ ‎społeczeństwie,‎ ‎które‎ ‎zawdzięczał‎ ‎jedynie‎ ‎swym‎ ‎zdolnościom‎ ‎i‎ ‎niezmordowanej‎ ‎pracy. 

Urodził‎ ‎się‎ ‎d.‎ ‎29‎ ‎września‎ ‎r.‎ ‎1747‎ ‎we‎ ‎wsi‎ ‎Bendominie,‎ ‎pięć mil‎ ‎od‎ ‎Gdańska‎ ‎odległej,‎ ‎z‎ ‎ojca‎ ‎Piotra,‎ ‎sędziego‎ ‎ziemskiego,‎ ‎którego‎ ‎straciwszy‎ ‎w‎ ‎12‎ ‎roku‎ ‎życia,‎ ‎wychowywał‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎opiece‎ ‎stryja swego,‎ ‎ks.‎ ‎Pr.‎ ‎Wybickiego,‎ ‎archidyakona‎ ‎pomorskiego.‎ ‎Odebrawszy u‎ ‎niego‎ ‎pierwsze‎ ‎początki,‎ ‎nauk,‎ ‎kształcił‎ ‎się‎ ‎później‎ ‎w‎ ‎szkołach‎ ‎jezuickich‎ ‎w‎ ‎Gdańsku.‎ ‎Stryj,‎ ‎widząc‎ ‎w‎ ‎młodym‎ ‎Wybickim‎ ‎niepospolite‎ ‎zdolności,‎ ‎przeznaczył‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎zawodu‎ ‎prawniczego;‎ ‎umieścił go‎ ‎też,‎ ‎jako‎ ‎młodzieńca‎ ‎15‎ ‎letniego‎ ‎w‎ ‎kancelaryi‎ ‎grodzkiej‎ ‎w‎ ‎Skarszewie,‎ ‎w‎ ‎województwie‎ ‎pomorskiem,‎ ‎a‎ ‎później‎ ‎zamyślał‎ ‎go‎ ‎wysiać na‎ ‎uniwersytet‎ ‎zagraniczny.‎ ‎Śmierć‎ ‎wczesna‎ ‎stryja‎ ‎stanęła‎ ‎przecież temu‎ ‎na‎ ‎przeszkodzie,‎ ‎a‎ ‎Wybicki,‎ ‎nie‎ ‎posiadając‎ ‎po‎ ‎ojcu‎ ‎żadnego majątku,‎ ‎pozostawiony‎ ‎sam‎ ‎sobie,‎ ‎drogę‎ ‎przyszłego‎ ‎swego‎ ‎życia o‎ ‎własnych‎ ‎siłach‎ ‎torować‎ ‎sobie‎ ‎był‎ ‎zmuszony. 

Poświęcił‎ ‎się‎ ‎praktycznemu‎ ‎prawnictwu,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1764‎ ‎występował‎ ‎poraz‎ ‎pierwszy‎ ‎w‎ ‎sądach‎ ‎grodzkich‎ ‎i‎ ‎ziemskich.‎ ‎Przy‎ ‎tej sposobności‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎rozległą‎ ‎wiedzą‎ ‎i‎ ‎tak‎ ‎niezwykłym‎ ‎talentem,‎ ‎że‎ ‎licząc‎ ‎zaledwie‎ ‎lat‎ ‎20,‎ ‎wybranym‎ ‎został‎ ‎na‎ ‎posła‎ ‎do‎ ‎sejmu warszawskiego.‎ ‎Tu‎ ‎porwany‎ ‎gorącym‎ ‎patryotyzmem,‎ ‎przytem niedoświadczony,‎ ‎wmięszał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎agitacyi‎ ‎stronniczej,‎ ‎skierowanej przeciw‎ ‎królowi,‎ ‎Stanisławowi‎ ‎Augustowi;‎ ‎zdobył‎ ‎sobie‎ ‎tem ‎wprawdzie‎ ‎ogólną‎ ‎popularność,‎ ‎ale‎ ‎narazi!‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎prześladowanie‎ ‎i‎ ‎tylko spieszną‎ ‎ucieczką‎ ‎z‎ ‎Warszawy‎ ‎uszedł‎ ‎więzienia. 

Opuściwszy‎ ‎stolicę,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎Podole‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎konfederatów barskich,‎ ‎którym‎ ‎załatwiał‎ ‎sprawy‎ ‎dyplomatyczne‎ ‎z‎ ‎Wiedniem‎ ‎i‎ ‎Berlinem.‎ ‎Po‎ ‎upadku‎ ‎konfederacyi‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎Warszawy,‎ ‎a‎ ‎król‎ ‎Stanisław‎ ‎August,‎ ‎uznając‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎szlachetność‎ ‎charakteru,‎ ‎zapomniał wszelkiej‎ ‎do‎ ‎niego‎ ‎urazy‎ ‎i‎ ‎uczynił‎ ‎go‎ ‎swoim‎ ‎szambelanem.  

Wybicki Józef.
Wybicki Józef.

Umiał‎ ‎go‎ ‎również‎ ‎ocenie‎ ‎Andrzej‎ ‎Zamojski,‎ ‎kasztelan‎ ‎koronny, i‎ ‎używał‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎pomocy‎ ‎przy‎ ‎układzie‎ ‎praw;‎ ‎komisya‎ ‎zaś‎ ‎edukacyjna wysłała‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎Wilna,‎ ‎jako‎ ‎wizytatora‎ ‎szkół,‎ ‎gdzie‎ ‎wykrył‎ ‎różne nadużycia‎ ‎tamecznego‎ ‎zarządu.‎ ‎Wielkie‎ ‎zasługi‎ ‎położył‎ ‎Wybicki‎ ‎na sejmie‎ ‎czteroletnim;‎ ‎gorliwy‎ ‎zwolennik‎ ‎reformy‎ ‎i‎ ‎naprawy‎ ‎Rzeczypospolitej‎ ‎pracował‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎kierunku‎ ‎słowem‎ ‎i‎ ‎piórem,‎ ‎nawołując ziomków‎ ‎do‎ ‎opamiętania‎ ‎i‎ ‎otrząśnienia‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎dawnych‎ ‎błędów. Po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎konstytucyi‎ ‎5‎ ‎maja‎ ‎wybrała‎ ‎go‎ ‎Wielkopolska‎ ‎na‎ ‎swego posła,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎sierpniu‎ ‎roku‎ ‎1791‎ ‎wygłosił‎ ‎Wybicki‎ ‎w‎ ‎ratuszu‎ ‎poznańskim‎ ‎na‎ ‎zebraniu‎ ‎wydziałowem‎ ‎deputatów‎ ‎świetną‎ ‎mowę‎ ‎kandydacką. 

W‎ ‎roku‎ ‎1794‎ ‎po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎powstania‎ ‎Kościuszkowskiego‎ ‎i‎ ‎dokonanej‎ ‎rewolucyi‎ ‎warszawskiej‎ ‎wybrany‎ ‎został‎ ‎Wybicki‎ ‎na‎ ‎członka do‎ ‎Rady‎ ‎tymczasowej.‎ ‎W‎ ‎urzędzie‎ ‎tym‎ ‎rozwijał‎ ‎niezmordowaną czynność,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎Rada‎ ‎podzieliła‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎cztery‎ ‎departamenta,‎ ‎wszedł do‎ ‎wydziału‎ ‎wojskowego.‎ ‎W‎ ‎owym‎ ‎to‎ ‎czasie‎ ‎wybawił‎ ‎Wybicki Henryka‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎z‎ ‎bardzo‎ ‎niemiłego‎ ‎położenia ‎Późniejszy ten‎ ‎zasłużony‎ ‎jenerał,‎ ‎naówczas‎ ‎wicebrygadyer,‎ ‎służył‎ ‎w‎ ‎brygadzie Madalińskiego,‎ ‎który‎ ‎niedowierzał‎ ‎swemu‎ ‎podkomendnemu,‎ ‎jako‎ ‎oficerowi‎ ‎przybyłemu‎ ‎ze‎ ‎służby‎ ‎saskiej‎ ‎i‎ ‎nazywał‎ ‎go‎ ‎„Niemcem.‎"‎ ‎Gotując‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎brygadą‎ ‎swoją‎ ‎w‎ ‎marsz‎ ‎ku‎ ‎Krakowu,‎ ‎nie‎ ‎wtajemniczył Madaliński‎ ‎w‎ ‎plany‎ ‎swoje‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎ale‎ ‎zostawił‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎garnizonie.‎ ‎Brak‎ ‎ten‎ ‎zaufania‎ ‎bolał‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎nie‎ ‎mało,‎ ‎ale‎ ‎nie‎ ‎odstręczył‎ ‎dzielnego‎ ‎patryoty‎ ‎od‎ ‎służenia‎ ‎ojczyźnie.‎ ‎Dowiedziawszy się‎ ‎o‎ ‎powstaniu‎ ‎krakowskiem,‎ ‎zebrał‎ ‎pozostałe‎ ‎szczątki‎ ‎brygady Madalińskiego‎ ‎i‎ ‎stanąwszy‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎oddziału,‎ ‎znosił‎ ‎okoliczne‎ ‎po mniejsze‎ ‎komendy‎ ‎rosyjskie.‎ ‎Tymczasem‎ ‎począł‎ ‎także‎ ‎przywodzić powstaniem‎ ‎w‎ ‎Podlaskiem‎ ‎niejakiś‎ ‎Starzyński,‎ ‎starosta‎ ‎brański. Człowiek‎ ‎ten‎ ‎ambitny,‎ ‎obrażony‎ ‎na‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎wzbraniał składać‎ ‎mu‎ ‎raportów,‎ ‎kazał‎ ‎go‎ ‎niespodzianie‎ ‎ludziom‎ ‎swoim‎ ‎ująć i‎ ‎pojmanego‎ ‎przystawił‎ ‎do‎ ‎Warszawy.‎ ‎Tu‎ ‎oskarżył‎ ‎go‎ ‎przed‎ ‎Radą jako‎ ‎człowieka‎ ‎podejrzanego‎ ‎i‎ ‎niebezpiecznego.‎ ‎Lud‎ ‎warszawski, pochopny‎ ‎do‎ ‎karania‎ ‎Zdrajców,‎ ‎pragnął‎ ‎najchętniej‎ ‎Dąbrowskiego ujrzeć‎ ‎zaraz‎ ‎na‎ ‎baku.‎ ‎Wdał‎ ‎się‎ ‎przecież‎ ‎w‎ ‎sprawę‎ ‎tę‎ ‎Wybicki, rozpatrzył‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎dowodach,‎ ‎któremi‎ ‎Starzyński‎ ‎oskarżenia‎ ‎swe‎ ‎popierał,‎ ‎a‎ ‎przekonawszy‎ ‎się,‎ ‎że‎ ‎są‎ ‎bezpodstawne,‎ ‎przekonał‎ ‎nazajutrz lud‎ ‎o‎ ‎niewinności‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎i‎ ‎wolność‎ ‎mu‎ ‎wyjednał. 

Mianowany‎ ‎przez‎ ‎Kościuszkę‎ ‎pełnomocnikiem‎ ‎rządowym‎ ‎do obozu‎ ‎Mokronowskiego‎ ‎pod‎ ‎Błoniem,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎Wybicki‎ ‎na‎ ‎dniu 16‎ ‎czerwca‎ ‎na‎ ‎miejsce‎ ‎przeznaczone;‎ ‎nowy‎ ‎ten‎ ‎urząd‎ ‎pełnił‎ ‎przez cały‎ ‎czas‎ ‎oblężenia‎ ‎Warszawy,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎jego‎ ‎ukończeniu‎ ‎przydany w‎ ‎tymże‎ ‎charakterze‎ ‎jenerałowi‎ ‎Henrykowi‎ ‎Dąbrowskiemu,‎ ‎wyruszył z‎ ‎nim‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎9‎ ‎września‎ ‎w‎ ‎pochód‎ ‎do‎ ‎Wielkopolski.‎ ‎Jak‎ ‎wiadomo‎ ‎wzmocnił‎ ‎Kościuszko‎ ‎korpus‎ ‎Dąbrowskiego‎ ‎oddziałem‎ ‎konnym Madalińskiego.‎ ‎-‎ ‎Oba‎ ‎jenerałowie,‎ ‎niegdyś‎ ‎sobie‎ ‎niechętni,‎ ‎byli‎ ‎więc wskazani‎ ‎przez‎ ‎dłuższy‎ ‎czas‎ ‎na‎ ‎najściślejsze‎ ‎ze‎ ‎sobą‎ ‎pożycie‎ ‎w‎ ‎jednym obozie,‎ ‎a‎ ‎co‎ ‎więcej,‎ ‎Madaliński,‎ ‎niedawno‎ ‎jeszcze‎ ‎zwierzchnik‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎miał‎ ‎iść‎ ‎pod‎ ‎jego‎ ‎rozkazy.‎ ‎Połączenie‎ ‎się‎ ‎obu‎ ‎oddziałów nastąpiło‎ ‎dnia‎ ‎15‎ ‎września‎ ‎pod‎ ‎Kamionną,‎ ‎a‎ ‎Wybicki‎ ‎umiał‎ ‎tak wpłynąć‎ ‎na‎ ‎Madalińskiego,‎ ‎że‎ ‎ustąpił‎ ‎Dąbrowskiemu‎ ‎naczelnego‎ ‎dowództwa‎ ‎bez‎ ‎urazy.‎ ‎Obaj‎ ‎jenerałowie‎ ‎żyli‎ ‎ze‎ ‎sobą‎ ‎przez‎ ‎cały‎ ‎czas wyprawy‎ ‎wielkopolskiej‎ ‎w‎ ‎niczem‎ ‎niezakłóconej‎ ‎harmonii. 

Wybicki‎ ‎towarzyszył‎ ‎Dąbrowskiemu‎ ‎aż‎ ‎pod‎ ‎Toruń;‎ ‎tu‎ ‎ztąd‎ ‎udał się‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎stu‎ ‎konnych‎ ‎do‎ ‎Świecia,‎ ‎gdzie‎ ‎powstanie‎ ‎ogłosił‎ ‎i‎ ‎zorganizował‎ ‎komisyą‎ ‎porządkową.‎ ‎Po‎ ‎cofnięciu‎ ‎się‎ ‎wojsk‎ ‎Dąbrowskiego z‎ ‎Wielkopolski‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎Warszawy.‎ ‎Zastawszy‎ ‎tu‎ ‎wszystko‎ ‎w‎ ‎stanie zupełnej‎ ‎bezradności,‎ ‎wrócił‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎Dąbrowskiego,‎ ‎poczem‎ ‎udał‎ ‎się do‎ ‎Galicyi.‎ ‎Ścigany‎ ‎przez‎ ‎władze‎ ‎pruskie,‎ ‎nie‎ ‎widząc‎ ‎w‎ ‎granicach austryackich‎ ‎dla‎ ‎siebie‎ ‎bezpieczeństwa,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Francyi.‎ ‎W‎ ‎Paryżu‎ ‎należał‎ ‎do‎ ‎klubu‎ ‎patryotów,‎ ‎mającego‎ ‎na‎ ‎celu‎ ‎zjednoczenie‎ ‎wychodźtwa‎ ‎poskiego;‎ ‎kluby‎ ‎istniały‎ ‎dwa,‎ ‎jeden‎ ‎w‎ ‎Paryżu,‎ ‎drugi‎ ‎we Włoszech;‎ ‎były‎ ‎to‎ ‎pierwsze‎ ‎zawiązki‎ ‎późniejszych‎ ‎głośnych‎ ‎legionów polskich.‎ ‎Gdy‎ ‎Prusy‎ ‎ogłosiły‎ ‎amnestyą,‎ ‎osiadł‎ ‎z‎ ‎rodziną‎ ‎we‎ ‎Wrocławiu‎ ‎r.‎ ‎1801,‎ ‎i‎ ‎zajmował‎ ‎się‎ ‎wychowaniem‎ ‎dzieci,‎ ‎pracami‎ ‎literackiemu‎ ‎a‎ ‎zwłaszcza‎ ‎studyami‎ ‎pedagogicznemi. 

Z‎ ‎cichego‎ ‎życia‎ ‎tego‎ ‎wyrwały‎ ‎go‎ ‎znów‎ ‎wypadki‎ ‎polityczne.‎ ‎Gdy w‎ ‎roku‎ ‎1806‎ ‎ukazał‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Wielkopolsce‎ ‎Dąbrowski‎ ‎celem‎ ‎formowania‎ ‎zbrojnych‎ ‎oddziałów‎ ‎narodowych,‎ ‎pospieszył‎ ‎do‎ ‎niego‎ ‎Wybicki. Obaj‎ ‎dawni‎ ‎towarzysze‎ ‎z‎ ‎obozu‎ ‎Kościuszki‎ ‎wydali‎ ‎w‎ ‎Poznaniu,‎ ‎na dniu‎ ‎3‎ ‎listopada‎ ‎1806,‎ ‎odezwę‎ ‎do‎ ‎narodu,‎ ‎która‎ ‎cudowny‎ ‎niemal odniosła‎ ‎skutek.‎ ‎W‎ ‎niespełna‎ ‎dwa‎ ‎miesiące‎ ‎stanęło‎ ‎30000‎ ‎ochotników‎ ‎pod‎ ‎rozkazy‎ ‎Dąbrowskiego.‎ ‎-‎ ‎W‎ ‎owym‎ ‎to‎ ‎czasie‎ ‎utworzył Wybicki‎ ‎znaną‎ ‎i‎ ‎drogą‎ ‎każdemu‎ ‎sercu‎ ‎polskiemu‎ ‎pieśń:‎ ‎„Jeszcze Polska‎ ‎nie‎ ‎zginęła‎" ‎z‎ ‎odnoszącemi‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎onej‎ ‎doby‎ ‎słowami:‎ ‎„Marsz, Dąbrowski,‎ ‎z‎ ‎ziemi‎ ‎włoskiej‎ ‎do‎ ‎Polski!" ‎Śpiew‎ ‎ten‎ ‎wywierał‎ ‎na ówczesne‎ ‎umysły‎ ‎patryotyczne‎ ‎wrażenie‎ ‎niemal‎ ‎,‎ ‎czarodziejskie,‎ ‎- a‎ ‎i‎ ‎dziś‎ ‎jeszcze‎ ‎słowa‎ ‎jego‎ ‎i‎ ‎dźwięki‎ ‎przejmują‎ ‎każdego‎ ‎Polaka‎ ‎uczuciem‎ ‎niewysłowyionego‎ ‎uroku.

W‎ ‎roku‎ ‎1807‎ ‎powołany‎ ‎przez‎ ‎Napoleona‎ ‎I‎ ‎do‎ ‎rządu‎ ‎polskiego, mianowany‎ ‎został‎ ‎senatorem-wojewodą‎ ‎Wielkiego‎ ‎Księstwa‎ ‎Warszawskiego.‎ ‎W‎ ‎r.‎ ‎1812‎ ‎przewodniczył‎ ‎deputacyi‎ ‎wysłanej‎ ‎do‎ ‎Napoleona,‎ ‎bawiącego‎ ‎w‎ ‎Wilnie;‎ ‎-‎ ‎po‎ ‎utworzeniu‎ ‎zaś‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego,‎ ‎zatwierdzony‎ ‎na‎ ‎wszystkich‎ ‎urzędach,‎ ‎otrzymał‎ ‎jeszcze‎ ‎w‎ ‎roku 1818‎ ‎godność‎ ‎prezesa‎ ‎najwyższego‎ ‎sądu. 

Wybicki‎ ‎umarł‎ ‎r.‎ ‎1822‎ ‎w‎ ‎dobrach‎ ‎swoich,‎ ‎Manieczkach‎ ‎pod Śremem;‎ ‎zwłoki‎ ‎jego‎ ‎spoczywają‎ ‎w‎ ‎parafialnej‎ ‎wsi,‎ ‎Brodnicy. 

Wyszkowski,‎ ‎Franciszek‎ ‎Ksawery,‎ ‎Korwin

Należał‎ ‎on‎ ‎do‎ ‎najwybitniejszych‎ ‎jenerałów‎ ‎Kościuszkowskich. W‎ ‎młodych‎ ‎latach‎ ‎pełnił‎ ‎służbę‎ ‎rotmistrza‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎austryackiem, z‎ ‎której‎ ‎za‎ ‎późno‎ ‎się‎ ‎zwolniwszy,‎ ‎nie‎ ‎mógł‎ ‎przyjąć‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1792‎ ‎udziału w‎ ‎wojnie‎ ‎z‎ ‎Rosyą.‎ ‎Gdy‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎Polski,‎ ‎odebrało‎ ‎było‎ ‎właśnie wojsko‎ ‎polskie,‎ ‎stojące‎ ‎pod‎ ‎Markuszowem‎ ‎w‎ ‎Lubelskiem,‎ ‎rozkaz‎ ‎od targowickiego‎ ‎hetmana,‎ ‎Ożarowskiego,‎ ‎do‎ ‎rozejścia-‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎kwatery na‎ ‎Wołyń,‎ ‎Podolę‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎Ukrainę.‎ ‎Na‎ ‎nowych‎ ‎tych‎ ‎stanowiskach rozłożono‎ ‎oddziały‎ ‎wojsk‎ ‎polskich‎ ‎w‎ ‎takie‎ ‎miejsca,‎ ‎że‎ ‎każdy‎ ‎pułk polski‎ ‎otoczony‎ ‎był‎ ‎wojskiem‎ ‎rosyjskiem,‎ ‎którego‎ ‎100‎ ‎tysięcy stało‎ ‎tamże‎ ‎pod‎ ‎komendą‎ ‎jenerała‎ ‎Kreczetnikowa.‎ ‎Brygada‎ ‎Dzierzka, w‎ ‎której‎ ‎służył‎ ‎Wyszkowski,‎ ‎stanęła‎ ‎w‎ ‎Zwinogrodzie. 

Gdy‎ ‎się‎ ‎rozpoczął‎ ‎sejm‎ ‎targowicki‎ ‎w‎ ‎Grodnie,‎ ‎o‎ ‎którego‎ ‎działaniach‎ ‎nic‎ ‎na‎ ‎Ukrainie‎ ‎jeszcze‎ ‎nie‎ ‎wiedziano, ‎gdyż‎ ‎wszelkie‎ ‎związki z‎ ‎Polską‎ ‎odcięte‎ ‎zostały,‎ ‎zwołano‎ ‎wszystkich‎ ‎jenerałów‎ ‎i‎ ‎komendantów,‎ ‎również‎ ‎znaczniejszych‎ ‎sztabsoficerów‎ ‎brygad‎ ‎kawaleryi‎ ‎narodowej‎ ‎i‎ ‎pułków‎ ‎tak‎ ‎konnych‎ ‎jak‎ ‎pieszych‎ ‎na‎ ‎początku‎ ‎marca‎ ‎1793‎ ‎r. do‎ ‎Hołochwastowa‎ ‎i‎ ‎tu‎ ‎pod‎ ‎zagrożeniem‎ ‎natychmiastowego,‎ ‎w‎ ‎razie oporu,‎ ‎wywiezienia‎ ‎na‎ ‎Syberyą,‎ ‎ku‎ ‎czemu‎ ‎powózki‎ ‎stały‎ ‎już‎ ‎przygotowane,‎ ‎musieli‎ ‎wszyscy‎ ‎oficerowie‎ ‎podpisać‎ ‎przysięgę‎ ‎wierności‎ ‎dla Katarzyny‎ ‎i‎ ‎przyjąć‎ ‎rosyjskie‎ ‎oznaki‎ ‎wojskowe.

Wyszkiwski Franciszek Ksawery, Korwin.
Wyszkiwski Franciszek Ksawery, Korwin.

Gwałt‎ ‎ten‎ ‎oburzył‎ ‎cale‎ ‎wojsko‎ ‎polskie,‎ ‎rozlokowane‎ ‎na‎ ‎Ukrainie, a‎ ‎dwa‎ ‎szwadrony‎ ‎z‎ ‎pułku‎ ‎Wirtemberga‎ ‎opuściły‎ ‎tego‎ ‎samego‎ ‎roku jeszcze‎ ‎w‎ ‎lipcu‎ ‎miejsce‎ ‎nowej‎ ‎załogi‎ ‎i‎ ‎pod‎ ‎komendą‎ ‎swych‎ ‎rotmistrzów‎ ‎uszły‎ ‎Polesiem‎ ‎do‎ ‎Polski. 

Gdy‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1794‎ ‎Kościuszko‎ ‎ogłosił‎ ‎powstanie,‎ ‎Wyszkowski,‎ ‎posunięty‎ ‎tymczasem‎ ‎na‎ ‎stopień‎ ‎brygadyera,‎ ‎dowiedział‎ ‎się‎ ‎o‎ ‎niem w‎ ‎połowie‎ ‎kwietnia‎ ‎na‎ ‎jarmarku‎ ‎w‎ ‎Berdyczowie.‎ ‎Powróciwszy‎ ‎do swej‎ ‎kwatery‎ ‎w‎ ‎Pohrebiszczach,‎ ‎o‎ ‎70‎ ‎wiorst‎ ‎od‎ ‎Berdyczowa‎ ‎położonej,‎ ‎porozumiał‎ ‎się‎ ‎ze‎ ‎swymi‎ ‎oficerami:‎ ‎dwoma‎ ‎Rozwadowskimi, z‎ ‎Kosickim‎ ‎i‎ ‎Liberadzkim,‎ ‎postanowił‎ ‎udać‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎brygadą‎ ‎swoją‎ ‎do Polski‎ ‎i‎ ‎połączyć‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎powstaniem.‎ ‎Dnia‎ ‎17‎ ‎kwietnia‎ ‎odebrał‎ ‎rozkaz‎ ‎od‎ ‎jenerała‎ ‎Suworowa,‎ ‎aby‎ ‎brygada‎ ‎jego‎ ‎przygotowała‎ ‎się‎ ‎do marszu‎ ‎na‎ ‎Krym.‎ ‎Korzystając‎ ‎z‎ ‎tej‎ ‎sposobności‎ ‎gotuje‎ ‎się‎ ‎Wyszkowski‎ ‎do‎ ‎pochodu,‎ ‎ale‎ ‎nie‎ ‎do‎ ‎Krymu,‎ ‎tylko‎ ‎do‎ ‎Polski.‎ ‎-‎ ‎Zbiera brygadę,‎ ‎oświadcza‎ ‎jej‎ ‎swój‎ ‎zamiar,‎ ‎odbiera‎ ‎od‎ ‎niej‎ ‎przysięgę‎ ‎wierności,‎ ‎opuszcza‎ ‎dnia‎ ‎29‎ ‎kwietnia‎ ‎Ukrainę‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎1,000‎ ‎jazdy i‎ ‎dąży‎ ‎do‎ ‎Polski.‎ ‎Nie‎ ‎mając‎ ‎dostatecznej‎ ‎ilości‎ ‎kulbak,‎ ‎wkracza po‎ ‎drodze‎ ‎do‎ ‎miasteczka‎ ‎Białorękawy,‎ ‎gdzie‎ ‎stał‎ ‎garnizon‎ ‎rosyjski, zabiera‎ ‎to‎ ‎czego‎ ‎mu‎ ‎niedostaje‎ ‎i‎ ‎udaje‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎dalszy‎ ‎pochód.‎ ‎Dnia 1‎ ‎maja‎ ‎spotyka‎ ‎pod‎ ‎Pohoryłem,‎ ‎pół‎ ‎mili‎ ‎od‎ ‎Starego‎ ‎Konstantynowa, oddział,‎ ‎rosyjski,‎ ‎stacza‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎bitwę,‎ ‎kładzie‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎800‎ ‎trupem, zabiera‎ ‎7‎ ‎dział,‎ ‎chorągiew,‎ ‎i‎ ‎kasę,‎ ‎zawierającą‎ ‎53,400‎ ‎rubli,‎ ‎zwraca się‎ ‎ku‎ ‎granicom‎ ‎Galicyi,‎ ‎na‎ ‎Krasilów,‎ ‎Kąpiel‎ ‎i‎ ‎Czechowice i‎ ‎po‎ ‎drodze‎ ‎stoczył‎ ‎kilka‎ ‎jeszcze‎ ‎pomniejszych‎ ‎utarczek.‎ ‎Przeszedłszy‎ ‎granicę‎ ‎galicyjską,‎ ‎udaje‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎Ożochowice,‎ ‎potem‎ ‎na‎ ‎Zbaraż‎ ‎i‎ ‎Podkamień‎ ‎i‎ ‎kieruje‎ ‎marsz‎ ‎swój‎ ‎ku‎ ‎Dubience.‎ ‎W‎ ‎dwunastodniowym‎ ‎pochodzie‎ ‎tym‎ ‎przez‎ ‎Galicyą‎ ‎wzmocnił‎ ‎oddział‎ ‎swój‎ ‎900 ochotnikami,‎ ‎poczem‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎14‎ ‎maja‎ ‎stanął‎ ‎pod‎ ‎Dorohuskiem w‎ ‎pobliżu‎ ‎Dubienki. 

Wyszkowski‎ ‎oddał‎ ‎Kościuszce‎ ‎zabraną‎ ‎na‎ ‎Moskalach‎ ‎kasę‎ ‎i‎ ‎na rozkaz‎ ‎jego‎ ‎objął‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎zgromadzonemi‎ ‎nad‎ ‎Bugiem‎ ‎pojedyńczemi‎ ‎oddziałami‎ ‎wojsk‎ ‎regularnych‎ ‎i‎ ‎ochotniczych,‎ ‎a‎ ‎mianowicie: nad‎ ‎800‎ ‎piechoty‎ ‎regularnej,‎ ‎200‎ ‎kawaleryi‎ ‎narodowej‎ ‎brygady Kopcia,‎ ‎450‎ ‎piechoty‎ ‎z‎ ‎pułku‎ ‎Zagurskiego‎ ‎i‎ ‎1600‎ ‎pikinierami‎ ‎i‎ ‎kosynierami.‎ ‎Obowiązkiem‎ ‎jego‎ ‎było‎ ‎strzedz‎ ‎brzegów‎ ‎Bugu‎ ‎i‎ ‎niedopuścić‎ ‎przejścia‎ ‎Moskalom,‎ ‎którzy‎ ‎w‎ ‎sile‎ ‎5000‎ ‎wojska‎ ‎przeprawić się‎ ‎usiłowali. 

Wyszkowski‎ ‎zatrzymał‎ ‎dowództwo‎ ‎to‎ ‎do‎ ‎początku‎ ‎czerwca,‎ ‎wypełniał‎ ‎dzielnie‎ ‎dane‎ ‎sobie‎ ‎polecenie,‎ ‎i‎ ‎niemal‎ ‎codziennie‎ ‎staczał utarczki‎ ‎z‎ ‎nieprzyjacielem.‎ ‎Gdy‎ ‎Moskale‎ ‎poczęli‎ ‎gromadzić‎ ‎nad Bugiem‎ ‎coraz‎ ‎liczniejsze‎ ‎zastępy‎ ‎wojsk,‎ ‎wysłał‎ ‎Kościuszko‎ ‎z‎ ‎pomocą tam‎ ‎dotąd‎ ‎jenerała‎ ‎Haumana‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎regimentu‎ ‎Działyńskiego i‎ ‎jenerała‎ ‎Wedelsztedta‎ ‎ze‎ ‎zbrojnym‎ ‎oddziałem‎ ‎i‎ ‎równocześnie‎ ‎nakazał‎ ‎objąć‎ ‎komendę‎ ‎nad‎ ‎powiększoną‎ ‎w‎‎ ‎ten‎ ‎sposób‎ ‎siłą‎ ‎zbrojną jenerałowi‎ ‎lejtnantowi‎ ‎Zajączkowi.‎ ‎Zajączek,‎ ‎dowódzca‎ ‎nie‎ ‎tęgi, objąwszy‎ ‎komendę‎ ‎5‎ ‎czerwca‎ ‎nietylko,‎ ‎że‎ ‎nie-‎ ‎umiał‎ ‎zapobiedz‎ ‎przeprawie‎ ‎Moskali‎ ‎przez‎ ‎Bug,‎ ‎ale‎ ‎stoczył‎ ‎z‎ ‎nimi‎ ‎nieszczęśliwą‎ ‎bitwę 8‎ ‎czerwca‎ ‎pod‎ ‎Chełmem,‎ ‎i‎ ‎musiał‎ ‎się‎ ‎cofnąć.‎ ‎W‎ ‎odwrocie‎ ‎tym tylko‎ ‎dzielna‎ ‎zasłona‎ ‎Wyszkowskiego‎ ‎i‎ ‎majora‎ ‎Zajdlica‎ ‎z‎ ‎regimentu Działyńskiego‎ ‎ocaliła‎ ‎korpus‎ ‎Zajączka‎ ‎od‎ ‎zupełnego‎ ‎rozbicia. 

Cofając‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎Zajączkiem‎ ‎pod‎ ‎Warszawę,‎ ‎okazał‎ ‎Wyszkowski równą‎ ‎dzielność‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Golchowem‎ ‎(29‎ ‎czerwca),‎ ‎gdzie‎ ‎brygada‎ ‎jego‎ ‎przyczyniła‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎wysokim‎ ‎stopniu‎ ‎do‎ ‎odpierania‎ ‎całodziennych‎ ‎ataków‎ ‎Moskali.‎ ‎W‎ ‎ogóle‎ ‎dzielny‎ ‎ten‎ ‎brygadyer‎ ‎ocalił w‎ ‎pochodzie‎ ‎ku‎ ‎Warszawie‎ ‎Zajączka‎ ‎po‎ ‎kilka‎ ‎razy‎ ‎od‎ ‎najdotkliwszych‎ ‎strat.‎ ‎. 

W‎ ‎oblężeniu‎ ‎Warszawy‎ ‎dawał‎ ‎Wyszkowski‎ ‎po‎ ‎niezliczone‎ ‎razy dowody‎ ‎rozwagi‎ ‎i‎ ‎nieustraszonego‎ ‎męztwa;‎ ‎Kościuszko‎ ‎uznając‎ ‎za sługi‎ ‎jego,‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎obrączką‎ ‎z‎ ‎napisem:‎ ‎„Ojczyzna‎ ‎swemu obrońcy‎"‎ ‎z‎ ‎Nr.‎ ‎18‎ ‎i‎ ‎posunął‎ ‎go‎ ‎na‎ ‎stopień‎ ‎jenerała.‎ ‎Wyszkowski pozostał‎ ‎sprawie‎ ‎wiernym‎ ‎do‎ ‎końca‎ ‎powstania. 

Zajączek‎ ‎Józef

Jenerał‎ ‎lejtnant‎ ‎wojsk‎ ‎polskich,‎ ‎późniejszy‎ ‎namiestnik‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego,‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Kamieńcu‎ ‎Podolskim‎ ‎roku‎ ‎1752. Rodzice‎ ‎jego‎ ‎niezamożni,‎ ‎lubo‎ ‎ze‎ ‎szlacheckiego‎ ‎rodu,‎ ‎przeznaczyli go‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎wojskowej‎ ‎i‎ ‎dali‎ ‎mu‎ ‎odpowiednie‎ ‎wykształcenie. W‎ ‎młodych‎ ‎latach‎ ‎wstąpił‎ ‎do‎ ‎szeregów‎ ‎i‎ ‎zwrócił‎ ‎na‎ ‎siebie‎ ‎uwagę hetmana,‎ ‎Ksawerego‎ ‎Branickiego,‎ ‎który‎ ‎się‎ ‎nim‎ ‎zajął‎ ‎i‎ ‎uczynił‎ ‎go swoim‎ ‎adjutantem.‎ ‎Później‎ ‎mianowany‎ ‎pułkownikiem,‎ ‎objął‎ ‎dowództwo‎ ‎konnego‎ ‎pułku‎ ‎buławy‎ ‎wielkiej‎ ‎koronnej. 

Obrany‎ ‎na‎ ‎posła‎ ‎do‎ ‎sejmu‎ ‎czteroletniego‎ ‎odznaczy!‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎nim trafnością‎ ‎poglądu‎ ‎i‎ ‎samodzielnością‎ ‎zdania.‎ ‎W‎ ‎roku‎ ‎1792‎ ‎walczył przeciw‎ ‎Rosyi‎ ‎i‎ ‎uczestniczył‎ ‎pod‎ ‎rozkazami‎ ‎Kościuszki‎ ‎w‎ ‎bitwach pod‎ ‎Zieleńcami,‎ ‎18‎ ‎czerwca‎ ‎i‎ ‎pod‎ ‎Dubienką,‎ ‎18‎ ‎lipca.‎ ‎-‎ ‎Po‎ ‎przystąpieniu‎ ‎Stanisława‎ ‎Augusta‎ ‎do‎ ‎Targowicy,‎ ‎opuścił‎ ‎Zajączek‎ ‎z‎ ‎wielu współtowarzyszami‎ ‎broni‎ ‎Polskę‎ ‎i‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎za‎ ‎granicę.‎ ‎W‎ ‎Dreźnie należał‎ ‎do‎ ‎kółka‎ ‎związkowych‎ ‎i‎ ‎zajmował‎ ‎się‎ ‎gorliwie‎ ‎przygotowaniami‎ ‎do‎ ‎powstania,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎jego‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎wstąpił‎ ‎w‎ ‎szeregi‎ ‎Kościuszkowskie.‎ ‎W‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Racławicami‎ ‎bił‎ ‎się‎ ‎dzielnie‎ ‎jako‎ ‎dowódzca‎ ‎lewego‎ ‎skrzydła;‎ ‎Kościuszko‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎obrączką‎ ‎złotą z‎ ‎numerem‎ ‎6.‎ ‎Na‎ ‎dniu‎ ‎5‎ ‎czerwca‎ ‎objął‎ ‎Zajączek‎ ‎komendę‎ ‎nad korpusem‎ ‎polskim‎ ‎rozłożonym‎ ‎nad‎ ‎Bugiem. 

Na‎ ‎stanowisku‎ ‎tem‎ ‎nie sprzyjało‎ ‎mu‎ ‎szczęście;‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎8‎ ‎czerwca przegrał‎ ‎z‎ ‎Moskalami‎ ‎bitwę‎ ‎pod‎‎ ‎Chełmem‎ ‎i‎ ‎zniewolony‎ ‎do‎ ‎opuszczenia‎ ‎swego‎ ‎stanowiska,‎ ‎cofnąć ‎się‎ ‎musiał‎ ‎pod‎ ‎"Warszawę.‎ ‎Mało posiadając‎ ‎zdatności‎ ‎na‎ ‎wodza‎ ‎samodzielnego,‎ ‎wywołał‎ ‎danemi‎ ‎rozporządzeniami‎ ‎w‎ ‎marszu‎ ‎odwrotnym‎ ‎niezadowolenie‎ ‎u‎ ‎oficerów,‎ ‎pod rozkazami‎ ‎jego‎ ‎stojących;‎ ‎wskutek‎ ‎tych‎ ‎nieporozumień‎ ‎opuścił‎ ‎jenerał Wedelsztedt‎ ‎służbę‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎polskiem,‎ ‎a‎ ‎jenerała‎ ‎Ożarowskiego przesadził‎ ‎Kościuszko‎ ‎z‎ ‎dywizyi‎ ‎Zajączka‎ ‎do‎ ‎korpusu‎ ‎Mokronowskiego. 

W‎ ‎marszu‎ ‎pod‎ ‎Warszawę‎ ‎wytrzymał‎ ‎kilka‎ ‎ataków‎ ‎Moskali, a‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎29‎ ‎czerwca‎ ‎stoczył‎ ‎z.‎ ‎nimi‎ ‎całodzienną‎ ‎bitwę‎ ‎pod‎ ‎Golchowem,‎ ‎która,‎ ‎dzięki‎ ‎odwadze‎ ‎i‎ ‎dzielności‎ ‎brygadyera‎ ‎Wyszkowskiego,‎ ‎skończyła‎ ‎się‎ ‎zwycięztwem‎ ‎wojska‎ ‎polskiego.‎ ‎Podobnież zwycięzką‎ ‎bitwę‎ ‎stoczył‎ ‎z‎ ‎wojskami‎ ‎rosyjskiemi‎ ‎dnia‎ ‎9‎ ‎i‎ ‎10‎ ‎lipca pod‎ ‎Gołkowem,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎odznaczył‎ ‎się,‎ ‎obok‎ ‎Wyszkowskiego,‎ ‎jenerał Kniaziewicz. 

Zajączek Józef.
Zajączek Józef.

Wśród‎ ‎oblężenia‎ ‎Warszawy‎ ‎rozłożył‎ ‎Zajączek‎ ‎obóz‎ ‎swój‎ ‎w‎ ‎Czystem,‎ ‎a‎ ‎korpus‎ ‎jego‎ ‎staczał‎ ‎z‎ ‎wojskami‎ ‎pruskiemi‎ ‎i‎ ‎rosyjskiemi liczne‎ ‎zwycięzkie‎ ‎potyczki‎ ‎i‎ ‎utarczki.‎ ‎Po‎ ‎odstąpieniu‎ ‎nieprzyjaciela od‎ ‎stolicy,‎ ‎gdy‎ ‎Kościuszko‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎Litwę‎ ‎w‎ ‎celu‎ ‎zwiedzenia obozu‎ ‎Sierakowskiego‎ ‎i‎ ‎Mokronowskiego,‎ ‎zastępował‎ ‎go‎ ‎Zajączek w‎ ‎naczelnem‎ ‎dowództwie‎ ‎nad‎ ‎armią‎ ‎broniącą‎ ‎Warszawy,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎po klęsce‎ ‎maciejowickiej‎ ‎Rada‎ ‎Najwyższa‎ ‎obrała‎ ‎Wawrzeckiego‎ ‎naczelnikiem,‎ ‎powierzono‎ ‎Zajączkowi‎ ‎obronę‎ ‎Pragi.‎ ‎Ranny‎ ‎przy‎ ‎zdobyciu jej‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎4‎ ‎listopada‎ ‎przez‎ ‎Moskali‎ ‎-‎ ‎opuścił‎ ‎Warszawę‎ ‎i‎ ‎udał się‎ ‎do‎ ‎Austryi,‎ ‎gdzie‎ ‎pochwycony‎ ‎przez‎ ‎rząd‎ ‎i‎ ‎osadzony‎ ‎w‎ ‎Josefsztadzie‎ ‎przebywał‎ ‎w‎ ‎więzieniu‎ ‎cło‎ ‎śmierci‎ ‎Katarzyny.‎ ‎Otrzymawszy wolność,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Francyi‎ ‎i‎ ‎wstąpił‎ ‎w‎ ‎tamtejszą‎ ‎służbę‎ ‎wojskową.

Stojąc‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎korpusu,‎ ‎był‎ ‎czynnym‎ ‎w‎ ‎operacyach‎ ‎wojennych w‎ ‎Tyrolu,‎ ‎poczem‎ ‎towarzyszył‎ ‎Bonapartemu‎ ‎do‎ ‎Egiptu‎ ‎i‎ ‎tu,‎ ‎mianowany‎ ‎jenerałem‎ ‎dywizyi,‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎wielu‎ ‎bitwach. 

Wróciwszy‎ ‎z‎ ‎Egiptu,‎ ‎walczył‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎francuzkiem‎ ‎w‎ ‎Niemczech;‎ ‎po‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Austerlitz,‎ ‎złożony‎ ‎wskutek‎ ‎odniesionych‎ ‎ran, dolegliwą‎ ‎chorobą,‎ ‎leczył‎ ‎się‎ ‎czas‎ ‎niejakiś‎ ‎we‎ ‎Wiedniu. 

W‎ ‎roku‎ ‎1806‎ ‎formował‎ ‎z‎ ‎Dąbrowskim‎ ‎legiony,‎ ‎a‎ ‎po‎ ‎zawartym pokoju‎ ‎w‎ ‎Tylży,‎ ‎otrzymał‎ ‎od‎ ‎Napoleona‎ ‎dobra‎ ‎Opatówek‎ ‎w‎ ‎województwie‎ ‎kaliskiem. 

Opuściwszy‎ ‎służbę‎ ‎w‎ ‎wojsku‎ ‎francuzkiem,‎ ‎zajmował‎ ‎się‎ ‎organizacyą‎ ‎siły‎ ‎zbrojnej‎ ‎polskiej.‎ ‎W‎ ‎roku‎ ‎1809‎ ‎walczył‎ ‎pod‎ ‎dowództwem księcia‎ ‎Józefa‎ ‎Poniatowskiego‎ ‎w‎ ‎świetnej‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Raszynem i‎ ‎w‎ ‎kilku‎ ‎innych‎ ‎szczęśliwych‎ ‎potyczkach;‎ ‎przecież‎ ‎w‎ ‎bitwie‎ ‎pod Jedlińskiem,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎sam‎ ‎dowodził,‎ ‎doznał‎ ‎niepowodzenia. 

W‎ ‎wyprawie‎ ‎Napoleona‎ ‎do‎ ‎Rosyi‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1812‎ ‎miał‎ ‎powierzone sobie‎ ‎dowództwo‎ ‎dywizyi;‎ ‎ranny‎ ‎przy‎ ‎zdobywaniu‎ ‎Smoleńska‎ ‎udać się‎ ‎musiał‎ ‎do‎ ‎Wilna,‎ ‎gdzie‎ ‎przebył.‎ ‎amputacją‎ ‎nogi‎ ‎i‎ ‎za‎ ‎przybyciem Moskali,‎ ‎dostał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎niewoli‎ ‎rosyjskiej;‎ ‎uwięziono‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎Pułtawie. Po‎ ‎upadku‎ ‎Napoleona‎ ‎I.‎ ‎nakazał‎ ‎cesarz‎ ‎Aleksander‎ ‎nową‎ ‎organizacyą‎ ‎wojsk‎ ‎polskich,‎ ‎których‎ ‎główne‎ ‎dowództwo‎ ‎powierzył‎ ‎swemu bratu,‎ ‎wielkiemu‎ ‎księciu‎ ‎Konstantemu.‎ ‎Powołano‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎czasie Zajączka‎ ‎do‎ ‎służby‎ ‎w‎ ‎stanowisku‎ ‎jenerała‎ ‎piechoty,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1815 oddano‎ ‎mu,‎ ‎nad‎ ‎wszelkie‎ ‎spodziewanie‎ ‎narodu,‎ ‎namiestnictwo‎ ‎Królestwa‎ ‎Polskiego‎ ‎z‎ ‎tytułem‎ ‎księcia. 

Posiadając‎ ‎na‎ ‎stanowisku‎ ‎tem‎ ‎w‎ ‎zastępstwie‎ ‎króla‎ ‎władzę‎ ‎jak najrozciąglejszą,‎ ‎Zajączek,‎ ‎obarczony‎ ‎wiekiem,‎ ‎dotknięty‎ ‎kalectwem, podupadły‎ ‎na‎ ‎siłach‎ ‎fizycznie‎ ‎i‎ ‎moralnie,‎ ‎nie‎ ‎był‎ ‎przecież‎ ‎niczem innem,‎ ‎jak‎ ‎posłusznem‎ ‎narzędziem‎ ‎Konstantego.‎ ‎Niegdyś‎ ‎dumny i‎ ‎wyniosły‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎teraz‎ ‎dworakiem,‎ ‎a‎ ‎z‎ ‎zapalonego‎ ‎dawniej‎ ‎republikanina‎ ‎przekształcił‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎powolnego‎ ‎służkę‎ ‎rządowego.‎ ‎Za‎ ‎jego namiestnictwa‎ ‎zniesiono‎ ‎wolność‎ ‎prasy;‎ ‎wtrącano‎ ‎bez‎ ‎sądu‎ ‎i‎ ‎prawa do‎ ‎więzienia,‎ ‎prześladowano‎ ‎wszystkie‎ ‎instytucye‎ ‎konstytucyjne,‎ ‎skracano‎ ‎zawarowane‎ ‎wolności‎ ‎i‎ ‎wywierano‎ ‎nacisk‎ ‎na‎ ‎obrady‎ ‎sejmowe, których‎ ‎rozpraw‎ ‎zakazano‎ ‎publicznie‎ ‎ogłaszać‎ ‎drukiem.‎ ‎Zajączek przez‎ ‎lat‎ ‎10‎ ‎był‎ ‎niemym‎ ‎świadkiem‎ ‎i‎ ‎wykonawcą‎ ‎tych‎ ‎gwałtów; ani‎ ‎razu‎ ‎nie‎ ‎stanął‎ ‎w‎ ‎obronie‎ ‎uciskanych‎ ‎rodaków,‎ ‎przeciwnie,‎ ‎działał‎ ‎zawsze‎ ‎w‎ ‎myśl‎ ‎uciskającego‎ ‎systemu. 

Na‎ ‎stanowisku‎ ‎tem‎ ‎umarł‎ ‎r.‎ ‎1826;‎ ‎pochowano‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎Opatówku.

Zakrzewski‎ ‎Ignacy‎ ‎Wyssogota

Wnuk‎ ‎wojewody‎ ‎poznańskiego,‎ ‎urodził‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Wielkopolsce w‎ ‎Białczu‎ ‎r.‎ ‎1745.‎ ‎Służył‎ ‎za‎ ‎młodu‎ ‎wojskowo,‎ ‎potem‎ ‎posłował‎ ‎po kilka‎ ‎razy,‎ ‎a‎ ‎wysłany‎ ‎na‎ ‎sejm‎ ‎czteroletni‎ ‎jako‎ ‎poseł‎ ‎poznański,‎ ‎odznaczył‎ ‎się‎ ‎gorącym‎ ‎patryotyzmem.‎ ‎Zwolennik‎ ‎reformy‎ ‎rządu‎ ‎i‎ ‎szlachetnego‎ ‎postępu‎ ‎odzywał‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎zapałem‎ ‎w‎ ‎kierunku‎ ‎tym‎ ‎na‎ ‎obradach;‎ ‎używano‎ ‎go‎ ‎też‎ ‎na‎ ‎sejmie‎ ‎do‎ ‎najważniejszych‎ ‎posług‎ ‎prawodawczych.‎ ‎Podnosił‎ ‎zwłaszcza‎ ‎pilnie‎ ‎głos‎ ‎za‎ ‎nadaniem‎ ‎swobód miastom,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎po‎ ‎ogłoszeniu‎ ‎konstytucyi‎ ‎3‎ ‎maja,‎ ‎panowie‎ ‎zapisywali‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎mieszczan‎ ‎warszawskich,‎ ‎Zakrzewski‎ ‎był‎ ‎między‎ ‎nimi jednym‎ ‎z‎ ‎najpierwszych.‎ ‎Imię‎ ‎jego‎ ‎nabyło‎ ‎ztąd‎ ‎wielkiej‎ ‎popularności‎ ‎w‎ ‎stolicy,‎ ‎to‎ ‎też‎ ‎gdy‎ ‎Warszawianie,‎ ‎na‎ ‎mocy‎ ‎nowego‎ ‎prawa, przystąpili‎ ‎po‎ ‎raz‎ ‎pierwszy‎ ‎do‎ ‎wyboru‎ ‎prezydenta,‎ ‎powołano‎ ‎na‎ ‎dniu 16‎ ‎kwietnia‎ ‎1792‎ ‎r.‎ ‎na‎ ‎godność‎ ‎tę‎ ‎Zakrzewskiego.‎ ‎Za‎ ‎zasługi‎ ‎położone‎ ‎na‎ ‎sejmie‎ ‎czteroletnim‎ ‎obdarzył‎ ‎go‎ ‎Stanisław‎ ‎August‎ ‎orderem św.‎ ‎Stanisława‎ ‎i‎ ‎Orła‎ ‎Białego.‎ ‎Gdy‎ ‎król‎ ‎przystąpił‎ ‎do‎ ‎konfederacyi targowickiej,‎ ‎Zakrzewski‎ ‎złożył‎ ‎urząd‎ ‎prezydenta,‎ ‎wyjechał‎ ‎z‎ ‎Warszawy‎ ‎i‎ ‎przez‎ ‎długi‎ ‎czas‎ ‎nie‎ ‎było‎ ‎o‎ ‎nim‎ ‎nic‎ ‎słychać. 

zakrzewski Ignacy Wyssogota.
zakrzewski Ignacy Wyssogota.

Dopiero‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1794‎ ‎w‎ ‎kwietniu‎ ‎pojawił‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎stolicy‎ ‎dla‎ ‎choroby‎ ‎żony,‎ ‎której‎ ‎rozwiązanie‎ ‎odbyło‎ ‎się‎ ‎18‎ ‎kwietnia‎ ‎wśród‎ ‎huku armat‎ ‎i‎ ‎strasznej‎ ‎zawieruchy‎ ‎rewolucyi‎ ‎warszawskiej.‎ ‎Król‎ ‎przestraszony‎ ‎powołał‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎siebie,‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎na‎ ‎żądanie‎ ‎ludu‎ ‎wyszedł z‎ ‎nim‎ ‎na‎ ‎balkon,‎ ‎mieszczanie‎ ‎spostrzegłszy‎ ‎Zakrzewskiego,‎ ‎wzięli‎ ‎go na‎ ‎ręce‎ ‎i‎ ‎namiestnikiem‎ ‎na‎ ‎nowo‎ ‎ogłosili.‎ ‎Po‎ ‎ustanowieniu‎ ‎Rady Zastępczej‎ ‎prezydował‎ ‎jej‎ ‎Zakrzewski,‎ ‎i‎ ‎piastował‎ ‎najwyższą‎ ‎władzę w‎ ‎mieście,‎ ‎dzieląc‎ ‎ją‎ ‎tylko‎ ‎w‎ ‎sprawach‎ ‎wojskowych‎ ‎z‎ ‎komendantem siły‎ ‎zbrojnej,‎ ‎jenerałem‎ ‎Mokronowskim.‎ ‎Wziętości‎ ‎swój‎ ‎u‎ ‎ludu i‎ ‎wpływu,‎ ‎jaki‎ ‎nań‎ ‎posiadał,‎ ‎używał‎ ‎skutecznie‎ ‎na‎ ‎uśmierzenie‎ ‎krwawych‎ ‎rozruchów;‎ ‎udało‎ ‎mu‎ ‎się‎ ‎też‎ ‎złagodzić‎ ‎nie‎ ‎jeden‎ ‎wybuch‎ ‎roznamiętnionego‎ ‎pospólstwa,‎ ‎a‎ ‎dnia‎ ‎28‎ ‎czerwca,‎ ‎gdy‎ ‎motłoch‎ ‎uliczny dopuścił‎ ‎się‎ ‎strasznych‎ ‎morderstw,‎ ‎uratował‎ ‎Zakrzewski‎ ‎z‎ ‎narażeniem‎ ‎własnej‎ ‎popularności,‎ ‎życie‎ ‎marszałkowi‎ ‎Fryderykowi‎ ‎Moszyńskiemu. 

Po‎ ‎utworzeniu‎ ‎Najwyższej‎ ‎Rady‎ ‎Narodowej‎ ‎złożył‎ ‎Zakrzewski dotychczasowy‎ ‎urząd‎ ‎swój‎ ‎dyktatorski,‎ ‎a‎ ‎pozostał‎ ‎jej‎ ‎członkiem; prócz‎ ‎tego‎ ‎miał‎ ‎pod‎ ‎sobą‎ ‎wydział‎ ‎żywności‎ ‎i‎ ‎pozostał‎ ‎komendantem siły‎ ‎zbrojnej‎ ‎wojskowej.‎ ‎Również‎ ‎zatrzymał‎ ‎stanowisko‎ ‎prezydenta miasta‎ ‎i‎ ‎pozostał‎ ‎na‎ ‎niem‎ ‎do‎ ‎kapitulacyi‎ ‎Warszawy,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎miał czynny‎ ‎udział.‎ ‎Kiedy‎ ‎Wawrzecki‎ ‎opuszczał‎ ‎z‎ ‎wojskiem‎ ‎Warszawę, poszedł‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎i‎ ‎Zakrzewski,‎ ‎mając‎ ‎zamiar‎ ‎nadal‎ ‎trudnić‎ ‎się‎ ‎wy działem‎ ‎żywności.‎ ‎Był‎ ‎też‎ ‎przytomnym‎ ‎smutnemu‎ ‎aktowi‎ ‎rozejścia się‎ ‎resztek‎ ‎wojsk‎ ‎narodowych‎ ‎pod‎ ‎Radoszycami,‎ ‎poczem‎ ‎usiłując dostać‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Galicyi,‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎Sandomierza,‎ ‎gdzie‎ ‎pochwycony przez‎ ‎Austryaków,‎ ‎wydanym‎ ‎został‎ ‎Moskalom. 

Po‎ ‎śmierci‎ ‎Katarzyny‎ ‎uwolnił‎ ‎go‎ ‎Paweł‎ ‎I.,‎ ‎a‎ ‎Zakrzewski,‎ ‎opuściwszy‎ ‎więzienie‎ ‎petersburskie,‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎dóbr‎ ‎swoich,‎ ‎Żelechowa, w‎ ‎Lubelskiem.‎ ‎Ogołocony‎ ‎z‎ ‎wszelkich‎ ‎środków‎ ‎do‎ ‎podróży,‎ ‎wstąpił‎ ‎po drodze,‎ ‎jadąc‎ ‎przez‎ ‎Wołyń,‎ ‎do‎ ‎Fryderyka‎ ‎Moszyńskiego,‎ ‎któremu wśród‎ ‎rozruchów‎ ‎warszawskich‎ ‎życie‎ ‎był‎ ‎ocalił,‎ ‎i‎ ‎prosił‎ ‎go‎ ‎o‎ ‎pożyczkę,‎ ‎aby‎ ‎mógł‎ ‎o‎ ‎niej‎ ‎wrócić‎ ‎do‎ ‎domu.‎ ‎Pan‎ ‎marszałek,‎ ‎niepomny przysługi,‎ ‎którą‎ ‎mu‎ ‎Zakrzewski‎ ‎wyświadczył,‎ ‎pozbył‎ ‎go‎ ‎nieszlachetnie‎ ‎i‎ ‎niegrzecznie.‎ ‎-‎ ‎Po‎ ‎powrocie‎ ‎do‎ ‎domu,‎ ‎żył‎ ‎jeszcze‎ ‎były‎ ‎prezydent‎ ‎Warszawy‎ ‎lat‎ ‎kilka,‎ ‎poczem‎ ‎umarł‎ ‎w‎ ‎Żelechowie‎ ‎dnia‎ ‎27 kwietnia‎ ‎1802‎ ‎roku.

Bartosz‎ ‎Głowacki

Bohater‎ ‎Racławic,‎ ‎kosynier,‎ ‎wieśniak‎ ‎z‎ ‎Rzędowic,‎ ‎jeden‎ ‎z‎ ‎pierwszych‎ ‎podążył‎ ‎na‎ ‎wezwanie‎ ‎Kościuszki‎ ‎do‎ ‎szeregów‎ ‎powstańczych. Był‎ ‎to‎ ‎prawdziwy‎ ‎typ‎ ‎słowiańskiego‎ ‎chłopa;‎ ‎nosił‎ ‎długie‎ ‎włosy blond,‎ ‎równo‎ ‎nad‎ ‎czołem‎ ‎przycięte‎ ‎i‎ ‎pięknie‎ ‎pokrętne‎ ‎wąsy.‎ ‎Oko pogodne‎ ‎błyszczało‎ ‎energią,‎ ‎lecz‎ ‎w‎ ‎rysach‎ ‎twarzy‎ ‎leżała‎ ‎łagodność i‎ ‎przyjemność.‎ ‎Posiadał‎ ‎charakter‎ ‎niepospolitej‎ ‎prawości,‎ ‎przytem rozum‎ ‎chłopski,‎ ‎głęboki,‎ ‎praktyczny,‎ ‎wszechstronny‎ ‎i‎ ‎poczucie‎ ‎wysokie‎ ‎swej‎ ‎godności‎ ‎ludzkiej.‎ ‎Nie‎ ‎poszedł‎ ‎do‎ ‎Kościuszki‎ ‎sam, ale‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎posłyszał‎ ‎o‎ ‎powstaniu,‎ ‎obszedł‎ ‎cichaczem‎ ‎znane‎ ‎sobie chaty,‎ ‎zwierzył‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎swoim‎ ‎zamiarem‎ ‎pomiędzy‎ ‎znajomymi‎ ‎i‎ ‎szepnął‎ ‎każdemu‎ ‎na‎ ‎ucho:

-‎ ‎A‎ ‎co?‎ ‎pójdziesz?‎ ‎Trzeba‎ ‎nam‎ ‎wykurzyć‎ ‎tę‎ ‎szarańczę,‎ ‎aby nam‎ ‎świętej‎ ‎ziemi‎ ‎nie‎ ‎objadała!‎ ‎-‎ ‎Na‎ ‎to‎ ‎wezwanie‎ ‎ruszyło‎ ‎się kilkunastu‎ ‎młodych‎ ‎i‎ ‎starych‎ ‎i‎ ‎wieczorem‎ ‎znikli‎ ‎bez‎ ‎śladu. 

W‎ ‎bitwie‎ ‎pod‎ ‎Racławicami‎ ‎okrył‎ ‎się‎ ‎Głowacki‎ ‎rozgłośną‎ ‎sławą. -‎ ‎Gdy‎ ‎działa‎ ‎nieprzyjacielskie‎ ‎poczęły‎ ‎parzyć‎ ‎szeregi‎ ‎polskie‎ ‎potężnym‎ ‎ogniem,‎ ‎Kościuszko‎ ‎dopadł‎ ‎po‎ ‎za‎ ‎pagórek‎ ‎do‎ ‎kosynierów i‎ ‎zawołał:‎ ‎„Chłopcy,‎ ‎zabrać‎ ‎mi‎ ‎te‎ ‎armaty‎ ‎moskiewskie!‎ ‎Bóg‎ ‎i‎ ‎ojczyzna!‎ ‎naprzód‎ ‎wiara!‎"‎ ‎Wśród‎ ‎okrzyków:‎ ‎„śmierć‎ ‎lub‎ ‎zwycięztwo!‎u ruszyli‎ ‎kosynierzy‎ ‎pędem‎ ‎tak‎ ‎gwałtownym,‎ ‎że‎ ‎zaledwie‎ ‎armaty‎ ‎rosyjskie‎ ‎zdołały‎ ‎dwa‎ ‎razy‎ ‎kartaczami‎ ‎wystrzelić,‎ ‎-‎ ‎już‎ ‎wdarli‎ ‎się dzielni‎ ‎wieśniacy‎ ‎na‎ ‎baterye‎ ‎i‎ ‎nuż‎ ‎kosami‎ ‎szerzyć‎ ‎między‎ ‎artyleryą straszliwe‎ ‎zniszczenie. 

Wszystkim‎ ‎przodował‎ ‎Głowacki.‎ ‎On‎ ‎pierwszy‎ ‎wdarł‎ ‎się‎ ‎na baterye,‎ ‎on‎ ‎pierwszy‎ ‎dopadł‎ ‎do‎ ‎armaty,‎ ‎na‎ ‎której‎ ‎leżał‎ ‎lont‎ ‎zapalony,‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎namyślając‎ ‎się‎ ‎długo,‎ ‎prawą‎ ‎ręką‎ ‎począł‎ ‎kosą‎ ‎płatać nieprzyjaciół,‎ ‎a‎ ‎lewą,‎ ‎zdjąwszy‎ ‎z‎ ‎głowy‎ ‎krakowską‎ ‎swą‎ ‎czapkę, tłumić‎ ‎i‎ ‎gasić‎ ‎lont‎ ‎tlejący.‎ ‎Za‎ ‎przykładem‎ ‎jego‎ ‎poszło‎ ‎kilku‎ ‎od ważniejszych:‎ ‎Świstacki,‎ ‎Gwiździcki,‎ ‎Krysztof‎ ‎Dębowski,‎ ‎i‎ ‎inni. Wołając‎ ‎głośno:‎ ‎„Najświętsza‎ ‎Matko!‎ ‎ratuj‎ ‎nas‎ ‎od‎ ‎nagłej‎ ‎śmierci!“ poskoczyli‎ ‎do‎ ‎reszty‎ ‎armat,‎ ‎i‎ ‎wśród‎ ‎wałki‎ ‎z‎ ‎nieprzyjacielem,‎ ‎tłumili‎ ‎czapkami‎ ‎zapalone‎ ‎lonty. 

Ta‎ ‎odwaga‎ ‎bohaterska‎ ‎zmięszała‎ ‎nieprzyjaciół‎ ‎i‎ ‎przyczyniła‎ ‎się głównie‎ ‎do‎ ‎odniesionego‎ ‎zwycięztwa. 

Kościuszko,‎ ‎uznając‎ ‎dzielność‎ ‎Głowackiego,‎ ‎mianował‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎nagrodę‎ ‎oficerem,‎ ‎a‎ ‎nominacyą‎ ‎tę‎ ‎ogłosił‎ ‎następującem‎ ‎pismem: 

Wojciech‎ ‎Głowacki,‎ ‎grenadyer‎ ‎regimentu‎ ‎milicyi‎ ‎krakowskiej,‎ ‎rodem ze‎ ‎wsi‎ ‎Rzędowic,‎ ‎starosty‎ ‎Szujskiego,‎ ‎na‎ ‎potyczce‎ ‎dnia‎ ‎czwartego‎ ‎miesiąca i‎ ‎roku‎ ‎bieżącego,‎ ‎okazał‎ ‎męztwa‎ ‎swego‎ ‎dowody,‎ ‎pierwszy‎ ‎skoczywszy‎ ‎na bateryę‎ ‎nieprzyjacielską;‎ ‎jego‎ ‎odwagę‎ ‎nagradzając,‎ ‎placowałem‎ ‎onego‎ ‎Chorążym‎ ‎w‎ ‎tymże‎ ‎Regimencie‎ ‎Grenadyerów‎ ‎krakowskich:‎ ‎Komisya‎ ‎zaś‎ ‎Porządkowa‎ ‎zobowiążę‎ ‎starostę‎ ‎Szujskiego,‎ ‎aby‎ ‎o‎ ‎tego‎ ‎poczciwego‎ ‎oficera‎ ‎żonie‎ ‎i‎ ‎dzieciach‎ ‎miał‎ ‎staranie. 

Dan‎ ‎w‎ ‎obozie‎ ‎pod‎ ‎Bossutowem‎ ‎dnia‎ ‎13‎ ‎kwietnia‎ ‎1794‎ ‎r. 

Tadeusz‎ ‎Kościuszko. 

P.‎ ‎S.‎ ‎Ja‎ ‎też‎ ‎sam‎ ‎zanoszę‎ ‎prośby‎ ‎do‎ ‎starosty‎ ‎Szujskiego‎ ‎za‎ ‎nim,‎ ‎aby raczył‎ ‎ulżyć‎ ‎pracy,‎ ‎i‎ ‎familii‎ ‎jego‎ ‎stać‎ ‎się‎ ‎ojcem‎ ‎w‎ ‎niebytności‎ ‎jego. 

Tadeusz‎ ‎Kościuszko. 

Wskutek‎ ‎pisma‎ ‎tego‎ ‎Kościuszki,‎ ‎wystósował‎ ‎starosta‎ ‎Szujski, bawiący‎ ‎naówczas‎ ‎w‎ ‎Krakowie,‎ ‎do‎ ‎swego‎ ‎rządzcy‎ ‎w‎ ‎Rzędowicach‎ ‎list następujący: 

Dnia‎ ‎14‎ ‎kwietnia‎ ‎1794‎ ‎roku‎ ‎z‎ ‎Krakowa. 

Mości‎ ‎Panie‎ ‎Trawiński!‎ ‎Za‎ ‎odebraniem‎ ‎tego‎ ‎listu‎ ‎obowiązuję‎ ‎WPana, abyś‎ ‎dyspozycyą‎ ‎moją‎ ‎wypełnił‎ ‎co‎ ‎do‎ ‎słowa,‎ ‎a‎ ‎to‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎sposobie.‎ ‎Przeszły‎ ‎Wojtek‎ ‎Bartos,‎ ‎a‎ ‎teraźniejszy‎ ‎Wojciech‎ ‎Głowacki,‎ ‎Chorąży‎ ‎Grenadyerów krakowskich,‎ ‎dystyngwował‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎dniu‎ ‎czwartego‎ ‎kwietnia,‎ ‎wskoczywszy pierwszy‎ ‎na‎ ‎bateryą‎ ‎nieprzyjacielską,‎ ‎dał‎ ‎dowody‎ ‎męztwa‎ ‎swego‎ ‎dla‎ ‎miłości Ojczyzny.‎ ‎Ta‎ ‎jego‎ ‎odwaga‎ ‎daję‎ ‎mi‎ ‎okazyę‎ ‎najsłodszą‎ ‎w‎ ‎życiu‎ ‎mojem,‎ ‎że go‎ ‎uwalniam‎ ‎od‎ ‎wszelkiej‎ ‎powinności,‎ ‎równie‎ ‎i‎ ‎żonę‎ ‎i‎ ‎dziatki‎ ‎jego,‎ ‎a‎ ‎tę zagrodę,‎ ‎z‎ ‎której‎ ‎robił,‎ ‎wiecznemi‎ ‎czasy‎ ‎dla‎ ‎jego‎ ‎żony‎ ‎i‎ ‎dziatek‎ ‎daruję,‎ ‎żadnych‎ ‎robocizn‎ ‎nie‎ ‎pretendując;‎ ‎przytem‎ ‎zboża‎ ‎wydać‎ ‎żonie‎ ‎jego‎ ‎na‎ ‎wyży wienie:‎ ‎pszenicy‎ ‎korcy‎ ‎trzy,‎ ‎żyta‎ ‎korcy‎ ‎cztery,‎ ‎jęczmienia‎ ‎korcy‎ ‎cztery,‎ ‎i‎ ‎tę moją‎ ‎dyspozycyą‎ ‎bez‎ ‎odwłoki‎ ‎wykonać‎ ‎proszę‎ ‎i‎ ‎obliguję‎ ‎dopełnić‎ ‎wszystkiego.‎ 

‎A.‎ ‎Kniaź‎ ‎Szujski. 

P.‎ ‎S.‎ ‎Z‎ ‎obory‎ ‎mojej‎ ‎najlepszą‎ ‎krowę‎ ‎wybrać‎ ‎i‎ ‎dać‎ ‎jego‎ ‎żonie,‎ ‎wieprza‎ ‎i‎ ‎maciorę‎ ‎dać‎ ‎obliguję. 

Niedługo‎ ‎trwała‎ ‎hojność‎ ‎Kniazia‎ ‎Szujskiego,‎ ‎a‎ ‎dobrodziejstwa, które‎ ‎trwać‎ ‎miały‎ ‎„wieczne‎ ‎czasy“‎ ‎cofnął‎ ‎już‎ ‎po‎ ‎upływie‎ ‎krótkiego czasu.‎ ‎Po‎ ‎upadku‎ ‎powstania,‎ ‎kiedy‎ ‎dzielni‎ ‎wieśniacy,‎ ‎opuściwszy szeregi‎ ‎Kościuszkowskie,‎ ‎powrócili‎ ‎do‎ ‎rodzinnych‎ ‎ognisk,‎ ‎wrócił i‎ ‎Głowacki‎ ‎do‎ ‎swojej‎ ‎zagrody,‎ ‎ale‎ ‎ponieważ‎ ‎nie‎ ‎było‎ ‎już‎ ‎Naczelnika,‎ ‎i‎ ‎obawiać‎ ‎g‎o‎ ‎się‎ ‎niepotrzebowano.‎ ‎Kniaź‎ ‎Szujski‎ ‎zapomniał o‎ ‎liście‎ ‎swoim‎ ‎i‎ ‎poczyni‎‎onych‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎zobwią‎zaniach;‎ ‎natomiast odebrał‎ ‎bohaterowi‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎Racławic‎ ‎n‎adaną‎ ‎własność,‎ ‎i‎ ‎zmus‎zał‎ go do‎ ‎odrabiania‎ ‎pańszczyzny. 

Oburzył‎ ‎się‎ ‎Głowacki‎ ‎na‎ ‎tak‎ ‎nieszlachetny‎ ‎postępek‎ ‎swego dziedzica,‎ ‎ztąd‎ ‎powstały‎ ‎między‎ ‎obu‎ ‎nieporozumienia‎ ‎i‎ ‎te‎ ‎przyczyniły‎ ‎się,‎ ‎że‎ ‎dzielny‎ ‎chorąży‎ ‎Kościuszkowski‎ ‎oddany‎ ‎został‎ ‎Austryakom‎ ‎w‎ ‎rekruty.‎ ‎Gdy‎ ‎Dąbrowski‎ ‎począł‎ ‎skupiać‎ ‎we‎ ‎Włoszech‎ ‎rozpierzchnięte‎ ‎szczątki‎ ‎wojska‎ ‎Kościuszkowskiego,‎ ‎znajdował‎ ‎się‎ ‎pomiędzy‎ ‎przysłanymi‎ ‎mu‎ ‎jeńcami‎ ‎także‎ ‎i‎ ‎Głowacki.‎ ‎Jak‎ ‎tylko‎ ‎go poznano,‎ ‎natychmiast‎ ‎wynagrodzono‎ ‎mu‎ ‎wyrządzoną‎ ‎krzywdę‎ ‎i‎ ‎od dano‎ ‎mu‎ ‎stopień‎ ‎porucznika. 

Głowacki‎ ‎zginął‎ ‎w‎ ‎legionach‎ ‎Dąbrowskiego.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy