Recently viewed
Please log in to see lots list
Favourites
Please log in to see lots list
W żadnej dziedzinie artystycznego przemysłu nie dokonał się w przeciągu kilku ostatnich lat tak duży postęp na polu uszlachetnienia materjału, techniki i wartości zdobniczych, jak w kilimkarstwie. Jest w tem walna zasługa warszawskiego „Ładu" i Polskiego Przemysłu kilimkarskiego „Kilim" w Krakowie, których wystawione prace w Pawilonie Sztuki na P. W . K. dowodzą, że polski kilim, nacechowany twórczą indywidualnością polskich artystów, ma poważne szanse zdobycia w Europie palmy pierwszeństwa nawet przed sławnemi, w tradycjonalizmie tkwiącemi wyrobami szwedzkiemi.
Wytwórnia „Kilim“, wystawiająca na P.W. K ponad 30 kilimów, zdobyła swe wybitne stanowisko w naszym przemyśle art. dzięki zgranej współpracy artysty Bogdana Tretera, świetnego projektodawcy i jego interpretatora, Alfreda Holendra, fachowego i artystycznego kierownika wspomnianej pracowni krakowskiej. Charakter twórczości zdobniczej B. Tretera cechuje prostota, nie wpadająca w tanią, przetwórczą ludowość, geometryczną sztywność, ekscentryczność lub banalność, ale właśnie, dzięki subtelnemu układowi rytmów i sharmonizowaniu kolorów, w wykwint, wyrażony zawsze jak najskromniejszemi środkami. Każdy jego projekt, przełożony na język krosien, zadziwia tą szczerą prostotą, której urok odczuwa się w całej pełni dopiero po dłuższem z nią obcowaniu w zacisznym pokoju. Są to pomysły tak „kilimowe", że genezy ich wypadałoby szukać raczej w mechanice poziomo snującego się wątka wzdłuż pionowej osnowy, nie w akwarelowych lub graficznych planach. Takim jest naprzykład śmiały, rewolucyjny w założeniu jeden „Przewrotny", zbudowany z walki Iinij przekątni z szerokiemi poziomemi pasami, a składający się z trójkątów, zapełnionych sylwetami ideogramów smreków i drugi wyzywający zuchwałą konstrukcją, „Kierdele", jedno z najwięcej „kilimowych" dzieł B. Tretera, wykonanych przez pracownię „Kilim" w Krakowie. Tematem tego kilimu są żółte skosy słońca, padające na trójkąty gór i szare półkola owiec. Całość przepaja jedwabiste, rozdrgane światło, wydobyte smużastemi efektami melanżu. Nowa, a lapidarnie prosta forma obu tych dzieł jest drogowskazem ku monumentalnemu kilimowi nowoczesnych, przestrzennych wnętrz. Stylowem przeciwstawieniem tych kompozycyj jest misterna arabeska „Berberysowego", która przemawia tajemnicą rytmicznego układu jednego wzoru i tonacją tła, a jej uproszczony warjant w pomniejszeniu jest klasycznym przykładem, jak twórczą musi być praca kobiernika, opracowującego kompozycje odmianek jednego pomysłu. Zarówno materjał barwny, jak i zmiana rytmiki oraz wyznaczenie ornamentowi drugorzędnemu roli głównej, przekonywują widza, że plan warjantu rodzi się nie z woli mechanicznego odtwarzania, ale z nowej koncepcji, czerpiącej treść z delikatnego świata drobnej rozkoszy, jaką daje trafnie wyczute zestawienie dwóch barw, jakiś umiłowany motyw, kilimowa gracja zygzaku linji i tyle innych nieuchwytnych wątków o mocy twórczych impulsów. Z rodziny „Berberysowych" pochodzi „Ludowy", którego smużastość tła i falowania wibracji potęgują gęste grona drobnych owoców, to zwisające w dół z pionowych zygzaków łodyg, to znowu wznoszące się w górę. Wręcz odmienny wyraz posiada kapitalna „Zima", której sława w kraju i zagranicą odpowiada w zupełności jej wartościom, albo duży, reprezentacyjny kilim z orłem polskim i godłami cechów rzemieślniczych, który ma zdobić ściany Rady miasta Krakowa. To ciągłe poszukiwanie najlepszego efektu kolorystycznego w sferze przyciszonej, gamy i coraz to nowego kompozycyjnego motywu tworzy „Żonate", „Winogronowe", liczne warjanty „Kolczastych", „Dzbanuszkowy" z szachownicowym podziałem płaszczyzny i skromnemi rzutkami kwiatów, pełen wdzięku szczerej prostoty, umiaru i opanowania środków zdobniczych, a wreszcie „Drzewiasty" i jego więcej zwarty w pomyśle warjant. Twórczość kilimiarska B. Tretera zrosła się z pracownią „Kilim“, to też nic sposób pominąć milczeniem tych wartości, w jakie wyposaża jego kilimy tkacz-interpretator. P. Alfred Holender, kierownik artystyczny wymienionej pracowni, oparł swą pracę na tradycjach „Warsztatów Krakowskich”, wprowadzając poziome warsztaty i przędzę z krajowej wełny, a z pracowni uczynił laboratorjum, w którym stukocie krosien tkackich rodziły się pierwiastki nowych koncepcyj kilimu. Nie zadowolił się linijną giętkością i sumą rezultatów, jakie wynikają z biegu wątka, ale główny teren eksperymentowania przeniósł na technologję materjału. Zerwawszy z jednolitością gatunkową wełny, uznał za najdoskonalsze tworzywo kilimowe melanż czyli mieszaninę runi różnych zwierząt, która w dawnych, ludowych kilimach jest podstawą ich swoistego, kolorystycznego uroku, łączącego w przedziwny sposób gamę spatynowanych barw malowideł ściennych z żywą wibracją tonów. Sednem tej tajemnicy jest zarówno różnoraka połyskliwość melanżu, zależna od gatunków wełny i bogata tonacja naturalnych barw surowca, jako też nierównomierna grubość nici, nie jednakowe reagowanie materjału na barwik, nierówne wyżęcie barwika z motków oraz różnice w ubarwieniu podwiązanych części motków i nie ściągniętych sznurkiem. Tak przyrządzone tworzywo, odpowiadające poziomowi prymitywnej techniki ludowego farbiarstwa, okazało się wdzięczniejsze bez porównania od dotychczasowej jednogatunkowej przędzy, jednolicie ubarwionej, której rygorystyczny szablon poprawności odbijał się niekorzystnie na wyglądzie kilimu. Stąd to mimo chwalebnych wysiłków projektodawców-artystów, mimo warsztatów pionowych, ręcznej przędzy, roślinnych barwików, stosowanych przez „Warsztaty Krakowskie” i ręcznego wykonania kilimu, nie zdołano go wyzwolić z mechanicznego charakteru i tchnąć weń duszy, któraby ożywiała miąższ tkaniny. Ale też dla artystów zagadnienie kompozycji ornamentu było jedynym światem ich poszukiwań w dziedzinie kilimkarstwa. Dlatego to kilimy, wykonane przez p. A. Holendra tak ważne zajmują stanowisko w ewolucji naszych poszukiwań na polu uszlachetnienia artystycznego przemysłu. Zestrojone tu zostały wyniki przędzy zarówno ręcznej, jak i fabrycznej, melanżu barwy naturalnej, jak i sztucznie ubarwionego, a wreszcie ciekawa skala barw, jakie zdolne są dać barwiki syntetyczne, zatem wiedza wiejskich tkaczów i farbiarzy ze zdobyczami nowoczesnej chemji i techniki. Na tem polega nowatorstwo p. Holendra w zakresie techniki kilimu. Jednocześnie, jako świetny interpretator pomysłu artysty, spełnia on jedno z marzeń odrodziciela ducha współczesnego przemysłu artystycznego, van de Velda, który piękno samego materjału i twórcze współżycie wykonawcy z projektodawcą uznawał za jeden z warunków podniesienia poziomu tegoż przemysłu. A owe twórcze współżycie widzę we wzywaniu się p. Holendra w ducha i piękno projektu p. Tretera, w studjowaniu go, przetrawianiu i eksperymentowaniu w sferze warjantów upodobanym przez siebie melanżem. Choć w pracowni ,,Kilim“ wykonywały się projekty pierwszorzędnych artystów kilimiarzy, jak J. Czajkowskiego, Edw. Trojanowskiego, K. Homolacsa, Ad. Dobrodzickiego, R. Orszulskiego i B. Bartla, to jednak dopiero projekty B. Tretera stały się dla p. Holendra polem twórczych popisów w zakresie techniki i artystycznej interpretacji i dzięki nim wybiła się pracownia na stanowisko, które w historji polskiego przemysłu kilimkarskiego zaznaczyć się musi chlubnemi kartkami.
Tadeusz Seweryn.