Advanced search Advanced search

STAN NASZYCH ZABYTKÓW SZTUKI


Kult zabytków wzrastał u nas stopniowo ostatnimi czasy, lecz w anormalnych warunkach bytu, w jakich się znajdowaliśmy, nie zdołał zapuścić jeszcze szerszych i głębszych korzeni. Brak znaczniejszych funduszów unicestwiał najczęściej wszelkie porywy i wysiłki jednostek, które odczuwały gorąco potrzebę ratowania zabytków, rozumiejąc, że jest to dla nas postulat tem większej wagi, w im cięższem jako naród znajdujemy się w położeniu.

tych stan w ciągu długiego trwania wojny nieraz się pogorszył. 

KPORZYWNICA kościół przed wojną
KPORZYWNICA kościół przed wojną

KOPRZYWNICA Portal boczny
KOPRZYWNICA Portal boczny

Więc do przelicznych bezpośrednich szkód wojennych, przybyły i pośrednie, wywołane stanem wyjątkowym. Ledwo prowizoryczne zabezpieczenie najcenniejszych budowli udało się doprowadzić od skutku. Z dniem każdym pogarszają się stosunki na polu budowlanem, coraz trudniej i wolniej posuwają się naprzód wszelkie prace. Nieochronionych jest jeszcze wiele, przez wojnę uszkodzonych objektów. Nie ma zainteresowania dla tych spraw u ogółu wobec ogromu problemów istotniejszych, pilniejszych dla codziennego życia. Więc sypią się gruzy, rosną ruiny, potęguje się bezmiar klęski.

By umieć podjąć akcyę ratunku, trzeba zdać sobie sprawę z grozy położenia i w tym celu zestawić statystykę szkód wojennych, ustalić obraz obecnego stanu rzeczy, zsumować liczbę najpilniejszych potrzeb w tym kierunku. 

Spróbuję lu dokonać przeglądu zabytków w południowej części Królestwa, t.zw. okupacyi austryackiej i w Galicyi, tj. na terenie, który w ciągu wojny miałem możność zwiedzić i zbadać przynajmniej co do najważniejszych miejscowości.

Romańskie kościoły i klasztory w Małopolsce

Zacznijmy od zabytków najstarszych, najcenniejszych, jako najbardziej rzadkich i sięgających najodleglejszej przeszłości. 

Są to budowle epoki romańskiej.

Z wielu z nich zostały wogóle tylko szczątki do naszych czasów. Wśród nielicznych dosyć jeszcze dobrze w całości zachowanych pomników, pierwsze miejsce zajmują kościoły i klasztory cysterskie. Znane nam są z badań Łuszczkiewicza Jędrzejów, Koprzywnica, Sulejów, Wąchock i Mogiła. Jakiż jest los wojenny tych bezcennych budowli, jakiż ich stan obecny? Najstarszy z okazałych cysterskich budowli, kościół jędrzejowski, stracił jak wiadomo swe znaczenie wśród zabytków romanizmu w Polsce, gdy w XVIII w. przeobrażono go w duchu architektury późnego baroku. Przybrał nową szatę wysoce wytworną i artystyczną, lecz romański organizm zakrywającą do niepoznania, tak że kościół ten w swej obecnej postaci, już raczej do dzieł architektury XVIII wieku należy i stąd na tem miejscu nie będziemy się nim zajmowali.

KOPRZYWNICA. Chór po ostrzeliwaniu
KOPRZYWNICA. Chór po ostrzeliwaniu

KOPRZYWNICA. Fragment z nagrobka Niedźwiedzkich
KOPRZYWNICA. Fragment z nagrobka Niedźwiedzkich
Klasztor i kościół w Koprzywnicy, którego budowa ukończoną została prawdopodobnie około roku 1218, zachował znacznie lepiej swój romański charakter; ani struktura jego, ani wygląd, nie uległy tak zasadniczym przeobrażeniom. Zostały tu naogół ściany romańskie, a tylko ciosowy ich układ w surowym kamieniu zatynkowano na gładko, powiększono i zmieniono kształt okien w nawach od strony południowej, nadstawiono ceglane gzymsy, a do ściany zachodniej, dobudowano bujną barokową fasadę, która zakryła romańską sylwetę naw. W tę nową szatę zewnętrzną przyodziano dawne mury prawdopodobnie pod koniec XVII wieku. Wyprowadzono wtedy przedewszystkiem na skrzyżowaniu naw wyniosłą, miedzianą blachą obitą wieżycę, która zapanowała nad całą budową. W ten sposób wieżyca ta wraz z fasadą zachodnią, wreszcie później przybudowana kaplica, nadają kościołowi pozór barokowej budowli i dopiero bliższe rozpatrzenie pozwala wyjść z błędu. Romański wygląd zachowała jedynie wschodnia szczytowa ściana presbiteryum, choć i tu widoczne są pewne zmiany, które powstały w ciągu wieków, n. p. podwyższenie szczytów. Zresztą dochował się tu i ówdzie romański cokół lub gzyms okapowy. Najważniejszym i najpiękniejszym romańskim szczegółem jest niewielki portal, prowadzący do kościoła od strony klasztornego krużganka i jakby zapomniany na uboczu. Skromny w kształcie, lecz szlachetny w proporcyach, ma tylko kapiteliki ornamentowane. Gładki jego tympanon pokryty był zapewnie malowidłem. Na ścianie nawy bocznej, w której portal się znajduje, widoczne są resztki figuralnych fresków średniowiecznych. Wewnątrz świątyni przemawia romańska architektura znacznie silniej. Uderza harmonijny i jasny rozkład przestrzeni i rytm żeber sklepiennych Spływających w czworoboczne przęsła. Nastrój powagi i spokoju, jaki budzi ten pełen umiaru i architektonicznego wyrazu organizm, mąci tylko licha nowoczesna polichromia. Urządzenie wnętrza jest oczywiście późniejsze. Prawie niepodzielnie panuje tu barok. Monumentalny wielki ołtarz, z wcale wybitnym obrazem pośrodku i szeregiem dobrych rzeźb figuralnych, obok pięknie ornamentowane stalle z symbolicznemi malowidłami, resztki takichże stall w kaplicy pod chórem, ołtarze boczne u filarów między nawami, pomniki i sprzęty, wszystko to w XVII lub XVIII wieku wdarło się, zacierając ślady dawniejszego wyposażenia. Dochowało się zaledwie kilka objektów z przed 16C0 roku n. p. kamienna chrzcielnica gotycka i piękne grobowce Niedźwieckich z r. 1581. Znajdują się wreszcie w kościele lwy drewniane, takie jak w Sulejowie, a które jak tamte uchodzą za romańskie, lecz prawdopodobnie są prymitywnym wyrobem późniejszych czasów, służyły zaś zapewne do dźwigania katafalków. Chociaż prócz struktury niema już nic romańskiego w całem tem wnętrzu, całość jest harmonijna i imponująca. Jak zawsze, gdy w grę wchodzą prawdziwe dzieła sztuki, godzą się tu z sobą różne stylowe epoki.

KOPRZYWNICA. Sygnaturka
KOPRZYWNICA. Sygnaturka

Dzięki swej solidnej architekturze przetrwał kościół Koprzywnicki doskonale do naszych czasów. Natomiast budynki klasztorne uległy, po ustąpieniu zakonu, zaniedbaniu i ruinie. Gdy wychodzimy z kościoła na dawny klasztorny dziedziniec, nie odbieramy zrazu wcale wrażenia, że tu właśnie biegły niegdyś otwarte krużganki wzdłuż zamkniętego czworoboku budowli. Wzrosły bowiem już krzaki i drzewa na miejscu jednego ze skrzydeł klasztoru. Widać w głębi jedno tylko skrzydło zachowane w całości i resztki drugiego. Na ścianach są ledwo ślady gotyckich łuków krużgankowych. W dolnej kondygnacyi zachowanego wschodniego skrzydła, widzimy romańskie cokoły, gzymsy, wykroje drzwi i okien.

Wszedłszy do środka znajdziemy się w dobrze zachowanych romańskich wnętrzach. Bezpośrednio do kościoła przylega wązka beczkowo sklepiona sionka, obok sala kapitularza, o sklepieniu wspartem na dwóch środkiem stojących kolumnach. Wpadły już w ziemię bazy kolumn, lecz kapitele ich błyszczą jak dawniej ornamentacyjną koronką. Wązkie otwory romańskich przeźroczy blade tylko światło rzucają do wnętrza. Tuła się tam kilka fragmentów dawnych rzeźb, a w posadzce widnieje umieszczona płyta nagrobkowa jednego z opatów, zmarłego w r. 1497. W sąsiedztwie znajduje się największa sala wschodniego skrzydła, niegdyś prawdopodobnie opacka, której poważne sklepienie rozparło się na trzech filarach. Górne piętro tego skrzydła nie zachowało już swej romańskiej postaci; znajdują się tu dziś nie wielkie celki bez wszelkich cech starożytności. Drugie skrzydło klasztorne jest gotyckie i z cegły wzniesione. Znajdował się tu niegdyś piękny refektarz, którego sklepienia kilkadziesiąt lat temu runęły a budynek cały uległ zupełnemu zaniedbaniu.

W tym stanie względnie dobrym, o ile się to odnosi do kościoła, lichym w odniesieniu do klasztornych zabudowań, przetrwało to cenne opactwo do naszych czasów, aż w maju r. 1915 dostało się w ogień artyleryi. Dumna jego wieżyca, widomy znak piękna i panowania nad szarą gromadą koprzywnickich domostw, stała się łatwym i ponętnym celem. W prastary kościół godzące pociski wznieciły pożar. Spłonęły dachy i szkielet wieżycy runął w zgorzelisko. W miejscu dachów zostały tylko spękane arkusze blaszanego pokrycia, przepalone gzymsy, ogołocone szczyty i sama tylko podstawa wieży na skrzyżowaniu naw. W ścianach kościoła pociski nie wyrwały wyłomów prócz jednego większego otworu w sklepieniu nawy krzyżowej. Przez okno fasady zachodniej dostał się pożar do wnętrza, lecz został wnet ugaszony. Spłonęły tylko barokowe bogato zdobione organy i kilka starych ław. Znacznych szkód doznały klasztorne budowle: na wschodniem skrzydle spłonęły dachy, a pożar zniszczył nie tylko piętro, ale i w dolnej sieni wypalił ściany i gurty sklepienne. Drugie skrzydło klasztorne leży w zupełnej ruinie. Skrajny piętrowy narożnik rozsypał się w gruzy, spadły całe partye ścian, powstały olbrzymie wyłomy. Dziś miejscowa ludność rozwleka z nich materyał budowlany.

Ody przeszła w dal burza wojenna, trzeba było pomyśleć najpierw o ochronie kościoła. — Przy niemożliwości dostania innych materyałów, pokryto go w jesieni roku 1915 lekkiem wiązaniem i słomianą strzechą, a następnego roku opatrzono dachem wschodnie skrzydło budowli klasztornej. Prowizoryczny dach na kościele dobrze się narazie trzyma. Jednak gdy wrócą raz normalniejsze stosunki, trzeba będzie przystąpić do gruntownej roboty. Nasuwa się tu szereg pytań. Przedewszystkiem sprawa spalonej wieżycy — sygnatury. Była ona niezawodnie wspaniałą kościoła ozdobą. Niełatwo możnaby znaleźć kształt równie piękny i wytworny, tak oryginalny i fantastyczny, tak subtelny w rysunku i bogaty w szczegółach. Ale wobec braku dokładnych pomiarów i rysunków, z przygodnych impressyi malarskich nie możnaby ściśle odtworzyć jej formy. — Czyby nie należało wobec tego zaniechać wogóle budowy wieżycy w tem miejscu, zważywszy ' że była ona przydatkiem późniejszej epoki ? — W cysterskich kościołach nie było bowiem wież. Na to nie pozwalały przyjęte reguły. Tendencya przywrócenia kościołowi bardziej czystej szaty romańskiej prowadziłaby również do innych jeszcze kroków. Należałoby tu przedewszystkiem odbicie tynku z zewnętrznych murów, aby wrócić im surowy ciosowy wygląd. Trudniej już zdecydować czyby nie przywrócić oknom dawnych wykrojów romańskich według okien zachowanych po stronie północnej. Zaciemnionoby bowiem wnętrze. Rzecz zaś prosta, że stanowczo usunąćby się musiało ewentualną chęć jakiegoś purysty, któryby może zapragnął znieść barokową fasadę zachodnią. Niema ona wprawdzie wybitniejszego waloru, lecz uzyskała prawo jako dokument epoki. Rekonstrukcya natomiast romańskiej fasady byłaby dziś niezawodnie wątpliwej wartości. Z wnętrza należałoby usunąć polichromię i dać nową godniejszą. Całe dzieło restauracyi tego cennego zabytku musi być pokierowane umiejętną i wytrawną artystyczną ręką, któraby umiała wydobyć co charakterystyczne i istotne i uszanować wszelkie ślady dawnego piękna, zaś nowe przydatki wytwornie sharmonizować z zabytkową całością.

Poważną troską winna być w dalszym ciągu konserwacya dawnego klasztoru. Skrzydło będące dziś ruiną, już musi nadal nią pozostać. Ale okruchy te powinny być zachowane, by przetrwał tu jakiś ślad dawnych wieków i pozwalał się domyślać pierwotnego obrazu. Należałoby więc zamurować wyłomy, utrwalić i zabezpieczyć górne partye muru. Jak najrychlej zaś byłoby pożądane wykonanie dokładnych pomiarów i zdjęć z stanu obecnego.

Rychła naukowa inwentaryzacya przynajmniej wszystkich uszkodzonych przez wojnę zabytków, na każdym kroku okazuje się niezbędną. Nieszczęsny jej brak ujawnia się fatalnie. Z wielu strat nie będziemy wcale mogli zdać sobie sprawy. Z wielu zabytków średnowiecznych wszelki prawie ślad zaginął.

Przejdźmy do innych klasztorów cysterskich. — Z nich już żaden nie doznać szczęściem przez wojnę uszkodzeń. — Najcenniejsza i najbardziej interesująca jako całość, cysterska osada w Sulejowie, znajduje się jednak w stanie opłakanym. Zdała są widne na wzgórzu nad Pilicą położone baszty i mury budynków średniowiecznego jakby miasteczka. — Zbliżając się dostrzegamy ze smutkiem lichy stan dachów i budowli, opuszczenie i zaniedbanie, które zewsząd wyziera. Przed wojną, powstał pomysł bardzo szczęśliwy obrócenia całego kompleksu tych zabudowań na szkołę rolniczą. — Przy racyonalnem odrestaurowaniu i zaadaptowaniu mogłaby ta cenna zabytkowa całość doskonale być utrzymaną i zachowaną dla przyszłości. Wojna odwlekła niestety wykonanie tego zamiaru. Przygnębiające wrażenie wywołuje obecny stan sulejowskiego kościoła. Sędziwy zabytek romańszczyzny wymagał już od dawna gruntownej restauracyi. Lichy jest przedewszystkiem stan jego dachowego pokrycia. Oderwane arkusze blachy odkrywają całe partye sklepienia i narażają, na zawilgocenie. Rozluźniły się także kamienie niektórych szkarp i grożą rozpadnięciem, co mogłoby pociągnąć za sobą runięcie części kościoła. Nadto urok cennego, wnętrza psuje szpetne pomalowanie z ostatnich lat.

Dodatnich natomiast wrażeń doznaje się w Wąchocku. Jest to jedna z najpiękniejszych i najcenniejszych zabytkowych całości u nas. Imponuje tu kościół monumentalnością swej formy i wytworną choć skromną szatą dekoracyjną. Budynki klasztorne, częściowo wprawdzie przerobione dla potrzeb nowszych czasów, są jednak dość dobrze zachowane.

Niemniej dobrym stanem utrzymania odznaczają się również kościół i klasztor w Mogile, które przed wojną właśnie zostały odrestaurowane.

Z radosnem uczuciem ulgi możemy stwierdzić, że i inne nie cysterskie pomniki romańskiej epoki, nie ucierpiały przez wypadki wojenne. Stoi nienaruszona poważna kollegiata w Opatowie, także kościół w Kościelcu pod Proszowicami: z przepięknemi emporami na bocznych nawach.

Również romańskie kościoły w Wysocicach i Prandocinie, w niedalekiem sąsiedztwie Krakowa, wyszły cało z wojennych opresyi. Grozi im natomiast inna klęska, mianowicie rozszerzenie i powiększenie, które pociąga za sobą najczęściej zupełną zatratę zabytku. — Trudny problem pogodzenia starożytnego kształtu z nowoczesną dobudową ma być w Prandocinie o tyle dobrze rozwiązany, że niemal wszystko co z tego kościoła istotną ma wartość, zostanie nienaruszone, a obok starej, cennej romańskiej resztki, będzie dostawiony nowy kościół. Projekt jego wykonany przez arch. Jarosława Wojciechowskiego, obiecuje poważne dzieło sztuki nowoczesnej, stąd też i znośne dla starego zabytku sąsiedztwo. Gorzej przedstawia się sprawa w Wysocicach. Kościół ten bez żadnych większych przeistoczeń i dodatków, prawie w swej czystej romańskiej postaci do dziś zachowany, ma być rozszerzony przez dobudowanie wzdłuż obecnej nawy nowej nawy głównej, przyczem ściana boczna dzisiejszej' budowli musi być częściowo wyjęta, a co za tem idzie całe wnętrze zmieni zupełnie charakter. Jakkolwiek ze względu na potrzeby parafian, przeistoczenie to zdaje się prawie nieuniknione, żałować wypada, że nie stać nas na konserwowanie takiego kościoła, tylko jako zabytku jednego z najstarszych w całej Polsce. Wreszcie zachodzi obawa, jak zawsze na prowincyi, do której dostęp jest trudny, by parafia nie rozwiązała całej tej sprawy dowolnie wbrew życzeniom i wskazówkom kół fachowców.

Do tego skomplikowanego bardzo zagadnienia, przeróbek i rozszerzania starych kościołów, wypadnie nam w ciągu dalszych artykułów niejednokrotnie jeszcze powrócić.

DR. TADEUSZ SZYDŁOWSKI

keyboard_arrow_up