Recently viewed
Please log in to see lots list
Favourites
Please log in to see lots list
Natychmiast po pokoju paryskim, przed otwarciem jeszcze kongresu, rozpoczęły się usiłowania, mające na celu “restauracyę” starej Europy; brakowało jednak ducha jedności. Ferdynand VII hiszpański zmusił wolnomyślne żywioły u siebie gwałtem do milczenia; powrót Jezuitów i inkwizycyi świadczył dostatecznie o duchu książąt. Holandyę połączono z Belgią, a Wilhelm VI Orański otrzymał koronę; Norwegię połączono ze Szwecyą. We Włoszech wielki książę toskański zwróciwszy Würzburg Bawaryi i Wiktor Emanuel I sardyński wrócili do swoich posiadłości, Franciszek VI wrócił do Modeny i tęsknił do “dawnych czasów”, królestwo włoskie dostało się w posiadanie Austryi, tylko Murat utrzymał się chwilowo przy Neapolu.
Otwarcie posiedzeń kongresu wiedeńskiego spóźniło się o kilka miesięcy; dopiero w połowie września zjechał najprzód król wirtemberski, a potem duński. Fryderyk Wilhelm i cesarz Alexander spotkali się przed Wiedniem w Wolckersdorf i wspólnie odbyli tryumfalny wjazd do Wiednia. Ku końcowi miesiąca zjechali wszyscy prawie uczestnicy kongresu. Od 29-go września począwszy, kiedy wydano pierwszy wspaniały festyn, zabawy i bale następowały po sobie, a cesarz nie żałował niczego dla swoich gości i tak świetnego otoczenia, jakie stanowili znakomici dyplomaci: Metternich, Talleyrand i Castelreagh, zastępca Anglii. Szczególniej życie kipiało w okolicy Burgu, na Grabenie, gdzie mieszkał książę Hardenberg i na Praterze, dokąd ukoronowani goście co dnia wyjeżdżali na spacer. 30-go września było pierwsze świetne przyjęcie na dworze, gdzie się zgromadziło wszystko, co Wiedeń najznakomitszego w murach swoich posiadał. 2-go października wydał cesarz w wielkiej zimowej rajtszuli, połączonej z bocznemi salami, wielki bal maskowy. Nieprzerwanym szeregiem następowały ognie sztuczne, polowania, bale, obiady - o dyplomatycznych preludyach kongresu, o wewnętrznych nieporozumieniach, panujących między stronnictwami, nic nie przedostawało się na zewnątrz. Mogła więc śmiało miejscowa gazeta donosić, że książę Talleyrand 7-go października wręczył bardzo ważną notę. ”Treść jej pozostaje w głębokiej tajemnicy, to tylko jest rzeczą pewną, że napisaną była - po francusku”.
Rossya, Prusy i Austrya już w końcu września postanowiły trzymać Francyę na uboczu od przebiegu kongresu i tylko w sprawach ogólno europejskich głos jej zabierać pozwoliły. Przeciwko takiemu postanowieniu wszelkie sprężyny poruszył Talleyrand i dla swoich planów potrafił nawet zjednać Castelreagh’a. Z drugiej strony Polska, którą Rossya całkowicie posiadać chciała, i Saksonia, która do Prus przejść miała, dawały powód do nieporozumień, gdyż Austrya, Anglia, Francya i południowo-niemieckie państwa były przeciwnego zdania. Pod wpływem takich opinii otwarto nareszcie kongres 1-go listopada. Rossya i Prusy zgodziły się działać samodzielnie; pierwsza zajmowała już W. K. Warszawskie, drugie - lewy brzeg Renu. Brak zaufania wielkich państw do siebie wzmagał się w ciągu listopada i grudnia coraz bardziej; 3-go stycznia 1815 r. postanowiły Anglia, Austrya i Francya porozumieć się tajemnie przeciwko Rossyi i Prusom. Talleyrand i Metternich byli duszą tego związku. Metternich, zawzięty nieprzyjaciel Prus, nie chciał się zgodzić na powiększenie ich przez dodanie Saksonii, wyrażając się dyplomatycznie, że to utrudni jedność Niemiec, Talleyrand przeciwnie utrzymywał, że we wzajemnych stosunkach narodów sprawiedliwość jest największą cnotą.
Dyplomaci z powodu kwestyi polskiej i saskiej w ciągłem byli podburzeniu, dopóki nie przyszło nareszcie do tego, że Prusy otrzymały północną Saksonię, a Rossya znaczną część Polski. Kiedy spór został złagodzony, 6-go marca przyszła nagle wiadomość, że Napoleon odpłynął z Elby i 12-go we Francyi wylądował. Wiadomość ta podziałała, jak strumień zimnej wody, który zgasił wszelkie nieporozumienia. v. Gentz, sekretarz kongresu, otrzymał polecenie napisania natychmiast proklamacyi, w której Napoleon nazwany został gwałcicielem pokoju publicznego; nakazano natychmiastowe uzbrojenia.
We Francyi położenie rzeczy przybrało inny charakter. Wojsko wysłane przeciwko Napoleonowi przeszło na jego stronę. Król Ludwik uciekł do Gandawy a 20-go marca już Napoleon ciągnął na Paryż. I znowu witał go z otwartemi ramiony naród, który go niedawno opuścił.
Z prawdziwie olbrzymią siłą człowiek ten począł robić wszystko, ażeby władzę swoją wzmocnić, nowe stosunki nawiązać. Pierwsze jego mowy były przepełnione dobremi chęciami pokoju, całe jego postępowanie skierowane było do tego, ażeby wszystkie stronnictwa zjednać. Ale Europa nie wierzyła w istnienie Napoleona miłującego pokój. Niespokojny duch wybuchnął natychmiast prawie we Włoszech, gdzie Murat bez żadnego powodu wypowiedział Austryi wojnę. Został też zwyciężony, wypędzony, a Ferdynand IV do Neapolu wrócił.
Wellington, Blücher, Schwarzenberg i Barklay de Tolli złączyli się pod wspólnym sztandarem. 18-go czerwca przyszło do stanowczej bitwy pod Waterloo, w której Blücher przechylił zwycięstwo na stronę zjednoczonych. Panowanie stu dni skończyło się. Senat francuski zażądał abdykacyi Napoleona, która też nastąpiła 22-go czerwca. Cesarz zamierzał do Ameryki odpłynąć, ale port Larochelle znalazł zamknięty. Wtedy udał się pod opiekę Anglii. Los jego był już rozstrzygnięty. 4-go sierpnia wywieziony został i osadzony na samotnej skalistej wyspie św. Heleny. Z czterech tylko towarzyszących mu osób Las Cazas napisał później historyę jego wygnania.
7-go lipca wkroczył Blücher do Paryża, odnowiwszy proponowane mu przez Davousta zawieszenie broni; wjechał przez most Jeny. Chciał go wysadzić w powietrze, a ustępującemu Talleyrandowi kazał powiedzieć, że nic nie miałby przeciwko temu, gdyby się i on sam na tym moście znajdował. Na drugi dzień po nim przybył Ludwik XVIII. Nadciągnięcie armii sojuszników przeszkodziło Blücherowi doprowadzenie zamiaru do skutku. Zjednoczona działalność dyplomatów wystąpiła prawie zgodnie przeciwko Prusom. Talleyrand, Fouché, Metternich, Castlereagh nie godzili się na propozycye Prus - przyłączenia do Niemiec Alzacyi i Lotaryngii i wynagrodzenia związkowych 1,200 mil. franków. Drugi paryski pokój zawarty 20-go listopada skończył się na ustąpieniu małych kawałków różnych prowincyj Bawaryi, Prusom. Sardynii i Niderlandom, jakoteż wypłaceniem 700 mil. fr. kontrybucyi; zatrzymano zaś terytoryum Avignon, Montbeliard i inne, tak, że w gruncie więcej się zatrzymywało niż traciło.
W Niemczech warunki pokojowe nie wywołały wielkiego zadowolenia, chyba w tych pismach, które bezpośrednio z austryackiej kasy zasięgały wiadomości. Wiedeński Beobachter oświadczył wyraźnie, że posiadanie Alzacyi i Lotaryngii jest uzasadnione, odrywanie zaś tych prowincyi gwałtem byłoby przeciw wszelkiemu pojęciu prawa.
W tym czasie ukończony kongres wiedeński również nie zadowolił niemieckich nadziei, a jednym z najwinniejszych był Talleyrand. Sprawdziły się obawy Blüchera, że pióro zepsuć może to, co szabla zdobyła. 13-go września 1814-go r. ukończono obrady nad przyszłą organizacyą państwa niemieckiego, a dopiero 8-go czerwca akt związku podpisano. 38 państw utworzyły jeden związek; oba wielkie państwa do związku w zupełności nie przystąpiły. Król duński i holenderski z powodu posiadania, pierwszy Holsztynu i Lauenburga, drugi Luksenburga, należeli do związku. Frankfurt wyznaczono na sejm Rzeszy, Austrya przyjęła przewodnictwo na sejmie. Celem zrzeszenia się państw niemieckich było utrzymanie wewnętrznej i zewnętrznej niepodległości i niebezpieczeństwa wszystkich państw bez wyjątku. Wewnętrzne urządzenie każde państwo powinno było opracować według swojej potrzeby. Jeszcze większem arcydziełem od aktu zrzeszenia się było święte przymierze między Rossyą, Austryą, Prusami i Francyą, zawarte 26-go września 1815-go r., które zobowiązywało uczestników do przestrzegania pokoju w Europie, a za wytyczną w polityce zewnętrznej i wewnętrznej mieć tylko - miłość chrześcijańską. Wkrótce też znalazła się sposobność zastosowania niejednokrotnie tej miłości chrześciańskiej względem narodów.
W północnych Niemczech obudził się pośród młodzieży świeży powiew i zapał pod wpływem czynów niedawno spełnionych, jakoteż pod wpływem poetów i myślicieli, a szczególnie kierunku romantycznego. Zarówno słowa Arndta, jak usiłowania całego narodu w niedawno zakończonej walce i publiczne głosy dziennikarstwa - wszystko to trzymało na pewnej wysokości ducha młodzieży. Polityczne poglądy jej, trzeba przyznać, nie odznaczały się dojrzałością, ale ożywiało je pragnienie jednej wielkiej ojczyzny, które pomimo wszystkiego rosło i potężniało. Ruch ten wyszedł z uniwersytetów, najprzód z Jenajskiego. W 1815 r. wydał Schmaltz broszurę O politycznych stowarzyszeniach, w której na dawny Związek cnoty uderzył, istnieniu zapału w r. 1813 zaprzeczył, sprowadzając go do zwykłego posłuszeństwa woli królewskiej i dość mętnie prawił o tajemnych, rewolucyjnych związkach, które “mordem, grabieżą i nędzą podkopać chciały dawną niemiecką prawość i karność”. Odpowiedział mu Niebuhr w broszurce O tajnych związkach w Prusiech i denuncyacyi bardzo stanowczo, zwracając w końcu uwagę na to, że każdemu patryocie wolno być powinno rozważać konieczność organizacyi reprezentacyjnej. Słynny późniejszy historyk wypowiedział także wielką prawdę: że wiek nasz okazał się w wojnie wielkim, ale w organizacyi bardzo jałowym i powolnym.
Król zabronił dalszej w tym przedmiocie polemiki, ale Schmaltza wynagrodził orderem, a król wirtemberski obdarzył go tytułem tajnego radcy. Każde wolne słowo uważały rządy, jako dowód “rewolucyjnego” ducha. W początkach stycznia 1816-go r. zamknięto czasopismo Reński Merkury a wkrótce taki sam los spotkał Związek cnoty - po raz drugi. Metternich mógł być zadowolony, gdyż był głęboko przeświadczony, że jest najlepiej tak, jak jest. Narody wyrzec się muszą wszelkiego rezonowania i uważać się za szczęśliwe, gdy duch jego nad niemi czuwa. Udało się mu też przy pomocy cenzury i przepisów policyjnych wszelkie idee, które od r. 1789-go głęboko w historyczny rozwój narodów przeniknęły, na długo wykorzenić. W Austryi przedewszystkiem zakwitnął absolutyzm nieruchomy, niezmienny; wszystko musiało się odbywać według “systemu” cesarza Franciszka, który Metternich adoptował; na zewnątrz wszystko się w piękne słowa przybierało. Austrya była przedewszystkiem austryacką; niemieckie uczucie - jak się wyraził sam minister, było mytem. Ile razy potrzeba było tylko przeciwko Prusom wystąpić, wtedy dopiero o prawach i interesach Niemiec mówiono. Rodzaj muru chińskiego dzielił Austryę od zagranicy, ażeby żadna niebezpieczna myśl nie wcisnęła się do niej. Nawet tak zwane “patrymonialne” stosunki np. między Bawaryą, przybrały charakter poddańczy. Cła tamowały wolny stosunek pomiędzy prowincyami; zgromadzenia sejmowe, na których zasiadły tylko duchowieństwo i szlachta, na samorząd kraju nie wpływały, - jedyną ich troską było zatwierdzenie projektowanych podatków. Sejmy węgierskie i siedmiogrodzkie oddawna już nie były zwoływane. Szkoły ludowe w zaniedbaniu, wyższe naukowe zakłady, szczególniej uniwersytety, przeważnie w ręku rozmaitych kongregacyi, głównie Jezuitów. Handel, przemysł, rolnictwo, w upadku, a długi państwowe mnożyły się z roku na rok, jakoteż pieniądze papierowe. Był to tak zwany system wewnętrzny; we wszystkich prowincyach działo się to samo, o co się troszczył usilnie Metternich. Tylko narody milczące - według jego teoryi - były szczęśliwymi.
Podniesienie ducha w Niemczech dało niejako impuls do przeciwdziałania złemu. Początkowanie Schmaltza nie zginęło bez śladu. W Jenie (1816) powstał związek, Burschenschaft, a potem każda wyższa szkoła wiązała się w takie samo koleżeńskie stowarzyszenie. Postanowiono, że delegaci uniwersytetów zgromadzą się w ks. Wejmarskiem dla obchodu rocznicy bitwy pod Lipskiem. Kraik ten maleńki wybrano dlatego, że panujący tam Karol August, przyjaciel Goethego, był pierwszym księciem, który już 5 maja 1816-go r. nadał swemu krajowi uczciwą i dobrą konstytucyę.
Pięciuset członków zgromadziło się 18-go października na zjazd w Wartburgu. W sali rycerskiej otwarty został festyn pod godłem “Bóg jest naszą twierdzą i mocą”, później odprawiono nabożeństwo w Eisenach, a wieczorem na wyżynach Wartburga zapalono ognie sztuczne. Tu podniesienie ducha młodzieży doszło do wysokiego stopnia. Wiele niewyrobionych i niejasnych myśli wypowiedziano wtedy. Student Ludwik Rödiger mówił: “W tych papierowych państwach, pozbawionych duszy, musi się serce niemieckie zamrozić, wielki duch piękności i prawdy unosić się nie może; powrót tych zajęć codziennych, które się wydają tylko bladym odblaskiem publicznego życia, gdzie każda jednostka skazana tylko na pracę dla siebie - musi brakować tej potęgi zapału, która w życiu narodów i w sztuce tworzy rzeczy nieprawdopodobne”. “Brakuje nam przedewszystkiem tego, co stanowi cel i wagę każdego usiłowania: poczucia sławy i prawdy, gdyż wyrośliśmy w czasach pozbawionych charakteru; karmieni trucizną cudzoziemszczyzny, zacieśnieni w wązkie koło życia, któremu braknie zapału”. W ogóle jednak w mowach przeważał duch niemiecko-chrześciańskiej romantyki, z głębi którego przeglądały rewolucyjne myśli. Student berliński Massmann wrzucił w ogień znienawidzone dzieła Schmaltza, inny ozdoby gwardyi pruskiej, inny znowu laskę austryackiego kaprala i heską perukę z warkoczem - i spalili to pośród powszechnej radości.
Rządy zachowały się niezbyt taktownie, upatrując w tej komedyi obrazę; wielkiemu księciu dano do zrozumienia ze strony Austryi i Prus w dyplomatycznej formie, że się taki sposób postępowania niepodoba. Schmaltz puścił wszystko płazem, ale Kotzebue, radca stanu ruski i niemiecki komedyopisarz, oskarżył dzienniki wejmarskie, napadające na niego, o obrazę, a Karol August zmuszony został z tego powodu do wprowadzenia obostrzeń cenzuralnych. Wypadki podobne oburzały coraz bardziej młodzież niemiecką.
Jednocześnie wypadło zwołać nowy kongres, który w październiku 1818 roku w Akwizgranie do skutku przyszedł. Złożono tam między innemi memoryał publicysty ruskiego Alexandra Sturdzy: O obecnem położeniu Niemiec, w którym autor wyższe zakłady naukowe uważał, jako rozsadniki ateizmu i ducha przeciwpaństwowego. Wydanie tej broszurki (po francusku) i przekład jej wywołał niezwykle wzburzenie pośród młodzieży, którego ofiarą padł Kotzebue, przeciwnik wszelkich idei wolnomyślnych i patryotycznych, pod sztyletem Karola Ludwika Sanda. Wkrótce potem zdarzył się taki sam wypadek w Nassau. Oczywiście taki ruch rewolucyjny, jaki się zamanifestował, dążąc wyraźnie do zniesienia istniejącego porządku w owoczesnem pojęciu musiał być w zarodku zniszczony. System Metternicha zjednywał zwolenników i w Rzeszy Niemieckiej.
Przez długie wieki naród nie brał najmniejszego udziału w rządach państwa; rewolucya francuska ze snu go zaledwie zbudziła, dopiero ciężkie jarzmo panowania Napoleona i wojny o wydobycie się z niego rozkołysały filistrów na krótko; potem znowu wszyscy ułożyli się do spoczynku, w tem przekonaniu, że mądrość ministrów i dyplomatów wszystkiemi sprawami pokieruje najlepiej. Gwałtowne zmiany, jakie nastąpiły za Napoleona w lepszej części narodu rozbudziły ducha, ale w większości wywołały chorobliwe pragnienie spoczynku. Mieszczaństwo, stan włościański i świat urzędniczy nie dotykały się wcale polityki; w wielu państwach niemieckich nie rozumiano konstytucyjnego znaczenia ustaw. W Meklenburgu, w Brunświku, w Hanowerze, w Saksonii zadowoleni byli już z tego, że sejmy zwołano: w Hessyi cieszono się z powrotu Wilhelma I, zachwycano się nawet długim warkoczem żołnierzy i laską kapralską Austryaków, otoczoną pewnym nimbem chwały. Lepiej działo się w Wejmarze i Badenie, gdzie w sierpniu 1818 r. ustanowiono wolnomyślną konstytucyę z dwoma izbami. Tu wystąpił historyk Karol v. Rotteck, którego przekonania wywarły wielki wpływ na dalszy rozwój niemieckiego liberalizmu.
W Bawaryi już Montgelas zainaugurował wolnomyślny kierunek, chociaż ministeryum było jeszcze innego zdania. Bawarska konstytucya prawie równocześnie z badeńską nadaną została i odznaczała się wielką uległością dla Rzymu.
W Wirtembergu rządził Fryderyk I prawdziwy autokrata, ale rozumny i czynny. W czasie jego panowania trwały ciągle prawie spory o konstytucyę, bez stanowczego zwycięstwa, dopiero następca jego Wilhelm złamał upór szwabskich stanów, niezadowolonych z ministra Wangenheima, twórcy konstytucyi. We wrześniu dopiero 1819 r. przyszło do porozumienia i do nowej konstytucyi.
Że z Austryi nie mógł wyjść impuls do swobodniejszego życia państwowego, świadczyły najlepiej chęci cesarza, ujęte w słowa: “Wir lassen halt alles beim Alten” (Zostawimy wszystko po dawnemu), na których oparł się system Metternicha. W polityce owoczesna ludność Austryi była jeszcze bardziej zacofaną, niż niemieckie południe, więc podtrzymywała pośrednio niejako system Metternicha.
Mimo to wszystko Prusy były do pewnego stopnia w zależności od kancelaryi państwowej wiedeńskiej. Obok Fryderyka Wilhelma, pozbawionego niezależności, grupowały się dwa stronnictwa: zacofane z ks. Wittgensteinem na czele i wolnomyślne, do którego należeli Gneisenau, Wilhelm v. Humboldt, Eichhorn i inni. Utrzymywali oni, że Prusy muszą, się stać państwem zupełnie niezależnem, a przyczynić się do tego może najbardziej odpowiednia konstytucya i szerokie przedstawicielstwo narodu. Król nie miał wcale zamiaru spełnić danych w roku 1815 przyrzeczeń; niepokoje w wyższych zakładach naukowych, festyn w Wartburgu, wreszcie podszepty austryackiej dyplomacyi dały stronnictwu zacofanemu przewagę. Teraz dopiero rozpoczęły się prześladowania “demagogów.” Cesarz Franciszek dał pohop do zjazdu ministrów kanclerzy niektórych państw niemieckich, który się odbył w Karlsbadzie. Powzięte tutaj postanowienia zakończyły zwycięstwa reakcyi. Ażeby przeszkodzić nadal fermentacyi umysłów, rozciągnięto silniejszy nadzór nad wyższemi szkołami i prasą, ustanowiono cenzurę dzieł nie przewyższających 20 arkuszy druku i utworzono Centralną komisyę śledczą z siedzibą w Moguncyi.
W Prusiech już w roku 1819 ustąpili wolnomyślni ministrowie jak v. Boyen i Humbold, a ich miejsce zastąpili tacy, jak Wittgenstein; nawet Hardenberg zbliżył się do stronnictwa feudalnego. Równie płodnemi w następstwa były usiłowania Metternicha do oczyszczenia “sejmu rzeszy”, na którym wirtemberski poseł Wangenheim, wspólnie z reprezentantami państw środkowo-niemieckich, przeciwdziałał przewodnictwu Austryi; wszyscy patrzali na nią z pewną nieufnością, wiedząc, że każde wzmocnienie jej potęgi i wpływu w Rzeszy połączonem będzie ze zmniejszeniem samodzielności innych państw związku niemieckiego. Ale i tu prusko-austryacka reakeya odniosła zwycięstwo i sejm rzeszy stał się posłusznem narzędziem w ręku Metternicha. O kwestye z dziedziny życia ekonomicznego, komunikacyi, handlu, zniesienia ceł na Zundzie, wprowadzonych przez Danię i na Renie przez Holandyę sejm rzeszy nie troszczył się wcale, - ale natomiast odział się całą potęgą policyjnej władzy na to, ażeby każde śmiałe słowo o państwie i narodzie powiedziane wyszpiegować i ducha “demagogicznego” z życia młodzieży wypędzić. W tym celu zamknięto sale gimnastyczne, Jahna uwięziono (1819), a Arndta odsunięto od katedry profesorskiej w Bonn i wytoczono mu kryminalny proces o wichrzenia demagogiczne.
A jakże się zachowały wobec tego wszystkiego Niemcy, które w Karlsbadzie uznane zostały za opanowane przez ducha rewolucyi? Patrzyły na to wszystko, cieszyły się, że wszędzie tak spokojnie, a duch Metternicha nad niemi czuwa. W cichości jednak począł się budzić wolniejszy prąd najprzód w Prusiech. To, co rozpoczął Stein, nie dało się zniszczyć, myśli Scharnhorsta i Gneisenaua żyły jeszcze.
Istniejące od wieków przeciwieństwo, które walka o wolność zakryła nieco, między północą a południem Niemiec, zaznaczało się coraz bardziej. Niemcy południowi odwrócili się ze swemi sympatyami od Prus, wlokących się za ogonem Metternicha.
W innych państwach romańskich tak samo, jak w Niemczech, zwyciężył i zapanował duch wsteczny. Francję rozdzierało wiele stronnictw; Ludwik XVIII stał tylko na czele jednego, znienawidzonego zarówno przez stronnictwa napoleońskie i republikańskie i w skrytości odpłacającego pięknem za nadobne. Ustawa (charte) z d. 4 czerwca 1814 nadała wprawdzie obu izbom rękojmie konstytucyjne, równość wobec prawa, wolność prasy, sąd przysięgłych, - ale na to wszystko nie bardzo się uwagę zwracało. Koło króla i jego brata Karola Filipa d’Artois gromadzili się wszyscy zwolennicy dawnego absolutyzmu, stronnictwo tak zwane des pavillons Marsan. Usiłowało ono za pomocą wpływów na wybory wszelkich “nie czystych” żywiołów t. j. zwolenników innych stronnictw nie dopuścić. Zaś izba, zgromadzona w październiku 1815 roku nosiła na sobie piętno uległości. Talleyrand i Fouché ustąpili z ministeryum, a na ich miejsce wszedł Armand Emanuel Richelieu, ks. Fronsac, jeden z najuczciwszych charakterów owej epoki i hr. Decazes. Pierwszy pozostawał dłuższy czas w służbie Rossyi, jako gubernator Odessy i bardzo był przez cesarza lubianym. Drugi był na wskroś dworakiem.
Z otwarciem posiedzeń izby, rozpoczęły się czasy pewnego rodzaju teroryzmu. Już 16-go października zatwierdzone zostały prawa o rozruchach a zniesione o wolności osobistej, ażeby można było tem swobodniej ukarać wszystkich, którzy w czasie “stu dni” przeszli na stronę Napoleona. Marszałek Ney rozstrzelany został pierwszy 7-go grudnia 1815-go r. Na południu tłum rojalistów rzucił się w Nimes na protestantów, tak, że okupacyjna armia austryacka musiała w ich obronie wystąpić. W Avignonie zamordowano marszałka Brune’a. Minister policyi Decazes ogłosił, że każdy uznany będzie za “wroga państwa”, kto z niepowodzeń rządu cieszyć się będzie, a ponieważ decydowanie o tem przysługiwało każdemu urzędnikowi, nic dziwnego, że podejrzanych było wiele.
Z polityczną reakcyą szła ręka w rękę kościelna. Panujące stronnictwo stawiło się ostro nawet królowi, jeżeli się do niego nie stosował. Następstwem tego było rozwiązanie izby we wrześniu 1816 r., a z nim upadek ultrakrólewskiego stronnictwa. Nowa izba nie odnowiła ustawy o ograniczeniu wolności osobistej; usiłowania co do przedłużenia cenzury tylko na trzy lata napotkały opór liberałów (niezależnych) i ultrasów. Obie partye natychmiast połączyły się razem, przekonane, że cios przeciwko obu wymierzony został.
Richelieu, podtrzymywany jednocześnie przez wpływy Rossyi i niedołężność Prus, uzyskał na kongresie w Akwizgranie przyzwolenie na zupełne oczyszczenie z wojsk Francyi i więcej, niż wspaniałomyślne ulgi co do spłaty kontrybucyi z ostatniej wojny. Na tym kongresie Ludwik został do “świętego związku” przypuszczony, ale w tajemnicy zawarto ściślejszy między Anglią, Rossyą, Austryą i Prusami.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy wojska okupacyjne opuszczały Francyę w listopadzie 1818 roku, rozpoczęły się wybory piątej części posłów, która stosownie do karty ustawodawczej corocznie miała być odnawianą. Wszędzie prawie zwyciężał kierunek liberalny tak, że nawet Lafayette otrzymał mandat. Dwór zaniepokoił się, stronnictwo z “pavilions Marsan” wróżyło nową rewolucyę, Richelieu, przerażony niespodziewanym zwrotem, usunął się z ministeryum. Mimo to zwyciężyła liberalna partya, utworzywszy gabinet z Decazes’em na czele. Równie, jak stronnictwu skrajnemu, tak samo i liberalnemu brakowało politycznego umiarkowania. Jego proza nie znała granic, jego poeci, jak Béranger, smagali Bourbonów szyderstwem i dowcipem; podniecenie partyi zwiększało się ustawicznie.
Przy wyborach na rok 1819-1820 duch opozycyi wzmógł się jeszcze bardziej; między wybranymi byli także Gregoire, jeden z tych, którzy podpisali wyrok śmierci na Ludwika XVI. Stronnictwo dworskie starało się zapobiedz wyborom, przyszło do bardzo zażartych rozpraw i wybór Gregoire’a unieważniono. Już ministeryum przysposabiało się do opracowania nowego prawa wyborczego, kiedy 17-go lutego 1820 roku ks. de Berry, drugi syn hr. Artois, zamordowany został przez siodlarza Louvet. Morderczy czyn fanatyka przekonał, że wśród ludu trwała jeszcze nieprzejednana nienawiść przeciwko Bourbonom, i wywołał wzmagająca się nienawiść do wszystkiego, co tchnęło wolnością. Stronnictwo królewskie widziało już nieomal wszędzie morderców, chociaż Louvet nie miał wspólników. Przedewszystkiem padł ofiarą Decazes, a jego miejsce zajął znowu Richelieu. Izby uchwaliły natychmiast prawo wyjątkowe, zmodyfikowały także system wyborczy o tyle, że klasy więcej opłacające podatku otrzymały więcej wpływu. Posiedzenia ich były bardzo burzliwe; w Paryżu poczęły się gromadzić tłumy prostego ludu. Ludzie dalej widzący, jak jenerał Foy, Royer-Collard, Benjamin Constant ostrzegali przed powzięciem zbyt ryzykownych wniosków; w końcu doszło do kompromisu, który wprawdzie nie obalił istniejącego prawa wyborczego, ale klasom zamożnym dał podwójną ilość głosów. 29-go września 1820 roku żona zamordowanego de Berry wydała na świat syna Henryka ks. Bordeaux. Zamiar więc Louveta, aby dynastyę Bourbonów przez zamordowanie księcia de Berry usunąć od tronu, nie udał się. Rojaliści się cieszyli. Pociecha to była nietrwała. Ku końcowi tej epoki przygotowywały się już wypadki, zwiastujące nową zawieruchę.
W Hiszpanii jeszcze silniej, niż we Francyi, zarysowała się reakcya. Konstytucya 1812 roku była na takiej podstawie oparta, jak gdyby naród i panujący stanowili dwa wrogie obozy. Ferdynand VII zaprzysiągł ją wprawdzie, gdyż był do tego zmuszony, ale poczuwszy się panem sytuacyi, uważał, że konstytucya wkracza w boskie prawa króla. Stronnictwo postępowe (liberalni) było niezależne, a ciemny lud sfanatyzowany na rzecz króla i kościoła. Król otoczył się kamaryllą gorszą, jeszcze od niego. Wszyscy zwolennicy wolnomyślnych poglądów na życie państwowe lub religijne byli ze stanowiska usunięci i prześladowani, natomiast wprowadzona została inkwizycya i przywrócono klasztory, - krótko mówiąc: stosunki wewnętrzne tak się źle złożyły, jak jeszcze nigdy przedtem. Stan finansowy, położenie handlu i przemysłu były pożałowania godne. Rozboje panowały w całym kraju bardziej jeszcze, niż w Sycylii. O armię król nie troszczył się wcale, oficerowie i żołnierze w ciągu kilku miesięcy nie otrzymywali żadnego żołdu. W takich warunkach bunty żołdactwa były częste, miedzy innemi powstanie żołnierzy w roku 1820 pod wodzą pułkownika Don Rafaela del Regio kraj cały objęło. Naród począł żądać zmiany konstytucyi 1812 roku, a król w końcu musiał uledz i zgodził się rozpisać wybory cortezów, które miały się zebrać w Madrycie 9-go lipca 1820 roku.
W Portugalii spiski wojskowe przybrały charakter polityczny. Król Jan VI rządził krajem, w Brazylii siedząc, co upokarzało do pewnego stopnia dumę Portugalczyków. Regencya spoczywała faktycznie w ręku lorda Beresford, stojącego na czele armii. Niechęć dla jego narodowości jakoteż niezadowolenie z przewagi, jaką cieszyli się w wojsku oficerowie Anglicy, wywołała powstanie zdławione najgwałtowniejszemi środkami. Zwiększyło to jeszcze bardziej niezadowolenie względem cudzoziemców. Kiedy więc Beresford wracał właśnie z Brazylii z szerokiemi pełnomocnictwami, powstanie wybuchło w Oporto (23-go sierpnia); 9 września junta (rada administracyjna) w imieniu króla wzbroniła mu wylądowania. Usiłowania jego wciągnięcia w tę sprawę Anglii spełzły na niczem. Król musiał się stanowczo zdecydować, czy ma nadal panować w Portugalii dom Braganza lub nie. Pod wpływem więc syna swego, energicznego i dumnego Dom Pedro opuścił Brazylię, zostawiwszy tam syna, jako regenta, 3-go lipca 1821 roku przybył do Lizbony, wziął w swoje ręce rządy i zaprzysiągł konstytucyę.
We Włoszech było daleko gorsze położenie rzeczy, gdyż po kongresie wiedeńskim rozpadły się one znowu na liczne państewka. Na północy aż do Sardynii panowała Austrya, ale brak zaufania do najlepszych jej usiłowań paraliżował wszelką pożyteczną czynność. Obudzona przytem duma narodowa występowała przeciwko panowaniu cudzoziemców. Sardynia była zupełnie pod panowaniem duchowieństwa; w Parmie rządziła żona Napoleona - Ludwika przy pomocy przyjaciela i wskazówek z Wiednia.
Stosunki w królestwie obu Sycylii i w państwie kościelnem były nawskróś niezdrowe. Papiestwo ciężkie poniosło straty w ostatnich dziesięciu latach, ale jakkolwiek polityczne rewolucye zachwiały wielką niegdyś jego budową, mimo to wszystko jednak prąd romantyczny, jaki się w końcu XVIIl-go wieku rozwinął i bezustannie wzmagał, w nie jednym kierunku dopomagał usiłowaniom katolicyzmu. Godnem jest uwagi, że romantyzm początkowo z protestanckich krajów wypłynął, gdzie suchość i brak ciepła w panującej religii obudziły sympatye dla pełnego siły katolicyzmu. Pius VII obdarzony bardzo uprzejmym charakterem, opierając się różnym tyranom, jednał sobie uznanie nawet pomimo wiedzy. Brakło mu jednak bystrego oka, które na tronie Piotra niezbędnem się okazuje, i tylko ten nad duchem ludzkim władzę mieć może, kto tym wzrokiem jest obdarzony. Wszystkie instytucye, dawno przeżyte, wróciły znowu: wprowadzono inkwizycyę, powołano znowu Jezuitów, jednem słowem wyciągnięto do walki wszelkie narzędzia i bronie przeciwko duchowi czasu, kiedy finanse i gospodarstwo leżały w ruinie, bandy rabusiów plądrowały najbliższe okolice świętego miasta, a wszelkie ekonomiczne pisma znajdowały się na indexie.
Jeszcze opłakańsze prawie były stosunki w królestwie obu Sycylii, gdzie przygłuszone i wytępione w części przez Francuzów rozboje, znowu się rozpoczęły z chwilą, kiedy naród obdarowany został z łaski bożej Ferdynandem. Ponieważ brak konstytucyjnego życia uniemożebniał istnienie opozycyi jawnej, złączyła się ona w tajemne stowarzyszenie Karbonaryuszów (Węglarzy), rodzaj wolnomurarstwa; wkrótce potworzyły się inne stowarzyszenia, walczące ze sobą. Przykład Hiszpanii, tak samo jak Portugalii, i tutaj działał zachęcająco. Jenerał Wilhelm Pepe stanął na czele ruchu, a 9-go lipca 1820 Ferdynand I zmuszony był na wzór Hiszpanii, konstytucyę zaprzysiądz. Cały Neapol tonął z tego powodu śród kwiatów, ale tłum nie miał pojęcia o tem, jak ta konstytucya wygląda. Nie tak spokojnie rozwijały się rzeczy w Sycylii. Kiedy się tam o wzburzeniu w Neapolu dowiedziano, odżyło pragnienie wszelkiej niezależności. Gubernator królewski z Palerma stawił opór, przyszło do walki ulicznej, zakończonej 18-go lipca zwycięstwem ludu. Zwołano juntę, która władzę prezydyalną, jakoteż nad całą wyspą, oddała w ręce księcia Villafranca. Żądano zupełnej niezależności państwowej z jednym z synów Ferdynanda na czele; król się nie zgodził i postanowił siłą zmusić do posłuszeństwa. Tak więc jedna połowa posiadała konstytucyę, druga - wojskową dyktaturę.
Austrya najbardziej niepokoiła się tem, że w niektórych państwach Włoch wprowadzone zostały rządy liberalne, a Karbonaryusze znaleźli się przy dworze i przy rządzie. Metternich obawiał się, ażeby zły przykład poddanych nie naraził Jego Cesarskiej Mości; potrzeba było nad tem radzić. Zaprojektował więc głównym mocarstwom zjazd w Opawie, ażeby uzyskać pozwolenie wkroczenia do Neapolu - przyczem wiele liczył na Rossyę.
Stosunki w olbrzymiem Państwie Rossyjskiem układały się w zupełnie odmienny sposób. Zresztą już wówczas Rossya należała do rzędu krajów, w którym rządy sprawować było nie łatwo. Utrudniona komunikacya z Europą przyczyniała się do tego, że wpływ zachodu przedostawał się tam powoli; naśladowano raczej złe strony cywilizacyi zachodniej, niż dobre. Stąd też można tam było często spotkać wyrafinowane życie sybarytów obok najdzikszych obyczajów, wolnomyślicielstwo w pojęciu Voltaire’a i francuskich encyklopedystów obok najciemniejszych przesądów. W stronnictwie patryotycznem, składającem się przeważnie ze szlachty obok naśladownictwa form zachodnio-europejskiego życia i jego wad tkwił także pewien brak zaufania do zachodniej kultury. Dowodzą tego intrygi przeciwko Michałowi Sperańskiemu (ur. 1772), który jako syn wiejskiego parocha, zdołał własną siłą charakteru na wierzch wypłynąć i zdobyć zaufanie monarchy. Reformy jego w dziedzinie prawodawstwa, szkolnictwa i finansów dowiodły wielkiego umysłu, silnej woli i wielkiego ducha. Wpływ jego na Cesarza, jakoteż usiłowania zniesienia poddaństwa przyczyniły się, że szlachta dworska znienawidziła go i przedstawiła w roku 1812, jako przyjaciela Francyi. Cesarz usunął go ze stanowiska i na Sybir wysłał. Wrócił on już w 1814 r., w 1816 objął dawne urzędowanie a w 1819 został generał-gubernatorem Syberyi.
Najlepsze jednak reformy napotkały trudności w samej wielkości terytoryalnej państwa. Wobec umysłowej nicości mas i rozciągłości państwa, świat urzędniczy doszedł do niezwykłego wpływu. “Do Boga wysoko, a do Cara daleko”- mówiło przysłowie, a w ten sposób usprawiedliwiały się wszelkie nadużycia urzędników i rządców.
Wielkie wypadki 1812 r. zmusiły Cesarza Alexandra do odwrócenia uwagi od wewnętrznego stanu kraju. Stanowisko to, aczkolwiek wpływowe, szkodziło ogólnemu postępowi państwa, zmuszając zaś niejako do nadmiernego powiększenia armii, nadawało Rossyi piętno i przewagę militaryzmu, a wszystkie wielkie źródła kraju, górnictwo i rolnictwo, zaniechane zostały. Ostatnie szczególnie, nie mogło rozwijać się, dopóki istniało poddaństwo.
Przyłączenie W. Ks. Warszawskiego nie przyniosło także pożądanych owoców. Było ono faktycznie w posiadaniu szlachty i duchowieństwa, a poczucie narodu, jako całości, ledwie błyszczało w głowach jednostek; lud stanowił niemą i nieruchomą massę, nie ożywioną żadną iskrą. Cesarz nadał Polakom w 1818 r. dość wolnomyślne ustawy i pierwszy sejm sam w Warszawie otworzył. Niepodobały mu się mowy posłów, wyłącznie ze szlachty wybranych, a chwila tego niezadowolenia zbiegła się z kongresem w Opawie.