Advanced search Advanced search

Michał Korybut Wiśniowiecki


Michał Korybut Wiśniowiecki
Michał Korybut Wiśniowiecki

Syn Jeremiasza Michała Wiśniowieckiego, wojewody ruskiego i Gryzeldy Zamojskiej, córki kanclerza Zamojskiego. Urodził się co roku 1639, obrany królem pod Wolą, dnia 19 czerwca 1669 r., koronowany w Krakowie dnia 29 września 1669 r. Miał żonę Eleonorę, siostrę cesarza austryackiego Leopolda I, urodzoną ro r. 1653, zaślubioną ro Częstochowie ro r. 1670. Michał Korybut Wiśniowiecki umarł bezpotomnie we Lwowie dnia 10 listopada 1673 r., żył lat 34, panował 4 lata. 

Dmie wojny wisiały nam teraz nad głową: Kozacka i Turecka. I to takich tarapatach trzeba było myśleć o wybraniu nowego króla, Prażmowski, Arcybiskup Gnieźnieński, a co bezkrólewiu Prymas, razem z Janem Sobieskim hetmanem, chcieli obrać królem Kondeusza, francuza; lecz znalazło się i wielu innych cudzoziemskich książąt, co się o koronę dobijali, naznaczono tedy sejm elekcyjny. Szlachta, bojąc się, aby czasem Kondeusza nie obrano, którego żadnym sposobem mieć nie chciała, a to przez nienawiść do królowej Ludwiki, chcącej go dawniej na tronie osadzić, zjechała się w wielkiem mnóstwie pod Warszawę. 

Niejeden, co francuzom sprzyjał, oberwał wonczas potężnego guza. Dopiero w parę dni, kiedy senatorowie przyszli do siebie, zaczęto znowu radzić, kogo obrać. Łęczycanie pierwsi zaczęli krzyczeć: „niech żyje Piast!" - To gdy inne województwa posłyszą, też powtórzą, „niech żyje Piast!" a wtem ktoś podszepnął: „niech żyje król Michał!" Szukają tedy tego Michała, a on siedzi sobie pokorniusieńki, skurczony i nic nie mówi. Porywają go i prowadzą, okrzykując, że jest królem obrany z natchnienia Bożego. Był to książę Michał Wiśniowiecki, syn księcia Jeremiasza Wiśniowieckiego, dzielnego obrońcy Polski od Kozaków i Tatarów, na co cały majątek stracił i całe życie poświęcał. Teraz poczciwe dusze polskie, chcąc synowi wynagrodzić za cnoty ojca, który już nie żył, obrali go sobie na Pana (1669 roku). 

Zaraz nazajutrz król Michał był panem milionowym, tak wiele nadawano mu podarunków, to jest karet, pięknych koni, srebra, dyamentów, łańcuchów złotych itp. Pan Bóg tak skłonił ku niemu serca ludzkie, że co kto miał najdroższego, to mu niósł i oddawał.

Nowy król, uwolniwszy się około północy od tych ceremonii, pojechał cichaczem do swojej matki, która mieszkałam Warszawie. Wyszła ona na jego spotkanie, on zaś upadłszy jej do nóg, o błogosławieństwo prosił. Ulotka przyjęła go ze łzami i dziękowała najwyższemu, ze syna jej niespodziewanie tak bardzo wyniósł. 

Turczyn dowiedziawszy się, że u nas nie ma ani ładu ani składu, pomyślał sobie, że to właśnie dobry czas do napaści. Zbiera więc duże wojsko i przechodzi Dniestr. Jeszcze nigdy pohaniec tak daleko nie zalazł był m nasze kraje; wziął bowiem fortecę Kamieniec i całe opanował Podole, nawet Emom oblegał (1672 r.) Zamiast wojska, wysłali Polacy posłom, prosząc o pokój. Zrobiono tedy ugodą, ale tak hańbiącą, że aż wstyd powiedzieć. Według niego oddano Turkom Kamieniec podolski z całem Podolem i jeszcze do tego miano im płacić haraczu co rok 22 000 dukatom ! niesłychana rzecz m historyi narodu, aby Polacy, wyznawcy świętej nauki Chrystusa, mieli podlegać poganinomi Turkowi. A przecież tak się stało i żadnemu z tych, co byli przywódcami do kłótni, nie pękło serce z żalu, że taka krzywda działa się ojczyźnie i imieniu Boskiemu. Turcy bowiem zaraz powyganiali księży z kościołom, powyrzucali Ciało i Krew Pańską, z kopuł postrącali krzyże, zamieniając je na swoje meczety, czyli bóżnice, na których powsadzali miesiące. Damniej za Warneńczyka szliśmy głęboko m tureckie kraje, brnęliśmy przez szeroki Dunaj, aby wojować tych nieprzyjaciół Chrystusa, a teraz wpuściliśmy ich jak stado milkom do własnej obory! 

Kiedy zaś ojczyzna w takich opałach, szlachta zbiera się w 150 tysięcy, lecz nie na to, aby iść na Turka, tylko aby z Panami wojować, którzy nie lubią króla. Pewnie byłoby przyszło do rozlania krwi braterskiej, ale sejm złożony w Warszawie opamiętał tych wartogłowów, że przestali srożyć się przeciw sobie. Zaczęto więc myśleć o wypędzeniu Turka. Jan Sobieski, hetman koronny, tyle wykrzyczał na sejmie, że uchwalono wojnę. Sam król chciał iść z wojskiem, lecz zachorował nagle w drodze i umarł we Lwowie (1673 r.) Był to poczciwy i uczony człowiek, ale na króla nie zdał się, a tern więcej w tak trudnych czasach. 

Choć król umarł, wojsko szło tymczasem na wroga, który stał obozem pod Chocimem, niedaleko Kamieńca. Otóż tak się złożyło, że nazajutrz po śmierci Michała, Jan Sobieski hetman wpadł i pobił ich porządnie. Dużo Turków utonęło w Dniestrze, a część zamknęła się m Kamieńcu. Po tern zwycięstwie zamiast ścigać ich do szczętu, rozeszły się wojska, dowiedziawszy się o śmierci króla. Zaś sam hetman najlepiej zrobił, bo pojechał do Warszawy na sejm.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy